Najcudowniej było się zapomnieć w
rzeczywistości. Kiedy pewne rzeczy nie były już tylko wyobrażeniem… On spełniał
moje sny.
Nie pierwszy raz nie mogłam spać,
ale tym razem jednak miałam powód. Od tamtej nocy w każdej możliwej chwili
wracałam wspomnieniami do Toma. Widziałam jego czekoladowe tęczówki wpatrujące
się we mnie z takim niezwykłym zaangażowaniem. Nie mogłam tego zapomnieć. Tej chwili,
kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy. To było niesamowite. Potem widziałam jego
uśmiech. Kierowany do mnie. I jego głos. Słyszałam go w głowie niemalże bez
przerwy. To już podchodziło pod obsesję. Ale czy nie można mieć obsesji na
czyimś punkcie? Nie było to zabronione. W granicach rozsądku naturalnie.
Nie wiedziałam tylko, że on… On
miał dokładnie to samo. Myślał o mnie. Wracał wspomnieniami do naszych wspólnych
chwil. Do naszego pierwszego spojrzenia.
Totalny odjazd. Tom K. nie mógł
się ode mnie uwolnić. Nie potrafił wyrzucić mnie ze swojej głowy. I też nie
miał pojęcia, jak wiele się przez to zmieni.
Po
nieprzespanej nocy towarzyszył mi nieprzyjemny ból głowy. Za bardzo jednak mnie
to nie martwiło. Nawet coś takiego nie było w stanie zepsuć mi nastroju.
Niemalże unosiłam się nad ziemią, będąc myślami jeszcze przy zeszłym wieczorze.
Mój brat przyglądał mi się bez przerwy, usilnie starając się wyczytać cokolwiek
z mojej rozpromienionej twarzy. Bo przecież nie mogłam mieć dobrego nastroju
bez powodu, prawda? To od razu stawało się podejrzane i każdy próbował dojść
przyczyny.
U
większości osób to po prostu zwykła ludzka, paskudna ciekawość. U mojego brata
wynikało to bardziej z troski. W końcu byłam taką szczęściarą, że miałam
najlepszego brata pod słońcem. Nigdy nie mogłam narzekać na brak wsparcia z
jego strony. Od zawsze byliśmy dla siebie wszystkim. Zapewne jak większość
bliźniaczego rodzeństwa. Ta więź, o której się tyle mówiło w związku z
bliźniętami, naprawdę istniała. Dlatego też doskonale rozumiałam swoich idoli,
którzy w wywiadach niejeden raz powtarzali, jak wiele dla siebie znaczą.
Philip,
mimo że byliśmy w tym samym wieku, zawsze uważał się za dojrzalszego i w jakiś
sposób „starszego”, bo przecież urodził się całe trzynaście minut wcześniej.
Tak, takie szczegóły miały spore znaczenie w rywalizacji między rodzeństwem.
Nie byliśmy nigdy idealni, mieliśmy swoje odpały. Akurat pod tym względem
bliźniacze rodzeństwo nie różniło się zbyt wiele od pozostałych. To jednak było
bez znaczenia. Nikt tak szybko nie zapominał o nieporozumieniach jak my dwoje.
I byłam za to niezmiernie wdzięczna zarówno sobie jak i jemu. Bo Phil był
ostatnią osobą, z którą chciałabym utrzymywać dłużej negatywne relacje.
Częściej to właśnie ja wyciągałam pierwsza rękę na zgodę, byle tylko było
między nami w porządku. Miałam to do siebie, że dręczyły mnie wyrzuty sumienia
i trudno było mi z nimi normalnie funkcjonować. Od razu po każdej kłótni
zaczynałam wyobrażać sobie niestworzone rzeczy i czułam się jak kretynka.
Relacja z bratem była dla mnie zbyt ważna, bym mogła pozwolić, aby jakieś
głupie sprzeczki ją stopniowo wyniszczały.
–
Poznałaś kogoś na tym koncercie? – Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, gdy
pochłaniałam swoje śniadanie. Bardzo nie lubiłam, gdy ktoś mi przerywał w
momentach głębokich spotkań z moim umysłem.
Uniosłam
głowę, spoglądając na niego niepewnie. Głównie dlatego, że był dla mnie tak
ważny, miałam ogromny dylemat. Przecież nie chciałam go oszukiwać! A z drugiej
strony, nie mogłam również powiedzieć mu prawdy. Przynajmniej nie całej.
–
Masz na myśli kogoś konkretnego? Wiesz, że tam było mnóstwo ludzi – odparłam
wymijająco. Nie łudziłam się jednak, że uda mi się wybrnąć z tego bez
zagłębiania się w ten temat.
–
Faceta mam na myśli. Jakbyś poznała dziewczynę, nie świeciłyby ci się tak oczy
z podniecenia – wyjaśnił rzeczowo, przy czym był także bardzo bezpośredni. W
naszym przypadku, kręcenie albo owijanie w bawełnę nie wchodziło w ogóle w grę.
–
A co, jeśli mnie podniecają dziewczyny? – Uniosłam brwi, starając się jak
najbardziej przeciągnąć temat i może zakręcić go tak, by sam zapomniał, o co w
ogóle pytał.
–
Przestań kręcić. Wiem, że wolisz facetów – oburzył się po chwili, marszcząc
mocno swoje czoło. – Mam nadzieję, że po koncercie nie poszłaś z tym chłopakiem
do jego domu i nie zrobiłaś czegoś głupiego – dodał, patrząc na mnie surowo.
Parsknęłam
śmiechem. On zdecydowanie nie zdawał sobie sprawy, że gdyby TEN FACET zawiózł
mnie do siebie, oddałabym mu się bez żadnego „ale”. I nie dlatego, że jest moim
idolem. Ale dlatego, że jest fantastycznym mężczyzną, z którym mogłabym spędzić
wspaniałą noc. Bez względu na to czy potem mielibyśmy udawać, że nic między
nami nie zaszło. W końcu takie sytuacje były bardzo popularne w naszym świecie.
Seks bez zobowiązań był na porządku dziennym zarówno wśród nastolatków jak i
ludzi dorosłych. A już w szczególności w świecie show-biznesu.
–
Za kogo ty mnie masz? Nawet się z nim nie całowałam – stwierdziłam z lekkim
zawodem. I w gruncie rzeczy nie byłam zawiedziona osądami brata, ale fakt
pozostawał taki, że się nie całowałam z Tomem. Skosztować JEGO ust… Marzenie!
Mogłam sobie jedynie na nie popatrzeć. Nie zmieniało to faktu, że samo
patrzenie wzbudzało już wiele emocji. Długo się ich z siebie nie wyzbędę. –
Byliśmy tylko na spacerze, a potem odwiózł mnie grzecznie do domu. Tyle. Więcej
się już nie zobaczymy – uzupełniłam, by miał już pełną jasność i nie drążył
dłużej tematu. I tak nie mogłam zdradzić mu niczego więcej. PRAWIE NIE
SKŁAMAŁAM. Nie musiał wiedzieć, KIM był ten chłopak.
–
I dlatego tak zacieszasz?
Wyraźnie
tego nie rozumiał. Miał takie prawo. W końcu to ja byłam tą bardziej
postrzeloną z naszej dwójki. To ja zawsze przeżywałam wszystko dwa razy
bardziej i ekscytowałam się różnymi dziwnościami, których on nie ogarniał. Taka
właśnie byłam. I nie mogłam też mieć pewności, że gdyby ten spacer odbył się w
towarzystwie kogokolwiek innego, to efekt byłby taki sam. To że byłam z Tomem,
miało ogromne znaczenie w związku z tym, co i jak odczuwałam.
–
Bo to był najlepszy spacer w moim życiu. I nie zapomnę tego jeszcze długo –
wyznałam z ekscytacją w głosie. Oczy mi się nadal świeciły, gdy wspominałam to
wszystko. Miałam ochotę powiedzieć mu dużo więcej. Wykrzyczeć, jak wielką
szczęściarą byłam. Bardzo trudno było się przed tym powstrzymać. – Bez seksu
też można mieć boskie wspomnienia – oświadczyłam pewna swego. Co nie znaczy, że pogardziłabym takim seksem
z Tomem, dodałam w myślach, za co miałam ochotę kopnąć swój mózg.
Wstałam
szybko z miejsca, by definitywnie zakończyć tę dyskusję. Im więcej o tym
mówiłam i myślałam, tym gorzej to na mnie działało. Po drodze zgarnęłam swoją
torbę z książkami i udałam się w kierunku przedpokoju.
Nasza
niezastąpiona i jedyna w swoim rodzaju matka, nadal spała w najlepsze na
kanapie okryta jedynie kocem. Wyglądała przy tym na niebywale beztroską. Żeby
umiała być taka bez wspomagania się winem!
Westchnęłam
tylko, przechodząc obok niej i zaczęłam wkładać buty.
–
Idziesz ze mną?! – zawołałam do brata, na co ten zjawił się obok w mgnieniu
oka.
–
Idę. Muszę w końcu poderwać twoją przyjaciółkę – oświadczył pełen determinacji,
a ja spojrzałam na niego z politowaniem, czego już nie dostrzegł, ponieważ
otwierał drzwi. – Swoją drogą, mogłabyś mnie wspomóc. Ile ja mam wokół niej
skakać, żeby łaskawie mnie zauważyła?
–
Może ona wcale nie chce cię widzieć? – mruknęłam, wychodząc za nim.
Tak
naprawdę Agness nigdy nie wspominała nic na temat Philipa. Prawdopodobnie wcale
nie zwróciła uwagi na jego zaloty. Mnie samej było trudno czegokolwiek się
domyślić, aż do czasu, gdy sam się przede mną nie przyznał.
–
Może ona jest lesbijką? – wypalił, robiąc przy tym jedną ze swoich durnych min.
Kolejny raz posłałam mu pełne politowania spojrzenie i zaprzeczyłam, kręcąc
głową. – To nie wiem. Czy ja jestem brzydki? – Skrzywił się.
–
Nie jesteś. – Teraz to na mojej twarzy pojawił się grymas. Co, jak co, ale
Philip nie musiał narzekać na swój wygląd. Był naprawdę przystojny. I nie jedna
dziewczyna wzdychała na jego widok. Niestety nie była to żadna, którą byłby
zainteresowany. On obrał sobie za cel akurat moją najlepszą przyjaciółkę.
–
To pomóż mi! Umów nas dzisiaj do kina. Ty się z nią umów, a pojawię się ja i
powiem, że nie mogłaś przyjść. – To chyba najsłabszy plan na podryw, jaki
słyszałam w życiu. I tylko mój brat mógł coś takiego wymyślić. Oczywiście
zareagowałam śmiechem. Czasami miałam spore wątpliwości co do naszego
pokrewieństwa. Ewidentnie to nie brak urody był jego problemem. Prędzej
chodziło tu o uszczerbki w inteligencji! Bądź zdrowiu psychicznym. – Proszeee,
Iv… – Zrobił te swoje maślane oczy, jakby przez te siedemnaście lat jeszcze nie
nauczył się, że to na mnie nie działa.
–
Zrobię co w mojej mocy – zgodziłam się od razu. Tylko dlatego, że był moim
bratem i go cholernie kochałam. – Ale kryjesz mnie przed matką w razie każdej
potrzeby – zastrzegłam sobie, abym i ja coś z tego miała. W końcu zgodziłam się
nakłamać swojej przyjaciółce. Co prawda w dobrym celu, ale mimo wszystko!
–
Przecież zawsze cię kryję.
–
Pozwól mi myśleć, że chociaż trochę umiem zadbać o swoje interesy.
–
Jasne – parsknął śmiechem.
W
szkole nie byłam w stanie się skupić. Totalnie mi odwaliło. Zeszłego wieczoru
chyba nie docierało do mnie, jak wielkim wydarzeniem było to spotkanie z Tomem.
Dopiero gdy nastał dzień, zaczęło uderzać to we mnie z ogromną siłą. Kompletnie
tego nie ogarniałam. Najgorzej było w chwilach, gdy przebywałam sama z własnymi
myślami. Czułam się wówczas wręcz bombardowana emocjami, które prawdopodobnie
nie zamierzały zbyt prędko się wynieść z mojego organizmu.
Przeżywałam
to w każdej wolnej sekundzie. Dusiłam w sobie potrzebę wygłoszenia całemu
światu, co mi się przytrafiło i jak wielką szczęściarą byłam. I czułam coraz
bardziej, że dłużej nie wytrzymam. Po prostu eksploduję, niczym wzburzony
wulkan, jeśli szybko nie wyrzucę tego wszystkiego z siebie.
Miałam
dwie opcje. Na tym świecie istniały tylko dwie osoby, którym mogłabym wyznać
coś takiego. Był to mój brat oczywiście i Agness. Brat był za dużym wyzwaniem.
Mówiąc mu o tym, nasze życie bardzo by się pokomplikowało. On komplikowałby
wszystko pytaniami, dziwnymi tekstami i brakiem zrozumienia tego, co się ze mną
działo. Pozostawała mi więc moja przyjaciółka, w której pokładałam wszelkie
nadzieje.
Przyjaźniłam
się z Agness od lat. Przeżyłyśmy wspólnie wiele dziwnych sytuacji. Ona mnie
znała i podzielała moje różne odpały. Wiedziała też o moich fazach dotyczących
uwielbiania pewnego muzyka, który zeszłej nocy zakręcił moim światem o 180
stopni. Mimo to miałam pewne obawy. Nie byłam głupia, zdawałam sobie sprawę
jakie to popieprzone i nierealne. Nie musiała wcale mi wierzyć. I nie mogłabym
mieć jej tego za złe. Ale z drugiej strony… Po co do cholery miałabym zmyślać
taką historię? Nie było w tym żadnego celu.
–
Miałaś mi opowiedzieć, jak było na koncercie – przypomniała mi blondynka, gdy
wracałyśmy razem po szkole. Była ciekawska cały dzień, ale ciągle ją zbywałam,
obiecując, że później jej wszystko opowiem. Czy już było to później?
Stresowałam się. Próbowałam sobie to jakoś sama poukładać, nim wyznam to jej. –
Jesteś dziś taka nieobecna, nie widać w ogóle, że się cieszysz. Nie podobało ci
się?
–
Podobało! – zawołałam szybko, spoglądając na nią od razu. – Po prostu… Koncert
to nie wszystko.
–
No wiem. Miałaś iść jeszcze na jakieś spotkanie z zespołem czy coś?
–
Tak. Ale to nadal nie wszystko. – Zatrzymałam się nagle, dochodząc do wniosku,
że będziemy potrzebowały na to dłuższej chwili. Przyjaciółka również stanęła,
odwracając się w moim kierunku.
–
O kurczę, zaczyna mnie to coraz bardziej intrygować – stwierdziła, przyglądając
mi się badawczo. – Co jeszcze się tam wydarzyło, Iv?
–
Nawet nie wiem, jak mam ci to powiedzieć – przyznałam szczerze. Kompletnie nie
wiedziałam, od której strony ugryźć ten temat. Dlaczego to musiało być takie
skomplikowane? Przecież to moja przyjaciółka, nie jakaś obca osoba! Nie
powinnam się tak stresować.
–
Zaczynam się martwić. Stało się coś złego?
–
Nie! Przeciwnie! – zaprzeczyłam gwałtownie. Jeszcze przez moją głupotę, zaczęła
się niepokoić. No świetnie, Iv. – Po
tym koncercie… Stało się coś nieoczekiwanego i kompletnie szalonego, Ness.
–
No to nie trzymaj mnie w takiej niepewności!
–
Spotkałam Toma. TEGO Toma. Gitarzystę zespołu. Spotkałam go totalnie poza
sceną, poza M&G z fanami – wyrzuciłam w końcu z siebie i wbiłam swój
niepewny wzrok w przyjaciółkę. Patrzyła na mnie w taki sposób, jakby oczekiwała
ciągu dalszego. Wcale nie wyglądała na zaskoczoną czy niedowierzającą.
Wyglądała całkiem normalnie. Jak zwykle, gdy jej o czymś mówiłam. To dodało mi
nieco otuchy, choć w głębi wiedziałam, że jeszcze nie powiedziałam jej
wszystkiego. A im dalej w las, tym sytuacja stawała się coraz bardziej
skomplikowana i mniej prawdopodobna. – Przez przypadek wyszłam złymi drzwiami.
Byłam taka skołowana po tym Q&A. Wylądowałam w ogóle gdzieś na tyłach
klubu, przy jakimś śmietniku. I on tam się nagle pojawił. Po prostu sobie
wyszedł zapalić papierosa. Rozumiesz? – mówiłam to wszystko, jakbym sama sobie
nie wierzyła. Nie był to chyba najlepszy pomysł, żeby kogoś przekonać do tego,
że jest się szczerym. Ale Agness nie potrzebowała dodatkowych zapewnień. Po
prostu mi ufała. I na tym powinnam się skupiać w trakcie tamtej rozmowy.
–
I co było dalej? – zapytała wyraźnie zaciekawiona, gdy ja zamilkłam na dłużej.
Była taka spokojna! Jakby to wszystko nie było dla niej niczym nadzwyczajnym.
Czy to możliwe?
–
Wymieniliśmy kilka zdań… a potem zaproponował mi spacer. Wyszliśmy stamtąd
przez ogrodzenie. On… On wspiął się na ogrodzenie! Na moich oczach. I
oczekiwał, że zrobię to samo. Ale byłam zdenerwowana i wyszłam przez furtkę.
Jak o tym teraz mówię, sama mam wrażenie, że sobie to wszystko zmyśliłam–
wyrzuciłam, przestając już powoli dostrzegać granicę między fikcją a
rzeczywistością. To było dziwne. Traciłam wiarę, że to było prawdziwe. Mimo
tych wszystkich uczuć i emocji, jakie się we mnie kłębiły.
–
Brzmi to trochę, jak jakiś śmieszny fanfic. Ale po co miałabyś to wymyślać?
–
Nie wiem. Może to taka reakcja obronna na niespełnione marzenia? – Spojrzałam
na nią bezradnie. To było już niedorzeczne, że sama siebie posądzałam o
kłamstwo. Czy ja w ogóle mam cokolwiek wspólnego z normalnością? Poważnie
zaczynałam w to wątpić. Spodziewałam się, że to Agness mnie wyśmieje za moje
niestworzone historie, a tymczasem sama kpiłam ze swojej opowieści.
–
Ivette, ogarnij się – roześmiała się i chwyciła mnie za ramiona, potrząsając
mną lekko. – Słuchaj, nie jestem żadną fanką i nie czuję takich emocji na widok
jakiegoś gitarzysty, ale dla ciebie to musiało być ogromne przeżycie. To
niezwykłe, że udało ci się go spotkać niemal prywatnie… Ale z drugiej strony,
on też jest tylko człowiekiem, prawda? Ma prawo wychodzić do ludzi i żyć
normalnie. Więc może to wszystko wcale nie było takie nienormalne? –
powiedziała, a ja gapiłam się na nią jak sroka w gnat. Po pierwsze, zaskoczyła
mnie i to mocno. Po drugie… Coś w tym było. Miała rację. Nie mogłam temu
zaprzeczyć.
–
Nawet jeśli nie jest to nienormalne, to i tak zrobiłam z siebie idiotkę.
Dobrze, że już więcej się nie spotkamy – mruknęłam, wbijając wzrok w ziemię.
–
Nie kłam. – Szturchnęła mnie. – Chciałabyś jeszcze go spotkać.
Chciałabym.
–
Uh… Oczywiście, że bym chciała. To było coś tak niesamowitego, Ness. On… On był
zwykłym facetem. Przez ten jeden wieczór obydwoje byliśmy tacy zwyczajni. Nie
dzieliła nas żadna przepaść, która zwykle istnieje między idolem a fanem. I
potrafiliśmy się w tym odnaleźć… Mimo że to tylko kilka krótkich chwil, udało
mi się dostrzec jego prawdziwą twarz – wyznałam pełna przejęcia. Tak się
nakręciłam, że aż łzy stanęły mi w oczach z tych emocji. – Ale z drugiej
strony… Nie jestem naiwna. Wiem, że nie mam czego szukać ani u niego, ani tym
bardziej w jego świecie. Więc lepiej, żebyśmy więcej nie mieli okazji się
spotkać. Nie chcę ciągle żyć złudzeniami… Nie chcę nieustannie marzyć o kimś,
kto nigdy nie będzie dla mnie osiągalny…
–
Rozumiem cię. Jest sens w tym, co mówisz – westchnęła cicho i położyła mi dłoń
na ramieniu. – Ale spójrz, do wczoraj też sądziłaś, że jest nieosiągalny… A
poszliście razem na spacer. Czy to nie jest dowód na to, że wszystko jest
możliwe?
–
Nie rób mi nadziei, wystarczy, że sama mam do tego tendencję. – Skrzywiłam się.
Cieszyło mnie, że Agness tak bardzo mnie wspierała i starała się rozumieć to
wszystko. Nie oceniała, nie krytykowała. Przeciwnie, próbowała pokazać mi wszystkie
strony, zarówno te złe jak i te dobre. Ja myślałam tylko o tym, że muszę
zapomnieć, by móc dalej normalnie żyć. Bałam się okropnie swoich złudzeń. Nie
chciałam w nich utknąć na wieki. Chciałam jeszcze coś przeżyć.
–
Nie robię. Po prostu powinnaś podejść do tego jak do normalnej sprawy.
Spotkałaś Toma. Zwykłego faceta, a nie jakąś tam gwiazdę. I możesz spotkać tego
zwykłego faceta jeszcze raz.
–
Kolesia spod śmietnika… – Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy przypomniałam sobie
słowa Toma. Stał się dla mnie kolesiem spod śmietnika. I może tylko po to, bym
mogła poczuć się w jego obecności bardziej komfortowo.
–
Co? – Agness zaśmiała się, wyraźnie nie rozumiejąc, co powiedziałam..
–
Nic. Tak tylko sobie mamroczę – ucięłam, woląc się już w to nie zagłębiać. –
Dzięki, że tego wysłuchałaś i że mnie tak wspierasz. To dla mnie bardzo ważne –
dodałam po chwili i uściskałam ją.
– No to, jaki on jest? Z bliska
też taki powalający? – Poruszyła znacząco brwiami, gdy już się od siebie
oderwałyśmy. Doskonale wiedziałam, co miała na myśli. Skoro już poważne tematy
zeszły na bok, nadszedł czas na typowe, babskie obgadywanie przystojnego
faceta.
– Z bliska jest dużo lepszy –
skwitowałam z uśmiechem pełnym uznania. – Gdybym nie była taka powściągliwa, to
bym go pożarła. A wtedy już na pewno nie chciałby nigdzie ze mną łazić –
przyznałam, czując ścisk w żołądku na samą myśl o tym, że mogłabym robić z
Tomem coś więcej niż tylko rozmawiać. Było o czym fantazjować.
– A nie chciał… no wiesz? W końcu
tyle się mówi o tym, jaki z niego kobieciarz. A on co? Zabiera cię na spacer, a
nie do hotelu?
– Agness… – Zgromiłam ją
spojrzeniem. Mimo wszystko chodziło tutaj o MNIE! A nie o jakąś pierwszą
lepszą. Cokolwiek Tom by o sobie nie rozpowiadał, albo by o nim nie pisano,
trzeba było zachować rozsądek. – Nawet nic takiego nie sugerował. On naprawdę
jest w porządku.
– Kurczę… wyobrażasz sobie? Stracić
dziewictwo z gwiazdą rocka! – zawołała podekscytowana, co najmniej jakby to jej
się trafiła taka szansa. Parsknęłam tylko śmiechem. Ta dziewczyna miała czasem
większą wyobraźnię od mojej.
– Nie zapędzaj się już tak.
Przecież ktoś taki nie jest nawet zainteresowany dziewicami. Co ja mogłabym mu
zaoferować?
– Kiedyś ci przypieprzę za to
twoje głupie gadanie – zagroziła z całkiem poważnym wyrazem twarzy. – Jak
widzisz, facet twoich marzeń nie potrzebuje modelki z wybiegu, by spędzić miło czas.
Zadowolił się tobą. Może zacznij się bardziej cenić.
– Och, dobra. Koniec tematu!
Muszę wrócić do rzeczywistości – zarządziłam stanowczo. Jeszcze trochę i mózg przegrzałby
mi się od tego wszystkiego. W dodatku Agness ciągle próbowała mi sugerować, że
to wcale nie było takie niedorzeczne i że wcale nie byłam na straconej pozycji.
Czy ona naprawdę wierzyła, że ktoś taki jak ja mógłby na dłużej zatrzymać przy
sobie takiego Toma? Mógł mieć każdą. A to, że wyszedł na spacer ze mną, nie
oznaczało wcale, że mu się spodobałam, czy cokolwiek. Po prostu się
napatoczyłam. Przypadek… Głupie przypadki! – Słuchaj, wyskoczymy dzisiaj
wieczorem do kina? – zmieniłam sprawnie temat, nim blondynka zdążyła się w
ogóle odezwać. To była dobra okazja, by spełnić prośbę Philipa.
– No w sumie, dawno nie byłam –
stwierdziła.
Poczułam się trochę źle z faktem,
że ją tak wrabiałam. Przed paroma minutami tak bardzo mnie wspierała, a ja jej
robiłam takie rzeczy. Mogłam po prostu wyznać jej całą prawdę… Ale wtedy
postawiłabym Philipa w niezręcznej sytuacji. Tak to jest, jak się wchodzi między dwoje ludzi.
– To o 19 pod kinem. Pasuje? –
zaproponowałam, nie zdradzając dalej, że coś knuję.
– Spoko.
– Świetnie. W takim razie widzimy
się wieczorem – rzekłam zadowolona.
Zbliżałyśmy się już do mojego
domu, więc ucałowałam ją w policzek, by się pożegnać.
– Do zobaczenia! – rzuciła
wesoło, kierując się w swoją stronę. Odprowadziłam ją jeszcze kawałek wzrokiem,
zastanawiając się, jak bardzo będzie na mnie zła za tę akcję z kinem. Miałam
nadzieję, że nasza przyjaźń jest na tyle silna, by to przetrwać.
Weszłam do domu i zrzuciłam z
siebie torbę oraz buty, udając się do kuchni. Burczało mi już w brzuchu, a
znałam swoje życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że sama muszę dbać o swój
żołądek. Zwykle to właśnie ja gotowałam. Philip trzymał się z dala od kuchni, a
na matkę nie mieliśmy co liczyć. Wracała wieczorami albo czasami nocami.
Szanowałam ją za to, że mimo wszystko potrafi utrzymać nas i cały dom, ale
trudno jest szanować matkę, która wyraźnie próbuje stoczyć się na dno. I to
wcale nie przez pracę.
Odgoniłam od siebie wstrętne
pesymistyczne myśli na temat mojego rodzinnego życia, które było mocno dołujące.
Moim nowym punktem zaczepienia w takiej sytuacji był Tom. Wspomnienie o nim
sprawiało, że wszystkie troski odchodziły w niepamięć. Na mojej twarzy pojawiał
się błogi uśmiech, gdy myślałam o naszym wspólnym wieczorze. To było złe.
Zatracałam się w tym. Miałam tego świadomość, ale jednocześnie nie potrafiłam
przestać, bo to było takie przyjemne…
Zaczynało
mnie przerażać, że ten chłopak wypełniał coraz więcej mojego czasu. Myślenie o
nim sprawiało mi niezwykłą przyjemność, ale przecież nie można żyć samymi
marzeniami, prawda? Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy coś z tym nie zrobić…
może zacząć go szukać?
Los
jednak nie zmuszał mnie do takiego trudu. Postanowił w końcu się do mnie
uśmiechnąć po raz kolejny. Pozwolił, aby Tom wniósł do mojego życia nowe barwy.
Bo do tej pory nie było zbyt kolorowo… a w jego towarzystwie można było poczuć
się beztrosko i swobodnie jak nigdy.
I
tak jak moja matka uciekała w alkohol, tak ja zaczęłam coraz częściej uciekać w
Toma. A właściwie w jego bezpieczne ramiona. Na początku tylko w marzeniach… Ale
od czegoś zawsze trzeba zacząć, prawda?
Coż mi pisać. Jest idealnie. Nic się nie zmieniło. Cieszę sie ogólnie, że raczyłam wpaść na tego bloga i wcale nie żałuję. Jestem ciekawa następnego spotkania Iv z Tomem. Ale jeszcze barrdziej jestem ciekawa tego, jak Bill zareaguje na nią. Pewnie będzie śmiesznie :D No i mam nadzieję, że Iv się nie zmieni. Jest zajebista xD I liczę na to, że jednak nie poleci na tego gwiazdora od tak. Mam nadzieję, że jednak będzie z tego coś konkretnego.
OdpowiedzUsuńPisz jak najszybciej następny rozdział! Czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam serdecznie.
Coraz bardziej podoba mi się Twoje opowiadanie i mimo, że odcinki masz w miarę długie, to i tak nie mogę się oderwać. Ta historia ma w sobie to coś, co sprawia, że nawet dziesięć stron jednego rozdziału, to za mało, żeby zaspokoić ciekawość. A naprawdę nie przepadam za tym, żeby odcinki pisać po 10 stron w Wordzie, bo robi się przez to straszny chaos. Poruszanie wielu wątków naraz, według mnie, nie wpływa korzystnie na opowiadanie.
OdpowiedzUsuńAgness to skarb. Przynajmniej takiej jest moje pierwsze wrażenie. Ivette ma naprawdę dobrą przyjaciółkę i powinna jej posłuchać. Skoro Toma poznała jako zwykłego faceta i przypadkiem się spotkali - może zdarzyć się to po raz kolejny i nie powinna tego tak bardzo wykluczać.
Jestem ciekawa, jak Agness zareaguje, kiedy zobaczy Philipa, zamiast Ivette i czy zrobi jej wielką awanturę. (Imię Philip w ogóle mi się nie podoba, tak swoją drogą. Mam znajomego w pracy o tym imieniu i jest totalnym burakiem.)
Przechodzę dalej. :)