środa, 14 czerwca 2017

Kartka nr 3. "On też jest tylko człowiekiem."

Najcudowniej było się zapomnieć w rzeczywistości. Kiedy pewne rzeczy nie były już tylko wyobrażeniem… On spełniał moje sny.
Nie pierwszy raz nie mogłam spać, ale tym razem jednak miałam powód. Od tamtej nocy w każdej możliwej chwili wracałam wspomnieniami do Toma. Widziałam jego czekoladowe tęczówki wpatrujące się we mnie z takim niezwykłym zaangażowaniem. Nie mogłam tego zapomnieć. Tej chwili, kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy. To było niesamowite. Potem widziałam jego uśmiech. Kierowany do mnie. I jego głos. Słyszałam go w głowie niemalże bez przerwy. To już podchodziło pod obsesję. Ale czy nie można mieć obsesji na czyimś punkcie? Nie było to zabronione. W granicach rozsądku naturalnie.
Nie wiedziałam tylko, że on… On miał dokładnie to samo. Myślał o mnie. Wracał wspomnieniami do naszych wspólnych chwil. Do naszego pierwszego spojrzenia.
Totalny odjazd. Tom K. nie mógł się ode mnie uwolnić. Nie potrafił wyrzucić mnie ze swojej głowy. I też nie miał pojęcia, jak wiele się przez to zmieni.

Po nieprzespanej nocy towarzyszył mi nieprzyjemny ból głowy. Za bardzo jednak mnie to nie martwiło. Nawet coś takiego nie było w stanie zepsuć mi nastroju. Niemalże unosiłam się nad ziemią, będąc myślami jeszcze przy zeszłym wieczorze. Mój brat przyglądał mi się bez przerwy, usilnie starając się wyczytać cokolwiek z mojej rozpromienionej twarzy. Bo przecież nie mogłam mieć dobrego nastroju bez powodu, prawda? To od razu stawało się podejrzane i każdy próbował dojść przyczyny.
U większości osób to po prostu zwykła ludzka, paskudna ciekawość. U mojego brata wynikało to bardziej z troski. W końcu byłam taką szczęściarą, że miałam najlepszego brata pod słońcem. Nigdy nie mogłam narzekać na brak wsparcia z jego strony. Od zawsze byliśmy dla siebie wszystkim. Zapewne jak większość bliźniaczego rodzeństwa. Ta więź, o której się tyle mówiło w związku z bliźniętami, naprawdę istniała. Dlatego też doskonale rozumiałam swoich idoli, którzy w wywiadach niejeden raz powtarzali, jak wiele dla siebie znaczą.
Philip, mimo że byliśmy w tym samym wieku, zawsze uważał się za dojrzalszego i w jakiś sposób „starszego”, bo przecież urodził się całe trzynaście minut wcześniej. Tak, takie szczegóły miały spore znaczenie w rywalizacji między rodzeństwem. Nie byliśmy nigdy idealni, mieliśmy swoje odpały. Akurat pod tym względem bliźniacze rodzeństwo nie różniło się zbyt wiele od pozostałych. To jednak było bez znaczenia. Nikt tak szybko nie zapominał o nieporozumieniach jak my dwoje. I byłam za to niezmiernie wdzięczna zarówno sobie jak i jemu. Bo Phil był ostatnią osobą, z którą chciałabym utrzymywać dłużej negatywne relacje. Częściej to właśnie ja wyciągałam pierwsza rękę na zgodę, byle tylko było między nami w porządku. Miałam to do siebie, że dręczyły mnie wyrzuty sumienia i trudno było mi z nimi normalnie funkcjonować. Od razu po każdej kłótni zaczynałam wyobrażać sobie niestworzone rzeczy i czułam się jak kretynka. Relacja z bratem była dla mnie zbyt ważna, bym mogła pozwolić, aby jakieś głupie sprzeczki ją stopniowo wyniszczały.
– Poznałaś kogoś na tym koncercie? – Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia, gdy pochłaniałam swoje śniadanie. Bardzo nie lubiłam, gdy ktoś mi przerywał w momentach głębokich spotkań z moim umysłem.
Uniosłam głowę, spoglądając na niego niepewnie. Głównie dlatego, że był dla mnie tak ważny, miałam ogromny dylemat. Przecież nie chciałam go oszukiwać! A z drugiej strony, nie mogłam również powiedzieć mu prawdy. Przynajmniej nie całej.
– Masz na myśli kogoś konkretnego? Wiesz, że tam było mnóstwo ludzi – odparłam wymijająco. Nie łudziłam się jednak, że uda mi się wybrnąć z tego bez zagłębiania się w ten temat.
– Faceta mam na myśli. Jakbyś poznała dziewczynę, nie świeciłyby ci się tak oczy z podniecenia – wyjaśnił rzeczowo, przy czym był także bardzo bezpośredni. W naszym przypadku, kręcenie albo owijanie w bawełnę nie wchodziło w ogóle w grę.
– A co, jeśli mnie podniecają dziewczyny? – Uniosłam brwi, starając się jak najbardziej przeciągnąć temat i może zakręcić go tak, by sam zapomniał, o co w ogóle pytał.
– Przestań kręcić. Wiem, że wolisz facetów – oburzył się po chwili, marszcząc mocno swoje czoło. – Mam nadzieję, że po koncercie nie poszłaś z tym chłopakiem do jego domu i nie zrobiłaś czegoś głupiego – dodał, patrząc na mnie surowo.
Parsknęłam śmiechem. On zdecydowanie nie zdawał sobie sprawy, że gdyby TEN FACET zawiózł mnie do siebie, oddałabym mu się bez żadnego „ale”. I nie dlatego, że jest moim idolem. Ale dlatego, że jest fantastycznym mężczyzną, z którym mogłabym spędzić wspaniałą noc. Bez względu na to czy potem mielibyśmy udawać, że nic między nami nie zaszło. W końcu takie sytuacje były bardzo popularne w naszym świecie. Seks bez zobowiązań był na porządku dziennym zarówno wśród nastolatków jak i ludzi dorosłych. A już w szczególności w świecie show-biznesu.
– Za kogo ty mnie masz? Nawet się z nim nie całowałam – stwierdziłam z lekkim zawodem. I w gruncie rzeczy nie byłam zawiedziona osądami brata, ale fakt pozostawał taki, że się nie całowałam z Tomem. Skosztować JEGO ust… Marzenie! Mogłam sobie jedynie na nie popatrzeć. Nie zmieniało to faktu, że samo patrzenie wzbudzało już wiele emocji. Długo się ich z siebie nie wyzbędę. – Byliśmy tylko na spacerze, a potem odwiózł mnie grzecznie do domu. Tyle. Więcej się już nie zobaczymy – uzupełniłam, by miał już pełną jasność i nie drążył dłużej tematu. I tak nie mogłam zdradzić mu niczego więcej. PRAWIE NIE SKŁAMAŁAM. Nie musiał wiedzieć, KIM był ten chłopak.
– I dlatego tak zacieszasz?
Wyraźnie tego nie rozumiał. Miał takie prawo. W końcu to ja byłam tą bardziej postrzeloną z naszej dwójki. To ja zawsze przeżywałam wszystko dwa razy bardziej i ekscytowałam się różnymi dziwnościami, których on nie ogarniał. Taka właśnie byłam. I nie mogłam też mieć pewności, że gdyby ten spacer odbył się w towarzystwie kogokolwiek innego, to efekt byłby taki sam. To że byłam z Tomem, miało ogromne znaczenie w związku z tym, co i jak odczuwałam.
– Bo to był najlepszy spacer w moim życiu. I nie zapomnę tego jeszcze długo – wyznałam z ekscytacją w głosie. Oczy mi się nadal świeciły, gdy wspominałam to wszystko. Miałam ochotę powiedzieć mu dużo więcej. Wykrzyczeć, jak wielką szczęściarą byłam. Bardzo trudno było się przed tym powstrzymać. – Bez seksu też można mieć boskie wspomnienia – oświadczyłam pewna swego. Co nie znaczy, że pogardziłabym takim seksem z Tomem, dodałam w myślach, za co miałam ochotę kopnąć swój mózg.
Wstałam szybko z miejsca, by definitywnie zakończyć tę dyskusję. Im więcej o tym mówiłam i myślałam, tym gorzej to na mnie działało. Po drodze zgarnęłam swoją torbę z książkami i udałam się w kierunku przedpokoju.
Nasza niezastąpiona i jedyna w swoim rodzaju matka, nadal spała w najlepsze na kanapie okryta jedynie kocem. Wyglądała przy tym na niebywale beztroską. Żeby umiała być taka bez wspomagania się winem!
Westchnęłam tylko, przechodząc obok niej i zaczęłam wkładać buty.
– Idziesz ze mną?! – zawołałam do brata, na co ten zjawił się obok w mgnieniu oka.
– Idę. Muszę w końcu poderwać twoją przyjaciółkę – oświadczył pełen determinacji, a ja spojrzałam na niego z politowaniem, czego już nie dostrzegł, ponieważ otwierał drzwi. – Swoją drogą, mogłabyś mnie wspomóc. Ile ja mam wokół niej skakać, żeby łaskawie mnie zauważyła?
– Może ona wcale nie chce cię widzieć? – mruknęłam, wychodząc za nim.
Tak naprawdę Agness nigdy nie wspominała nic na temat Philipa. Prawdopodobnie wcale nie zwróciła uwagi na jego zaloty. Mnie samej było trudno czegokolwiek się domyślić, aż do czasu, gdy sam się przede mną nie przyznał.
– Może ona jest lesbijką? – wypalił, robiąc przy tym jedną ze swoich durnych min. Kolejny raz posłałam mu pełne politowania spojrzenie i zaprzeczyłam, kręcąc głową. – To nie wiem. Czy ja jestem brzydki? – Skrzywił się.
– Nie jesteś. – Teraz to na mojej twarzy pojawił się grymas. Co, jak co, ale Philip nie musiał narzekać na swój wygląd. Był naprawdę przystojny. I nie jedna dziewczyna wzdychała na jego widok. Niestety nie była to żadna, którą byłby zainteresowany. On obrał sobie za cel akurat moją najlepszą przyjaciółkę.
– To pomóż mi! Umów nas dzisiaj do kina. Ty się z nią umów, a pojawię się ja i powiem, że nie mogłaś przyjść. – To chyba najsłabszy plan na podryw, jaki słyszałam w życiu. I tylko mój brat mógł coś takiego wymyślić. Oczywiście zareagowałam śmiechem. Czasami miałam spore wątpliwości co do naszego pokrewieństwa. Ewidentnie to nie brak urody był jego problemem. Prędzej chodziło tu o uszczerbki w inteligencji! Bądź zdrowiu psychicznym. – Proszeee, Iv… – Zrobił te swoje maślane oczy, jakby przez te siedemnaście lat jeszcze nie nauczył się, że to na mnie nie działa.
– Zrobię co w mojej mocy – zgodziłam się od razu. Tylko dlatego, że był moim bratem i go cholernie kochałam. – Ale kryjesz mnie przed matką w razie każdej potrzeby – zastrzegłam sobie, abym i ja coś z tego miała. W końcu zgodziłam się nakłamać swojej przyjaciółce. Co prawda w dobrym celu, ale mimo wszystko!
– Przecież zawsze cię kryję.
– Pozwól mi myśleć, że chociaż trochę umiem zadbać o swoje interesy.
– Jasne – parsknął śmiechem.

W szkole nie byłam w stanie się skupić. Totalnie mi odwaliło. Zeszłego wieczoru chyba nie docierało do mnie, jak wielkim wydarzeniem było to spotkanie z Tomem. Dopiero gdy nastał dzień, zaczęło uderzać to we mnie z ogromną siłą. Kompletnie tego nie ogarniałam. Najgorzej było w chwilach, gdy przebywałam sama z własnymi myślami. Czułam się wówczas wręcz bombardowana emocjami, które prawdopodobnie nie zamierzały zbyt prędko się wynieść z mojego organizmu.
Przeżywałam to w każdej wolnej sekundzie. Dusiłam w sobie potrzebę wygłoszenia całemu światu, co mi się przytrafiło i jak wielką szczęściarą byłam. I czułam coraz bardziej, że dłużej nie wytrzymam. Po prostu eksploduję, niczym wzburzony wulkan, jeśli szybko nie wyrzucę tego wszystkiego z siebie.
Miałam dwie opcje. Na tym świecie istniały tylko dwie osoby, którym mogłabym wyznać coś takiego. Był to mój brat oczywiście i Agness. Brat był za dużym wyzwaniem. Mówiąc mu o tym, nasze życie bardzo by się pokomplikowało. On komplikowałby wszystko pytaniami, dziwnymi tekstami i brakiem zrozumienia tego, co się ze mną działo. Pozostawała mi więc moja przyjaciółka, w której pokładałam wszelkie nadzieje.
Przyjaźniłam się z Agness od lat. Przeżyłyśmy wspólnie wiele dziwnych sytuacji. Ona mnie znała i podzielała moje różne odpały. Wiedziała też o moich fazach dotyczących uwielbiania pewnego muzyka, który zeszłej nocy zakręcił moim światem o 180 stopni. Mimo to miałam pewne obawy. Nie byłam głupia, zdawałam sobie sprawę jakie to popieprzone i nierealne. Nie musiała wcale mi wierzyć. I nie mogłabym mieć jej tego za złe. Ale z drugiej strony… Po co do cholery miałabym zmyślać taką historię? Nie było w tym żadnego celu.
– Miałaś mi opowiedzieć, jak było na koncercie – przypomniała mi blondynka, gdy wracałyśmy razem po szkole. Była ciekawska cały dzień, ale ciągle ją zbywałam, obiecując, że później jej wszystko opowiem. Czy już było to później? Stresowałam się. Próbowałam sobie to jakoś sama poukładać, nim wyznam to jej. – Jesteś dziś taka nieobecna, nie widać w ogóle, że się cieszysz. Nie podobało ci się?
– Podobało! – zawołałam szybko, spoglądając na nią od razu. – Po prostu… Koncert to nie wszystko.
– No wiem. Miałaś iść jeszcze na jakieś spotkanie z zespołem czy coś?
– Tak. Ale to nadal nie wszystko. – Zatrzymałam się nagle, dochodząc do wniosku, że będziemy potrzebowały na to dłuższej chwili. Przyjaciółka również stanęła, odwracając się w moim kierunku.
– O kurczę, zaczyna mnie to coraz bardziej intrygować – stwierdziła, przyglądając mi się badawczo. – Co jeszcze się tam wydarzyło, Iv?
– Nawet nie wiem, jak mam ci to powiedzieć – przyznałam szczerze. Kompletnie nie wiedziałam, od której strony ugryźć ten temat. Dlaczego to musiało być takie skomplikowane? Przecież to moja przyjaciółka, nie jakaś obca osoba! Nie powinnam się tak stresować.
– Zaczynam się martwić. Stało się coś złego?
– Nie! Przeciwnie! – zaprzeczyłam gwałtownie. Jeszcze przez moją głupotę, zaczęła się niepokoić. No świetnie, Iv. – Po tym koncercie… Stało się coś nieoczekiwanego i kompletnie szalonego, Ness.
– No to nie trzymaj mnie w takiej niepewności!
– Spotkałam Toma. TEGO Toma. Gitarzystę zespołu. Spotkałam go totalnie poza sceną, poza M&G z fanami – wyrzuciłam w końcu z siebie i wbiłam swój niepewny wzrok w przyjaciółkę. Patrzyła na mnie w taki sposób, jakby oczekiwała ciągu dalszego. Wcale nie wyglądała na zaskoczoną czy niedowierzającą. Wyglądała całkiem normalnie. Jak zwykle, gdy jej o czymś mówiłam. To dodało mi nieco otuchy, choć w głębi wiedziałam, że jeszcze nie powiedziałam jej wszystkiego. A im dalej w las, tym sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana i mniej prawdopodobna. – Przez przypadek wyszłam złymi drzwiami. Byłam taka skołowana po tym Q&A. Wylądowałam w ogóle gdzieś na tyłach klubu, przy jakimś śmietniku. I on tam się nagle pojawił. Po prostu sobie wyszedł zapalić papierosa. Rozumiesz? – mówiłam to wszystko, jakbym sama sobie nie wierzyła. Nie był to chyba najlepszy pomysł, żeby kogoś przekonać do tego, że jest się szczerym. Ale Agness nie potrzebowała dodatkowych zapewnień. Po prostu mi ufała. I na tym powinnam się skupiać w trakcie tamtej rozmowy.
– I co było dalej? – zapytała wyraźnie zaciekawiona, gdy ja zamilkłam na dłużej. Była taka spokojna! Jakby to wszystko nie było dla niej niczym nadzwyczajnym. Czy to możliwe?
– Wymieniliśmy kilka zdań… a potem zaproponował mi spacer. Wyszliśmy stamtąd przez ogrodzenie. On… On wspiął się na ogrodzenie! Na moich oczach. I oczekiwał, że zrobię to samo. Ale byłam zdenerwowana i wyszłam przez furtkę. Jak o tym teraz mówię, sama mam wrażenie, że sobie to wszystko zmyśliłam– wyrzuciłam, przestając już powoli dostrzegać granicę między fikcją a rzeczywistością. To było dziwne. Traciłam wiarę, że to było prawdziwe. Mimo tych wszystkich uczuć i emocji, jakie się we mnie kłębiły.
– Brzmi to trochę, jak jakiś śmieszny fanfic. Ale po co miałabyś to wymyślać?
– Nie wiem. Może to taka reakcja obronna na niespełnione marzenia? – Spojrzałam na nią bezradnie. To było już niedorzeczne, że sama siebie posądzałam o kłamstwo. Czy ja w ogóle mam cokolwiek wspólnego z normalnością? Poważnie zaczynałam w to wątpić. Spodziewałam się, że to Agness mnie wyśmieje za moje niestworzone historie, a tymczasem sama kpiłam ze swojej opowieści.
– Ivette, ogarnij się – roześmiała się i chwyciła mnie za ramiona, potrząsając mną lekko. – Słuchaj, nie jestem żadną fanką i nie czuję takich emocji na widok jakiegoś gitarzysty, ale dla ciebie to musiało być ogromne przeżycie. To niezwykłe, że udało ci się go spotkać niemal prywatnie… Ale z drugiej strony, on też jest tylko człowiekiem, prawda? Ma prawo wychodzić do ludzi i żyć normalnie. Więc może to wszystko wcale nie było takie nienormalne? – powiedziała, a ja gapiłam się na nią jak sroka w gnat. Po pierwsze, zaskoczyła mnie i to mocno. Po drugie… Coś w tym było. Miała rację. Nie mogłam temu zaprzeczyć.
– Nawet jeśli nie jest to nienormalne, to i tak zrobiłam z siebie idiotkę. Dobrze, że już więcej się nie spotkamy – mruknęłam, wbijając wzrok w ziemię.
– Nie kłam. – Szturchnęła mnie. – Chciałabyś jeszcze go spotkać.
Chciałabym.
– Uh… Oczywiście, że bym chciała. To było coś tak niesamowitego, Ness. On… On był zwykłym facetem. Przez ten jeden wieczór obydwoje byliśmy tacy zwyczajni. Nie dzieliła nas żadna przepaść, która zwykle istnieje między idolem a fanem. I potrafiliśmy się w tym odnaleźć… Mimo że to tylko kilka krótkich chwil, udało mi się dostrzec jego prawdziwą twarz – wyznałam pełna przejęcia. Tak się nakręciłam, że aż łzy stanęły mi w oczach z tych emocji. – Ale z drugiej strony… Nie jestem naiwna. Wiem, że nie mam czego szukać ani u niego, ani tym bardziej w jego świecie. Więc lepiej, żebyśmy więcej nie mieli okazji się spotkać. Nie chcę ciągle żyć złudzeniami… Nie chcę nieustannie marzyć o kimś, kto nigdy nie będzie dla mnie osiągalny…
– Rozumiem cię. Jest sens w tym, co mówisz – westchnęła cicho i położyła mi dłoń na ramieniu. – Ale spójrz, do wczoraj też sądziłaś, że jest nieosiągalny… A poszliście razem na spacer. Czy to nie jest dowód na to, że wszystko jest możliwe?
– Nie rób mi nadziei, wystarczy, że sama mam do tego tendencję. – Skrzywiłam się. Cieszyło mnie, że Agness tak bardzo mnie wspierała i starała się rozumieć to wszystko. Nie oceniała, nie krytykowała. Przeciwnie, próbowała pokazać mi wszystkie strony, zarówno te złe jak i te dobre. Ja myślałam tylko o tym, że muszę zapomnieć, by móc dalej normalnie żyć. Bałam się okropnie swoich złudzeń. Nie chciałam w nich utknąć na wieki. Chciałam jeszcze coś przeżyć.
– Nie robię. Po prostu powinnaś podejść do tego jak do normalnej sprawy. Spotkałaś Toma. Zwykłego faceta, a nie jakąś tam gwiazdę. I możesz spotkać tego zwykłego faceta jeszcze raz.
– Kolesia spod śmietnika… – Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy przypomniałam sobie słowa Toma. Stał się dla mnie kolesiem spod śmietnika. I może tylko po to, bym mogła poczuć się w jego obecności bardziej komfortowo.
– Co? – Agness zaśmiała się, wyraźnie nie rozumiejąc, co powiedziałam..
– Nic. Tak tylko sobie mamroczę – ucięłam, woląc się już w to nie zagłębiać. – Dzięki, że tego wysłuchałaś i że mnie tak wspierasz. To dla mnie bardzo ważne – dodałam po chwili i uściskałam ją.
– No to, jaki on jest? Z bliska też taki powalający? – Poruszyła znacząco brwiami, gdy już się od siebie oderwałyśmy. Doskonale wiedziałam, co miała na myśli. Skoro już poważne tematy zeszły na bok, nadszedł czas na typowe, babskie obgadywanie przystojnego faceta.
– Z bliska jest dużo lepszy – skwitowałam z uśmiechem pełnym uznania. – Gdybym nie była taka powściągliwa, to bym go pożarła. A wtedy już na pewno nie chciałby nigdzie ze mną łazić – przyznałam, czując ścisk w żołądku na samą myśl o tym, że mogłabym robić z Tomem coś więcej niż tylko rozmawiać. Było o czym fantazjować.
– A nie chciał… no wiesz? W końcu tyle się mówi o tym, jaki z niego kobieciarz. A on co? Zabiera cię na spacer, a nie do hotelu?
– Agness… – Zgromiłam ją spojrzeniem. Mimo wszystko chodziło tutaj o MNIE! A nie o jakąś pierwszą lepszą. Cokolwiek Tom by o sobie nie rozpowiadał, albo by o nim nie pisano, trzeba było zachować rozsądek. – Nawet nic takiego nie sugerował. On naprawdę jest w porządku.
– Kurczę… wyobrażasz sobie? Stracić dziewictwo z gwiazdą rocka! – zawołała podekscytowana, co najmniej jakby to jej się trafiła taka szansa. Parsknęłam tylko śmiechem. Ta dziewczyna miała czasem większą wyobraźnię od mojej.
– Nie zapędzaj się już tak. Przecież ktoś taki nie jest nawet zainteresowany dziewicami. Co ja mogłabym mu zaoferować?
– Kiedyś ci przypieprzę za to twoje głupie gadanie – zagroziła z całkiem poważnym wyrazem twarzy. – Jak widzisz, facet twoich marzeń nie potrzebuje modelki z wybiegu, by spędzić miło czas. Zadowolił się tobą. Może zacznij się bardziej cenić.
– Och, dobra. Koniec tematu! Muszę wrócić do rzeczywistości – zarządziłam stanowczo. Jeszcze trochę i mózg przegrzałby mi się od tego wszystkiego. W dodatku Agness ciągle próbowała mi sugerować, że to wcale nie było takie niedorzeczne i że wcale nie byłam na straconej pozycji. Czy ona naprawdę wierzyła, że ktoś taki jak ja mógłby na dłużej zatrzymać przy sobie takiego Toma? Mógł mieć każdą. A to, że wyszedł na spacer ze mną, nie oznaczało wcale, że mu się spodobałam, czy cokolwiek. Po prostu się napatoczyłam. Przypadek… Głupie przypadki! – Słuchaj, wyskoczymy dzisiaj wieczorem do kina? – zmieniłam sprawnie temat, nim blondynka zdążyła się w ogóle odezwać. To była dobra okazja, by spełnić prośbę Philipa.
– No w sumie, dawno nie byłam – stwierdziła.
Poczułam się trochę źle z faktem, że ją tak wrabiałam. Przed paroma minutami tak bardzo mnie wspierała, a ja jej robiłam takie rzeczy. Mogłam po prostu wyznać jej całą prawdę… Ale wtedy postawiłabym Philipa w niezręcznej sytuacji. Tak to jest, jak się wchodzi między dwoje ludzi.
– To o 19 pod kinem. Pasuje? – zaproponowałam, nie zdradzając dalej, że coś knuję.
– Spoko.
– Świetnie. W takim razie widzimy się wieczorem – rzekłam zadowolona.
Zbliżałyśmy się już do mojego domu, więc ucałowałam ją w policzek, by się pożegnać.
– Do zobaczenia! – rzuciła wesoło, kierując się w swoją stronę. Odprowadziłam ją jeszcze kawałek wzrokiem, zastanawiając się, jak bardzo będzie na mnie zła za tę akcję z kinem. Miałam nadzieję, że nasza przyjaźń jest na tyle silna, by to przetrwać.
Weszłam do domu i zrzuciłam z siebie torbę oraz buty, udając się do kuchni. Burczało mi już w brzuchu, a znałam swoje życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że sama muszę dbać o swój żołądek. Zwykle to właśnie ja gotowałam. Philip trzymał się z dala od kuchni, a na matkę nie mieliśmy co liczyć. Wracała wieczorami albo czasami nocami. Szanowałam ją za to, że mimo wszystko potrafi utrzymać nas i cały dom, ale trudno jest szanować matkę, która wyraźnie próbuje stoczyć się na dno. I to wcale nie przez pracę.
Odgoniłam od siebie wstrętne pesymistyczne myśli na temat mojego rodzinnego życia, które było mocno dołujące. Moim nowym punktem zaczepienia w takiej sytuacji był Tom. Wspomnienie o nim sprawiało, że wszystkie troski odchodziły w niepamięć. Na mojej twarzy pojawiał się błogi uśmiech, gdy myślałam o naszym wspólnym wieczorze. To było złe. Zatracałam się w tym. Miałam tego świadomość, ale jednocześnie nie potrafiłam przestać, bo to było takie przyjemne…

Zaczynało mnie przerażać, że ten chłopak wypełniał coraz więcej mojego czasu. Myślenie o nim sprawiało mi niezwykłą przyjemność, ale przecież nie można żyć samymi marzeniami, prawda? Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy coś z tym nie zrobić… może zacząć go szukać?
Los jednak nie zmuszał mnie do takiego trudu. Postanowił w końcu się do mnie uśmiechnąć po raz kolejny. Pozwolił, aby Tom wniósł do mojego życia nowe barwy. Bo do tej pory nie było zbyt kolorowo… a w jego towarzystwie można było poczuć się beztrosko i swobodnie jak nigdy.
I tak jak moja matka uciekała w alkohol, tak ja zaczęłam coraz częściej uciekać w Toma. A właściwie w jego bezpieczne ramiona. Na początku tylko w marzeniach… Ale od czegoś zawsze trzeba zacząć, prawda?



2 komentarze:

  1. Coż mi pisać. Jest idealnie. Nic się nie zmieniło. Cieszę sie ogólnie, że raczyłam wpaść na tego bloga i wcale nie żałuję. Jestem ciekawa następnego spotkania Iv z Tomem. Ale jeszcze barrdziej jestem ciekawa tego, jak Bill zareaguje na nią. Pewnie będzie śmiesznie :D No i mam nadzieję, że Iv się nie zmieni. Jest zajebista xD I liczę na to, że jednak nie poleci na tego gwiazdora od tak. Mam nadzieję, że jednak będzie z tego coś konkretnego.
    Pisz jak najszybciej następny rozdział! Czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej podoba mi się Twoje opowiadanie i mimo, że odcinki masz w miarę długie, to i tak nie mogę się oderwać. Ta historia ma w sobie to coś, co sprawia, że nawet dziesięć stron jednego rozdziału, to za mało, żeby zaspokoić ciekawość. A naprawdę nie przepadam za tym, żeby odcinki pisać po 10 stron w Wordzie, bo robi się przez to straszny chaos. Poruszanie wielu wątków naraz, według mnie, nie wpływa korzystnie na opowiadanie.
    Agness to skarb. Przynajmniej takiej jest moje pierwsze wrażenie. Ivette ma naprawdę dobrą przyjaciółkę i powinna jej posłuchać. Skoro Toma poznała jako zwykłego faceta i przypadkiem się spotkali - może zdarzyć się to po raz kolejny i nie powinna tego tak bardzo wykluczać.
    Jestem ciekawa, jak Agness zareaguje, kiedy zobaczy Philipa, zamiast Ivette i czy zrobi jej wielką awanturę. (Imię Philip w ogóle mi się nie podoba, tak swoją drogą. Mam znajomego w pracy o tym imieniu i jest totalnym burakiem.)
    Przechodzę dalej. :)

    OdpowiedzUsuń