środa, 28 czerwca 2017

Kartka nr 6. "Nie chciałam, żeby zniknął"

            Jak można było łatwo się domyślić, kolejnego dnia ledwo kontaktowałam ze światem. Nie tylko z powodu, że nie mogłam spać z emocji, ale przede wszystkim, dlatego, że mój umysł był kompletnie zamroczony. Wciąż nie wierzyłam, w to co się działo z moim życiem. Nie do końca rozumiałam w ogóle, co tak naprawdę to wszystko znaczyło.
Tom chciał więcej. Ja też tego chciałam. Tylko, czym to tak naprawdę było? I jak to miało w ogóle wyglądać? Dopiero, gdy się rozstaliśmy przed moim domem, dotarło do mnie, że nawet nie ustaliliśmy żadnych szczegółów. Nie zapytałam, czy spotkamy się kolejny raz. On też tego nie zrobił. Po prostu rozeszliśmy się, jak gdyby nigdy nic.
Jak mogliśmy tak postąpić, gdy tego wieczoru padło tyle znaczących słów? Jak mogliśmy… Gdy tego wieczoru pocałowałam go? Nadal czułam motyle w brzuchu na to wspomnienie i nie wierzyłam, że odważyłam się zrobić coś takiego. Czy adrenalina może doprowadzać do tak szalonych czynów? Gdyby nie moje ówczesne przekonanie, że prawdopodobnie nigdy więcej się już nie zobaczymy, nigdy bym nie zrobiła czegoś takiego. Nie przewidziałam tylko, że to wcale nie będzie koniec. I wyglądało na to, że po moim niecnym czynie będę musiała nadal stawać z nim twarzą w twarz. Chyba, że to wszystko, co wczoraj zostało powiedziane, nic nie znaczyło. Ostatnim razem też tak myślałam. To chyba był najwyższy czas, by zacząć traktować nasze „przypadkowe” spotkania całkiem poważnie. Tylko, jak przestawić się z własnych wyobrażeń na rzeczywistość?
– Tutaj piszą, że ten twój Tom spotyka się z kimś – rzekła Agness, przeżuwając jednocześnie kawałek jabłka. Dopiero wówczas zorientowałam się, że stoję przed swoją otwartą szafką i gapię się w nią, jak sroka w gnat. Zamrugałam szybko powiekami i zatrzasnęłam drzwiczki, odwracając się w kierunku przyjaciółki. A. nie miała pojęcia o tym, co wydarzyło się zeszłego wieczoru i chyba nie chciałam jej o tym mówić. Przynajmniej na razie. – Podobno jest zajęty od roku! – zawołała zdumiona, wymachując mi przed nosem jakąś gazetą.
– A ty się tym tak ekscytujesz, ponieważ? – mruknęłam, nie bardzo rozumiejąc, co mają na celu te wiadomości, które nie były dla mnie niczym nowym. Siedzę w jego świecie zbyt długo, by nie wiedzieć takich istotnych rzeczy.
O MÓJ BOŻE, CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z ZAJĘTYM KOLESIEM! TY PODŁA…
Wytrzeszczyłam oczy, uświadamiając sobie, co uczyniłam. Przecież nie byłam osobą, która zabierała się za cudzych facetów. W ogóle nie brałam tego pod uwagę. Jakbym kompletnie zapomniała, że ten człowiek ma już swoje życie. A w tym życiu istnieją już pewne znaczące osoby.
– Ponieważ facet, który ma laskę nie powinien szlajać się nocami ze swoimi fankami, tylko pędzić do swojej ukochanej na skrzydłach miłości – wyrecytowała z powagą. Spojrzałam na nią jedynie z politowaniem i darowałam sobie komentarz. Gdyby tylko wiedziała, co ten facet jeszcze wyprawiał… Albo raczej co ja z nim wyprawiałam. Sprowadziłam go na drogę zdrady! JA?! To było tak bardzo niedorzeczne, że nie mieściło mi się w głowie. Co my sobie w ogóle myśleliśmy?! Obydwoje! Co my mamy w głowach… I naprawdę uwierzyłam mu, że może chcieć czegoś więcej? Ivette, ty ostatnia kretynko! Obudź się!
– Jesteś dzisiaj totalnie nieprzytomna – Agness szturchnęła mnie w ramię, gdy kolejny raz odcięłam się od rzeczywistości wpatrując beznamiętnie w bliżej nieokreślony punkt.
Miała rację, cóż mogłam jej powiedzieć. W owej sytuacji już w ogóle nie chciałam jej zdradzać, co się wydarzyło między mną i Tomem. Sama powinnam była o tym jak najszybciej zapomnieć.
GDZIE JEST TEN CHOLERNY PRZYCISK DELETE W MÓZGU!?
– Hej, Iv.
Obydwie jednocześnie uniosłyśmy swoje spojrzenia na chłopaka, który zjawił się niespodziewanie. Wysoki brunet o niebieskich oczach, opierał się nonszalancko o moją szafkę i wlepiał we mnie swoje ślepia z uroczym uśmieszkiem przylepionym do twarzy. Rozejrzałam się dyskretnie, czy nie stała przypadkiem obok mnie, jakaś INNA Iv.
– Hej? – Mój wyraz twarzy musiał być naprawdę dziwny. Zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się niepewnie. Nie znałam go, więc zastanawiało mnie, skąd do cholery, on znał mnie?
– Możesz przekazać bratu, że na pewno dzisiaj wpadnę na imprezę – oznajmił, a ja miałam wrażenie, że ten jego uśmiech, to defekt wrodzony.
– Jaką imprezę? – wypaliłam, nie mając pojęcia o czym ten koleś do mnie mówił. Niemniej, czułam już w kościach, że mój brat nie próżnował ostatnimi czasy i znowu wpadł na jakiś genialny pomysł, za który uduszę go gołymi rękami.
– Nic nie wiesz? Philip robi domówkę, dzisiaj wieczorem. Myślałem… A właściwie, liczyłem na to, że też tam będziesz – rzekł brunet, zdejmując w końcu ten cholerny uśmiech ze swojej perfekcyjnej twarzy. Agness szturchnęła mnie niepostrzeżenie, bo chyba się zawiesiłam na dobre kilka sekund, wgapiając się w kolesia, jak w kosmitę.
– Świetnie – skwitowałam z ironicznym uśmiechem. – Sam mu to możesz powiedzieć – rzuciłam dość nieprzyjemnie i zamierzałam odejść,  lecz chłopak zastawił mi drogę swoim postawnym ciałem. Czy ci wszyscy faceci muszą tyle pakować na siłowni!?
– Widzimy się wieczorem, mała – Perfidnie oblizał swoje usta, patrząc przy tym na mnie, jakbym była kawałkiem smakowitego tortu czekoladowego z bitą śmietaną i pieprzoną kolorową posypką… I odszedł. A ja stałam, jak wryta w ziemię i nie mogłam wyjść z szoku. Gdyby nie Agness pewnie spędziłabym tak resztę dnia. Co się działo z tym światem? Najpierw Tom, teraz ten… Czy ja musiałam przyciągać do siebie wszystkich tych dziwnych ludzi!? Tak, Tom też był dziwny! O ile nie nieźle popieprzony. Jego zachowanie wobec mnie o tym świadczyło.
– Ja też chcę być na tej imprezie! – Podniesiony głos Agness przywrócił mnie na ziemię. Obdarzyłam ją swoim nadal zdezorientowanym spojrzeniem. – Zapomnij o Tomie! Ten koleś ewidentnie ma na ciebie ochotę! W dodatku, widziałaś, jak on wygląda!?
– O czym ty mówisz? – sapnęłam, w ogóle nie ogarniając jej nowego podejścia do mojego życia. – Pierwszy raz widzę go na oczy.
– Bo za rzadko się rozglądasz. To przecież Nathaniel Faber, chodzi z twoim bratem do jednej klasy. I ewidentnie wpadłaś mu w oko. Mnie nawet nie zauważył!
– Chętnie ci go odstąpię, jeśli chcesz – mruknęłam, nie podzielając wcale jej entuzjazmu. Byłam zmieszana całą tą sytuacją. W dodatku, nie miałam pojęcia, że Philip postanowił zorganizować w naszym domu imprezę! Czy w ogóle uzgodnił to z matką? Bo ze mną na pewno nie. Może nie zauważył, że wszyscy tam mieszkamy. Nienawidziłam dowiadywać się o takich rzeczach, jako ostatnia. I to jeszcze od jego dziwnych kumpli!
– Iv, mogłabyś w końcu dać sobie szansę. Przecież to całkiem miły chłopak.
– Który zachowuje się, jakby był panem świata – dodałam. Nathaniel Faber nie wywarł na mnie najlepszego wrażenia. Owszem, był cholernie przystojny i zapewne mógłby mieć z tego powodu każdą laskę w szkole. Powinnam się cieszyć, że w ogóle na mnie spojrzał, ale… Kompletnie mnie to nie rajcowało w żaden sposób. Wydawał się być zbyt pewny siebie i nie wyglądał na chłopaka, który chciałby zawrzeć jakąś bliższą relację na dłużej. Być może, były to tylko pozory, a ja nie powinnam wyciągać tak pochopnych wniosków. Byłam po prostu przeczulona.
– Taki wiek. Poza tym, trochę wygląda, jakby nim był – A. wyszczerzyła się do mnie wymownie. Wywróciłam tylko oczami. Akurat zadzwonił dzwonek na lekcje i w sumie cieszyłam się, że przy okazji temat facetów zostanie zakończony. Naprawdę nie chciałam już myśleć o żadnym z nich. Choć to było nieuniknione i bez rozmów z Agness. Mogłam jedynie upchnąć to gdzieś na tył swojej głowy, żeby skupić się na zajęciach.

Czy naprawdę byłam tylko naiwną dziewczynką? Przecież uwierzyłam Ci. Uwierzyłam, choć wiedziałam, że to niedorzeczne i niemożliwe. Uwierzyłam, choć obydwoje mieliśmy własne życie i chyba w żadnym nie było wolnego miejsca, dla któregoś z nas.
Dlaczego postanowiłeś namieszać w moim życiu? Dlaczego w ogóle dawałeś nadzieję?
Przecież miałeś już wszystko. Sławę, pieniądze, rodzinę. Miałeś nawet cholerną dziewczynę. Więc, po co w tym wszystkim jeszcze ja..?
Uwierzyłam Ci, bo chciałam wierzyć, że nie pojawiłeś się tylko po to, aby pozostawić ranę na mojej duszy. Że nie pojawiłeś się tylko po to, by rozczarować mnie, psując całą wizję, jaką sobie o Tobie stworzyłam.
Chciałam Ci wierzyć, że naprawdę szukasz czegoś nowego. Że naprawdę chcesz być kimś innym. Że naprawdę chcesz być nim ze mną…

– Ivette, to tylko mała domówka! Rozmawiałem z mamą, nie ma nic przeciwko. Powiedziała nawet, że nie wróci dzisiaj na noc – oznajmił Philip, gdy zażądałam od niego wyjaśnień w sprawie wieczornej imprezy. Nie wierzyłam, że matka się na to zgodziła. I jeszcze postanowiła nie wracać do domu, świetnie.
Nie miałam nic przeciwko imprezowaniu, ale niekoniecznie chciałam, by odbywało się to w moim domu. Tak, wolałam zaszyć się w swoim pokoju i nie brać w tym udziału. To jednak nie było do końca możliwe, gdy piętro niżej odbywała się impreza. Ale co ja mogłam? Philip podjął decyzję, nie pytając mnie o zdanie. Pewnie przewidział, że stawiałabym opór. Nie rozumiałam tylko, dlaczego tak mu na tym zależało. Przecież mogli iść do jakiegoś klubu. Po co robić bałagan w domu?
– Nie złość się, tylko po prostu do nas dołącz. Rozerwiesz się trochę.
– Mam inne sposoby na rozrywanie się, Philip – mruknęłam wciąż niezadowolona.
– Oglądanie seriali i czytanie, to żadna rozrywka.
– Jak dla kogo!
– Okej. Nie zmuszę cię, ale będzie głupio, jeśli zamierzasz siedzieć sama na górze – stwierdził, poddając się. Miał rację, byłoby głupio. Ale co mnie to w sumie obchodziło? Nie miałam ochoty brać udziału w takich rzeczach. Może, gdyby mnie ktoś wcześniej uprzedził, sytuacja wyglądałaby nieco lepiej.
Zrezygnowana, udałam się do swojego pokoju po drodze pisząc wiadomość do Agness.



Dobrze, że mogłam liczyć na swoją przyjaciółkę. Skrzywiłam się do telefonu i schowałam go do kieszeni, nie odpowiadając już nic. Wszyscy zmówili się przeciwko mnie. Nie miałam za dużego wyboru. Co prawda, mogłabym gdzieś zwiać… Na przykład na swój most i może znowu spotkałabym Toma…? Tego Toma, o którym miałaś zapomnieć, idiotko!
– Cholera jasna – zaklęłam wściekła już nie tylko na siebie, ale i na cały świat.
Zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam szukać, jakiegoś stosownego ubrania na ten wieczór. Może dzięki tej głupiej imprezie przestanę wracać myślami do Toma. I może ten cholerny Nathaniel pozwoli mi o nim zapomnieć? To było podłe. Ale chwytałam się już wszystkiego, byle tylko wyjść na prostą.
Zawsze starałam się postępować słusznie, ale ostatnio zdecydowanie sprawy się pokomplikowały, a ja nie wiedziałam już, którą drogą mam podążać. Każda wydawała się pokręcona i niebezpieczna. Nie było przede mną już żadnej prostej ścieżki. Brzmi to, jakby dotychczas żyło mi się lżej… Może i nie żyło, ale chociaż nie miałam tak popapranych myśli.
Ogarnęłam się dość szybko, nie przywiązując do tego, jakiejś większej wagi. Nie miałam dla kogo się stroić. Wcisnęłam się w swoje ulubione legginsy i zwykłą koszulkę z motywem aliena. Do tego związałam swoje niesforne włosy w wysokiego kucyka i tyle. Pozostało mi tylko czekać na moją przyjaciółkę.
Zdradziecką przyjaciółkę! Może chciała się na mnie odegrać za to, że wystawiłam ją z tym kinem. Nie zdziwiłoby mnie to. Chociaż, znając Agness, po prostu kręciła ją ta impreza, koledzy Philipa i cała reszta tej otoczki. Pod tym względem również bardzo się różniłyśmy. Ona była zdecydowanie bardziej kontaktowa i przyjaźniejsza dla świata, niż ja.
Zeszłam niepewnie na dół, słysząc dochodzący stamtąd gwar. Było jeszcze dość wcześnie, jak na rozpoczęcie zabawy, ale widocznie nikomu to nie przeszkadzało. Zdziwiłam się widząc w salonie dość sporo osób, jak na „małą domówkę”. Spodziewałam się, że Philip zaprosił tylko najbliższych kumpli, a nie połowę naszej szkoły. Większość ludzi była znana mi tylko z widzenia. O ile wcześniej pomysł imprezy w naszym domu mi się nie podobał, w tamtym momencie moje negatywne podejście się tylko nasiliło. Czułam, że będą z tego jakieś kłopoty. Bo zawsze się to tak kończyło, gdy dom był pełen nastolatków bez nadzoru. Naprawdę miałam ochotę zwiać do swojego pokoju i udawać, że wcale mnie nie ma.
– O, Ivette! Jesteś jednak – Philip wyraźnie ucieszył się na mój widok, a jego entuzjazm skierował na mnie spojrzenia dosłownie wszystkich. Stałam, jak sierota na tych schodach, gdy tak wszyscy się gapili. I czego niby oczekiwali?!
Musiałam znacząco odchrząknąć, by odwrócili swoje ciekawskie spojrzenia. Dopiero wtedy zdecydowałam się stanąć w salonie, obok swojego brata.
– To ma być ta twoja „mała domówka”? – Skrzyżowałam ręce na piersi, wpatrując się w niego z rozczarowaniem. Kompletnie zignorowałam fakt, że wcale nie stał sam. Pan Nathaniel Faber szczerzył się już do mnie od pierwszej sekundy, gdy tylko się pokazałam. Ja oczywiście usilnie udawałam, że tego wcale nie widzę.
– No wiesz, jak jest… Zaprosiłem kilku kumpli, a każdy z nich wziął kogoś ze sobą – mruknął bezradnie, czym wcale mnie nie przekonywał.
– Daj spokój, Iv! Będziemy się świetnie bawić – Nie zdążyłam nawet zarejestrować, w którym momencie Nathaniel F. znalazł się przy mnie obejmując swoim ogromnym i ciężkim ramieniem. Wytrzeszczyłam oczy zszokowana jego pewnością siebie. Przesadną wręcz. Dlaczego ten typ w ogóle mnie dotykał!?
Jak na zbawienie z przedpokoju wyłoniła się właśnie Agness, wyraźnie równie zaskoczona, co ja ilością ludzi w moim domu. Bez zastanowienie strąciłam łapsko Nate’a ze swojego ramienia i ruszyłam w kierunku przyjaciółki.
– Błagam cię Ness, uciekajmy stąd póki czas! – wypaliłam od razu. Blondynka wydawała się być całkiem rozbawiona. Szkoda, że mi wcale nie było do śmiechu!
– Iv, skąd ta panika?
– Widzisz tych wszystkich ludzi? To się skończy katastrofą, jak wszyscy się spiją. A ja nie zamierzam na to patrzeć, ani tym bardziej się później tłumaczyć z tego matce albo co gorsza policji…
– Oddychaj! – przerwała mi, chwytając mnie za ramiona. Muszę przyznać, że trochę się zagalopowałam i znowu zaczęłam paplać, jak najęta. – To tylko zwykła impreza. Nic się nie wydarzy. A jeśli miałoby, to chyba dobrze, że jest tu ktoś choć trochę rozsądny? – zasugerowała, patrząc na mnie wymownie. Skrzywiłam się. Wcale nie chciałam być nikim rozsądnym. To prawda, że miałam taką łatkę. Bo przecież właśnie się tak zachowywałam. Cały cholerny czas. Więc jak mogłam się dziwić, że mają mnie za taką osobę? Panikowałam nawet z powodu durnej imprezy!
– Okej – rzuciłam nagle, na co Agness spojrzała na mnie spod uniesionych brwi. Znała mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć, że to nie był wcale koniec mojej wypowiedzi. – Więc to ty będziesz tą rozsądną, tym razem – poinformowałam ją i nie oczekując zgodny, ani tym bardziej innej reakcji, odwróciłam się na pięcie, żeby poszukać jakiegoś alkoholu. Pieprzę to wszystko, myślałam intensywnie omijając tych wszystkich ludzi ze szkoły, którzy wciąż się dziwnie na mnie gapili. Miałam ochotę krzyknąć: tak, to kurwa, ja! Ta gorsza wersja Philipa! Może wtedy daliby sobie spokój.
W kuchni na stole stała skrzynka piwa. Nienawidziłam piwa. Tak samo, jak tych cholernych imprez. Dlatego sięgnęłam po jedną butelkę. Byłam tak wściekła, że miałam już wszystko w nosie. Niech się dzieje, co chce! Wiedziałam, że na trzeźwo tego nie przetrwam. Mimo że zawsze wychodziłam z założenia, że potrafię się bawić bez alkoholu. I to była prawda. Potrafiłam się dobrze bawić bez picia, ale… Nie na imprezach. Niemniej, nie twierdzę wcale, że umiałam bawić się na nich po wypiciu czegoś mocniejszego. Bo do cholery jasnej, nie można bawić się dobrze na czymś, czego się nie lubi. Po prostu się nie lubi. Czy to musi wszystkich wiecznie dziwić!? Czy każdy musi lubić i robić wszystko, co cała reszta ludzi na świecie!? Wolałam spędzać czas w mniejszym gronie i wówczas też było super. Dobra zabawa zależy od odpowiedniego towarzystwa i tyle w tym temacie.
Wściekłam się jeszcze bardziej, gdy nie mogłam poradzić sobie z otworzeniem tego przeklętego piwa. Przez chwilę miałam ochotę roztrzaskać tę butelkę o stół, bo przecież i tak nie miałam ochoty tego pić. Byłam tego naprawdę bliska, ale ktoś nagle zabrał mi ją z ręki. Spojrzałam na niego ze złością.
– To moje piwo – warknęłam i zdziwiłam się, widząc obok Nathaniela. Czy na pewno powinno było mnie to dziwić?
– Spokojnie, skarbie. Nie zamierzam ci go zabierać – rzekł z uśmiechem, po czym usłyszałam tylko charakterystyczny syk, gdy pozbył się kapsla. – Proszę – Oddał mi ją z powrotem. A ja musiałam się pilnować, żeby nie rozdziawić przed nim swojej buzi. Zachowałam swoją twarz i odebrałam swoją własność bez mrugnięcia okiem. Nie musiał wcale wiedzieć, że mi zaimponował. Ogarnij się! To tylko facet. Każdy facet umie otwierać piwo bez otwieracza. Mają to w swojej pieprzonej naturze! Wróć. Wróć. WRÓĆ. JAK ON MNIE NAZWAŁ DO DIABŁA!?
– Cieszę się, że jednak się pojawiłaś – Brunet ponownie zabrał głos, a ja zorientowałam się, że nadal stałam w bezruchu z tym piwem w ręce i jedynie się na niego gapiłam. Słaby sposób na spławienie kolesia, Iv. I był już taki jeden, co się cieszył z mojego pojawienia się. I to całkiem niedawno.
 Odchrząknęłam i dla zachowania naturalności, upiłam łyk tego ohydztwa. Musiałam uważać, żeby mi nie wykrzywiło twarzy. To było bardzo trudne. I zdecydowanie mi nie wyszło,  o czym świadczył śmiech chłopaka. Czy on serio mnie wyśmiał?
– Co cię tak bawi? – rzuciłam, nie ukrywając swojego oburzenia. – Wam też wykrzywia ryj, jak chlejecie wódkę. A jednak nadal to robicie – dodałam kąśliwie. Tak naprawdę, Nathaniel Faber niczym mi nie zawinił. Po prostu się napatoczył w najmniej odpowiednim momencie w moim życiu. I miałam wyrzuty sumienia, że traktowałam go w tak paskudny sposób, gdy on starał się być naprawdę uprzejmy. Mimo że był trochę narcystyczny i nadto pewny siebie. 
– Nie znałem cię od tej strony.
– W ogóle mnie nie znasz – Zauważyłam, już znacznie łagodniejszym tonem. Uznałam, że warto chociaż spróbować być sympatyczną dziewczyną. Nie musiałam od razu rzucać mu się na szyje, ale mogłam pozostać choć trochę sobą. A Ivette Kessler była miła. Tylko ostatnio trochę się pogubiła… Trzeba było ją w końcu odnaleźć.
– To prawda, ale chętnie bym to zmienił – stwierdził, nie spuszczając ze mnie swojego przeszywającego spojrzenia. Miał ładne oczy, ale nie umiałam w nie patrzeć. Płoszyła mnie ich głębia. I krępowało, gdy tak mi się przyglądał. A ja naprawdę starałam się być trochę normalniejsza niż zwykle. Może znowu starałam się być kimś innym, niż byłam w rzeczywistości. Tak, jak z Tomem. Znowu on.
Cholera.
Cholera.
Cholera.
Zrobiło mi się niedobrze. Nie wiem, czy od tego piwa, czy przez Nate’a, czy przez nagłe wspomnienie o Tomie. Po prostu czułam, że za chwilę zwymiotuję na bielusieńkie Nike’i należące do bruneta.
Odruchowo odstawiłam butelkę na stół i bez słowa wyminęłam zdezorientowanego chłopaka.
– Powiedziałem coś nie tak!? – Usłyszałam jeszcze za sobą jego głos, ale nie zamierzałam odpowiadać. Co miałabym mu powiedzieć? Sorry, Nate… Jestem zbyt dziwna, by zawierać z tobą bliższą relację. Wiesz, spotkałam swojego idola i chyba się w nim zakochałam. Choć w ogóle go nie znam. Nie mogę przestać o nim, kurwa, myśleć.
Przepchałam się przez ludzi, którzy swoją drogą chyba zaczęli się rozmnażać, bo było ich znacznie więcej, niż jeszcze piętnaście minut temu. Po drodze gdzieś mignęła mi Agness, ale widziałam, że żwawo rozmawiała o czymś z moim bratem, więc nie zamierzałam im psuć tej chwili. Przynajmniej ona jedna była normalna. Na tę myśl, zrobiło mi się tylko jeszcze gorzej.
Musiałam wyjść na powietrze, w domu było już zbyt duszno, by móc swobodnie odetchnąć. A ja o niczym tak nie marzyłam, by być jak najdalej od tego miejsca. Bo byłam zbyt nienormalna, żeby do nich pasować. Czym w ogóle była ta cała normalność?  Nie wiem. Wiedziałam tylko tyle, że jak się nie umiałam przystosować, to nie miałam czego szukać wśród tych ludzi. To nie było dla mnie.
Usiadłam na chwilę na schodach przed domem. Musiałam poczuć się lepiej zanim zamierzałam gdziekolwiek pójść. Nie chciałam zemdleć gdzieś po drodze albo co gorsza się porzygać. A chłodny kwietniowy wieczór bardzo dobrze mi zrobił. Orzeźwił mój organizm, ale niestety nie umysł. Nadal miałam ochotę się rozpłakać z bezradności. Głupia dziewczyno. Cholernie głupia dziewczyno.
Wstałam, gdy mój żołądek w końcu poczuł się lepiej i ruszyłam w kierunku furtki. Było dopiero po dziewiętnastej, więc nie ściemniło się jeszcze tak bardzo. Mogłam spokojnie przejść się na most. Przez chwilę miałam myśl, że może Tom i tym razem też tam będzie. Ale czy na pewno chciałam, aby tam był? Byłam już tak bardzo rozdarta i zmęczona swoimi emocjami, że sama już nie wiedziałam, czego chcę.
Nie chciałam, żeby zniknął.
Westchnęłam cicho, zamykając furtkę. W domu impreza rozkręciła się na dobre, słychać było już głośną muzykę. Miałam nadzieję, że nikt z sąsiadów nie wezwie policji i nie narobi problemów mojemu bratu. Nie zamierzałam się jednak tym dłużej przejmować. Musiałam się wyciszyć i było tylko jedno miejsce idealnie do tego stworzone. Moje miejsce.

Odwróciłam się więc na pięcie i… zdębiałam. Jeszcze zanim mój mózg zarejestrował, kto przede mną stał, serce już wiedziało i dało mi o tym mocny znak.

2 komentarze:

  1. Cały rozdział czekałam na końcówkę xD Ohh żeby w końcu sobie wszystko wymyślili, a ona przestała tak się zadręczać nie potrzebnie :/ Gdybym była jej przyjaciółką palnęłabym jej w głowę i sama kazałabym jej do niego pójść, żeby sobie pogadali szczerze. Jeśli by się nie zgodziła (a sądzę, że nie ehhh) to sama bym się z nim skontaktowała i "nasłałabym go" na nią xD hihi
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że na końcu coś się wydarzy i miałam ogromną nadzieję, że jednak nie zrobisz mi tego i nie zakończysz w takim momencie, za co chciałabym Cię zabić.
    Jak pisałam wcześniej, że Ivette zacznie mnie denerwować swoim przeżywaniem wszystkiego, tak teraz właśnie nadszedł ten moment, w którym jej emocje już mnie trochę irytują. Rozumiem, że poznała swojego idola, CAŁOWAŁA SIĘ Z NIM, jednak trochę staje się to denerwujące, kiedy w każdym odcinku wszystko od nowa przeżywa. Wiem, że to jest niezłe wydarzenie w jej życiu, ale... Cóż, takie mam odczucia i szczerze o nich piszę, a na tym chyba to całe komentowanie polega. :)
    Wracając jednak do odcinka... O ile Tom jest boski, Ivette za nim szaleje, o tyle ciekawa jestem jej relacji, Natem, bo przeczuwam, że na tej imprezie się nie skończy. :)

    OdpowiedzUsuń