sobota, 24 marca 2018

Kartka nr 15. "A jego dotyk stał mi się bliższy, niż kiedykolwiek"


Koszulka Toma sięgała mi do ud, ale i tak miałam wrażenie, że z każdym ruchem widać mój tyłek. Na szczęście znowu otrzymałam męskie, za duże gacie, które zakrywały to, czego materiał T-shirtu nie sięgał. Ale jak miałam w takim stroju czuć się komfortowo? Nie dość, że skąpo odziana to jeszcze w męskich ciuchach. Dlatego niepewnie wychodziłam z łazienki, bo wydawało mi się, że wyglądałam śmiesznie. Ostatnio przynajmniej miałam swoje ubrania. Znowu dawałam się zapędzić swoim myślom w kozi róg i traciłam poczucie własnej wartości przez jakieś bzdurne odczucia, które sama sobie wymyślałam. A przecież miałam na sobie JEGO ubrania. Powinnam być w siódmym niebie, nieważne jak w tym wyglądałam. Niejedna dziewczyna dałaby się za to pokroić. Mój Boże…
– Co się tak skradasz? – Prawie podskoczyłam, słysząc jego głos. Tak się skupiłam na lśniącej podłodze pod swoimi nagimi stopami i dylematach w mojej głowie, że zapomniałam zupełnie o czekającym na mnie Tomie.  Poza tym, aż tak było widać, że się skradałam!? Ja tylko wolno szłam.
– Ja? Nie skradam się – Udałam zdziwioną i na dowód, wyprostowałam się, by nie wyglądać na skrępowaną. – Po prostu się zamyśliłam.
– Mam nadzieję, że nie czujesz się nadal źle po tej przygodzie w łazience?
– Nie, nie. Mam fobię, ale jej skutki nie trwają bez końca.
– Zauważyłem – przyznał, opierając się dłońmi o blat wyspy kuchennej, za którą się znajdował. Oto zalety kuchni otwartej na salon. Mogłam stać na drugim końcu mieszkania, a i tak się widzieliśmy i doskonale słyszeliśmy. Podeszłam jednak bliżej, byśmy nie musieli kontynuować tej rozmowy z dwóch końców pomieszczenia. – Czego jeszcze się boisz? – zapytał, zaskakując mnie jednocześnie.
Boję się, że znikniesz i zostaniesz tylko moim wspomnieniem.
– Nie wiem… Chyba śmierci – Zdecydowałam się na podjęcie poważniejszego tematu, niż moje chore obawy, co do naszej dalszej relacji. – Tej, która odbiera nam bliskich – dodałam nieco ciszej. Nie miałam obaw przed tym, że to ja mogłabym kiedyś odejść z tego świata. Przerażało mnie za to życie bez osób, które kochałam. Poza tym istniało mnóstwo rzeczy,  których się bałam i gdybym zaczęła mu je wszystkie wymieniać, nie wiem, czy chciałby dalej ze mną rozmawiać.
– Zrobiła to już?
– Każdemu to robi – stwierdziłam, co było oczywiste. Nie było chyba na świecie osoby, która nie straciłaby kogoś z rodziny. Kogoś kogo kochała…  Kto mimo wszystko był ważny. – Mi zostawiła tylko mamę i brata –  Uściśliłam, bo przecież doskonale wiedziałam, co miał na myśli.
– Mnie nie musiała nikogo odbierać. Woleli sami odejść. – wyznał nagle w zamyśleniu. Trochę wiedziałam, o czym mówił, bo choć on znał mnie od niedawna, ja interesowałam się jego życiem już wcześniej, jako fanka. Niemniej, to było przyjemne uczucie, gdy postanowił sam z siebie powiedzieć mi cokolwiek.  – I nawet nie wiem, co lepsze. Mam wrażenie, że śmierć. Bo chociaż masz świadomość, że nie zrobili tego z premedytacją, że nie zależało to od ich woli. I gdyby nadal mieli szanse tu być, bylibyśmy dla nich ważni.
– Może i tak… Ale ja znowu bym wiele dała,  żeby mój ojciec po prostu żył gdzieś z dala ode mnie. Byle tylko był – Nie powinnam była mu o tym mówić, ale gdy sam pociągnął temat, to i ja się w jakiś sposób odblokowałam. Tyle że tak stare wspomnienia również potrafiły wzbudzać nieproszone uczucia.
– Przykro mi – Nie wiedziałam nawet, kiedy znalazł się przy mnie. Podczas tej rozmowy praktycznie ciągle gapiłam się w blat, bo było mi trudno do tego wracać. I nie chciałam, by widział łzy w moich oczach. Byłam taka słaba.
Tom objął mnie ramieniem, przytulając do siebie. Ogarnęło mnie poczucie ulgi i spokoju, gdy mogłam ułożyć głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchać się w bijące w niej serce. Moje ukojenie. A ten gest z jego strony był tak czuły i troskliwy. Kto w ogóle wypisywał te wszystkie bzdury na jego temat w gazetach? Bo poza tym że był zabawny i przystojny, zgadzało się bardzo niewiele.
– Cieszę się, że tu jestem – szepnęłam, unosząc lekko głowę, by móc na niego spojrzeć. – Nie wiedziałam, że może być mi tak dobrze.
– Może być nawet lepiej – Uśmiechnął się ciepło. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, ale zauważyłam w jego spojrzeniu dziwne spłoszenie, przez które najprawdopodobniej zaraz odwrócił głowę w innym kierunku. I nie miałam pojęcia, co to mogło oznaczać. Zwykle to mi towarzyszyły te wszystkie dziwne uczucia dezorientacji, speszenia, zawstydzenia… I mogłabym wymieniać w nieskończoność. Ale on? Może miewał chwile zwątpienia, lecz zawsze był pewny siebie i to dzięki niemu nasza znajomość w ogóle miała jakąkolwiek szanse, by się rozwijać.
– Napijemy się? Jeszcze nie wzniosłem toastu za twoje zdrowie.
– Chętnie – Odsunęłam się od niego, by mógł swobodnie udać się do lodówki, w której najprawdopodobniej trzymał wspomniany alkohol.
– Nie mam niestety szampana, słabo się przygotowałem. – stwierdził z żalem, wyciągając butelkę schłodzonego czerwonego wina. – Ale mam nadzieję, że to nam wystarczy.
– Na pewno. Ja nawet na swojej imprezie nie miałam szampana. To już przereklamowane – Starałam się być zabawna. Chyba tak to można było podsumować. Wbrew pozorom Tom także umiał czasami przejmować się takimi pierdołami. Przepraszał mnie za bałagan, którego nie było. Za randkę, która odbywała się w jego mniemaniu, w nieodpowiednich warunkach. Za brak szampana, który tak naprawdę nie miał żadnego znaczenia. To wszystko tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że w jakiś sposób musiało mu na mnie zależeć. Próbował mi imponować. Chciał, by wszystko było idealnie.
– Oby spełniły się twoje wszystkie marzenia – Podał mi lampkę wypełnioną czerwonym napojem i sam wzniósł swoją ku górze. Uśmiechnęłam się tylko delikatnie, bo jedno z moich największych marzeń właśnie wznosiło za mnie toast i nie byłam pewna, czy było tego w ogóle świadome.
Tom odłożył swój kieliszek i obszedł wyspę, ponownie stając u mojego boku.
– Muszę cię dzisiaj odwozić? – zapytał, spoglądając na mnie z uwagą. Oblizałam usta z wrażenia. Nigdy w życiu!
– Nie. A masz jakieś plany? – Uniosłam brew z nadzieją, że nie tylko ja tej nocy miałam tyle kosmatych myśli.
– Może – odparł z tajemniczym uśmiechem i wyjął mi z ręki lampkę z winem, odstawiając ją obok swojej. Nie potrzebowałam ani kropli więcej alkoholu, by mój umysł stał się nietrzeźwy. Tom sam skutecznie robił z niego papkę. Byłam zapatrzona w niego jak w obrazek, oczekując dalszych ruchów. I w tamtym momencie dawałam mu całkowicie wolną rękę, bo byłam gotowa na wszystko.
Serce zabiło mi mocniej, gdy się poruszył, by stanąć przede mną. Uniósł dłoń, odgarniając mi włosy za ucho i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Musnął moje wargi kilkakrotnie nim zdążyłam wyłapać jego spojrzenie, a potem przeniósł usta wzdłuż mojej szczęki, powoli docierając do szyi. Westchnęłam głęboko, czując jak oblewała mnie fala gorąca. Za każdym razem, gdy myślałam, że czułam się najlepiej na świecie, on potem robił coś, co sprawiało, że było mi jeszcze przyjemniej. Rozpływałam się pod jego gorącymi pocałunkami, prawie wbijając swój kręgosłup w blat. Być może to zauważył, ponieważ jego ręce niespodziewanie znalazły się pod moimi udami, a ja nagle uniosłam się ponad podłogę. O MÓJ BOŻE…  Odruchowo zarzuciłam mu ręce na kark, w obawie przed upadkiem w tył.
– Spokojnie – Jego twarz rozjaśnił uśmiech, gdy bezpiecznie sadzał mnie już na blacie. Chciałam mu właśnie powiedzieć, że byłam spokojna. Bardzo spokojna! Nie, nie byłaś. Ale wtedy on bez najmniejszego skrępowania rozsunął mi nogi i zarzucił  je sobie na biodra, co mnie niemal sparaliżowało. Podniecenie uderzyło we mnie, całkowicie odbierając mi mowę. Nie miałam już wątpliwości, co do tego, że tej  nocy spełnią się  moje najskrytsze pragnienia. I nie było już mowy o żadnym spokoju. Moja wyobraźnia, jak zwykle niezawodnie wybiegała w przyszłość, zanim jeszcze cokolwiek zaczynało się dziać.
– Ze mną jesteś bezpieczna – Szepnął, ponownie łącząc nasze usta. Tym razem jednak obdarzył mnie prawdziwym pocałunkiem, który rozbudził we mnie wszystkie zmysły. Zaczęłam masować jego kark, gdy wsunął mi swój język do buzi, a moje nogi mimowolnie zacisnęły się wokół jego pasa. Sama przyciągałam go do siebie jeszcze mocniej, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Koszulka, którą miałam na sobie podwinęła się znacznie do góry, co Tom od razu  wykorzystał. Już po chwili drżałam, gdy czułam jego dłonie badające moją nagą skórę pod materiałem na plecach. Czynił to wszystko na raz, a ja nie umiałam zebrać własnych myśli. Nie umiałam skoncentrować się na niczym, tak bardzo mnie rozpraszał. I nie wiedziałam, co przynosiło mi większą przyjemność. Jego pocałunki, czy dotyk? Czułam już tylko, że pragnę więcej i więcej. By te usta zostawiły po sobie ślad na każdym skrawku mojej skóry, a dłonie rozgrzewały całe moje ciało do granic możliwości.
Zsunęłam ręce na jego ramiona. Nie miałam już żadnych oporów przed dotykaniem go. Byłam w siódmym niebie, mogąc w końcu bezkarnie macać jego mięśnie. Marzyłam już tylko, by pozbyć się z niego tych ubrań i nie było mi ani trochę wstyd z tego powodu. Wszelkie zażenowanie ustępowało z pokorą miejsca pożądaniu.
Zastanawiałam się przez moment, czy naprawdę przeżyję z nim swój pierwszy raz i czy odbędzie się to w jego kuchni, na blacie… Mimo że nie mogłam czuć tego wszystkiego mocniej, niż wówczas czułam i tak było to dla mnie wciąż odległe i nierealne.
Odpływałam przy nim do miejsca, w którym rzeczywistość mieszała się z moimi fantazjami. A prawda była taka, że to te fantazje zaczynały się po prostu urealniać. Nie wiedziałam więc już, czy to wszystko nie było tylko pięknym snem. Nawet jeśli miałabym się z niego niebawem brutalnie obudzić, nie miałam już nic przeciwko. Miałam wrażenie, że cena tego ulotnego szczęścia była wyższa od czyhającego na mnie za rogiem cierpienia.
– Zabieram cię stąd – Między kolejnymi pocałunkami, z ust Toma wypadło jedno, konkretne zdanie, które wprawiło moje serce w palpitacje. Tym razem jednak byłam przygotowana na to, że chłopak bez najmniejszego problemu zdejmie mnie z blatu i przeniesie przez cały swój salon, by w rezultacie dotrzeć do sypialni.
Już nie możesz się wycofać.
Nie chcę się wycofać.
Cokolwiek nas nie łączyło i dokądkolwiek miało nas to doprowadzić, zaczęło mi to nagle wystarczać.

Po chwili poczułam jak opadam na miękki materac. Dopiero wtedy zostałam uwolniona z jego objęć i nieco zdezorientowana rozejrzałam się po pokoju, który rozświetlały światła wpadające przez wielkie okno. Mimo to chłopak zapalił dodatkowo nocną lampkę, stojącą na szafce przy łóżku i zawisł nade mną, wpatrując się w moją twarz. Nie miałam pojęcia, co on w niej widział. Ale czułam się wyjątkowo. Bo patrzył na mnie, jakbym była naprawdę kimś niezwykłym. Mój oddech był nienaturalnie przyspieszony, lecz mimo to czułam się dziwnie spokojnie.
– Nie wierzę, że tu jesteś – szepnął, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Ja też… – przyznałam bez wahania, równie cicho.
Nie odpowiedział już nic. Zamiast tego, pocałował mnie namiętnie. Z moich ust wydobyło się niekontrolowane mruknięcie. Cholernie mi się to wszystko podobało.
… nie chcę się z tego budzić, błagam.
Jego pocałunki były słodkie i czułe, a zarazem pełne namiętności i pożądania. Trudno mi było uwierzyć, że on całuje mnie właśnie w taki sposób.
Jakbym wcale nie była mu obojętna…
Drgnęłam lekko, gdy złapał za skrawki koszulki, którą miałam na sobie i pociągnął ją do góry. Nie miałam pod spodem już nic, więc nim zdążyłam w ogóle zarejestrować, co się dzieje leżałam pod nim już pół naga. I uderzyło. Dopiero wtedy to we mnie uderzyło. Nie wiedziałam, czego się spodziewałam, ale chyba sądziłam, że chwila, gdy zobaczy mnie całkiem nagą nadejdzie znacznie później. Zaskoczył mnie, a ja nagle zrozumiałam, jak bardzo było to wszystko dla mnie ważne. I wcale nie chciałam się z tego wycofać. Wciąż pragnęłam mu się oddać. Obawiałam się tylko, że to ja nie byłabym dla niego wystarczająca…
– Coś nie tak? – Tom natychmiast wychwycił moje spłoszone spojrzenie, którego niestety nie zdążyłam przed nim ukryć. Jego każdy ruch był przemyślany i ostrożny, czuwał nieustannie nad wszystkim, jakby sam nie chciał zrobić czegoś w niewłaściwy sposób.
– Nie… – Pokręciłam przecząco głową, ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogłam na tym zakończyć swojej odpowiedzi. Tym razem nie było miejsca na udawanie. – Ja tylko… Po prostu nie mogę dać ci tego, co inne kobiety w twoim życiu. – wydusiłam z trudem, bo w tamtym momencie cała moja pewność siebie wyparowała w siną dal. Czułam się zażenowana i nieodpowiednia dla niego tylko dlatego, że byłam zwykłą, szarą myszką, która nigdy wcześniej nie uprawiała seksu i nie mogła mu nawet niczego od siebie zaoferować. I tak, zdawałam sobie doskonale sprawę z tego, jak bardzo było to głupie z mojej strony. Ja byłam głupia. Ja i moje myślenie. Ale może jedyną i najwłaściwszą drogą wówczas było wypowiedzenie tych słów przed nim na głos.
– Skończmy z tym, Ivy – powiedział nagle, zawisając nade mną z opartymi dłońmi po obu stronach łóżka. Nawet, jakbym chciała w tamtym momencie uciec, nie dawał mi takiej możliwości. A chciałam. W jednej sekundzie przeraziłam się, że za chwilę moja bajka dobiegnie końca. Czy on właśnie tego nie powiedział? Patrzyłam na niego z przerażeniem, bo nie wiedziałam, co się działo. – Skończmy z traktowaniem się w taki sposób. Jakbym był bogiem z wianuszkiem idealnych kobiet u boku, a ty jakąś przypadkową dziewczyną, która nic nie znaczy w tym świecie. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – zapytał mnie, a ja od razu pokiwałam głową. Oczywiście, że pamiętałam! Tylko po tym, co od niego usłyszałam, znowu nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Naprawdę nie spodziewałam się, że właśnie to miał na myśli. Zdążyłam już stworzyć wizję, jak się rozstajemy na zawsze, bo byłam zbyt głupia i wszystko psułam swoim brakiem wiary. Przecież każdy na jego miejscu miałby tego dosyć. A on? On zwisał nad moimi nagimi piersiami i kazał mi traktować siebie, jak zwyczajnego człowieka.
– Ja nadal jestem tym kolesiem spod śmietnika. Tylko tym zwykłym kolesiem. Nie jestem w żaden sposób lepszy od ciebie – kontynuował, nie spuszczając przy tym ze mnie wzroku nawet na sekundę. Dzięki temu jego słowa docierały do mnie ze zdwojoną siłą i sprawiały, że wierzyłam w to wszystko. – Ale ty? Ty jesteś niezwykłą dziewczyną. Dla mnie nią jesteś – ostatnie słowa wypowiedział już niemal szeptem, ale każde usłyszałam bardzo dokładnie. Miałam ochotę się rozpłakać, bo emocje, które we mnie wzbudził były już zbyt silne, by utrzymać je na wodzy. Walczyłam jednak dzielnie. To nie był czas na łzy. To był mój czas. Nasz. Te kilka prostych zdań z ust Toma obaliły wszelkie mury w mojej głowie. – I nie pozwolę ci myśleć inaczej, ani sekundy dłużej – dodał, jakby uważał, że jeszcze mi było mało. A nie było! Przeciwnie. Nie ułatwiał mi wcale prób zagłuszania swojego wzruszenia. – W porządku? – Zadał mi kolejne pytanie i właściwie dotarło też do mnie, że się nie odzywałam już od kilku minut. On mówił, a ja się gapiłam na niego, jak na jakiegoś ufoludka. I tak naprawdę znowu chciałam tylko skinąć głową, lecz w ostatniej chwili się od tego powstrzymałam.
– Tak, wszystko jest w porządku.
– Chcesz, żebyśmy przestali?
– Nie, Boże… nie – wypaliłam, zanim zdążyłam nawet pomyśleć. Zabrzmiało to komicznie i desperacko jednocześnie. Uśmiech, który wpłynął na twarz chłopaka mówił sam za siebie. A ja spłonęłam wstydem, ale to już nie było niczym zaskakującym.
– Cieszy mnie ten protest, ale z bogów już zrezygnowaliśmy w tej znajomości. Prawda?
– Oczywiście – potwierdziłam, pamiętając wciąż, co przed paroma minutami od niego usłyszałam. – To było niekontrolowane. Po prostu… Jeśli masz wątpliwości, czy tego chcę, to nie musisz ich dłużej mieć… Bo ja naprawdę…
Zamknij się, myślę, że dokładnie to chciał mi przekazać Tom, gdy przerwał mój słowotok pocałunkiem.
– Mówiłaś coś? – wymruczał w moje usta, ale wcale nie przestawał ich całować, dlatego każde słowo, które próbowałam wypowiedzieć zamieniało się w jakiś bełkot. Doprawdy!? – Nic nie rozumiem, kompletnie nic. – Drażnił się ze mną dalej, co wyraźnie sprawiało mu niebywałą frajdę. A ja? Ja byłam całkowicie stracona przez jego słodkie pocałunki. Próbowałam nawet się zezłościć, ale to nie było możliwe, gdy zaraz czułam jego wargi na swoich i było to tak cholernie dobre. Na koniec tej zabawy obdarzył mnie naprawdę głębokim i namiętnym pocałunkiem, aż zapomniałam, że w ogóle powinnam oddychać. Jego język wyczyniał cuda, a ja nie mogłam oprzeć się myślom, co by było, gdyby znalazł się w zupełnie innych miejscach na moim ciele.
– Chyba jednak nic nie mówiłaś – Ku mojemu rozczarowaniu, oderwał się ode mnie i jeszcze nie zdarzyło mi się widzieć go tak bardzo z siebie zadowolonego!
– Właśnie, że mówiłam! – zaprotestowałam zbulwersowana i uderzyłam go w ramię, czego pewnie nawet nie zdołał poczuć. Ja za to poczułam doskonale twardy mięsień.
– Naprawdę? Kompletnie nic nie słyszałem. Może musisz mówić głośniej? – Dalej było mu wesoło, więc tym razem ja przejęłam inicjatywę i niespodziewanie chwyciłam go za materiał koszulki. Pociągnęłam go mocno w swoją stronę, aż stracił równowagę i opadł na mnie całym swoim ciałem.
 Auć?
– Mówiłam. Że. Chcę. Ciebie. – Powiedziałam już całkowicie poważnie, patrząc mu przy tym prosto w oczy. To nic, że moje serce znowu odwalało jakiś koncert heavy metalowy. Powiedziałam to. Na głos. Wiedział już.
Oblizałam usta, oczekując jego reakcji. Mimo swojej ostrożności w działaniu, nie zwlekał wcale. Podniósł się z powrotem, lecz jego twarz nie wyrażała już takiego rozbawienia, jak kilkanaście sekund wcześniej. Tym razem patrzył na mnie z pożądaniem. I na tamten moment, nie mogłam wyobrazić sobie piękniejszego i jednocześnie bardziej palącego spojrzenia.
Patrzył mi w oczy, gdy zaczął pozbywać się ze mnie dolnej części bielizny. Może dzięki temu nie odczulam, aż tak silnego skrępowania. Bo gdy widziałam, w jego tęczówkach to samo pragnienie, które tliło się we mnie, nie obawiałam się już niczego. A jego dotyk stał mi się bliższy, niż kiedykolwiek…
Może nie byłam idealna, a na pewno taka się nie czułam. I mimo wszystkiego, co usłyszałam od Toma nadal byłam lekko zawstydzona, bo po raz pierwszy ktokolwiek widział mnie całkowicie nagą. I był to mężczyzna moich marzeń. Nie dało się ot tak przejść przez to bez mrugnięcia okiem. Niemniej, walczyłam o siebie. Walczyłam, żeby poczuć, że byłam na właściwym miejscu. Że to właśnie mnie tam chciał i to sprawiało, że blokada, którą budził wstyd przełamywała się. I w końcu mogłam już leżeć pod nim całkiem naga i pozwalać mu taką siebie widzieć.
Tom nie lustrował mojego ciała przesadnie natarczywie i długo, może dzięki temu nie było to wszystko dla mnie, aż takie trudne. Mężczyzna praktycznie od razu przechodził do działania. Mimo swojego ciągłego wyczucia i ostrożności, nie zwlekał z niczym więcej niż było to konieczne. Nawet ja ośmieliłam się dołączyć i dać cokolwiek od siebie w tej grze.
Wsunęłam niepewnie ręce pod jego koszulkę i wstrzymałam niekontrolowanie oddech, czując jego mięśnie pod swoimi palcami. Trudno było mi pozbierać myśli na tyle, by nie zawiesić się w przestrzeni. Zdecydowanie odpłynęłam. Usłyszałam nad sobą ciche parsknięcie i zamrugałam powiekami, widząc zadowoloną twarz należącą do Toma. Nie musiałam się przynajmniej martwić, że zabraknie mu kiedykolwiek przy mnie dobrego humoru. Widzisz? Jak chcesz to potrafisz znaleźć pozytywy!
Chłopak sam sięgnął po skrawek materiału i zdjął go z siebie niemal jednym ruchem. Ukazał mi tym samym swój wyrzeźbiony tors, który wyglądał o stokroć lepiej niż na zdjęciach. Westchnęłam cicho z rozmarzeniem, jakby to nadal nie było prawdziwe. A było! I to tak bardzo było!
Widząc tak piękny obrazek, nie miałam już żadnych oporów. Budziło się pożądanie, które zaczynało sterować nie tylko moim umysłem, ale i ciałem. Dłonie automatycznie ułożyły się na jego klatce piersiowej, sunąc po niej delikatnie.
Pieprzony bóg. Był idealny.
Jak miałam nie traktować go jak boga, gdy nim był?! Czy on widział siebie w lustrze? Czy on się dotykał!? O MÓJ TOMIE…
Mój zachwyt nad jego perfekcją został rozproszony, gdy gitarzysta ponownie nachylił się nade mną i zaczął całować moją skórę. Rozpoczął od szyi i schodził coraz niżej, a ja z każdym kolejnym jego muśnięciem traciłam jedną racjonalną myśl.  A tych muśnięć było tak wiele, że z mojego rozumu zdążyła zrobić się papka.
Przymknęłam powieki pozwalając, aby błądził dłońmi po mojej talii i składał pocałunki na całym ciele. Byłam tak pochłonięta jego drobnymi pieszczotami, że nawet nie spostrzegłam, kiedy dobrał się do moich piersi. Przestałam kontaktować i byłam przekonana, że lepiej już być nie może. Myliłam się i to bardzo.
Przerwał na krótką chwilę, aby zdjąć z siebie resztę ubrań. Nie owijał w bawełnę,  razem ze spodniami zsunął bokserki. A ja patrzyłam na to lekko zszokowana i jednocześnie podniecona. Nie dał mi jednak okazji na zbyt długie przyglądanie się mu w całej okazałości. Nie zdążyłam się nawet zawstydzić widokiem jego przyrodzenia, a byłam pewna, że spłonęłabym od razu, gdyby tylko mój wzrok zdołał dotrzeć do jego krocza.
Udało mi się tylko odetchnąć głęboko i w tym samym momencie ponownie poczułam jego język sunący po moich nagich piersiach. Całował je subtelnie, co jakiś czas zatrzymując się przy sutkach, które ssał, co doprowadzało mnie do obłędu.  Wyobrażałam sobie to wiele razy, gdy dawałam się ponosić własnym fantazjom… Ale na boga Toma, to się nie mogło równać z niczym. Nie miałam pojęcia, czy wynikało to z jego doświadczenia, a może z tego, że nigdy wcześniej nikt nie dotykał mnie w ten sposób, nie całował i było to dla mnie teraz tak mocnym przeżyciem… Ale marzyłam, żeby trwało już wiecznie. Poznawałam całkowicie nowe uczucia, które przekraczały wszelkie granice. Zaczęłam jeszcze szybciej oddychać, odruchowo próbując odchylić głowę do tyłu, co mi uniemożliwiał materac łóżka. Zagryzałam wargi z podniecenia, kiedy schodził ustami coraz niżej jednocześnie zaciskając swoje  dłonie na moich piersiach. Czy tym był właśnie raj na ziemi?
Odrobina niepewności pojawiła się dopiero, gdy rozsunął lekko moje nogi. Mimo że był facetem z moich snów i że zapewne nie mogłabym trafić na nikogo lepszego, jeśli chodzi o swój pierwszy raz… To jednak był seks. Pierwszy seks. Z NIM. Choćbym bardzo się starała, nie mogłam wyprzeć przed sobą, jak bardzo było to dla mnie ważne. Zrób to z kimś kogo kochasz, pierwszy raz powinien być z taką osobą, słyszałam od przyjaciółki. Nie kochałam Toma, a on nie kochał mnie. To nie mogła być jeszcze miłość. I choć nie wiedziałam już, czym był rozsądek, świetnie zdawałam sobie sprawę z naszych prawdziwych uczuć, którymi siebie darzyliśmy. Jeśli chodzi o Toma, mogłam się tylko domyślać… Ale ja? Na pewno byłam zauroczona, zafascynowana… Może już prawie zakochana… I przerażało mnie, że tak niewiele zostało mi do tego właściwego, pożądanego przez wszystkich uczucia miłości, kochania drugiej osoby. Pragnienia dzielenia z nią całego świata…
Znowu odebrał mi funkcję myślenia, gdy zaczął składać pocałunki po wewnętrznej stronie moich ud. Każde muśnięcie sprawiało, że drżałam. To było niesamowite, gdy nawet nie mogłam kontrolować tego, co działo się z moim ciałem pod wpływem tego, co robił. I pragnęłam coraz więcej. Pragnęłam, żeby już przestał drażnić moją rozpaloną skórę i po prostu mnie wziął. Nawet jeżeli miałaby być to dla mnie najmniej przyjemna kwestia z całego tego przeżycia. Już niczego więcej nie chciałam.
Zacisnęłam dłonie na pościeli, gdy poczułam nagle jego usta między swoimi nogami.  Chyba nie do końca się tego spodziewałam. Nawet nie do końca o tym myślałam. Tom zdecydowanie nie owijał w bawełnę i najprawdopodobniej zależało mu na dostarczeniu mi jak największej dawki przyjemności. Nie dawał mi szansy, żebym choćby spróbowała mu się jakkolwiek odwdzięczyć. Może tego nie potrzebował, może wymyślił sobie to wszystko zupełnie inaczej, niż mi się wydawało, że powinno wyglądać. Ale i tak nie byłam w stanie w tamtym momencie o tym już myśleć. Brałam to, co mi dawał.
Zaczęłam się pod nim wić, a z moich ust wydobywały się ciche jęki, których normalnie bym się wstydziła. Ale nie w takiej chwili. Wtedy miałam ochotę krzyczeć z podniecenia. Byłam pewna, że doskonale wiedział, jaką sprawiał mi rozkosz. Widział, co się ze mną działo i nie przestawał. Chciał, abym oszalała. Żebym pragnęła jeszcze więcej. A on wtedy zaspakajałby moje pragnienia.
Gdy poczułam w sobie jego język, jęknęłam głośniej, marząc o tym, aby tylko nie przestawał. Zrobiłabym teraz wszystko… Wszystko, żeby nie przerywał. I ta przyjemność, która rozpierała mnie od środka była wręcz frustrująca. Byłam tak na tym skoncentrowana, że wydawało mi się, że tylko mnie było słychać w tym pomieszczeniu. Czy on chciał doprowadzić mnie do orgazmu jeszcze zanim w ogóle znajdzie się we mnie? Takie pytanie kiełkowało gdzieś z tyłu mojej głowy, gdy czułam coraz bardziej, że jeszcze chwila i po prostu pod nim eksploduję. Czy tak to powinno wyglądać? Przecież nie mogłam tego wiedzieć. Czym miałam się sugerować? Obejrzanymi, przekoloryzowanymi filmami? Tam zawsze wszystko wychodziło idealnie w samym stosunku, a gry wstępne były okrojone. Poza tym, jakbym mogła w ogóle brać pod uwagę, że w życiu było tak samo!
Największy dowód na te wszystkie różnice mogłam odczuwać na własnej skórze. Tom pieścił mnie tak długo i tak intensywnie, aż sam mógł poczuć, jak mocno pod nim drżałam. Jak najwrażliwszy punkt mojego ciała pulsował pod naciskiem jego ust. Pozwolił mi w ten sposób przeżyć prawdziwy orgazm, mój pierwszy orgazm z mężczyzną. Nie czułam już własnych warg, tak mocno je zagryzałam, a pościel pode mną nagle przestała być tak równo ułożona. Byłam oszołomiona, bo nie oczekiwałam, że tej nocy w ogóle doznam jakiegokolwiek fizycznego spełnienia. A tymczasem fala rozkoszy przeszyła całe moje ciało, a jej prowokator właśnie zwisał nade mną, oblizując swoje wargi z niemałą satysfakcją zapisaną w oczach. Widziałam jego twarz, jak przez mgłę. Ale też nie za długo, ponieważ zaraz pochylił się nad moje piersi. Oddychałam ciężko i nierówno, a on znowu zaczął pieścić moje brodawki. I mimo że przed momentem udało mi się doznać wstrząsającej przyjemności, podniecenie wciąż się we mnie tliło. Straciłam kontakt z rzeczywistością, obserwując cały czas jego ruchy. Jedyne czego byłam pewna i czego chciałam, to jego.
Jego całego chciałam. Pragnęłam poczuć go w sobie. To właśnie dlatego nie czułam się do końca spełniona. I oczekiwałam nadal więcej.
Przeniosłam dłonie na jego ramiona, które mimowolnie zsuwały się na jego umięśnione plecy. To wszystko działo się automatycznie. Każdy mój ruch był spowodowany kolejnym jego. Wbiłam mu paznokcie w skórę. Nie byłam nawet świadoma, że właśnie chciał spełnić moje największe pragnienie. Dopiero po krótkiej chwili, gdy spojrzał mi w oczy i poczułam jego twardą męskość między nogami, zrozumiałam do czego zmierzał. Poczułam jeszcze większą falę podniecenia, wstrząsającą moim rozgrzanym ciałem. Tu już nie chodziło o moje doznania, tylko o sam fakt połączenia się z nim. O coś znacznie głębszego niż orgazm.
Pocałował mnie i chyba potrzebował kolejnego potwierdzenia, które próbował odnaleźć w moich oczach. Gdybym tylko była w stanie, wykrzyczałabym mu, że może to zrobić. Tymczasem musiało mu wystarczyć moje spojrzenie. Chciałam go. Tak mocno. 
Tom sięgnął do szuflady po zabezpieczenie, o czym ja bym nawet nie pomyślała. Byłam kompletnie nieodpowiedzialna, a może po prostu za bardzo tym wszystkim zaabsorbowana. Zapisywało się to we mnie tak mocno. Każde najdrobniejsze uczucie, emocja. Wiedziałam, że jeszcze długo będę to przeżywała.
Miałam szansę przyglądania się mu, gdy zakładał prezerwatywę. I choć normalnie byłoby to dla mnie zawstydzające, w tamtym momencie budziło tylko większe pożądanie. Nigdy nie uważałam męskich penisów za najpiękniejszą część ciała u facetów, ale spojrzenie na to zmieniało się wraz z perspektywą patrzenia.
Nie trwało to długo, zaledwie sekundy. Po tym jego spojrzenie znowu było utkwione tylko we mnie. Nigdy nie przypuszczałam, że nawet to, jak ktoś by na mnie patrzył, mogło być tak pobudzające. Toma wzrok rozpalał, ale dodawał też pewności. Sprawiał, że nie odczuwałam najmniejszego lęku. Nie chciałam mu tej nocy mówić prosto z mostu, że byłam dziewicą. Palnęłam jakieś głupoty o tym, że nie mogę mu dać tego, co wszystkie kobiety, z którymi już był… A on mimo to potrafił przemówić mi do rozumu. Wtedy już czułam, że wiedział dużo wcześniej, niż ja nawet pomyślałam… Wiedział, że byłam dziewicą. Czy to dlatego był wobec mnie od początku znajomości taki subtelny i ostrożny? Mogłabym znowu tworzyć sobie kolejne historie w swojej głowie na jego temat… Mogłabym uważać, że nie był ze mną do końca szczery… Tylko po co? Jaki miało to sens? Chciałam mu się oddać nawet jeśli sobie to wszystko już dawno zaplanował, nawet jeśli o nic innego nigdy mu nie chodziło. Bo wolałam przeżyć swój pierwszy raz z mężczyzną, którego szczerze pożądałam. A jego doświadczenie było dla mnie tylko kolejnym atutem.  
Podniecenie, które odczuwał Tom też brało górę. Niecierpliwił się, pragnął również zaspokoić swoje pożądanie. Dawałam mu na to pełne pozwolenie, również nie chciałam, by zwlekał choć sekundę dłużej. Serce biło mi jak szalone, ale ignorowałam je, wpatrując się, jak zaczarowana w piękną twarz muzyka. Jego pierwszy ruch był znowu ostrożny, gdy umiejscowił się między moimi nogami, które zarzucił sobie lekko na swoje biodra. Posłusznie stosowałam się do jego wskazówek jednocześnie odczuwając coraz większą ekscytację tym, co za chwilę miało się wydarzyć. Nie spodziewałam się fajerwerków, ale i tak sprawiało mi to niesamowitą przyjemność. Sama świadomość, że za moment będziemy jednością.
Tom wsuwał się we mnie powoli, wciąż starając się bym wyniosła z tego jednak więcej rozkoszy niż jakiegokolwiek bólu. Wstrzymałam oddech i odruchowo zacisnęłam dłonie na jego ramionach. Byłam pewna, że wbiłam mu przy tym paznokcie w skórę. Ale nawet nie syknął. Wszedł głębiej, co od razu odznaczyło się dyskomfortem, ale nie sprawiło, że chciałabym się wycofać. Przyjęłam to bez mrugnięcia okiem i byłam zdziwiona, że ten najważniejszy moment minął tak szybko. Że Tom już po paru sekundach wypełniał mnie sobą, a ja nie posiadałam się z przyjemności z tego płynącej. Przygotowywałam się na ból, o którym tyle słyszałam, ale naprawdę nie było to, aż tak odczuwalne. A z każdą kolejną chwilą, wszystko jakby się coraz bardziej normowało. Jakby jego męskość dopasowywała się do mnie. Jakkolwiek głupie by to nie było, tak właśnie czułam. I było to niezwykle przyjemne odczucie.
Gitarzysta jednak skutecznie zablokował moje niesforne myśli, zaczynając poruszać się we mnie powoli. Robił to rytmicznie, z wyczuciem, a jednocześnie stanowczo. Z sekundy na sekundę pozwalał sobie na więcej, a ja nie wyrażałam sprzeciwów. Chciałam by i dla niego ta noc była dobra. By i mnie mógł pamiętać na długo. Nasze oddechy przyspieszały wraz z jego ruchami i już nie tylko z moich ust wydobywały się dźwięki. W końcu zaczęłam go słyszeć. Pokochałam te sapnięcia, te szepty, w których padało moje imię. Wiłam się pod nim i nie mogłam, a nawet już nie próbowałam powstrzymywać  własnych jęków.  Czułam, że zbliżał się do punktu, który zapamiętam na długo i do którego od tej pory będę chciała powracać, przy każdej możliwej okazji.
Ponownie tej nocy wbiłam mu paznokcie w skórę, wyginając się przy tym niczym struna. Czułam jego gorący oddech i ciche westchnienia, tuż przy swoim uchu, gdy dochodził we mnie. I choć byłam niemal pewna, że nie doznałam jeszcze szczytu możliwości ludzkiej rozkoszy płynącej z seksu, zalała mnie fala przyjemności. Wystarczała mi sama świadomość, że jesteśmy złączeni w jedność, a Tom szczytował dzięki mnie. Nie mogło się to nawet w najmniejszym stopniu równać z niczym innym.  
Bo przecież nie musiało chodzić o niesamowity orgazm. Dla mnie to wszystko znaczyło coś więcej. I nie wyobrażałam sobie lepszego pierwszego razu. Byłam nawet pewna, że mogłabym żałować, gdyby na miejscu Toma był ktoś inny. I to nie dlatego, że uważałam go za ideał… Po prostu czułam, że był tą właściwą osobą. Że my byliśmy we właściwym miejscu i czasie. Że to wszystko miało sens.
Opadł obok mnie i pocałował mnie czule w ramię, opierając o nie zaraz swoje czoło. Oddychał ciężko. Moja klatka piersiowa również unosiła się nierównomiernie, a ja próbowałam ogarnąć, co się właściwie wydarzyło.
Bo czasami tak trudno było odróżnić fikcję od rzeczywistości.
Ale czułam go obok siebie. Był cały mój.

W filmach, czy książkach to się wydawało zawsze takie proste. Ludzie kochali się ze sobą i zaraz po tym magicznie zasypiali, że to niby ze zmęczenia. Ale jak zasnąć po czymś takim!? Owszem, byłam zmęczona, Tom tym bardziej. Był środek nocy. Obydwoje byliśmy po ciężkim dniu i jeszcze tyle się wydarzyło. Nie wspominając już o emocjach, które nam towarzyszyły. To było wyczerpujące, ale nawet nie myślałam o spaniu. Przecież leżałam obok niego, byliśmy całkowicie nadzy. W powietrzu wciąż unosił się zapach podniecenia. I chłopak chyba też nie był skory do oddania się jeszcze w objęcia Morfeusza.
– Jestem strasznie ciekaw, co się teraz dzieje w twojej głowie – mruknął nagle, gdy leżąc na boku przyglądał się mojemu profilowi. Ja nadal leżałam na wznak i w dodatku nie ruszałam się zbytnio w tym całym  swoim oszołomieniu.
Na jego słowa parsknęłam jednak śmiechem. Bo pomyślałam o tym, co siedziało w mojej głupiej głowie i nie mogłam wyobrazić sobie, co by było gdyby Tom faktycznie miał do niej wgląd. Szaleństwo jakieś! Na szczęście nie było takiej możliwości.
– Rozumiem, że nie ma takiej szansy byś zdradziła cokolwiek.
– Ty nawet nie chcesz tego wiedzieć.
– Przecież mówię, że chcę!
– Wierz mi, że nie wiesz, co mówisz – zaśmiałam się. Akurat do tego jednego byłam przekonana.
– Jesteś pełna tajemnic.
– I kto to mówi? – Odwróciłam głowę w jego kierunku, a moją twarz rozjaśnił uśmiech. Zapewne cała promieniałam, bo byłam po prostu szczęśliwa. Nie mógł tego nie zauważyć.
– Jestem pewien, że wiesz o mnie więcej, niż ja o tobie.
– Może i coś wiem, ale ile w tym prawdy? – zauważyłam. Nieustannie miałam na uwadze, że większość faktów, które mogłam wyczytać na jego temat była zwyczajnie przekłamana. Przekonywałam się o tym na własnej skórze z każdym naszym kolejnym spotkaniem coraz bardziej.
– A jak myślisz? – Podniósł się na łokciu, pochylając nade mną. Dzięki czemu mogłam już patrzeć tylko w jego czarujące oczy.
– Myślę, że niewiele.
– Skąd wiesz, co jest prawdą, a co nie? – zapytał nagle, co znacznie zbiło mnie z tropu. Czy to była prowokacja? Czy chciał specjalnie obudzić we mnie wątpliwości? Serce zabiło mi mocniej, ale nie poddałam się temu złudzeniu. Tak mocno w niego wierzyłam.
– Po prostu ufam tobie, a nie temu co gdzieś przeczytałam – wyznałam po chwili, lecz głos mimo wszystko zadrżał mi lekko.
– Cieszę się – Uśmiechnął się do mnie i uniósł dłoń, by dotknąć mojego policzka. Westchnęłam cicho, bo te drobne gesty nieustannie mnie rozczulały. Czasami miałam wrażenie, że mógłby zrobić ze mną, co by tylko chciał. Bo przecież wystarczyło, żeby dotknął mnie w taki sposób, a już nic innego się nie liczyło. – Nie jesteś zmęczona?
– Jestem, ale nie będę mogła na pewno zasnąć. Zawsze tak mam.
– Znam pewien sposób.
– Tak? – zdziwiłam się, bo nie wydawało mi się, by istniało cokolwiek, co mogłoby wyciszyć mój umysł i sprawić, żeby przestał mnie zamęczać myślami.
– Wystarczy, że się do mnie przytulisz. Położysz głowę na mojej piersi i zaśniesz, jak dziecko.
– Mam pewne wątpliwości, co do skuteczności tej metody… Ale i tak chcę spróbować. – stwierdziłam z lekkim rozbawieniem. Nie spodziewałam się, że jego sposób będzie tak wyglądał. Myślałam, że wyjdzie mi z jakimiś ziółkami, czy liczeniem baranów… Choć ja odkąd pamiętam, zaprzestałam liczenia baranów. Zamieniłam, je na Tomów. Tak, gdy nie mogłam zasnąć, liczyłam Tomów.
– Zobaczysz, że zadziała – zapewnił mnie, będąc bardzo przekonanym do swojej teorii. Nie zamierzałam dyskutować. I tak nie wyobrażałam sobie lepszej pozycji do spania, niż wtulona w jego ciało. Nie przeszkadzało mi nawet, że byliśmy wciąż nadzy. Dzięki temu było jeszcze przyjemniej. Gdy nasze ciała mogły być ze sobą tak blisko. Nie dzieliły nas żadne granice.
Przysunęłam się do niego i zgodnie z wcześniejszą instrukcją, ułożyłam swoją głowę na jego piersi. Moja dłoń wylądowała nieco niżej, na umięśnionym brzuchu muzyka. O rany, to było takie cudowne. Sama możliwość dotykania go. Słyszałam wyraźnie spokojne bicie jego serca i cichutki oddech. Nie odzywaliśmy się już więcej. Tom objął mnie jeszcze swoim ramieniem, przyciskając mocniej do siebie. I w takiej pozycji obydwoje powoli oddalaliśmy się do krainy snów.
Zasypianie przy nim było jedną z piękniejszych rzeczy w moim życiu.


środa, 21 marca 2018

Kartka nr 14. "Rozpływałam się"


– Skąd… Skąd ty się tutaj wziąłeś? – wyszeptałam, widząc teraz bardzo dokładnie jego twarz. Stał blisko. Za blisko. Tak trudno było oddychać, gdy był na wyciągnięcie ręki.
– Czy już zawsze będzie tak to wyglądało? – zapytał z lekkim uśmiechem, a ja zamrugałam powiekami. Nie wiedziałam nawet o czym mówił. – Ja będę się zjawiał niespodziewanie, a ty będziesz pytała: co ty tutaj robisz?
– Może powinieneś zacząć się zapowiadać – zauważyłam, siląc się na normalny ton. Nadal byłam w szoku, choć wcale nie powinno mnie to szokować. A może ja sobie to wszystko wymyśliłam? Może jednak wypiłam o jednego drinka za dużo… A może już całkowicie postradałam rozum?
– Próbowałem się do ciebie dodzwonić…
– Och… – Tyle zdołałam z siebie wydusić, gdy dotarło do mnie, że zostawiłam swój telefon w pokoju. Nie przyszło mi nawet do głowy, że ktoś próbowałby do mnie dzwonić podczas imprezy. Poza tym nie miałam gdzie go schować.
– Postanowiłem mimo wszystko zaryzykować i zjawić się bez zapowiedzi. Musiałem… – wyznał, patrząc mi prosto w oczy. I znowu wróciło. Jakby ktoś wylał na mnie całe wiadro uczuć, które do niedawna próbowałam, gdzieś zepchnąć, ukryć. Spadły na mnie wszystkie na raz. A ja nie wiedziałam, co z nimi zrobić. Może nie musiałam już tego wiedzieć? Bo zrobiło się tak przyjemnie. Ciepło rozeszło się po moim ciele. Tom kolejny raz był przy mnie. I nie mogłam już dłużej zaprzeczać, że tego chciał. Nie mogłam zaprzeczać samej sobie.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu, jakbym chciała jeszcze upewnić się, że na pewno tam był. Nie odpowiadałam mu nic, bo nie miałam takiej potrzeby. Jego słowa wystarczały mi w zupełności. W końcu odepchnęłam się od zimnej ściany i pozbyłam się ostatnich, dzielących nas centymetrów. Z tak bliska mogłam dostrzec każdą niedoskonałość na jego twarzy. Każdy najdrobniejszy włosek zarostu, który ją lekko pokrywał. Co świadczyło wyłącznie o tym, jak bardzo był prawdziwy.  Muzyk także nie zamierzał przerywać tej chwili. I choć jego delikatnie rozchylone wargi niepewnie drżały, nie wypowiadał ani jednego słowa. A ja wiedziałam, że to były jedyne usta, które pragnęłam całować.
Wspięłam się lekko na palcach, by móc pochwycić jeszcze jego spojrzenie. Nie kontrolowałam już swoich ruchów. Moje ręce same uniosły się, by objąć jego kark i przyciągnąć jego twarz jeszcze bliżej mojej. Aż nasze czoła stykały się ze sobą. Aż koniuszek mojego nosa mógł otrzeć się o jego ciepłą skórę. Aż mogłam poczuć jego oddech pieszczący moje usta. Przymknęłam powieki, rozkoszując się tą drobną przyjemnością. Przesunęłam swoim nosem po jego policzku, a podczas tego ruchu nasze usta zdołały otrzeć się o siebie znacznie wcześniej, niż sobie to zaplanowałam. Nie, ja niczego nie planowałam. To był jakiś trans, po prostu się działo. I trwało sekundy, a dla mnie czas zdążył się zatrzymać.
Dopiero jego dłonie na moich biodrach, pchnęły mnie do dalszego działania i wpiłam się w jego usta bez opamiętania. Były jak narkotyk. Z każdym kolejnym pocałunkiem czułam się lepiej, jakbym odżywała na nowo.
Gdzie ja się podziewałam przez ostatnie dni..?  
I najpiękniejsze było to, że każda emocja i uczucie, jakie z siebie dawałam, zostawało odwzajemniane. Tom pragnął tego równie mocno, co ja. Tęsknił za tym dokładnie tak samo. I pozwalał mi to czuć, pozwalał mi to mieć.
– Zabierz mnie stąd – Oderwałam się od niego, pozwalając nam jednocześnie złapać oddech. I nie musiałam go o nic więcej prosić.  Poczułam przyjemne ciepło, gdy złapał moją dłoń. Pozwoliłam mu się prowadzić, dokądkolwiek by tylko zechciał podążać. Nie liczyło się już nic więcej.


Samochód Toma stał, jak zawsze po drugiej stronie ulicy. Tym razem jednak w towarzystwie aut należących do imprezowiczów, czy wszyscy zamierzali nimi wracać po pijaku? Mój Boże, prawie zapomniałam, że w ogóle miałam jakieś przyjęcie… Przy nim tak łatwo było nie pamiętać o czymkolwiek.
Chłopak otworzył drzwi od strony pasażera i byłam przekonana, że zrobił to dla mnie, bym mogła wsiąść do pojazdu. Tyle że wcale mnie od razu do niego nie wpuścił. Pochylił się na chwilę i wyskoczył nagle z ogromnym bukietem kolorowych kwiatów. Wytrzeszczyłam oczy w zdumieniu, bo to była ostatnia rzecz, jakiej się po nim spodziewałam.
– Wszystkiego najlepszego – oznajmił z uśmiechem, podając mi nie tylko kwiaty, ale również niewielkie pudełeczko z kokardką. Musiałam wyglądać świetnie, gapiąc się na niego, jakby spadł z nieba. – Otworzysz przy mnie? Chciałbym wiedzieć, czy ci się spodoba.
– Tak, jasne… Dziękuję. Nie spodziewałam się – wykrztusiłam wreszcie jakieś słowa, przyjmując od niego prezenty. Dlaczego to wydawało mi się takie dziwne? Tom przecież, jak każdy mógł podarować mi coś na urodziny.
– Tak. Zacznijmy od tego, że w ogóle się mnie nie spodziewałaś. I chyba nie tylko dzisiaj, ale i w ogóle. – skwitował nagle z dość słabym uśmiechem, co chyba oznaczało lekki zawód. Poczułam się trochę głupio, ale czy mogłam zaprzeczyć jego słowom? Miał rację.
– Dlaczego się nie odzywałeś? – zapytałam, spuszczając swój wzrok na eleganckie opakowanie, które skrywało w sobie zapewne jakiś uroczy drobiazg. Skoro muzyk poruszył już ten temat, chciałam wiedzieć, co było powodem jego milczenia. Bo uważałam, że miałam prawo pomyśleć sobie, że już więcej się nie zobaczymy.
– Pracowałem.
– Przez cały czas? – Mój głos zabrzmiał trochę, jakbym była zdziwiona. Wolałam być bardziej neutralna, ale nie wyszło. Nie uważałam także, bym w ogóle miała jakieś prawo dociekania. Bo kim ja byłam, żeby mi się tłumaczył?
– Tak. Wierz mi, że przez cały czas.
– Wierzę. – Uniosłam ponownie spojrzenie, napotykając od razu jego czekoladowe tęczówki. Nie mogłam wiedzieć, czy mówił prawdę, ale tak czułam. Ufałam mu. Poza tym nie dostrzegałam żadnego powodu, z jakiego mógłby kłamać w tym temacie.
– To otwórz to wreszcie, trochę się nagłowiłem z tym prezentem – Zachęcił mnie wyraźnie zniecierpliwiony, a jego twarz ozdobił wesoły uśmiech. Chyba był bardziej ciekawy mojej reakcji, niż ja tego, co ukrył dla mnie w tym pudełku. Tak naprawdę największy prezent od niego stał przede mną. On nim był. I nie potrzebowałam już niczego więcej. Niemniej nie trzymałam go dłużej w tej niepewności i rozpakowałam w końcu  prezent. A gdy tylko uniosłam wieczko pudełka, ujrzałam srebrnego aniołka w postaci zawieszki na łańcuszku. Ale to nie był zwykły łańcuszek z jakimś zwykłym aniołkiem. To był aniołek z gitarą!
– Jest przepiękny, Tom! – zawołałam i jestem pewna, że moje oczy wręcz zabłysły z zachwytu. W pewien sposób  mnie to wzruszyło. Nie spodziewałam się tak wyjątkowego i spersonalizowanego prezentu. – Dziękuję…
– Proszę bardzo. Cieszę się, że trafiłem – rzekł zadowolony. – Założymy?
– Jasne! – zgodziłam się bez wahania i wyciągnęłam biżuterię, od razu mu ją podając. Odwróciłam się, by mógł bez problemu pomóc mi go zapiąć. Z tego całego szczęścia zapomniałam, że miałam dzisiaj rozpuszczone włosy. Dopiero, gdy Tom mi je odgarniał przypomniałam sobie o tym szczególe oraz uznałam, że to był wspaniały pomysł. Ten drobny gest z jego strony był tak cholernie przyjemny. Poczułam jak dreszcz podniecenia przeszywa moje ciało, gdy jego palce musnęły delikatnie skórę na moim karku. Niechcący albo raczej niekontrolowanie, przygniotłam do swojej piersi biedne kwiaty, które przez ten cały czas trzymałam w rękach. Rośliny zdecydowanie nie były odpowiednimi istotami do przytulania!
– Tęskniłem za tobą… – Moje serce ledwo pozostało na swoim miejscu, gdy dotarł do mnie jego szept.
Rozpływałam się.
Pod jego szeptami.
Spojrzeniami.
Dotykami.
Oddechami…
– Chciałem spotkać się z tobą wcześniej. W dniu twoich urodzin… Ale po prostu nie mogłem.
Odwróciłam się do niego przodem, aby móc widzieć jego oczy. Bo to chyba im ufałam najmocniej.
– Nie mogę przestać o tobie myśleć. Ugrzęzłaś mi tu – Uniósł dłoń, wskazując palcem na swoją głowę. Nie mogłam się oprzeć, żeby się cicho nie roześmiać, bo wyglądało to komicznie. – Śmiejesz się? – Zmarszczył groźnie brwi, lustrując moją twarz uważnym spojrzeniem. – Śmiejesz. A ja odchodzę od zmysłów. Bo chcę cię słyszeć, widzieć, czuć… A ciebie nie ma.
I już przestało mi być wesoło. Każde kolejne słowo z jego ust wywoływało większe emocje, które powoli narastały gdzieś we mnie i miałam wrażenie, że próbowały swoją siłą wybić moje serce w górę.
Czy ten chytry los znowu ośmielił się zaśmiać mi się prosto w twarz?
– Znowu brzmię jak szaleniec.
– Ja… Też za tobą tęskniłam. – Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, bo coś usilnie odbierało mi mowę.

Czy nie miałam być tego wieczoru najszczęśliwszą osobą na świecie? Czy nie miałam bawić się, jak jeszcze nigdy? Chyba dotrzymałam słowa, braciszku. I chyba nie udałoby się to bez małej pomocy kogoś, kto uwielbiał wywracać mój świat do góry nogami…

Ta noc nie mogła skończyć się na ulicy przed moim domem. Tom zabrał mnie tam, dokąd najbardziej chciałam uciec. To miejsce było idealnym dopełnieniem wszystkiego. Bo to już było nasze miejsce.
– Właśnie tego dzisiaj potrzebowałam – wyznałam szczerze, odpinając pasy. – Nie wyłączaj! –Zaprotestowałam, zauważając jak dłoń chłopaka zmierza w kierunku radia, z którego wydobywała się przyjemna muzyka. –  Daj głośniej i zatańcz ze mną. – Poleciłam i nie zamierzając czekać nawet na jego reakcję, wyskoczyłam z pojazdu, podbiegając do bariery mostu, gdzie oczekiwałam jego przybycia. Spełnił moją prośbę i pogłośnił muzykę, a po chwili dołączył do mnie.
– Chodź… – Wyciągnęłam do niego rękę, chcąc z nim zatańczyć. Nieważne, że nie było tam odpowiednich warunków. Euforia sprawiała, że granice przestawały dla mnie istnieć.
– Nie… To chyba nie jest najlepszy pomysł – mruknął niepewnie, ale ja i tak chwyciłam go za rękę, ciągnąc na środek mostu. – Ivy…
– Nie odmawiaj mi. To moje urodziny – Użyłam niepodważalnego argumentu, licząc na to, że nie zauważy pewnych szczegółów. Po pierwsze, nie miałam wcale tego dnia urodzin. A po drugie… Moja urodzinowa impreza pewnie też już się nie liczyła. – Nikt nas tutaj nie zobaczy – dodałam, chcąc go bardziej zachęcić.
– Ale ja nie potrafię tańczyć.
– Każdy potrafi! – Zaśmiałam się i złapałam jego obie ręce, splatając je ze swoimi. – Tutaj możesz robić, co tylko chcesz. W tym miejscu jesteś wolny – Spojrzałam mu w oczy.
To chyba był pierwszy raz, kiedy poczułam się przy nim tak swobodnie i pewnie. A przede wszystkim, wiedziałam co mówiłam. Te słowa miały znaczenie. I były prawdziwe. 
– Teraz… – szepnęłam, słysząc wydobywającą się z głośników w samochodzie piosenkę. Nie znałam jej. Nigdy wcześniej nie słyszałam, ale była idealna. Idealna dla nas na tamten moment.
Zaczęłam się powoli poruszać, łapiąc odpowiedni rytm i starając się jednocześnie zmotywować Toma, który póki co wpatrywał się we mnie z uwagą. To też było przyjemne, ale chciałam czegoś innego. Musiałam jednak poczekać chwilę zanim się przełamał i do mnie dołączył.
Po raz kolejny mnie uszczęśliwił. I gdy zrobił tylko pierwszy krok potem wszystko zaczęło dziać się swoim tempem i na swój sposób. Tańczyliśmy. A razem z nami tańczył wiatr i tańczyły nasze serca.  A może tylko moje, ale jakie miało to wówczas znaczenie? Co chwilę tonęłam w czekoladzie jego tęczówek, którymi mnie pochłaniał. Wczuliśmy się tak bardzo, że nie zwróciliśmy uwagi nawet na krople deszczu, które niespodziewanie nas zaskoczyły.
Zaśmiałam się, gdy Tom okręcił mnie dookoła. Materiał  mojej sukienki zdążył podczas tych naszych wygibasów podwinąć się lekko do góry, ukazując moje uda. Nie czułam chłodu, który powodował wiatr w połączeniu z zimnym deszczem. Nawet nagła zmiana pogody nie była w stanie zepsuć mojego szczęścia.
– Czuję się jak w romantycznej komedii – Podsumował, przyciągając mnie w pewnym momencie do siebie tak, że prawie zetknęłam się z jego nosem. A konkretniej to moje czoło z jego nosem, bo ktoś tworząc moją osobę pożałował mi chyba kilkoma centymetrami wzrostu. – A ty jesteś cała przemoczona.
– Ty też – Parsknęłam śmiechem, w czym też mi zaraz zawtórował. – I co teraz? – zapytałam, poważniejąc i wlepiłam w niego swoje spojrzenie.
– Chyba mam pewne rozwiązanie – Posłał mi tajemniczy uśmiech i chwycił mnie za rękę.
Zaczynało coraz mocniej padać, więc już właściwie pobiegliśmy do samochodu, z ulgą zajmując swoje miejsca.
– Okryj się tym – Sięgnął do tyłu i podał mi bluzę, która zapewne należała do niego. Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać. Z przyjemnością ją przyjęłam i nakryłam się, czując zaraz nie tylko przyjemne ciepło, ale także zapach, który doskonale był mi znany.
Chłopak ściszył muzykę i  zapinając wcześniej pasy, ruszył. Nie byłam pewna, dokąd jedziemy, ale miałam swoje domysły. Właściwie przychodziło mi do głowy tylko jedno miejsce i na samą myśl o tym robiło mi się gorąco.
– Zimno ci? – zapytał, zerkając w moją stronę. Zaprzeczyłam od razu, kręcąc głową. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi teraz gorąco. Gdybyś tylko wiedział, o czym myślę…
– Na szczęście to niedaleko. Mam nadzieję, że się nie rozchorujesz.
– Nic mi nie będzie. Raczej lepiej, żebyś ty się nie pochorował.
– Ja nigdy nie choruję – Oznajmił, puszczając mi oczko. Pokręciłam już tylko głową, spoglądając przez boczną szybę. Niewiele było widać, ale wszystko pachniało deszczem. My nim pachnieliśmy i to było cudowne. Uwielbiałam wiosnę. A z tamtym rokiem polubiłam ją jeszcze mocniej. Jej zapach już na zawsze kojarzył mi się z chwilami spędzonymi z Tomem.
– Jedziemy do ciebie? – zapytałam, nie owijając w bawełnę. Chciałam tylko potwierdzić swoje przypuszczenia. Bo jeśli nie odwoził mnie na imprezę do mojego domu, to musiał wieźć mnie do siebie. Chyba, że miał w zanadrzu kolejnego asa?
– Tak. Masz coś przeciwko?
– Nie mam – Uśmiechnęłam się lekko. Nie miałam nic przeciwko, tylko na to czekałam. Nie wyobrażałam sobie innego zakończenia tej nocy, jak nie z nim. I marzyłam, żeby trwało to jak najdłużej. Bo bałam się, że gdy wstanie słońce, powrócą wątpliwości. Że cała magia rozpłynie się w jego jasnych promieniach i nie pozwoli mi dłużej być szczęśliwą.


Apartament Toma naprawdę nie był, aż tak daleko. Byłam pewna, że spokojnie mogłabym przejść się do niego kiedyś na nogach.
O ile „kiedyś” by nastało…
Przestań. Skończ, zanim w ogóle zaczniesz. Nie rób sobie tego znowu, dziewczyno. Po prostu nie rób.
– Wybacz bałagan, ale ostatnio byłem zabiegany, a sprzątaczki nawet nie fatygowałem…
– Całkiem czysto, jak na bałagan – skomentowałam ze śmiechem, widząc wciąż błyszczące podłogi. Właściwie niewiele zmieniło się w tym miejscu od mojej ostatniej wizyty. Może na wierzchu leżało kilka rzeczy więcej, niż wcześniej. No, ale na moje oko, to wciąż nie tworzyło żadnego bałaganu, za który należałoby przepraszać.
– No może tutaj… W mojej sypialni jest nieco gorzej – Roześmiał się, a ja poszłam w jego ślady. Sypialnia, to chyba miejsce, w którym najczęściej i najszybciej tworzyło się harmider. Miałam ten sam problem, więc nawet się nie przejęłam jego słowami. Przecież on też był człowiekiem. – Właśnie… Muszę się tam udać po jakieś suche rzeczy. Tylko, co ja ci dam? – Zmierzył mnie swoim spojrzeniem, jakby próbował określić moje wszystkie wymiary. Speszyło mnie to znacznie, bo zdawałam sobie sprawę, że moja sukienka była przyklejona do mojego ciała, a jej materiał lekko prześwitywał. Nie ostrzegali przed tym podczas zakupu. Ale skąd mieli wiedzieć, że planowałam tańczyć w deszczu na jakimś starym moście? Coś czuję, że takie kreacje mają inne zastosowanie! Ratował mnie jeszcze bukiet, który trzymałam wciąż na wysokości swoich piersi, zasłaniając całkiem sporo.
– Wystarczy jakaś koszulka – zasugerowałam niepewnie, jednocześnie chcąc odwrócić jego uwagę. Nie chciałam się mimo wszystko narzucać, ale wiedziałam, że przyda mi się coś suchego, bym mogła poczuć się trochę bardziej komfortowo. I sprawi to jego koszulka, sięgająca ci zapewne ledwo do ud?
– Nie ma sprawy. Zaraz wracam, rozgość się – Polecił i udał się w doskonale znane mi już miejsce. Boże, dlaczego chciałam pobiec za nim i wepchnąć go do jego własnego łóżka?! Odkąd tylko pojawiliśmy się w jego mieszkaniu moje myśli nieustannie próbowały sprowadzić mnie na drogę samych zbereźności. I nie wiedziałam, co się ze mną działo. Nie byłam przecież osobą, która szukałaby takiej przygody… Ale to wcale nie musiała być przygoda. Poza tym tak bardzo go pragnęłam. Nie mogłam temu zaprzeczyć.
– Możesz wziąć prysznic jeśli chcesz, zrobi ci się cieplej – Drgnęłam, gdy głos Toma wyrwał mnie nagle z zamyślenia. Spojrzałam na niego zdezorientowana, gdy podawał mi jedną ze swoich większych koszulek i w gratisie również bokserki. Jak tak dalej pójdzie, niedługo skompletuję całą męską garderobę w swojej szafie.
– Właściwie… bardzo chętnie. Tylko, jakbyś mógł wstawić to do wody – Zwróciłam uwagę na bukiet. Biedne kwiatki już pewnie ledwo zipały po naszych nocnych spacerach, gdy leżały samotnie w samochodzie bez kropli wody.
– Oczywiście – Przejął ode mnie wiązankę. – Drogę już znasz. Nie spiesz się – Posłał mi uśmiech, a ja z ochotą udałam się w kierunku łazienki. Czułam, że odprowadzał mnie wzrokiem. Nie mogłam udawać, że mnie to nie kręciło. Czy on również chociaż przez chwilę pomyślał o tym, że moglibyśmy dzisiaj skończyć w jego łóżku?
Przydał mi się nie tylko ciepły prysznic, ale także chwila, żeby ochłonąć. Musiałam jakoś okiełznać te swoje niesforne myśli! Krążyły jak sępy wokół Toma i czekały, aż tylko zechce podarować mi jeszcze coś więcej. Stałam tak pod strumieniem przez dłuższą chwilę, relaksując się w najlepsze.
Zaczęłam też śmiać się pod nosem sama z siebie i pokręciłam z politowaniem głową dla własnej głupoty. I co on we mnie widział? Na pewno nie to samo, co ja w sobie. Więc może było we mnie coś więcej? Odwróciłam się w przeciwną stronę i w tej samej chwili podskoczyłam przerażona, wydobywając z siebie niekontrolowany pisk. Odskoczyłam do tyłu, uderzając o półkę na której stały jakieś kosmetyki. Ale z tego szoku, nawet nie poczułam bólu. Nie wierzę!
 – Ivy, wszystko w porządku? - Usłyszałam niewyraźny głos, dochodzący zza drzwi. Chciałam krzyczeć „pomocy”, ale strach mnie sparaliżował. Opamiętaj się kobieto! – Ivy?!
– Tu jest pająk! – Zapiszczałam, niemalże wchodząc w ścianę.
No i brawo. Dorosła kobieta, która boi się małego, czarnego, ohydnego, zwisającego pająka…
Ostatnie czego się spodziewałam to ujrzeć takiego potwora w tym mieszkaniu. A już na pewno nie pod prysznicem!
Dlaczego znowu ja!?
Próbowałam nad sobą zapanować, ale to było silniejsze. Milion razy już sobie tłumaczyłam, że to tylko małe, niewinne stworzenie, które nic mi nie zrobi. Czy działało? NO NIE, DO CHOLERY! Większość małych istot typu robale wzbudzało we mnie po prostu wstręt, a pająki? Ich widok potrafił mnie sparaliżować. I przestawało być to zabawne, czy dziecinne, gdy nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca.
Jednak istnieje coś, co odrzuca mnie bardziej od samych ludzi. O ironio.
– Mogę wejść? – Głos Toma kolejny raz dotarł do mnie przez drzwi, uświadamiając mi, że on wciąż tam stał.
– Nie! – wrzasnęłam, nie chcąc, ani żeby widział mnie w takim stanie psychicznym, ani tym bardziej nagą! Nie tak sobie wyobrażałam tę chwilę. Już czułam się zażenowana, a co dopiero, gdyby wszedł do tej pieprzonej łazienki i spojrzał na to moje skulone w kącie kabiny ciało.
Czyli sama sobie dasz radę z tym pająkiem? Doskonale! Do dzieła!
– Już jest okej? – Ze strony zaniepokojonego Muzyka padło następne pytanie, a ja w panice rozejrzałam się po łazience. Przy okazji znowu natknęłam się na dyndającego czarnego stwora, co sprawiło, że się wzdrygnęłam spinając na nowo swoje wszystkie mięśnie.
– Nie! – Nie zamierzałam go okłamywać, ani już nawet samej siebie! Przykleiłam się plecami do ściany i ocierając po niej swoim ciałem, przesunęłam się w stronę wyjścia. Zachowywałam się, co najmniej jakby zwisała przede mną tarantula i chciała mnie pożreć. Ale dla mnie właśnie tak wyglądał ten pająk. I na tamten moment kompletnie już mnie nie obchodziło, jak to mogłoby zostać odebrane przez Toma.
– Ivy, może wyjdziesz po prostu?
– Nie mogę!
– Jak to!?
– No nie mogę! – Jęknęłam żałośnie i wzięłam głęboki wdech. Jedyne, co mnie jeszcze ratowało to sięgnięcie po ręcznik, by się zakryć. Wówczas Tom mógłby wejść do pomieszczenia i mnie uratować. Tak, uratować… Co za koszmar!
Zrobiłam dokładnie tak, jak pomyślałam. Kosztowało mnie to naprawdę wiele wysiłku. Ty idiotko, przecież możesz po prostu wyjść z tej kabiny! Krzyczałam do siebie w głowie, ale i tak czułam całkowicie coś sprzecznego. Jakie było prawdopodobieństwo, że gdy się bardziej poruszę, ten stwór zrobiłby to samo?
– Ivy!
– Dobra, chodź! – zezwoliłam, co już bardziej brzmiało, jak rozkaz. Zdążyłam zakryć się ręcznikiem, ale zdawałam sobie sprawę, że i tak byłam żałosna.
Komm Und Rette Mich, kurwa. Nienawidzę cię losie, nienawidzę. Wiedz o tym!
Zabierz tego potwora!
Tom wpadł do łazienki, ale patrzył na mnie, jakby nie miał pojęcia o co mi chodziło! I gapił się, zamiast zająć się przyczyną mojego paraliżu.  
– Co się stało?
– No przecież mówię! Pająk! – Krzyknęłam zrozpaczona i niepewnym ruchem wskazałam w miejsce, gdzie zwisało to bydle, sama nawet już nie patrząc w jego kierunku.
– Matko, myślałem, że coś ci się stało…
– Zaraz mi się stanie! – zapewniłam go bez wahania. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, a potem przeniósł wzrok na pająka. Wyraźnie nie bardzo wiedział, co miałby z nim zrobić. NIGDY STĄD NIE WYJDĘ! – No weź go po prostu utop!
– Mam go utopić!? – Przeraził się, jakbym naprawdę kazała mu dokonać morderstwa, za które groziła kara pozbawienia wolności. 
– Jego albo mnie – mruknęłam już pełna desperacji. Tom chyba nie rozumiał powagi sytuacji, ale przynajmniej miał więcej rozumu ode mnie. Westchnął głęboko i wlazł mi do kabiny. Pierwsze, co uczynił, to zakręcił wodę. Po tym odwrócił się w moją stronę i złapał mnie w pasie. Serce mi zadrżało, gdy nagle moje stopy straciły grunt pod nogami.
CZY ON CHCE MNIE NAPRAWDE UTOPIĆ!?
Nie, idiotko.
On po prostu wyniósł mnie spod tego cholernego prysznica i postawił na kafelkach. To był moment, w którym poczułam się dopiero bezpieczna. Wszystko po prostu ze mnie zeszło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Lepiej? – zapytał, wpatrując się uważnie w moją twarz. A skoro już strach sobie odpuścił, to powróciło zażenowanie. Także stałam przed nim owinięta samym ręcznikiem i czerwona jak buraczki, taplające się w wigilijnym barszczyku.
– Przepraszam… – szepnęłam automatycznie, wciąż patrząc na niego ogromnymi oczami. Miałam świadomość, że urządziłam mu scenę niemal jak z jakiejś beznadziejnej komedii, która wcale nie była zbyt zabawna. Co druga osoba nazwałaby mnie wariatką. A przynajmniej uznałaby, że przesadziłam. Nawet ja miałam takie odczucia mimo że wiedziałam, że z fobiami nie było żartów.
– Nie musisz przepraszać. Przecież nic złego nie zrobiłaś.
Poza tym, że znowu się ośmieszyłam. Ale kto by się przejmował? Chyba tylko ja.
– Musiał się tu dostać przez klatkę wentylacyjną. Mówiłem ci, że mam bałagan! I proszę, nawet goście się pojawili. To ja powinienem przeprosić. Prawie mi tu umarłaś na zawał, nie widziałem jeszcze tak przerażonej kobiety.
Mimowolnie parsknęłam śmiechem, bo przerażona kobieta naprawdę zabrzmiała zabawnie w jego ustach. O mój Boże, dlaczego to nigdy nie może być normalne? Czy mnie zawsze musi coś spotkać?
– Widzę, że już jest chyba dobrze.
– Tak. Dzięki za ratunek – mruknęłam nadal zażenowana. Wstyd było mi nawet patrzeć mu w oczy. W dodatku krępował mnie mój strój, a właściwie to jego brak. Ręcznik nie był dla mnie wystarczającą osłoną. Poza tym Tom wciąż stał tak blisko mnie. Gdy już emocje związane ze strachem opadły, znowu wracała ta błoga rzeczywistość.
– Do usług – Mówiąc to, niespodziewanie zbliżył się do mnie i musnął krótko moje usta. Tym razem nie umiałam już uniknąć jego oczu. O Boże, to wszystko jeszcze nie musi być wcale stracone. On jest taki cudowny, ledwo przemknęło mi to przez myśli, gdy dotarł do mnie jego śmiech. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego z niezrozumieniem i niepewnością. Czemu nagle zrobiło mu się tak wesoło? – Przepraszam. Po prostu… wyglądasz jak panda.
Moje oczy przybrały rozmiarów wieczka od słoika i nawet się nie zastanawiając, popędziłam do lustra, wiszącego nad zlewem. Z mojego idealnego makijażu zostały już tylko same smugi wokół oczu. Jeszcze coś? Czekam, zapraszam. Żenada to moje drugie imię!
– Ej, ale pandy są urocze!
– Oczywiście – mruknęłam z niezadowoleniem, po czym odkręciłam wodę, by zacząć szorować twarz. Wodoodporny tusz był zawsze spoko do momentu, aż musiałam go zmywać bez pomocy środków do demakijażu.
– Nie przejmuj się tak, Ivy.
– Ależ skąd…
– Naprawdę!
– Było tak pięknie, a mi się zawsze musi przytrafić coś, co pozostawi po sobie tylko zażenowanie i frustrację – wyrzuciłam nagle z siebie, czego chyba nie zdążyłam już nawet skontrolować. Wcale nie chciałam mówić tego na głos!
– Przecież nic się nie stało, a noc jeszcze się nie skończyła – rzekł, poważniejąc. Dopiero, gdy zakręciłam wodę i spojrzałam na odbicie w lustrze, dostrzegłam, że stał dużo bliżej niż się wydawało. Boże, jak wspaniale razem wyglądamy. – Nie przejmuj się takimi drobiazgami, wszystko jest w porządku. A ty… jesteś cudowna. – dodał po chwili, gdy nasze spojrzenia w lustrze skrzyżowały się ze sobą. Znowu te motyle w brzuchu i to biedne serce, które zapomniało, jak wybijać racjonalny rytm.
– Czekam w salonie – Uśmiechnął się, a ja wstrzymałam oddech, gdy jeszcze pochylił się, by musnąć ustami mój policzek. Naprawdę tyle mi wystarczało. Tylko tyle, by dla niego oszaleć.
Zaraz! Jak to w salonie! Przecież ten pająk dalej tam jest!
– Nie możesz teraz wyjść! – Odwróciłam się do niego gwałtownie.
– Jak to?
– Dopóki on tam jest! – Wskazałam palcem w kierunku prysznica, a Tom w zdziwieniu uniósł wysoko brwi. – W każdej chwili może stamtąd wyjść. Nie przeżyję tego drugi raz.
– W porządku. Zabieram go ze sobą.
– Ale jak to?
– Zwrócę mu wolność.
– Jesteś zbyt szlachetny, on chciał mnie zaatakować.
– To chyba powinienem zgłosić to na policje?
– To nie jest śmieszne.
– Oczywiście, że nie jest.
– Dobrze. Proszę bardzo. Rób z nim, co chcesz. – Skrzyżowałam ręce na piersi i urażona obróciłam się do niego tyłem. Nie byłam pewna, czy Toma bawił mój strach przed pająkami, czy coś innego, ale było mi przykro. Bo miałam z tym prawdziwy problem. Czułam się już wystarczająco głupio, a on to jeszcze pogłębiał, gdy nie traktował sytuacji poważnie.
– Chodź Bruno, musisz wynająć pokój u kogoś innego, bo jesteś zbyt paskudny.
Mimo że gadanie Toma z pająkiem mogło wydawać się zabawne, zamierzałam utrzymać swoją obrażoną minę dopóki chłopak nie wyszedł z tym stworzeniem. Nawet nie patrzyłam, w jaki sposób go złapał. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Nie widziałam naszej przyszłości zbyt kolorowo, jeśli muzyk przyjaźnił się z pająkami!
Odetchnęłam głęboko, gdy wyszedł, ale nie trwało to długo. Po chwili zjawił się z powrotem już bez swojego nowego kumpla.
– Nie jestem pewien, ale możliwe, że Bruno jednak stracił życie – oznajmił z całkowitą powagą, podchodząc do mnie. Posłałam mu swoje niedowierzające spojrzenie w lustrze, bo wciąż się w nie gapiłam. – Obiecał przed swoim odejściem, że jego rodzina nie będzie cię nawiedzać.
Nadal jestem wkurzona, śmieszkuj sobie dalej! Nic tym nie ugrasz! Nie tym razem, panie Idealny! Psioczyłam w myślach z kamienną twarzą. I naprawdę świetnie mi to wszystko wychodziło. A przynajmniej do momentu, gdy ten znowu nie stanął za moimi plecami i nie ułożył swoich dłoni na moich nagich ramionach. Zadrżałam.
Wtedy uderzyła we mnie rzeczywistość. Fakt, że byłam obwiązana tylko ręcznikiem. Jeden ruch i stałabym przed nim całkowicie naga. Wiedziałam jednak, że nie zrobi nic, dopóki ja sama nie podejmę takiej decyzji, dlatego czułam się bezpieczna… Ale to nie znaczy, że wciąż mnie ta sytuacja nie krępowała.
– Czujesz się urażona?
– Tak – Nie zamierzałam kłamać. Mimo że było mi strasznie gorąco, gdy stał tak blisko i mnie dotykał, kontrowałam swój umysł. Jeszcze. – Rozumiem, że mogę być śmieszna w swoim zachowaniu… Ale fobia, to jak choroba. A z choroby wcale nie są śmieszne.
– Nie śmiałem się z twojej fobii. Chciałem tylko rozluźnić atmosferę… Przepraszam, jeśli źle to odebrałaś.
– Tak, źle to odebrałam… Za bardzo się przejęłam.
– Nie gniewaj się na mnie. Czasem zapominam, że nie zawsze moje żarty są odpowiednie.
– Nie gniewam się.
– Więc mogę cię już tutaj zostawić? – zapytał, odgarniając moje mokre włosy na bok. Nie mogłam zignorować jego palącego spojrzenia. Jego wzrok był skupiony na moim odkrytym ramieniu oraz szyi. Nie miałam pojęcia, gdzie jeszcze patrzył. Prawie płonęłam. – Czy może potrzebujesz jeszcze jakiejś drobnej pomocy…
– Myślę, że już sobie poradzę…
– Szkoda – Uśmiechnął się lekko, unosząc w górę swoje spojrzenie. – Jakby co, będę niedaleko – Puścił mi oczko, a ja poczułam nagły chłód, gdy się ode mnie nagle odsunął.
Nie… Wróć! Ja… wcale nie chciałam! Po prostu nie myślę trzeźwo! Wróć…
Jack, come back…
Wypuściłam z ust powietrze i wbiłam swój rozkojarzony wzrok w lustro.
– Cholera jasna.
Co on ze mną robił?


♥♥♥

Ghaaa. >.<
To najlepszy komentarz ode mnie :D