poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Kartka nr 1. "Noc jest bardzo długa..."


Wielkie marzenia. Zazwyczaj te, które są najbardziej nierealne. Nie spodziewasz się, że kiedykolwiek się spełnią. Wydawać by się mogło, że niektóre z nich tworzą się tylko po to, by dawać nam  nadzieję. Bo jak dobrze wiemy, nadzieja jest tą iskrą, która pozwala przetrwać, gdy już traci się całkowicie wszystko. A wyobraź sobie, że nagle spadają na ciebie wszystkie jednocześnie. I co wtedy czujesz? Nie wiesz. A ja już tak…
Jak każda dziewczynka marzyłam o księciu na białym koniu. Kimś wyjątkowym po prostu. Kto odpowiadałby mi pod względem wyglądu, jak i charakteru. Jednak nie wystarczy spotkać tego księcia… Książę musi jeszcze czuć, to samo. Książę  musi chcieć ciebie, tak mocno jak ty chcesz jego.
Pamiętam dzień, w którym niewielkie czerwone, papierowe serduszka zostały przeze mnie rozerwane na strzępy. Dowiedziałam się wtedy, że mężczyzna, którego ubóstwiam, ma dziewczynę. Był dla mnie od zawsze nieosiągalny. I liczyłam się z tym. Przecież nawet mnie nie znał… Nie byłam zła. Było mi przykro. Bo choć wiedziałam, że nigdy w życiu go nie spotkam, że nigdy nawet na mnie nie spojrzy… Właściwie nie wiem, co myślałam. Pragnęłam jego szczęścia… ale czy, gdyby był z nią szczęśliwy stałoby się to, co się stało?
Osiągnęłam GO… i to było coś więcej. Czyste szaleństwo. I moje życie zmieniło bieg. Zaczęło pędzić z niesamowitą prędkością. Czułam, że frunę. Unosiłam się nad ziemią każdego dnia. To wszystko uderzyło we mnie z taką siłą, że z moich ust coraz częściej zaczęły wydobywać się niekontrolowane, niemalże histeryczne szepty. Szeptałam Jego imię. Miałam ochotę krzyczeć… ze szczęścia.

 – Nie… Ja przepraszam… ja tylko… – Czując nieprzyjemny ból na ramionach próbowałam wytłumaczyć się postawnemu mężczyźnie, który mnie zatrzymał. Jednak on nie wyglądał na zainteresowanego. Jedyne czego chciał, to po prostu mnie wywalić za drzwi budynku, w którym się znajdowaliśmy. A ja nie chciałam zostać potraktowana, jak śmieć. Poza tym, nie zrobiłam nic złego. Zwyczajnie się zgubiłam w wielkiej hali. Zdarza się, prawda..?   Proszę mnie puścić…   Jęknęłam, mając wrażenie, że na mojej skórze tworzą się już porządne siniaki przez mocny ucisk rąk ochroniarza. Czy to w ogóle jest zgodne z prawem? Okej, nie powinno mnie tutaj być… Ale mimo wszystko! Nie traktuje się w ten sposób ludzi! Wbrew temu, że byłam przerażona, czułam, jak wzbiera się we mnie złość. Nie brakowało wiele do tego, abym wybuchła, jak rozjuszony wulkan. Pan przede mną był bezwzględny choć wcale na to nie zasługiwałam. Nie tak wyobrażałam sobie zakończenie tego wspaniałego wieczoru. Byłam na koncercie swojego ulubionego zespołu a teraz walczę z ich ochroniarzem!? Tylko mnie mogło spotkać coś podobnego.
Zamierzałam właśnie wpaść w histerię i zrobić temu facetowi prawdziwe piekło, ale przeszkodziło mi w tym coś szczególnego. A konkretniej ktoś szczególny.
  To kolejna szmata Bill, daj mi spokój. – Zamarłam, słysząc tak dobrze znany mi głos. Serce automatycznie zaczęło mi mocniej bić w piersi z ekscytacji i jednocześnie przerażenia. Że niby ten ochroniarz mnie wcześniej przeraził? To było nic, w porównaniu ze strachem, który ogarnął mnie w tym momencie, paraliżując od stóp do głów.  Już przestałam się w ogóle przejmować trzymającym mnie facetem.   Dojadę osobno!   Znowu ten głos. I trzaśnięcie drzwi. Miałam wrażenie, że tracę świadomość. Ale przecież cały czas wiem, co się dzieje. Kroki. Ktoś idzie w moją stronę. W naszą stronę… Ochroniarz. Niechże on mnie puści!
  Ja już sobie idę… Bardzo proszę!    Ponowiłam desperacko swoją prośbę. Jak grochem o ścianę. A jeśli to naprawdę ON i przez upartego ochroniarza stracę taką szansę…? Chcę go tylko zobaczyć!   Mówię do pana…   Zupełnie, jakbym stała przed posągiem. Zero reakcji.   Do kurwy no!   Mało mnie obchodziły konsekwencje mojego zachowania, ale nie tracąc czasu podniosłam prawą nogę i z całej siły nadepnęłam na stopę mężczyzny. Nie będzie mnie tu przetrzymywał, gdy po korytarzu prawdopodobnie chodzi sam Tom Kaulitz!
  Fuck! What are you doing!? You’re little beach!
  To jednak umie pan mówić?! – Naskoczyłam na niego. Mimo że mój angielski kulał, akurat te kilka słów zrozumiałam, aż za dobrze! Co za prostactwo. Kogo oni zatrudniają!? Teraz żałuję, że nie celowałam w krocze. Najeżyłam się.     Proszę mnie puścić w tej chwili, bo oskarżę pana o…
  On nie rozumie po niemiecku.   Nie było mi dane dokończyć, kiedy przerwało mi czyjeś burknięcie i dosłownie mignęła mi przed oczami wysoka postać. Czyjeś… TEN GŁÓS.  Przecież to ON… W jednej chwili zrobiło mi się słabo. Czy ON naprawdę tędy przeszedł tak po prostu? Czy naprawdę tak po prostu się do mnie odezwał!? Czy naprawdę tak po prostu postanowił zignorować fakt, że jego ochroniarz torturuje niewinną dziewczynę? Halo! Za dużo emocji na raz. Czułam, że tracę grunt pod nogami. Przerażała mnie wizja spędzenia nocy z tym gościem, nie mając pojęcia, czego właściwie ode mnie oczekuje. Czyżby zamierzał zadzwonić na policję? Ja naprawdę nic nie zrobiłam! A przynajmniej nie chciałam… Tom Kaulitz był moją ostatnią deską ratunku. Mój wymarzony Gitarzysta. Facet idealny. Nie mogę o tym myśleć, jeśli chcę wybrnąć cało z sytuacji… Bo za chwilę po prostu odlecę z nadmiaru wrażeń. A wtedy już nigdy nie uwolnię się od psychicznego ochroniarza…
  A ja… zaczekaj! – Zawołałam, ledwo wydobywając z siebie głos. Dziwne, że mnie w ogóle usłyszał… Boże… Jeszcze moment i z pewnością byłby za daleko, by słyszeć moje żałosne skomlenie. To nie jest Tom. To nie jest Tom. To wcale nie jest Tom…   Pomóż mi… Nie znam angielskiego i  nie wiem, czego on ode mnie chce…   Dodałam. Nie wiem, jakim cudem stałam jeszcze na nogach. To chyba dzięki temu, że ten facet nadal mnie trzymał za ramiona.
  Trzeba było nie wciskać ciekawskiego nosa tam, gdzie nie trzeba.   To nie zabrzmiało zbyt uprzejmie, jednak nie zraziłam się. To mój idol. Pewnie ma zły dzień…  Każdy może mieć zły dzień. I  w ogóle… Jakie to ma znaczenie? Ja rozmawiam z NIM! Czy ja żyję? Gorąco…
  Nie wciskałam!   Próbowałam się odwrócić w jego kierunku, ale to też było ponad moje siły. Tak bardzo chciałam go zobaczyć. Choć przez chwilę popatrzeć w te ukochane czekoladowe tęczówki.  – Boże… Proszę…  Ja nie chce tu być…   Jakbym mogła na pewno bym uklękła. Miałam już łzy pod powiekami, które rozmazywały mi widok. Nienawidzę tej pieprzonej bezsilności. Naprawdę przestawało mieć znaczenie, że tuż obok stał Tom Kaulitz. Chciałam tylko już stąd wyjść i wrócić do domu.
  To skąd się tu niby wzięłaś? Jesteś kolejną nawiedzoną fanką, co nie potrafi uszanować prywatności drugiego człowieka. Odegraliśmy już koncert, więc powinnaś się cieszyć i spływać grzecznie do domu! – Wyrzucił  nieprzyjemnym tonem. Słyszałam za sobą jego kroki i po chwili znieruchomiałam czując, że stoi tuż za moimi plecami. Miałam okazję, aby na niego spojrzeć, ale bałam się… Stchórzyłam. Wystraszyły mnie trochę jego słowa. Za kogo on mnie wziął? Ja taka nie jestem… Miałam ochotę się rozpłakać. Jak mała dziewczynka… Jestem żałosna! Nie rozpłacze się… nie…. nie… nie…  Ale ja nie wiem, co robić… Może po prostu mu odpowiem na pytanie… Tylko spokojnie… spokojnie…  nic się nie dzieje. Uznajmy,  że to zwyczajny chłopak. Twój kolega… tak… przecież go znasz. Tak jakby… ładnie mu wszystko wytłumaczysz i będzie dobrze. Może nawet da ci autograf? Tak… na pewno. Bo jest miły… wbrew pozorom…
  Przepraszam… Zgubiłam się tylko… nie chciałam nic złego… naprawdę… Pójdę sobie do tego domu, tylko zrób coś, żeby mnie puścił…   Mówiłam bardzo powoli, zaciskając przy tym powieki, przez co jedna łza stoczyła się po moim zarumienionym policzku. Oddychałam ciężko nie wiedząc już, czego się spodziewać. To wszystko było… takie…  niedorzeczne.
  Jasne. Każdy może wciskać takie bajeczki. Chyba lepiej będzie jak cię przytrzyma i może odpowiesz za naruszanie prywatności…
To potworne uczucie, gdy piękny sen zmienia się w istny koszmar. Poczułam nagły przypływ złości. Bo… Jak on może?! Dlaczego tak mnie traktuje?! Nic o mnie nie wie! Nie ma pojęcia, co się stało, że tu jestem… Od razu mnie skreślił.
  Jakie naruszanie prywatności!?   Niemalże zapiszczałam pod wpływem adrenaliny i odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę.  Natychmiast pobladłam napotykając jego oczy. Zakręciło mi się w głowie, a moje ciało oblała fala gorąca. Patrzył na mnie. Patrzył prosto w moje oczy. Milczał… On wpatrywał się we mnie. W normalnej sytuacji odwróciłabym wzrok. Uciekłabym. Zawstydzało mnie to… teraz też mnie zawstydza. Czuję się niezręcznie, gdy ktoś na mnie patrzy. A gdy spoglądamy równocześnie w swoje oczy… nie… nie wierzę… Pewnie się rozmazałam. Na pewno… zaraz mnie wyśmieje… Cholera jasna!
Czas się chyba zatrzymał. Świat chyba przestał istnieć. Coś się stało… poczułam nagłą ulgę, a ochroniarz odszedł.  Nawet nie wiem, jak to się stało. Dlaczego tak nagle mnie puścił? Cholera… ja się nadal gapię w jego oczy. Kurwa, on się gapi w moje! Cholera…cholera…cholera…! Zaraz zemdleje… nie, nie wolno mdleć!  Uspokój się w tej chwili! Nie możesz się okazać jakąś psychiczną fanką. Okaż klasę dziewczyno! Oddychaj kurwa… Zamknęłam oczy i chyba przerwałam niezwykłą chwilę…
A mój świat obrócił się o 180 stopni. Nie, co ja pieprzę. 360… I zaczęłam się przykładać do języka angielskiego, ale to już inna sprawa…
 – Chyba zaraz… duszno mi. – Wyszeptałam, zauważając, że już przestają do mnie docierać wszelkie bodźce ze świata zewnętrznego… O matko.
  Będziesz mdlała?   Zapytał, a ja ponownie uniosłam na niego swój wzrok. I znowu widziałam jego oczy. Skinęłam niepewnie głową, odpowiadając. Właśnie go uprzedziłam, że zaraz zemdleje. No… O matko… –  Trzeba wyjść na powietrze.   Stwierdził nagle i… i chwycił mnie za ramiona. To koniec!

Właściwie zawsze byłam niezrównoważoną osobą. Myślałam, że do końca życia taka będę. Dziwna… i nie wiedząca, czego tak naprawdę chcę. Bo nigdy nie wiedziałam. Czekałam chyba na jakieś cuda… Wolałam aby ktoś decydował za mnie. Jednak zmieniłam się. Nauczyłam się rozumieć swoje potrzeby. Skupiałam się na tym, czego chcę i co się dla mnie najbardziej liczy w życiu. To spełnione marzenie, a nawet więcej niż jedno marzenie… Nauczyło mnie czegoś niezwykłego. Wkroczyłam w dorosłe życie. Stałam się kobietą. Jego kobietą. Zawsze przy nim byłam sobą. Nie musiałam niczego udawać. Tak samo, jak on. Między innymi, dlatego uwielbialiśmy spędzać razem czas. Gdy byliśmy razem, niczego więcej już nie potrzebowaliśmy. Byłam ja i był on. Byliśmy my… Przestało być ważne, co mówią ludzie. Ja wierzyłam jego słowom, a on wierzył moim.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Prolog.

Wiesz, że czasem, gdy się uśmiechniesz wyglądasz, jak… gremlin? Ale za to najsłodszy z możliwych. Pewnie nikt Ci jeszcze tego nie mówił? Oryginalny komplement, nieprawdaż?
Tęsknię. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie jak bardzo. Zdajesz sobie sprawę z tego, co się ze mną dzieje? Co się dzieje z szalenie zakochaną kobietą, która nagle została zupełnie sama? Powiedz… powiedz, że nie byłam Twoją zabawką. Nie byłam nią, prawda? Wykrzycz głośno, że Ci na mnie zależało… zależy? Nie, nie całemu światu… wykrzycz to sobie.
Czy każda nasza wspólna chwila znaczyła dla Ciebie, tyle co dla mnie? Czy moje emocje równały się Twoim? Jesteś w stanie zapomnieć? Nigdy nie lubiłeś, gdy pytałam… a teraz stawiam tysiące znaków zapytania przed Twoimi błyszczącymi oczyma. Błyszczą prawda? Błyszczą od łez… Czytając, to masz wrażenie, jakbym do Ciebie mówiła. Jakbym stała tuż przed Tobą… gdyby tak rzeczywiście było, co byś zrobił? Uciszyłbyś mnie, prawda? Schował w mocnym uścisku… pozwolił poczuć się bezpiecznie.
Czemu pozwoliłeś, aby moje życie straciło sens? Dlaczego pozwoliłeś, żebym Cię pokochała? To nie Twoja wina… Przepraszam.
Zawsze byłeś dla mnie kimś wyjątkowym i nieosiągalnym, a  nagle… nagle stałeś się tak bliski. Taki niezwykły. Mogłam Cię dotykać… być z Tobą. Rozmawiać. Trochę mnie rozczarowałeś… albo raczej rozczarowała mnie rzeczywistość. Bo zanim Cię spotkałam miałam w głowie obraz innego Ciebie. Takiego, jakiego sama sobie wymyśliłam. A Ty przecież jesteś prawdziwy… prawdziwy, lecz nadal dla mnie idealny.
Mam wrażenie, że moje serce zwariowało. Ja cała zwariowałam… Zmieniłeś mnie, wiesz? Na pewno wiesz… zauważyłeś. Sam mi to powiedziałeś. A Ty cały czas jesteś taki sam. Może dlatego, że mnie nie kochasz? Bo miłość zmienia ludzi… więc… nie kochasz? Nigdy mi tego nie mówiłeś, ale ja wierzyłam… miałam nadzieję, że czujesz to, co ja.
Co nas właściwie połączyło? Nie wiem… na początku chyba obydwoje oszaleliśmy. Nie mogę uwierzyć, że tak bardzo Ci się spodobałam. Że… że cały drżałeś pieszcząc moje ciało. Że nawet seks nie był w tym wszystkim najważniejszy. Zawsze chciałeś mnie, a nie mojego ciała. I to było niesamowite.
Kochałam, gdy na mnie patrzyłeś. Robiłeś to, w taki wyjątkowy sposób. Nikogo innego nie darzyłeś takim spojrzeniem… i wiem, że to było szczere. Z Twoich oczu wylewała się czułość. Chciałeś tego. Pragnąłeś mnie chronić… dawać wszystko, czego potrzebuję. Zdawałeś sobie z tego w ogóle sprawę?
Miałeś świadomość, ile znaczą Twoje gesty, spojrzenia, czy słowa? Były wszystkim. Nie miałam w życiu nic cenniejszego. I nie żałuję, ani jednej chwili… choć teraz muszę cierpieć. Przeżyłabym to wszystko jeszcze raz… i jeszcze raz… i jeszcze…
Zrobiłabym dla Ciebie wszystko. Czy było Ci kiedykolwiek z kimś lepiej, niż ze mną?
Czy jeszcze kiedyś Cię zobaczę? Czy pozwolisz mi… czy to przeze mnie? Zniszczyłam wszystko…? Tom…  Kocham Cię, rozumiesz? Wiesz, co to dla mnie znaczy? Zrobię wszystko, co tylko chcesz… ja już dłużej nie mogę… proszę… przytul mnie…
Ivette