wtorek, 29 stycznia 2013

Kartka nr 34. „Jak ptak na wietrze wypatruję Cię…”

Noc, którą spędziłam poza domem i opuszczony dzień w szkole oczywiście był kolejnym pretekstem dla mojej matki, aby mogła się ze mną pokłócić. W takich chwilach mam ochotę spakować swoje rzeczy i wyprowadzić się, jak najdalej od niej. Zniknąć z jej życia raz na zawsze i mieć święty spokój. Ten dom staje się dla mnie piekłem. Dosłownie czuję się tu niemile widziana, jak jakiś intruz. Dziwię się, że matka sama mnie jeszcze nie wyrzuciła.


-Iv, rozmawiałem z nią - podczas, gdy siedziałam zdenerwowana na swoim łóżku ściskając pluszowego misia od Toma, Phil postanowił złożyć mi wizytę i to z nienajlepszym tematem na ten moment. Westchnęłam jedynie ciężko i wskazałam mu wzrokiem miejsce na krześle. Chyba lepiej, abyśmy mieli to już za sobą. - No nie jest za ciekawie. Tak naprawdę wyrzucili ją za to, że przychodziła do pracy pod wpływem alkoholu i to nie raz -  ta wiadomość wcale mnie nie zaskoczyła. Może i nie sądziłam, że jest aż tak źle, ale jednak mogłam się spodziewać po niej już wszystkiego! Postanowiłam na razie się nie odzywać i pozwolić dokończyć bratu. - No i z finansami też krucho. Mamy jakieś oszczędności na koncie, ale znowu nie jest ich za dużo. Mama wiele wydała chociażby na samochód, który dostaliśmy na osiemnastkę…


- Nie pieprz. Chyba na alkohol -  wtrąciłam nie mogąc się powstrzymać. Nie uwierzę, że wszystkie pieniądze, jakie mieliśmy włożyła w nasz urodzinowy prezent! Może to jeszcze nasza wina!?


-Iv… Taki samochód też dużo kosztuje.


-Co dzienne picie jeszcze więcej. Zresztą… Ja już nie mam do tego siły. Chcę się stąd wynieść -  wyrzuciłam z siebie rozżalona.


- Wiem, ale chyba nie możemy jej tak zostawić.


- Wczoraj mówiłeś co innego!


- Ale jednak to nasza matka, Iv.


- Nie chcę takiej matki! Moja cierpliwość dla niej już się skończyła Philip.- Rzekłam dobitnie nie zamierzając zmieniać swojego zdania.


- Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie…


- Najlepszym rozwiązaniem byłoby, jakby umarła!- Może moje słowa były zbyt mocne, ale naprawdę nie miałam już siły. To wszystko mnie przerosło. Nie chciałam dłużej się z tym męczyć i ciągle wracać do problemów.


- To twoja mama…


- Nie prawda. Matki są inne! I w ogóle nie chce o tym mówić. Zostaw mnie samą, dopiero co się z nią pokłóciłam. Nie chcę w ogóle o niej myśleć! Mam własne życie i dosyć ciągłego martwienia się o nią. Jest dorosła i my też. Koniec tego. Niech każdy idzie swoją drogą -  wyrecytowałam rozzłoszczona jednocześnie zakańczając ten temat, który na dobrą sprawę jeszcze do końca się nie rozkręcił. Jednak miałam to gdzieś. Byłam już zmęczona i pragnęłam jedynie świętego spokoju.


- Jak chcesz… Może innym razem -  Philip odpuścił najwyraźniej widząc, że dziś ze mną się nie dogada w tej sprawie. I słusznie. Gdy już wyszedł pozostawiając mnie samą zaczęłam głęboko oddychać chcąc się uspokoić. Naprawdę to dla mnie za dużo! Nie jestem przystosowana do takich rzeczy… nie umiem nawet odpowiednio tego nazwać! Położyłam się na chwilę zamykając oczy i wtedy na myśl przyszła mi tylko jedna osoba, która działała na mnie niesamowicie kojąco. Wiedziałam, że jest zajęty i pewnie mu przeszkodzę… Ale musiałam. Potrzebuję go… Coraz częściej go potrzebuję.


 


„Wiem, że pracujesz… Ale proszę zadzwoń, jak tylko będziesz mógł. Muszę Cię usłyszeć…”



Wystukałam w pośpiechu wiadomość i wysłałam pod numer Toma z nadzieją, że odbierze ją w miarę szybko…A jeszcze większą, że szybciej znajdzie czas, aby do mnie zadzwonić. Jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi w ciągu następnych pięciu minut, więc na pewno jest czymś zajęty. Ja natomiast nie mogłam usiedzieć w miejscu. Roznosiło mnie. Postanowiłam wyjść z domu. Przed tym jednak wysłałam wiadomość do przyjaciółki z prośbą o spotkanie, na które na szczęście się zgodziła. Już po 20 minutach obydwie siedziałyśmy w parku na ławce milcząc. Nie wiedziałam o czym mówić, a nie chciałam rozmawiać o matce i moich problemach. Wiem, ze mogę jej mówić o wszystkim, ale po prostu nie miałam ochoty, ani nie czułam takiej potrzeby. W ogóle nie chciałam o tym teraz myśleć. Nie po to wyszłam z domu, żeby się zadręczać… a przeciwnie.


- No więc skoro mam nie pytać co się stało… -  zaczęła dość niepewnie, jak na siebie. -  To może opowiesz mi coś ciekawego? Na przykład dlaczego nie było cię dziś w szkole? -  spojrzała na mnie uśmiechając się chytrze. Kocham ją za to, że nie jest ciągle taka dociekliwa i potrafi mnie czymś zająć, abym nie myślała o problemach. Na moją twarz od razu wpłyną uśmiech.


-Byłam z Tomem -  rzekłam bez wahania. -  I było cudownie!


- Domyślam się, cała promieniejesz, gdy o nim mówisz. Zdradzisz mi więcej szczegółów, czy może się wstydzisz? -  wyszczerzyła się do mnie, a ja prychnęłam.


- Nie mam czego się wstydzić!


- No więc słucham -  stwierdziła z zadowoleniem. Dobrze wiem, jaka z niej ciekawska bestia!


- Noo… Umówiliśmy się wczoraj wieczorem na kolację u niego w mieszkaniu, ale nie zdążył się wyrwać wcześniej z pracy, więc też nie miał kiedy nic ugotować -  postanowiłam zacząć od samego początku, z przyjemnością się tym dzieliłam z Ashlee. Teraz mogłam jej mówić o wszystkim! Nawet o seksie pod prysznicem… Ale może nie będę zdradzać zbyt wielu szczegółów! -  Prosto z pracy przyjechał po mnie pod dom i zabrał do przytulnej restauracji, gdzie zjedliśmy spaghetti. A później poszliśmy na spacer… Opowiedziałam mu trochę o mojej sytuacji w domu i zaoferował mi pomoc.


- O matko! On to chyba cię kocha! -  zapiszczała, lecz nie skomentowałam tego. Ona jeszcze nie wie, że w naszym związku miłość nie może mieć miejsca… A przynajmniej nie obustronna i jawna.


- A ja potem poprosiłam, żeby zabrał mnie do siebie bo nie chciałam wracać do domu z wiadomych przyczyn. Oczywiście zgodził się. Obejrzeliśmy film wraz z Billem, przy którym zasnęłam… A rano obudziłam się już w jego łóżku i towarzystwie. W ogóle to był jeden z moich najlepszych poranków! -  zachwyciłam się wracając myślami do tamtych chwil. -  Kochaliśmy się pod prysznicem i czułam się, jak jeszcze nigdy. Nie mam pojęcia, jak on tego dokonał, ale nie da się opisać tego co przeżyłam. Potem mnie umył! To było takie słodkie… -  przerwałam na chwilę pozwalając sobie na rozmarzenie. Gdy o tym mówiłam mój nastrój poprawiał się coraz bardziej. -  No i oczywiście zjedliśmy śniadanie, spędziliśmy jeszcze razem południe, a potem odwiózł mnie do domu, a sam pojechał do pracy. No i do tej pory nie mam z nim kontaktu… -  posmutniałam wzdychając cicho.


- Weź, to tylko kilka godzin! -  zaśmiała się.


- Dla mnie to dużo! - oburzyłam się nie rozumiejąc w ogóle co w tym zabawnego. Tęskniłam za Tomem! I to bardzo… chciałabym, żeby zawsze przy mnie był. Z nim wszystko jest lepsze i piękniejsze.


- Pierwszy raz widzę cię taką zakochaną.


- I ostatni… Sama siebie nie poznaję, ale to jest silniejsze ode mnie.


- Cieszę się, bardzo -  objęła mnie ramieniem przytulając mocno. -  Oby wam się udało.


- Wiesz nie myślę o tym, jak o czymś na całe życie… Teraz bym tak chciała, bo jest cudownie i chciałabym, żeby już zawsze tak było. Ale to nie zależy tylko ode mnie… A jeśli on w końcu się znudzi? W końcu nie ma we mnie nic nadzwyczajnego -  wyznałam będąc z nią szczera. Przecież wiadomo, że jestem teraz z nim szczęśliwa, ale czy to możliwe, aby było tak już zawsze? Warto się łudzić? Oczywiście jest to moje wielkie marzenie… Bo naprawdę czuję, że kocham. Całą sobą…


- Ja bym powiedziała raczej, że jesteś nadzwyczajna. Usidliłaś gitarzystę Tokio Hotel. On przecież za tobą szaleje! Ja widziałam ten jego wzrok. Jest w ciebie zapatrzony! -  odparła podekscytowana. Jej entuzjazm bardzo mi się podobał i udzielał. Czułam od niej takie wielkie wsparcie, co sprawiało, że robiło mi się cieplej na sercu.


- No ja w niego też! Nie wiem, czy to zdrowe -  roześmiałam się sama już nie wiedząc, jak to wszystko może się dalej potoczyć. To było w sumie zabawne.


- Na pewno zdrowy jest seks.


- Ashlee, ty ciągle o jednym -  wywróciłam teatralnie oczami. -  Chyba jesteś niezaspokojona, co? -  wytknęłam jej język. Oczywiście teraz mogłam cwaniaczyć, bo przecież ja nie mam na co narzekać w tej kwestii. Ej, ja naprawdę się robię jakaś wredna!


- Pff… Ja też nie mam na co. Tylko twój brat akurat ostatnio chodzi przybity. Nie chcę nic mówić, ale zaniedbałaś go. Męczą go wasze problemy…


- Wiem… Ale nic na to nie poradzę. Ja nie jestem w stanie mu pomóc, ani on mi. To jest wszystko popieprzone. Po prostu powinniśmy się wynieść od matki i odizolować od tego wszystkiego dla naszego dobra. - stwierdziłam z przekonaniem. W prawdzie miałam o tym nie mówić, ale skoro już poruszyła poważniejsze tematy…


- To niech Phil zamieszka ze mną, a ty idź do Toma i po sprawie -  wzruszyła ramionami zupełnie, jakby to było banalną sprawą.


- Przecież ty mieszkasz z rodzicami jeszcze. Zgodziliby się?


- Noo jakby się ze mną ożenił -  zmarszczyła brwi zastanawiając się przez chwilę. -  Ej, ale to z Tomem to na poważnie. Przecież chce ci pomóc, nie?


- No tak, ale nie wspominał nic o wspólnym mieszkaniu! W ogóle nie, to nie jest dobry pomysł -  pokręciłam głową. To w ogóle nie wchodziło w grę. Ashlee ma bardziej wybujałą wyobraźnie niż ja!


- Oj tam. A może sam ci to zaproponuje w końcu.


- Może. Ale na pewno nie teraz.


- Oh, bo ty to wszystko akurat wiesz! To jest Tom Kaulitz, po nim nigdy nic nie wiadomo.


- Ale ja go znam -  powiedziałam z dumą w głosie, której nie dało się ukryć. Znałam go i to w miarę dobrze. No i wiedziałam też, że to co o nim piszą, czy mówią nie zawsze zgadza się z prawdą. Tak naprawdę nie mają pojęcia, jak bardzo mijają się z rzeczywistością!


- To dobrze, życzę wam jak najlepiej. Ale wiesz co, ja już muszę wracać. Obiecałam, że będę na kolacji… Rodzice ostatnio zrobili się jacyś marudni.


- No w porządku i tak dzięki, że się ze mną spotkałaś.


- Wiesz, że ja z tobą zawsze i wszędzie!


- Tak, wiem -  uśmiechnęłam się do niej serdecznie. -  W takim razie do zobaczenia jutro w szkole -  dodałam podnosząc się wraz z nią z miejsca.


- Do zobaczenia i jak coś pisz, albo dzwoń.


- Ok, dzięki -  rzekłam jeszcze na koniec po czym obydwie rozeszłyśmy się w swoje strony. Byłam zadowolona z tego wieczoru. Rozmowa z przyjaciółką i jej obecność dobrze mi zrobiły. Całą drogę powrotną uśmiechałam się więc sama do siebie mając dobry nastrój. Miałam tylko nadzieję, że to nie ulegnie gwałtownej zmianie, gdy tylko wejdę do domu. Nawet nie chciałam o tym myśleć!


Na miejsce dotarłam bardzo szybko, w międzyczasie sprawdziłam też, czy może Tom do mnie nie napisał, albo dzwonił… Mogłam przecież nie poczuć wibracji. Ale niestety nic z tych rzeczy. Nieco zrezygnowana weszłam więc do środka i zdjęłam buty udając się w kierunku schodów. Chciałam jak najszybciej minąć salon, żeby przypadkiem nie spotkać matki. Wszystko, aby oszczędzić sobie kolejnej kłótni! Więc niemal wbiegłam na górę od razu napotykając Philippa, który wyrósł przede mną jak spod ziemi.


- Dobrze, że jesteś bo masz gościa.


- Gościa? -  odparłam zdumiona. Bo niby kto mógłby mnie odwiedzić? I to o tej porze? Ashlee przecież poszła do domu. A nikt poza nią do mnie nie przychodzi…


- Tak. Czeka już dziesięć minut, więc leć do niego.


- To on?


- Tak, płeć męska. Też byłem w szoku… -  stwierdził i nie musiał dodawać nic więcej, aby do mnie dotarło. TOM. Co on tu robi!?


 

piątek, 11 stycznia 2013

Kartka nr 33. „Już wiem, że od dziś chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny…”

Do mieszkania Toma dotarliśmy już późnym wieczorem, ale jego brat jeszcze nie spał tak więc miałam dwóch panów Kaulitz do towarzystwa. To była dobra okazja, aby nieco bardziej poznać Billa, którym mimo wszystko wciąż jestem zafascynowana. Co prawda ostatnio wzbudził we mnie wiele różnych, niekoniecznie pozytywnych odczuć, ale przecież nie mogę tak od razu go ocenić. Ludzie zyskują po bliższym poznaniu i tak właśnie jest w tym przypadku. Tym razem Bill jakoś bardziej mi się spodobał. Nie był już taki dziwny i roztrzepany, może to ze względu na późną porę? W każdym razie było bardzo miło. Całą trójką siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film, co chwilę go komentując. Najwyraźniej mieliśmy podobny gust, bo z naszych ust padały raczej ironiczne podsumowania. Gdzieś w połowie już nawet nie patrzyłam na ekran. Mój wzrok był utkwiony w Wokaliście siedzącym obok. Akurat siedziałam w takiej pozycji opierając się głową o ramię Toma, że jego bliźniak był jedynym obiektem, jaki mogłam obserwować będąc myślami gdzieś daleko. Tom w dodatku cały czas mnie czule obejmował, co tylko sprzyjało mojemu „odpłynięciu”. Czułam, jak powieki z każdą kolejną sekundą coraz nachalniej mi opadają, aż w końcu sama je zamknęłam nie chcąc z tym walczyć. Było mi bardzo dobrze w objęciach Toma. Uwielbiam te jego czułość…


- Twoja księżniczka jest już chyba zmęczona -  do moich uszu dotarł subtelny głos Billa, lecz nie otworzyłam oczu. Zmęczenie powoli odbierało mi już świadomość.


- Pora już spać -  odparł Gitarzysta, a ja poczułam, że moja „poduszka” utworzona z jego ramienia porusza się delikatnie. -  Budzić ją, żeby się umyła?


- Co ty serca nie masz? -  miałam ochotę się roześmiać słysząc zabawnie oburzony głos Billa, ale powstrzymałam się nie chcąc psuć sobie zabawy.


- Okej, to dobranoc  -  rzekł i najostrożniej jak potrafił podniósł mnie, następnie w swoich ramionach zanosząc do sypialni, gdzie też moje ciało zostało ułożone na miękkiej, cudownie pachnącej pościeli. Ten zapach był tak kojący, że niemal od razu odpłynęłam. Jednak nie chciałam zasypiać bez niego… resztkami silnej woli starałam się nie zasnąć dopóki Tom nie położy się obok. Ale jemu specjalnie się nie spieszyło. Najpierw przykrył mnie kołdrą, a dopiero potem udał się do łazienki. I nie mogłam dłużej wytrzymać, pocieszał mnie jedynie fakt, że kiedy się obudzę on będzie obok…


 


Już wiem, że od dziś chcę dzielić z Tobą wszystkie moje sny…


Zasypiać i budzić się przy Tobie, do końca swoich dni.


(Paula Ignasiak- Od dziś)



Rankiem, kiedy otworzyłam oczy od razu poczułam  na sobie ciężar głowy Toma, która spoczywała na moim brzuchu. Chłopak spał w dość dziwnej pozycji tuląc się do mnie uroczo. Co ciekawe byłam w samym staniku, czego nie bardzo rozumiem. Nie pamiętam, abym się rozbierała, ani żeby Tom to robił. Muszę mieć mocny sen… Byłam przekonana, że chłopak jeszcze śpi więc leżałam nieruchomo nie chcąc mu przeszkadzać. Przyznam, że po chwili zrobiło mi się niewygodnie, ale nie miałam serca go budzić. Zamiast tego przeniosłam swoją dłoń na jego nagie plecy i zaczęłam go delikatnie szmerać, musiałam się czymś zająć. Ale, gdy zaczęłam to robić okazało się, że Gitarzysta wcale nie śpi. Uniósł głowę wbijając we mnie swoje błyszczące oczka.


- Obudziłaś się -  uśmiechnął się słodko i podniósł zawisając nade mną. -  Wyspałaś się?


- Tak -  potwierdziłam zadowolona. - A co się stało z moimi ubraniami? -  zmrużyłam oczy przyglądając mu się podejrzliwie.


- Zdjąłem je -  wyszczerzył się. -  Chciałem, żeby było ci wygodniej -  wytłumaczył zaraz.


- Eh i tak nie lubię zasypiać  bez mycia się i piżamy. Ale brak ubrań z pewnością pomógł -  rzekłam z uśmiechem i objęłam go rękoma za kark przyciągając do siebie, aby następnie podziękować mu za wszystko pocałunkiem.


- To może prysznic? -  zaproponował, gdy już się od niego oderwałam.


- Tylko o tym marzę -  stwierdziłam z entuzjazmem. Czyta w moich myślach!


- Tylko o tym? -  uniósł brwi uśmiechając się przy tym chytrze. Prawdopodobnie wiem, co ma na myśli… Albo nawet na pewno. Ale chyba mogę się z nim trochę podroczyć? I to wcale nie dlatego, że jestem jakaś złośliwa… bo nie jestem?


- Mhmm, a o czym jeszcze miałabym marzyć z samego rana?


- O mnie? -  zamruczał jednocześnie wpijając się w moje usta. -  Albo o prysznicu i mnie, w jednym -  dodał w przerwie między kolejnym pocałunkiem. To w zupełności wystarczyło, aby mnie przekonać. W dodatku jego dłonie, które nie wiadomo jak i kiedy znalazły się na moim ciele powodując masę przyjemnych, podniecających dreszczy. Zdecydowanie teraz marzyłam o prysznicu i o nim w jednym!


Postanowiłam więc przerwać jego nachalne, aczkolwiek słodkie pocałunki i odepchnęłam go od siebie, dzięki czemu miałam więcej swobody, aby wstać. Tom nie wyglądał na zbyt zadowolonego z przebiegu tej sytuacji, ale nic nie mówił, widziałam tylko jego zrezygnowany wyraz twarzy co mnie bardzo bawiło. On chyba nie sądzi, że z niego zrezygnuję? Mogłabym go jeszcze podręczyć, ale nie chciałam tego. Sama go pragnęłam.


- Weź tylko zabezpieczenie - nachyliłam się nad nim muskając subtelnie jego wargi po czym skierowałam się w stronę łazienki. Kaulitz natomiast wydawał się być bardzo zaskoczony, a jednocześnie uradowany. Natychmiast zerwał się z łóżka i zaczął grzebać w swojej szufladzie. Zaśmiałam się jedynie pod nosem i nie tracąc czasu zniknęłam w łazience, gdzie też zdjęłam z siebie bieliznę. Weszłam do kabiny odkręcając wodę o odpowiedniej temperaturze i po chwili oblały mnie ciepłe strumienie wody. Nie zdążyłam jednak nawet się zrelaksować, kiedy to mój ukochany wpadł do łazienki w pośpiechu zdejmując z siebie bokserki. Niewiele mogłam dostrzec przez szyby kabiny, ale chłopak zaraz zjawił się tuż obok od razu przypierając mnie do zimnej ściany. Na szczęście rozgrzały mnie jego pocałunki, które zdawały się nie mieć końca. Czyżby był bardziej spragniony ode mnie? Zachowywał się, jak dzikus… Ale wcale mi to nie przeszkadzało! Dzięki jego szybkiemu działaniu bardzo szybko się podnieciłam. Kiedy oderwał się od moich ust począł całować moją szyję schodząc coraz niżej i zatrzymując się na dłużej przy piersiach. Cudownie było znowu czuć jego usta na swojej skórze. Do tego jeszcze spływająca woda po naszych nagich, rozgrzanych ciałach… Czułam się jak w jakimś raju. Nigdy nie sądziłam, że będę uprawiać seks pod prysznicem! To niezwykłe, że z jednym facetem można doznać tylu doświadczeń. I nie potrzebuję już nikogo więcej. Tom mi w zupełności wystarcza. Jego usta błądzące po moim ciele sprawiają, że cała drżę i mam ochotę się rozpłynąć. Doprowadza mnie do szaleństwa swoimi dużymi, męskimi dłońmi zaciskającymi się na moich pośladkach i dotykających moich ud. Po tak długiej przerwie od jego bliskości i tych kilku cudownych pieszczotach nie potrzebowałam nic więcej. Mam wrażenie, że przy nim gry wstępne są w ogóle zbędne. Wystarczy jeden odpowiedni pocałunek, jeden gest… I już jestem jego. – Tom, teraz… -  wyszeptałam mu do ucha ledwo łapiąc oddech podczas, gdy ten na dobre zabawiał się moimi sutkami. Nie mogłam i nie chciałam dłużej czekać. Nie było odpowiedniejszej chwili. Na szczęście i jemu to odpowiadało. Nie kazał mi dłużej czekać, od razu uniósł mnie i wszedł we mnie jednym, mocnym pchnięciem jak jeszcze nigdy wcześniej. Poczułam jakiś nieznany mi dotąd wstrząs i niesamowitą rozkosz oblewającą całe moje ciało i wnętrze. Byłam tak omamiona tą przyjemnością, że nawet nie pisnęłam… Miałam wrażenie, że gdzieś odlatuję podczas, gdy on poruszał się we mnie w swoim tempie. Słyszałam jedynie jego przyspieszony oddech zmieszany z szumem wody, nie widziałam nic. - Kocham… Kocham…to… -  wysapałam pod wpływem emocji. Jak tylko dotarł do mnie jęk rozkoszy mojego mężczyzny sama poczułam dokładnie to samo. Przyległam mocniej do jego mokrego ciała całując po omacku jego skórę. Wciąż czułam go w sobie i jednocześnie te niesamowitą rozkosz.


- Nie uciekaj mi więcej…


- Nie będę. Możesz być pewien -  odparłam bez wahania. Nie ucieka się od ludzi, których się kocha… Teraz już to wiem i nie zamierzam znowu popełniać tego samego błędu. Jest mi dobrze tak, jak jest i nie muszę słyszeć od niego „kocham cię”, aby być szczęśliwą i spełnioną.


Tom pocałował mnie jeszcze namiętnie i ostrożnie postawił na twardym gruncie jednocześnie wydostając się ze mnie. Mruknęłam przy tym cicho, ale szum wody na szczęście to zagłuszył. Chłopak pozbył się zużytej prezerwatywy i wziął do ręki żel pod prysznic, który wylał na mój dekolt. Zmarszczyłam brwi przyglądając się z uwagą jego poczynaniom, nie wiedziałam czego mam się spodziewać… On jest czasem taki nieprzewidywalny! Jednak po chwili wszystko stało się jasne, gdy zaczął rozsmarowywać pachnącą substancję na moim ciele. To było niesamowicie przyjemne i żałuję, że nie wcieliliśmy tego do naszej erotycznej zabawy. Chyba za bardzo się otwieram pod tym względem! Ale może to i dobrze? W końcu dorastam… Ktoś taki, jak Tom Kaulitz chyba potrzebuje dojrzałej kobiety, która wie jak się zabrać do takich rzeczy… Na początku byłam kompletnie zielona w tym temacie. Aż dziwię się, że mu się spodobałam… Właściwie nie wiem, co on we mnie widzi, ale cokolwiek to jest, obym tego nie straciła!


Podczas, gdy Gitarzysta mył mnie z niebywałą dokładnością ja miałam czas, aby mu się przyglądać bez końca. Zaczęłam od jego twarzy i schodziłam wzrokiem coraz niżej, co nie było zbyt roztropne z mojej strony bo czułam nagły przypływ podniecenia, z każdym kolejnym krokiem. Zagryzłam wargi wpatrując się w jego umięśniony tors i podbrzusze, nie mówiąc już o jego męskości… Zdecydowanie posunęłam się za daleko. Trzeba się opamiętać! Jeden stosunek z samego rana ci wystarczy kobieto! Tym bardziej, gdy Tom z takimi stoickim spokojem dotyka twojego ciała i nie oczekuje niczego więcej… Oh, dlaczego Tom!?


- Czemu mi się tak przyglądasz? - otrząsnęłam się dopiero, gdy usłyszałam jego głos. Od razu wróciłam na ziemię i wszelkie kosmate myśli wyleciały mi z głowy.


- Bo mi się podobasz -  odparłam niewinnie i posłałam mu słodki uśmiech. -  Jeszcze nikt mnie tak dokładnie i z takim wyczuciem nie mył  -  dodałam chcąc zmienić temat. Chyba nie zauważył, że gapię się mu między nogi!? Jestem zboczona, o Boże! Nie, Bóg to akurat najmniej odpowiednia osoba, którą powinnam wzywać w tym momencie…


- I nie będzie -  stwierdził odwzajemniając mój uśmiech. „I nie będzie”, „Nie będzie”, Nie będzie! Tak! Na zawsze będę jego! Na zawsze! A on mój! Mój, mój, mój! - Odwróć się, teraz plecki.- Bez wahania zrobiłam to o co prosił. Teraz miałam przed sobą jedynie ścianę, więc mogłam się zrelaksować bez żadnych erotycznych myśli. Przymknęłam powieki czerpiąc z tej chwili, jak najwięcej. Po nie długim czasie, gdy już umył mi plecy i nie tylko, bo nie omieszkał pominąć pośladków naturalnie, wziął do ręki słuchawkę od prysznica i zaczął spłukiwać ze mnie całą pianę, co też grzeszyło wielką przyjemnością!- Gotowe.- Oznajmił składając subtelny pocałunek na moim karku. Jeszcze chwila i się rozpłynę!


- Dziękuję, to było słodkie i bardzo przyjemne. W ogóle ten cały poranek jest niesamowity -  Wyznałam odwracając się w jego stronę. -  Jesteś cudowny. Czuję się przy tobie, jak w raju.


- I tak właśnie ma być -  rzekł z pewnością w głosie. -  No i… -  zawiesił się na chwilę patrząc z uwagą na moją twarz. -  Jesteś prześliczna i przesłodka, wiesz? Ale jednak pójdę do Billa po mleczko do demakijażu… -  a już miałam się rozpływać pod wpływem tych komplementów z jego ust, a on tymczasem wytyka mi mój rozmazany makijaż! Oh…  Ale nie wątpię, że ma rację. Muszę wyglądać jak potwór!


- Tak, idź… -  przyznałam mu rację doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak musze wyglądać. Poza tym ta jego uwaga i tak była wypowiedziana w słodki sposób! Nie ma wspanialszego faceta od niego! Jestem tego pewna, choć jeszcze nie poznałam wszystkich i nawet nie zamierzam.


 


Czy miłością nie jest to, gdy akceptuje się kogoś w zupełności takim jaki jest i nie chce się go zmieniać…?