sobota, 27 lipca 2013

Kartka nr 40. „Chcę słyszeć ‘la la la la I love you’ ”

Tom przyjechał do mnie dopiero koło osiemnastej. Do tego czasu zdążyłam już kilka razy przepakować swoją torbę. Nie mogłam się w ogóle zdecydować, co chcę ze sobą zabrać, a co jest mi zbędne. Nie chciałam też przesadzać, przecież jedziemy tylko na dwa dni. W każdym razie widok chłopaka w drzwiach mojego pokoju niezmiernie mnie uradował. Od razu rzuciłam mu się na szyję mocno go ściskając i obdarzając gorącym pocałunkiem. Potrzebowałam teraz tego, jak niczego innego.


- Nawet nie wiesz, jaki miałam dziś dziki dzień – pożaliłam się od razu, gdy tylko pozwoliłam mu odetchnąć i oderwałam się od jego słodkich ust.


- Co się stało Skarbie? – zapytał zatroskany totalnie mnie tym rozczulając i cała złość jaką czułam na wspomnienie ostatnich wydarzeń, gdzieś nagle uleciała. I zrobiło mi się tak przyjemnie lżej na sercu.


- Eh… Ty to umiesz do mnie zagadać – uśmiechnęłam się do niego słodko i chwyciłam za ręce ciągnąc w stronę łóżka, abyśmy sobie usiedli. Tak też uczyniliśmy, a ja wciąż trzymałam jego dłoń, którą szmerałam delikatnie. Bardzo lubię jego dłonie. Są takie silne i męskie.


- To co się dzieje?


- Najpierw pokłóciłam się z Ashlee, potem znowu wpadłam na tego dupka i na koniec jeszcze… Kurde Tom, moja matka chyba oszalała – ostatnie słowa wypowiedziałam nieco ciszej na wszelki wypadek, jakby ktoś nieproszony miał to usłyszeć.


- Ale powoli. W ogóle o jakim dupku ty mówisz przede wszystkim? – zmarszczył brwi przyglądając mi się z uwagą, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, że on nic przecież nie wie na ten temat!


- No bo jest w szkole taki koleś… On chodzi ze mną do klasy. Chyba jakoś Klarck się nazywa Mikel, no nieważne. W każdym razie mam wrażenie jakby mnie prześladował, ciągle staje mi na drodze i ciągle coś do mnie ma. Raz nawet… - zawiesiłam się na chwilę orientując się, co chcę mu powiedzieć. Bałam się trochę jego reakcji. W końcu wcześniej nic mu o tym nie wspominałam. No, ale skoro już zaczęłam to chyba muszę dokończyć? – Wszystko zaczęło się od tego, jak raz mnie zatrzymał, zaczął wygadywać jakieś niezrozumiałe bzdury i potem mnie pocałował…


- Słucham? – Tom nie wyglądał na uradowanego i w sumie nie ma się co dziwić. Mogłam mu wcześniej o tym powiedzieć! Chociaż wtedy nawet jeszcze nie byliśmy razem… Jednak w związku i tak liczy się szczerość i nieważne, czy wiąże się ona z daleką czy bliską przeszłością…


- To było dawno… Jeszcze wtedy kiedy my mieliśmy tę przerwę. Powinnam była ci to powiedzieć, ale to było takie głupie Tom! Myślałam, że będę miała potem spokój… W końcu dałam mu przecież w pysk! Ale on i tak ciągle się pojawia i właściwie nie wiem, czego ode mnie chce – wyjaśniłam wszystko najprościej, jak tylko umiałam. Dla mnie samej to było jakieś chore i skomplikowane. – I dzisiaj znowu na niego wpadłam, zaraz po kłótni z Ashlee. Byłam wtedy zdenerwowana i naskoczyłam na niego… Ale niepotrzebnie mnie drażnił! Po tym wszystkim urwałam się z lekcji… Wróciłam do domu, a moja matka oświadcza mi, że robi porządki świąteczne… A potem powiedziała, że mi da pieniądze na nasz wyjazd! I że ja mam konto w banku w ogóle! I w ogóle ona jest taka… Normalna… - mówiłam już jak nakręcona chcąc to wszystko, jak najszybciej z siebie wyrzucić. Było mi na rękę, że Gitarzysta mi nie przerywał tylko słuchał z uwagą. Poczułam się znacznie lepiej, gdy pozbyłam się tego wszystkiego z siebie, a raczej wypowiedziałam po prostu na głos.


- Trochę chaotyczna opowieść – skwitował po chwili. – Nie podoba mi się ten chłopak, szczególnie, że cię całował. Zresztą to, że wciąż za tobą chodzi też mi się bardzo nie podoba.


- Mnie też nie – mruknęłam niepocieszona. – Ale jak widzisz świetnie sobie z nim radzę. Dzisiaj jak go pchnęłam, tak mało nie zabiłam – dodałam, aby go trochę uspokoić, ale chyba bardziej go rozbawiłam. W każdym razie ważne, że się rozluźnił…


- No, a twoja mama? Chyba dobrze, że tak się zmieniła?


- Zmieniła? Właśnie to jest podejrzane, Tom… - westchnęłam zrezygnowana. Naprawdę tak trudno było mi uwierzyć w cudowną przemianę mojej rodzicielki. Widocznie Tom miał w sobie więcej wiary… Albo może ja już tak przywykłam do tego, że moja matka jest taka okropna, że nawet nie chcę dopuścić do siebie myśli, że mogłaby być inna..? To wtedy znaczyłoby, że coś ze mną jest nie tak, a nie z nią. W sumie wszystko możliwe! Jak niby miałam nie zwariować z tym wszystkim…


- Kochanie, potrzebujesz odpoczynku. Za dużo o tym wszystkim myślisz, musisz się oderwać na chwilę od rzeczywistości, zrelaksować – objął mnie ramieniem przytulając do siebie i ucałował moje czoło. – Zobaczysz, wszystko się ułoży. Twoja mama widocznie doszła do pewnych wniosków i chce się zmieniać na lepsze. A ten chłopak… Jeśli się nie odczepi sam się nim zajmę, nikt nie będzie chodził za moją dziewczyną i jej dokuczał – rzekł stanowczo, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. – Musisz myśleć przede wszystkim pozytywnie. Nie można ciągle doszukiwać się we wszystkim drugiego dna i podejrzewać nie wiadomo co… Ludzie naprawdę się zmieniają. A z Ashlee na pewno się pogodzicie, w końcu to twoja najlepsza przyjaciółka.


- Mam nadzieję. Wiesz, chyba byłam dla niej okropna… To moja wina – wyznałam ze smutkiem. Jestem ostatnio taka impulsywna, że nie panuję nad sobą. Przecież, jakby się tak dobrze zastanowić, nie tylko Ashlee popełniła błędy. Ja też to zrobiłam… Obydwie mogłyśmy zachować się lepiej.


- Zadzwonisz do niej i będzie dobrze – zapewnił mnie uśmiechając się ciepło i w tym samym czasie po pokoju rozległo się pukanie. Jednak osoba stojąca za drzwiami nie czekała na pozwolenie, tylko zaraz otworzyła je ujawniając się.


- Zostajecie na kolacji? – oczywiście mama znowu była NORMALNA. Spojrzałam pytająco na Toma, bo sama nie wiedziałam, co odpowiedzieć.


- Raczej nie, będziemy się już zbierać bo późno się robi – wyręczył mnie będąc przy tym bardzo uprzejmym.


- No tak, ściemnia się już. Lepiej nie jechać po nocy. W takim razie zrobię wam coś na drogę! – stwierdziła wielce zadowolona ze swojego pomysłu i nie czekając na naszą reakcję zniknęła za drzwiami zamykając je za sobą.


- Widzisz, mówiłam, że coś z nią nie tak – szepnęłam do chłopaka, który w odpowiedzi się roześmiał.


- Jest normalna. Troszczy się o ciebie.


- No właśnie i to jest nienormalne właśnie…


- Ivy, Skarbie… Może ona wcześniej nie miała na to czasu? Może praca za bardzo ją stresowała i nie radziła sobie z tym wszystkim? Jest wiele czynników, które mogły być powodem jej nieodpowiedniego zachowania. Teraz ma więcej czasu, może odpocząć, nie musi się tak bardzo stresować… Czasem chociażby taka utrata pracy zmienia człowieka. Nie zawsze na lepsze… Ale widocznie twojej mamie się to opłaciło. A ty daj jej szansę, nie bądź już taka surowa – dźgnął mnie palcem w bok. Muszę przyznać, że Tom czasem bardzo mądrze mówi i naprawdę miło się tego słucha. Jemu naprawdę na mnie zależy i ja to czuję.


- Ty mój geniuszu! – objęłam go rękoma za kark i cmoknęłam w usta. – Co ja bym bez ciebie zrobiła?


- Poradziłabyś sobie. Jesteś bardzo mądrą i silną dziewczynką.


- Ale wolę być mądra i silna z tobą – przytuliłam się do niego wdrapując mu się na kolana. Oh, tak bardzo ciśnie mi się na usta „Kocham cię”… Mam ochotę to wykrzyczeć po prostu! Mam wrażenie, że te dwa słowa zaczynają mnie dusić od środka… Tak bardzo chcą się ze mnie wydostać na zewnątrz.


- Mi ta opcja też zdecydowanie bardziej odpowiada. To co? Zbieramy się?


- Tak, w końcu. Już nie mogę się doczekać – stwierdziłam zadowolona i zeszłam z niego pozwalając mu wstać. Sama zaś wzięłam swoje rzeczy, aby znieść je na dół. Tom wziął ode mnie większą torbę i obydwoje zeszliśmy do salonu, gdzie jak się okazało siedział mój brat.


- A ty gdzie? – zainteresował się widząc mój niewielki bagaż. – Już się wyprowadzasz?


- Jadę w góry. Gdzie mama?


- Robi kolację. A od kiedy ty coś od niej chcesz? – zdziwił się.


- Odkąd zachowuje się jak człowiek – wytknęłam mu zadziornie język i skierowałam się wcześniej wymienionego przez niego pomieszczenia. – My już jedziemy – zakomunikowałam rodzicielce, która od razu chwyciła jakiś niewielki worek wypełniony kanapkami i wcisnęła mi go w ręce.


- Uważajcie na siebie, masz mi cała wrócić. I bez szaleństw! – powiedziała nieco głośnie, tak aby i Tom stojący w salonie to usłyszał.


- Nie musisz się obawiać, z Tomem jestem bezpieczna – zapewniłam ją.


- Wsadziłam ci tam też pieniądze. Jakby się coś działo to dzwoń.


- Dzięki. Do zobaczenia w niedzielę – rzuciłam starając się pogodzić z tym, że moja matka znormalniała i nie muszę być już dla niej złośliwa. Myślę, że jeszcze zajmie mi trochę czasu nim się przyzwyczaję do swojej „nowej” mamy. – Możemy iść – wróciłam do Toma i posłałam mu swój uśmiech, który odwzajemnił.


- Do widzenia! – zawołał, gdy już kierowaliśmy się do wyjścia.


-Do widzenia, prowadź ostrożnie! – wywróciłam oczami słysząc słowa matki. Czy ona już będzie tak zawsze? W przedpokoju założyliśmy szybko wierzchnie ubrania oraz obuwie po czym udaliśmy się do samochodu. Po chwili byliśmy już w drodze do… Zapewne cudownego miejsca. No bo w końcu Tom je wybrał! Więc musi być cudowne. W ogóle czuję, że ten wyjazd będzie piękny. Tylko ja i on… Tylko my dwoje… Jak romantycznie i słodko!