niedziela, 29 lipca 2012

Kartka nr 22. „Zatańcz ze mną jeszcze raz, chcę chłonąć każdy oddechTwój…”

Przez sen czułam już słodkie usta błądzące po moim nagim ramieniu, a potem barku i szyi. Męskie dłonie oplatały szczelnie moją talię, a to w połączeniu z bliskością ciała mężczyzny dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Miałam wrażenie, że to tylko piękny sen, z którego za chwilę się obudzę i wszystko zwyczajnie zniknie. Jednak tak wcale nie było. Tom był przy mnie i pieścił moją skórę swoimi czułymi pocałunkami pozwalając mi na wybudzenie się ze snu w sposób nad wyraz przyjemny. Pragnęłam, aby tak było już zawsze. Chciałabym budzić się obok niego każdego dnia i każdego dnia czuć to wszystko, co teraz…
Zamruczałam cicho z zadowoleniem i uniosłam powieki chcąc ujrzeć jego boską twarz. Od razu natknęłam się na jego czekoladowe, błyszczące tęczówki wpatrujące się we mnie z wielką pasją. Kocham go. Kocham całego.
 – Telefon ci wibruje. –  Szepnął muskając mój policzek. –  Chyba coś ważnego, bo od dobrej godziny, jak nie dłużej.
 – Yh....nigdy nie dadzą mi spokoju. –  Burknęłam diametralnie pochmurniejąc i niechętnie odsunęłam się od niego, aby schylić się w kierunku podłogi, gdzie leżały moje spodnie, a w ich kieszeni nieszczęsny telefon. Zawsze ktoś musi mi chcieć wszystko popsuć, a było już tak miło. – Halo. –  Starałam się powstrzymać swój rozzłoszczony ton, co nie było łatwe.
 – Nareszcie. Dlaczego do cholery nie odbierasz telefonów?! Ja nie wiem, co ty sobie w ogóle wyobrażasz Ivette. –  Od razu zostałam zbombardowana przez wściekłego brata, który specjalnie nie krył się ze swoimi negatywnymi emocjami.
 – Nic sobie nie wyobrażam, po prostu nie mam czasu, ani ochoty z wami rozmawiać. –  Westchnęłam ciężko. –  Moglibyście przestać do mnie wydzwaniać?
 – Ty sobie ze mnie żartujesz prawda? Boże błagam, powiedz, że to wszystko jest jakimś głupim żartem i tak naprawdę siedzisz u jakiejś koleżanki i zaraz wrócisz do domu. –  Wyrecytował wyraźnie odchodząc już od zmysłów.
 – Jedyną osobą, u której mogłabym się zatrzymać jest Ashlee. A z tego, co wiesz u niej mnie nie ma. I może dlatego nie ma mnie u niej, ponieważ jestem w Rosji, a dokładnie w Moskwie. –  Wyjaśniłam nad wyraz spokojnie z nadzieją, że mój spokój w jakiś sposób na niego wpłynie.
 – Ja po prostu w to nie wierzę! Na Boga, Ivette!
 – Nie udawaj już takiego pobożnego.
 – Matka chce zgłosić twoje zaginięcie.
 – Trzeba było jej powiedzieć, gdzie jestem. –  Stwierdziłam nie ukrywając pretensji w głosie. W ogóle go nie rozumiem. Jakby wszystko jej powiedział, nie byłoby teraz problemu. A przynajmniej być nie powinno. –  Philip, nie róbcie z tego żadnej afery. Ja po prostu wyjechałam i niedługo wrócę, cała i zdrowa. Przestańcie do cholery panikować.
 – Ty nie wiesz, o czym mówisz.
 – Bo co? Bo mała, niewinna, bezbronna Ivette nagle kurwa się usamodzielniła?! Przestańcie w końcu mnie kontrolować! Matka całe życie ma mnie w dupie i przypomina sobie o mnie tylko wtedy, gdy robię coś nie po jej myśli! A ty? Nie próbuj zastępować mi ojca, bo nigdy nim nie byłeś i nie będziesz! –  Uniosłam się nie mogąc już znieść tej całej, chorej sytuacji. Jestem dorosła i wiem, co robię, a oni nie są w stanie tego zrozumieć. Nie robię przecież nic złego. Nie mają prawa mi tego odbierać ot tak. –  Dajcie mi święty spokój i pozwólcie w końcu choć raz odetchnąć. W przeciwieństwie do was, wiem co robię. –  Dodałam nieco spokojniej, gdy nie usłyszałam z jego strony odpowiedzi. –  Philip, jesteś tam? –  Zaniepokoiło mnie jego nagłe milczenie.
 – Świetnie, w takim razie powodzenia w samodzielnym życiu. –  Odezwał się w końcu po czym usłyszałam już tylko dudniący sygnał, który tylko pogorszył mój stan. Niewiele myśląc rzuciłam telefon gdzieś na podłogę z nadmierną siłą, przez co też się rozleciał. Czułam się w tej chwili cholernie rozdarta i miałam ochotę jedynie się rozpłakać. Opadłam na brzuch spuszczając głowę w dół i zamknęłam oczy oddychając kilka razy głęboko. To zaczyna mnie chyba przerastać.
 – Ivy… –  Przyjemne ciepło rozlało mi się na sercu, gdy poczułam dłoń Toma na swoim ramieniu. Dobrze jest wiedzieć, że nie jestem teraz sama. –  Wszystko w porządku?
 – Nie… –  Zaprzeczyłam cicho czując pod powiekami łzy. Nie chciałam się przy nim rozklejać, lecz tkwiło we mnie zbyt wiele emocji, z którymi sobie nie radziłam. –  Wszyscy chcą mi odebrać szczęście… raz w życiu się zbuntowałam i chciałam po prostu zrobić, to co czuję. To czego tylko ja pragnę. I nagle stałam się dla wszystkich nieodpowiedzialną, głupią gówniarą. –  Wyrzuciłam czując, jak po moim policzku spływa łza. Starłam ją szybko próbując się uspokoić. –  Ale ja im nie pozwolę… nie pozwolę im odebrać sobie tego, co jest dla mnie ważne.
 – Chodź tu… –  Podniósł się do pozycji siedzącej i złapał mnie za ramiona ciągnąc w swoją stronę. Przytuliłam się do niego mocno i zaczęłam wsłuchiwać w bicie jego serca, które jak się okazało działało na mnie uspakajająco. – Nie chciałem, żebyś miała przeze mnie problemy…
 – To nie przez ciebie. –  Zaprzeczyłam od razu. –  To zupełnie nie twoja wina.
 – Ale gdyby nie ja, pewnie byłoby zupełnie inaczej.
 – Tak, byłabym nadal, szarą, nic nie znaczącą, grzeczną dziewczynką, która nie potrafi sterować własnym życiem. W dodatku nieszczęśliwą. –  Skwitowałam z przekonaniem. On musi wiedzieć, jak wiele dla mnie zrobił w tym krótkim czasie. Odmienił moje życie na lepsze, za co będę mu wdzięczna już zawsze.
 – Ale właściwie… to prawda, że to wszystko co robimy jest nieodpowiedzialne. To ja jestem nieodpowiedzialny… wciągnąłem cię w to wszystko, nie raz już prawie zostaliśmy rodzicami… a ten pomysł, żebyś do mnie przyjechała? O czym ja w ogóle wtedy myślałem? Naraziłem cię tylko… przecież mogło ci się coś stać, zgubiłaś się… a jakby ktoś cię skrzywdził?
 – Tom, przestań… –  Uniosłam na niego swoje spojrzenie. W ogóle nie rozumiem, jak on może pleść takie rzeczy. –  Wszystko jest w porządku i jest tak, jak właśnie być powinno. Nie żałuję niczego i chcę, żebyś nadal był taki nieodpowiedzialny. –  Uśmiechnęłam się do niego i sięgnęłam jego ust, całując je delikatnie. Wtedy też po pokoju rozległo się pukanie, które przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Odsunęłam się od chłopaka spoglądając na niego z przerażeniem.
 – Spokojnie, to pewnie Bill. –  Odparł, jak gdyby nigdy nic i wyszedł spod kołdry. Bill?! I on mówi o tym tak spokojnie?! Po pierwsze, nikt miał się o mnie nie dowiedzieć… po drugie, to jest Bill Kaulitz! Wokalista Tokio Hotel, przecież jestem ich fanką! To, że mam bliskie kontakty z Gitarzystą nie znaczy, że pozostali członkowie są mi obojętni. Kiedy Tom zmierzał w kierunku wyjścia, aby otworzyć bratu ja schowałam się pod kołdrę naciągając ją niemalże po sam czubek głowy. Najchętniej bym jednak wyskoczyła i zaczęła piszczeć na widok piosenkarza… ale nie mogłam tego zrobić choćby dlatego, że jestem naga.
 – Cześć, no co tak długo? –  Po chwili dotarł do mnie jego głos. Cała wręcz zadrżałam i musiałam wyciągnąć spod kołdry chociaż nos, aby móc go zobaczyć.
 – Prosiłem, żeby nikt mi nie przeszkadzał… –  Mruknął Tom.
 – Jestem twoim bratem przecież. –  Stwierdził Czarnowłosy. –  Zresztą, czemu ja nie mogę wiedzieć, kto u ciebie jest? –  Oburzył się i za wszelką cenę starał się wyjrzeć zza swojego postawnego brata, aby najprawdopodobniej mnie ujrzeć. Cholera jasna… że też nie miał kiedy przyjść, tylko teraz kiedy jestem goła!
 – Bo nie… Bill, co chcesz? Nie mam czasu.
 – Oh, no ja wiem, że jesteście bardzo zajęci. Ale może jednak poznam ją dziś?
 – To nie jest dobra pora.
 – Każda pora jest dobra. –  Stwierdził przekonany. –  Oj daj mi chociaż spojrzeć!
 – Bill, to nie jest okaz muzealny!
 – Jak to nie? Pierwszy raz w życiu złapałeś takiego… nawet nie wiem jak to nazwać! –  Ekscytował się Wokalista, a mnie coraz bardziej intrygowała ta rozmowa. O czym on tak dokładnie mówi? I w ogóle nie ma nic przeciwko, aby Tom zdradzał swoją dziewczynę? Oh, tak bardzo chciałabym móc go poznać i normalnie z nim pogadać.
 – Cicho, idź już lepiej.
 – Ale daj chociaż spojrzeć, noo… –  Jęknął, gdy Gitarzysta próbował wypchnąć go na korytarz. –  Jedno spojrzenie!
 – Żadnych spojrzeń. Ja też miałem jedno. –  Mruknął stanowczo. Cholera, dlaczego oni mówią takimi zagadkami? Oh i jak ja mam coś z tego zrozumieć!
 – Przecież stąd nie dojrzę jej oczu. Zerknę tylko i już mnie nie ma. –  Miałam ochotę się roześmiać słysząc ich dyskusję. Przecież to było rozbrajające. Czemu on tak bardzo chce mnie zobaczyć? I czemu Tom tak bardzo mu tego broni? W każdym razie zachowywali się jak dzieci.
 – Dobra, ale sekunda! –  Zastrzegł i nim się zorientowałam poczułam na sobie czekoladowe spojrzenie Billa, który na szczęście widział jedynie połowę mojej twarzy.
 – Cześć! –  Pomachał mi z szerokim uśmiechem, na co nie zdążyłam zareagować, gdyż zaraz jego bliźniak zmusił go do opuszczenia pokoju.
 – Pa i nie odwiedzaj mnie na razie. –  Rzucił jeszcze zanim zamknął za nim drzwi. To było… dziwne.... Bill powiedział mi cześć! Ha i szczerzył się do mnie. Jej, jaki on jest fajny… –  On zawsze wie, kiedy przyjść… przepraszam. –  Zwrócił się do mnie, a ja odkryłam się nieco pozwalając sobie odetchnąć.
 – Nic się nie stało, jest uroczy. –  Stwierdziłam z uśmiechem, na co uniósł brwi. –  Oczywiście nie bardziej od ciebie… –  Dodałam niewinnie. –  Ale skoro już mnie widział, to chyba moglibyśmy się poznać? –  Poderwałam się podekscytowana siadając na łóżku.
 – Nie sądzę…
 – Czemu? Przecież i tak już o mnie wie. –  Stwierdziłam marszcząc brwi. –  I w ogóle, co mu o mnie mówiłeś?
 – Nic takiego. –  Odparł wymijająco. –  Zjemy śniadanie?
 – Zmieniasz temat. –  Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. –  Ale okej… –  Mruknęłam i sięgnęłam po swoją bieliznę i koszulkę, które zaraz zaczęłam na siebie wkładać. –  Przecież zasady są jasne. –  Zakończyłam swoją wypowiedź nieco bardziej urażonym tonem. Bo właściwie dotknęło mnie to. Dotknęła mnie rzeczywistość… na co ja liczyłam?
 – Jakie zasady?
 – Pójdę się umyć. –  Nie odpowiadając nawet na jego pytanie skierowałam się do łazienki wcześniej wyciągając ze swojego niewielkiego bagażu czyste rzeczy. Nie chciałam wdrążać się z nim w ten temat. Dla mnie to nie było takie proste, jak dla niego…

Od początku przecież wiedziałam, że nie mogę być dla niego kimś więcej. Wszystko wiedziałam. Zdawałam sobie sprawę, jak wygląda cała sytuacja… mimo to zabolało mnie jego zachowanie. Było dobrze dopóki nie przyszedł taki moment, w którym musiało wyjść na jaw, to że nasz związek jest tylko jakimś niespisanym układem. Czymś, co tak naprawdę ma prawo w każdej chwili przestać istnieć i nikt nie może mieć o to pretensji. Może dlatego nie chciał, żebym go kochała… bo wiedział, że wtedy mnie skrzywdzi. Że będzie krzywdził za każdym razem, gdy nie będę mogła być częścią jego życia… Jednak ja i tak chciałam więcej. Chciałam w to brnąć. Choćbym miała cierpieć przez całe życie…


czwartek, 26 lipca 2012

Kartka nr 21. „Dzisiaj milcz i ze mną tańcz, a słowa w dłonie schowaj…”


 – Co robiłaś przez ten cały czas? –  Zapytał wypełniając jednocześnie kieliszek musującym szampanem. Leżałam sobie na miękkim dywanie i wpatrywałam się w sufit wsłuchując się przy tym uważnie w jego słowa. Było cudownie.
 – Nic… starałam się normalnie żyć i nie odchodzić od zmysłów. Ale jak się okazało, to niemożliwe. –  Wyznałam całkowicie szczerze. Nie widziałam powodu dla, którego miałabym go oszukiwać w jakikolwiek sposób. Czułam, że mogłabym powiedzieć mu wszystko.
 – Dlaczego? –  Wyciągnął w moim kierunku rękę z alkoholem, a ja podparłam się na łokciach, aby móc go skosztować nie krztusząc się przy tym.
 – A znasz to uczucie, gdy toniesz w śnie i nie możesz nic z tym zrobić?
 – Znam… Często mi się to śni. –  Odparł z lekkim uśmiechem. Od razu to skojarzył i właśnie o to mi chodziło. Istna magia… –  Chyba nieźle ci namieszałem w życiu…
 – Nie mogę temu zaprzeczyć. Ale bardzo mi to odpowiada.
 – Powiem ci, że mi też. –  Puścił mi oczko i przysunął się znacznie bliżej powodując na moim ciele przyjemne dreszcze. I zrobiło się też znacznie duszniej, choć może to przez szampana… alkohol we krwi robi jednak swoje.
 – Szczęściara ze mnie. –  Mruknęłam z rozmarzeniem. –  A ty co robiłeś?
 – Co ja mogłem robić? Ciągle tylko praca i praca… a jak miałem chwilę to myślałem o tobie. Albo dzwoniłem do ciebie… –  Odparł bawiąc się kosmykiem moich włosów. Czy on zawsze musi sprawiać mi przyjemność? Każdym gestem i słowem… całym sobą po prostu.
 – Chodź tu. –  Odłożyłam lampkę z szampanem na bok i położyłam się ciągnąc go za sobą, aby móc mieć lepszy dostęp do jego słodkich ust, które pocałowałam z czułością. Chłopak uśmiechnął się zadowolony i odwzajemnił gest następnie pogłębiając pocałunek. Rozchyliłam lekko wargi pozwalając mu wsunąć mi język do buzi, którym niesamowicie sprawnie poruszał przyprawiając mnie o zawrót głowy. Cały mój żołądek wirował z ekscytacji. Zadrżałam, gdy poczułam jego dłoń wsuwającą się pod materiał mojej koszulki, pamiętałam nie jedną podobną chwilę i samo to wspomnienie wzbudzało we mnie wiele emocji, a co dopiero fakt, że działo się to w tej chwili. Jego ciepły dotyk na mojej skórze… – Tomm… –  Zaśmiałam się, gdy w pewnej chwili przyssał się do mojej szyi pozostawiając na niej uroczą malinkę.
 – No co, trzeba jakoś oznaczać swój teren. –  Rzekł poważnym tonem i cmoknął mnie w nos. –  Znam świetną zabawę. –  Dodał po czym zsunął się nieco niżej odkrywając spory kawałek mojego brzucha. Obserwowałam z zaciekawieniem jego poczynania zastanawiając się jednocześnie, co kombinuje. Najpierw złożył krótki pocałunek na odkrytej skórze, a potem chwycił za butelkę z szampanem i całkowicie mnie zaskoczył rozlewając niewielką ilość na moim brzuchu. Pisnęłam cicho czując chłód alkoholu i zaraz roześmiałam się, gdy Gitarzysta zaczął go ze mnie spijać. W pierwszej chwili bardzo mnie to łaskotało i bawiło, ale z kolejnymi sekundami stawało się coraz przyjemniejsze. Podobało mi się. – Wiesz, że tak o wiele lepiej smakuje? –  Uniósł na mnie swoje błyszczące spojrzenie.
 – Hm… chętnie się o tym przekonam. –  Zagryzłam wargę i podniosłam się do pozycji siedzącej, aby pchnąć go lekko do tyłu jednocześnie zmuszając do tego, żeby się położył. Nie sprzeciwiał się, więc teraz ja miałam pole do popisu. Nie zwlekając podwinęłam materiał jego koszulki do góry od razu zachwycając się widokiem jego umięśnionego torsu. Na dobrą chwilę zupełnie odleciałam wpatrując się w jego perfekcyjnie wyrzeźbiony brzuch, co też nie umknęło jego uwadze. Zauważyłam na jego twarzy lekkie rozbawienie, ja natomiast byłam całkowicie rozkojarzona.
 – Jesteś niesamowita.
 – Oh… nie moja wina, że jesteś taki boski. –  Zrobiłam minę małej oburzonej dziewczynki i skrzyżowałam ręce na piersi.
 – Cóż… i w dodatku mam zamiar to wykorzystywać. –  Oznajmił swoim seksownym głosem i podniósł się sprawiając tym samym, że niemalże stykaliśmy się nosami.
 – Jesteś okrutny. –  Zamruczałam ocierając się o jego gładką skórę, a dłonie wsunęłam pod jego koszulkę bez skrępowania go molestując. Zdecydowanie zmieniam się na lepsze… dzięki temu mogę czerpać z życia o wiele więcej przyjemności.
 – I to działa. –  Stwierdził z satysfakcją i chwycił moje ręce kierując je za moją głowę i zanim się obejrzałam leżałam z powrotem na dywanie przygnieciona jego ciałem. Patrzył w moje oczy pochylając się nade mną, a ja zagryzałam wargi czekając niecierpliwie na jego kolejny ruch. Byłam gotowa na wszystko i właściwie oczekiwałam wszystkiego. Tak naprawdę przyjeżdżając tu byłam przekonana, że gdy tylko wejdę Tom się na mnie rzuci i po prostu pójdziemy do łóżka… jednak po raz kolejny zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Pozytywnie. Naprawdę dobrze jest mieć świadomość, że nie chodzi mu tylko o seks… ale z drugiej strony trudniej jest to zrozumieć. Bo nie wiem zupełnie, o co w tym chodzi… –  O czym tak myślisz? –  Spytał, na co wzruszyłam tylko ramionami. O ile pozwalałam sobie na szczerość wobec niego, nie zawsze czułam, że mogę dzielić się dosłownie wszystkim.
 – Patrz, obcięłam paznokcie. –  Uniosłam rękę pokazując mu ją z szerokim uśmiechem. Nie jestem zbyt dobra w zmienianiu tematów… jednak nie przejęłam się tym, że mogło zabrzmieć to dwuznacznie. Chłopak roześmiał się cicho i ucałował moją dłoń.
 – Już nie będziesz drapieżna?
 – Przecież nigdy nie byłam. –  Stwierdziłam z przekonaniem, a Tom zbliżył się całując moje wargi. Następnie przeniósł swoje usta na inny skrawek mojej twarzy schodząc coraz niżej, aż do dekoltu. Westchnęłam cicho z zadowoleniem, jego drobne pocałunki przyprawiały mnie o dreszcze na całym ciele. – Gorąco mi… –  Mruknęłam oddychając nieco szybciej niż zwykle. Gitarzysta nie zamierzał nic mówić, tylko od razu przeszedł do rzeczy, a mianowicie pozbył się mojej bluzki… i wbrew pozorom wcale nie zrobiło mi się chłodniej. Wręcz przeciwnie. Szczególnie, gdy zaczął składać na mojej rozgrzanej skórze czułe pocałunki. Zaczął od szyi kolejno przechodząc do dekoltu i pomijając okryte czarnym materiałem stanika piersi skupił się na brzuchu, który pieścił z nadzwyczajną troską. Czułam się dzięki temu nieziemsko. Jednak to nie było jeszcze wcale wszystko, co miał mi do zaoferowania. Gdy tylko oderwał się od mojego brzucha pozbył się stanika, w czym sama mu pomogłam. Wiedziałam do czego to prowadzi i bardzo tego chciałam. Tom pobudzał wszystkie moje zmysły, potrafił to robić perfekcyjnie. Jak się okazało nasza przygoda z szampanem miała trwać w dalszym ciągu, ponieważ ponownie zostałam nim polana. Tym razem jednak zrobił to od góry lejąc alkohol między moje piersi dzięki czemu spłynął w dół niemalże jak strumień zatrzymując się dopiero przy materiale moich spodni i zahaczając po drodze o pępek, który wypełnił po sam brzeg. Mimo że miałam strasznie łaskotki tym razem zamiast mnie to bawić, wzbudzało podniecenie. Leżałam podparta na łokciach i obserwowałam go z uwagą nie mogąc się już doczekać dalszej części tej zabawy. Tom nie zamierzał się nade mną znęcać i od razu zaczął działać. Począwszy od dołu przyssał się do mojej skóry spijając i po części także zlizując ze mnie mocny trunek kierując się bardzo powoli w górę. Wiele uwagi poświęcił na mój pępek i jego okolice, zaczął od wyssania z niego całej zawartości, a potem bawił się swoim językiem zataczając wokół niego wszelakie wzory i dodatkowo od czasu do czasu przygryzał delikatnie skórę. Zamknęłam oczy czując, jak wzrasta we mnie podniecenie. Nie spodziewałam się, że to może sprawić mi, aż tyle rozkoszy. Rozpływałam się pod jego ustami najbardziej, gdy dotarł do okolic piersi. To był zdecydowanie mój najczulszy punkt z górnej części ciała. Nie mogłam powstrzymać swoich pomruków, gdy wędrował językiem najpierw między nimi, a potem bezpośrednio na nich. Dołączył do tego także pocałunki, co tylko bardziej mnie pobudziło. Miałam ochotę się teraz na niego rzucić… ale to on panował nad sytuacją i wyznaczał tempo. Mógł ze mną robić, co mu się żywnie podobało. Przyssał się do mojej lewej piersi pieszcząc zachłannie jej sutek, co dosłownie sprawiło, że cała drżałam. To samo uczynił z drugą piersią i widziałam wyraźnie, że sprawia mu to mnóstwo satysfakcji. Lubił, gdy byłam zadowolona z jego pieszczot i gdy wyraz mojej twarzy wręcz błagał o więcej. Jest pierwszym mężczyzną w moim życiu i jestem pewna, że tylko on potrafi wzbudzać we mnie takie emocje. Nigdy wcześniej nawet o czymś takim nie marzyłam… a on po prostu wprowadził to w moje życie i sprawił, że tego pragnę. –  Tom… –  Szepnęłam sama nie bardzo wiedząc, co chcę powiedzieć. Chciałam tylko jednego. On był moim pragnieniem. I przestałam już zupełnie myśleć, to było mi w takiej chwili zbędne. Kiedy tylko oderwał się od moich piersi i musnął moje wargi postanowiłam przejąć inicjatywę, a właściwie był to impuls. Po prostu podniosłam się  siadając na zgiętych kolanach i podciągnęłam jego koszulkę do góry zdejmując ją z niego. Jeszcze jakiś tydzień temu nie byłabym taka odważna… lecz wiele się zmieniło. Zawsze to on pieścił mnie do granic możliwości i to ja odchodziłam od zmysłów… chciałam jednak sprawić, aby i jemu było dobrze. Żeby było lepiej niż zwykle. Jemu także należy się nieco więcej przyjemności z mojej strony… chcę sprawić, aby pamiętał o mnie już zawsze. Żeby nie musiał nigdy myśleć o żadnej innej kobiecie. Bo pragnę mieć go tylko dla siebie.
Gdy już miałam jego tors w całej okazałości zaczęłam także pozbywać się jego spodni. Chciałam od razu zlikwidować niepotrzebne przeszkody, abyśmy mogli już tylko skupić się na swoich rozgrzanych ciałach. Zauważyłam na jego twarzy uśmiech świadczący wyłącznie o tym, że podoba mu się to co robię. Nie potrzebowaliśmy teraz słów, żeby się rozumieć. Po prostu działaliśmy. Instynktownie, bez zbędnego myślenia. Pomógł mi dzięki czemu szybko zostaliśmy odziani jedynie w dolną część bielizny, wtedy też można by rzec, że siłą woli zmusiłam go, aby się położył. I teraz to ja pieściłam jego skórę z wielką pasją i dokładnością, a co najważniejsze w najmniejszym stopniu się nie krępowałam. Czułam, że nie ma między nami już żadnej granicy. Kiedy kochaliśmy się ostatnim razem nie czułam się tak pewnie… a teraz jest inaczej. Wiem, co robię choć nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie mam w tym żadnego doświadczenia, lecz dopóki widzę, że jest mu dobrze… to znaczy, że wszystko jest tak, jak być powinno.
 – Skarbie… –  Mruknął kiedy błądziłam językiem po jego klatce pozostawiając mokre ślady, podniecało mnie to. –  Chodźmy do łóżka… –  Westchnął cicho w tym samym momencie, gdy zacisnęłam wargi na jego sutku. Uśmiechnęłam się pod nosem zadowolona jego reakcją i nie chcąc tracić czasu podniosłam się wyciągając w jego kierunku rękę, żeby pomóc mu uczynić to samo. Gdy tylko stanął przede mną wpiłam się w jego usta i poprowadziłam nas na łóżko, na którym zaraz wylądowaliśmy obejmując się. Leżałam na nim całując namiętnie jego usta i czułam, jak jego męskość w bokserkach przybiera znacznie większych rozmiarów. Otarłam się o nią kolanem przez co chłopak cicho jęknął, myślałam, że oszaleję słysząc to. Sama byłam niesamowicie podniecona, a jego seksowne dźwięki tylko pogłębiały ten stan. Oderwałam się od niego i podparłam na rękach zawisając nad nim. Lustrowałam uważnie zamglonym wzrokiem jego twarz po czym zsunęłam się odrobinę niżej tak, aby moje piersi były na wysokości jego klatki i pochyliłam się znacznie niżej powodując, że nasze sutki zetknęły się ze sobą. Tom zamrugał powiekami zagryzając dolną wargę i zaczął obserwować moje piersi nawet na moment nie spuszczając ich z oczu. Wyraźnie podobało mu się, to co zaczęłam z nimi robić… Poruszałam się lekko w górę i w dół dzięki czemu nasze sutki ocierały się o siebie powodując u mnie niesamowite mrowienie w żołądku. Sama zaczęłam już mruczeć z podniecenia… właściwie doprowadzałam samą siebie do szaleństwa. I nie tylko siebie. Gitarzysta był zachwycony i niemalże pożerał mnie wzrokiem. –  Żadna dziewczyna jeszcze nie podnieciła mnie w taki sposób. –  Wysapał układając dłonie na mojej talii po której zaczął nimi sunąć w górę i dół… wyprostowałam się od razu chcąc dać mu większy dostęp do mojego ciała. Zaczął masować moje plecy następnie przechodząc do brzucha i piersi, które ugniatał z niezwykłym wyczuciem. Wygięłam się mając wrażenie, że za moment eksploduję. Czułam, że moja kobiecość jest już całkowicie mokra i pragnęłam w końcu dogodzić nam obojgu. Mimo że nasza zabawa była niesamowita chciałam znacznie więcej, a gdybym pozwoliła, żeby trwało to dłużej zapewne doznałabym szczytu zanim w ogóle byśmy się połączyli. Nie chciałam odbierać nam najlepszego, więc przerwałam zdecydowanie pieszczoty. Nie widziałam powodu dla, którego mielibyśmy dłużej zwlekać. Tom nie protestował, wyglądał natomiast na niesamowicie podnieconego i zaskoczonego zapewne moim dzisiejszym zachowaniem. Nie myślałam jednak o tym. Zeszłam z niego na moment i ściągnęłam mokre już majtki, aby zaraz dobrać się do jego bokserek. Chyba bardzo lubił być w ten sposób wyręczany, bo przyglądał mi się jedynie z seksownym uśmiechem na twarzy. Po raz pierwszy nie krępowałam się jego męskości i potrafiłam na nią zwyczajnie spojrzeć. Chyba dojrzałam do tego wszystkiego i mogę nazwać się prawdziwą kobietą…  – Chcesz spróbować? –  Drgnęłam lekko słysząc nagle pytanie z jego ust i uniosłam wzrok dopiero teraz spostrzegając, że trzyma w dłoni prezerwatywę. Kompletnie bym zapomniała! Znowu… chyba jednak jeszcze nie dojrzałam. Bez słowa przejęłam od niego zabezpieczenie i nieco niepewnie, ale za to ostrożnie zaczęłam nasuwać je na jego męskość. Może być chyba ze mnie dumny… zrobiłam kolejny krok. Spojrzałam na niego jeszcze, aby upewnić się, że wszystko dobrze zrobiłam. I nic nie  wskazywało na to, aby było inaczej.
Złączyłam więc nasze usta w pocałunku jednocześnie wspinając się z powrotem na niego i czując pod sobą jego gotowe do działania przyrodzenie właściwie automatycznie się w nie zagłębiłam przez co też z naszych zamkniętych ust wydobyło się ledwo dosłyszalne jęknięcie. To, co się działo w moim wnętrzu było nieziemskie i nie do opisania. I bardzo się cieszyłam, że tym razem to ja jestem na górze i ja nadaję temu wszystkiemu tempo. Bo pragnęłam go jak nigdy i czułam, że rozkosz zawładnęła mną całą doszczętnie. Oderwałam się od jego warg prostując się i poczęłam poruszać się na nim w odpowiednim dla nas tempie. Chłopak ułożył dłonie na moich biodrach mocno je zaciskając, czułam dosłownie jego podniecenie. Dzięki temu wiedziałam, jak szybko działać. Robiłam to właściwie po raz pierwszy, bo przecież to zawsze on o wszystko dbał i o wszystkim decydował. To niezwykłe uczucie móc dawać przyjemność komuś tak ważnemu… i jednocześnie samemu czerpać z tego wszystko co najlepsze.
Po krótkiej chwili czas dla nas stanął w miejscu. Nasze głośne i szybkie oddechy zaczęły tworzyć wspólną melodię wypełniającą cały pokój wraz z cichymi pojękiwaniami rozkoszy i zapachem namiętności. Serce biło mi, jak oszalałe, a cała wręcz drżałam z podniecenia. Znowu nie mogłam się doczekać spełnienia, czułam, że jest już coraz bliżej i za chwilę zostaniemy w zupełności zaspokojeni. Odchyliłam głowę do tyłu nie zaprzestając swoich dość szybkich i zdecydowanych ruchów. Tom wyszeptał moje imię następnie jęcząc głośniej niż zazwyczaj poczułam jak doznaje rozkoszy, co było czymś niesamowitym i zaraz po tym także ja mogłam rozpływać się pod wpływem tego wstrząsającego uczucia. Z moich ust wydobył się znacznie głośniejszy jęk niż ten, którym uprzedził mnie Gitarzysta jednak nie wstydziłam się tego. Było mi dobrze, jak nigdy. Można nawet powiedzieć, że lepiej niż w czasie naszych dwóch ostatnich stosunków razem wziętych.
 – Boże, kocham to. –  Jęknęłam jeszcze nie mogąc dojść do siebie, na co ten się roześmiał ,a ja opadłam na niego przylegając do jego mokrego torsu. Długo jeszcze nie mogłam unormować swojego oddechu, było fantastycznie jednak nie da się ukryć, że to potrafi zmęczyć. Szczególnie, gdy właściwie to ja dzisiaj wykonałam większość pracy.
 – Jesteś niesamowita. –  Szepnął gładząc mnie po włosach i ucałował czubek mojej głowy.
 – Przeszłam dziś samą siebie… i dopiero teraz jest mi z tym wstyd. –  Mruknęłam w jego klatkę.
 – Zupełnie niepotrzebnie. Nie masz się czego wstydzić. –  Zapewnił mnie przenosząc swoje ciepłe dłonie na moje plecy, które delikatnie muskał koniuszkami palców sprawiając, że się rozpływałam. Kocham go… Przymknęłam powieki delektując się tą chwilą. Bardzo chciałam, aby było już tak zawsze… ja i on. Tylko my.

Nikt nie może wymagać od kogoś, aby go nie pokochał. Nad pewnymi uczuciami nie da się zapanować… to po prostu się dzieje. A już szczególnie nie można czegoś wymagać i robić wszystko, aby stało się odwrotnie… Tom nie chciał, żebym go kochała… ale był wobec mnie taki, że nie mogłam go nie pokochać. Byłabym głupia, gdybym się nie zakochała w kimś takim. To nawet było niemożliwe. Po prostu nierealne…


środa, 11 lipca 2012

Kartka nr 20. „Jutro dasz mi cały świat, teraz milcz i ze mną tańcz.”

Mokra, zmarznięta i zmęczona wspinałam się po wysokich schodach, aby dotrzeć na odpowiednie piętro luksusowego hotelu. Nie wsiadłam do windy tylko dlatego, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. To się nazywa poświęcenie. Wszystko, co robię jest poświęceniem. Wiele mnie kosztowało, żeby w ogóle tu dotrzeć, ale też żeby ukradkiem przedostać się przez recepcję. To nie było proste… a gdyby ktoś mnie zauważył w takim stanie na pewno by się przyczepił. Nie wyglądałam najlepiej i naprawdę Tom ma pecha, że zawsze widzi mnie w takim stanie. Jedynie w moje urodziny wyglądałam w miarę, jak człowiek… Myślałam, że te schody nigdy się nie skończą… ciągle powtarzałam sobie w głowie numer pokoju Toma. Pocieszałam się, że za chwilę go zobaczę i już wszystko będzie dobrze. To naprawdę dodawało otuchy. Boże, ja naprawdę tego dokonałam. Udało mi się.
 – Ivette, jesteś wielka. –  Powiedziałam sama do siebie stając już na miękkiej wykładzinie, dopiero teraz zaczęłam zwracać uwagę na bogaty wystój tego hotelu. Aż mnie przytłaczał. Nie przywykłam do takich wnętrz. A może już powinnam? W końcu nie zadaję się z byle kim, tylko samym Tomem Kaulitzem. Właśnie… Tommm… Na moją twarz mimowolnie wpłynął błogi uśmiech i nie tracąc więcej czasu ruszyłam w poszukiwaniu odpowiednich drzwi. Korytarz był pusty więc mogłam poruszać się swobodnie, na szczęście. Miałam już dosyć na dziś bycia niezauważalną. To męczące… a ja nie mam już chyba krzty siły. – 207, jest. Mam zapukać? –  Mówiłam sama do siebie, jak jakaś niepoczytalna. Czułam się podekscytowana i właściwie nie bardzo wiedziałam przez to, co robić.  Serce już zaczęło mi łomotać w piersi. Nie wierzę, że go zaraz zobaczę… to wszystko jest znowu jak jakiś sen! Szalony sen…  – No kurde… przecież nie będę tak tu sterczeć. Może wyślę mu sms? –  Znowu zaczęłam rozmawiać sama ze sobą, ale to było jednak bardzo głupie. Klepnęłam się w czoło i ogarnęłam kolejno, jak na normalnego człowieka przystało zapukałam w drewniane drzwi. Wtedy to dopiero serce zaczęło mi szaleć…
 – Ivy… –  Zadrżałam słysząc jego głos, a moje serce, jakby zatrzymało się na chwilę, aby zaraz znowu zacząć walić jak oszalałe. Patrzyłam na niego trwając w bezruchu, jak zaczarowana. I gdyby mnie nie chwycił za rękę i nie wciągnął do środka zapewne nadal gapiłabym się na niego bez opamiętania… – Myślałem, że już nie przyjedziesz… –  Wyglądał, jakby też nie dowierzał temu wszystkiemu. Obydwoje byliśmy w szoku jednak ja zdecydowanie w większym. Nie mogło to do mnie dotrzeć. Totalnie się zawiesiłam dopóki chłopak nie przyciągnął mnie do siebie i  nie wpił się w moje usta. Wtedy chyba ożyłam. Zaczęłam odwzajemniać zachłannie ten pocałunek, a gdy się skończył skradłam mu kilka kolejnych i w końcu rzuciłam mu się na szyję, jak jakaś niewyżyta fanka.
 – Mogę zacząć piszczeć? –  Spojrzałam na niego, było mi strasznie duszno. Ekscytacja wypełniała mnie całą. Nie dałam mu szansy, aby się wypowiedział, ponieważ znowu złączyłam nasze usta. Trzymałam jego twarz w swoich zimnych dłoniach i całowałam jego słodkie, malinowe usta spijając z nich wszystko, czego tak pragnęłam.
 – Czemu jesteś taka mokra? –  Wysapał, gdy pozwoliłam już mu odetchnąć.
 – Bo dziś wszystko było przeciw mnie, a ja to pokonałam. –  Wyszeptałam z uśmiechem, który nie opuszczał mnie odkąd go zobaczyłam. Nie spuszczałam wzroku z jego idealnej twarzy, lustrowałam uważnie każdy jej skrawek jednocześnie dotykając jej opuszkami palców.
 – Jesteś szalona. –  Zaśmiał się i pochwycił moją dłoń następnie całując ją czule. –  Powinnaś się rozgrzać.
 – Przy tobie to nie będzie trudne. –  Przy nim słowa same wypływały z moich ust. Nie poznaję samej siebie… ja naprawdę oszalałam. Nigdy wcześniej nie byłam taka… odważna? Ani w słowach, ani w czynach… zmieniłam się. Zmieniam się każdego dnia…
 – Dokładnie. Mam specjalnie dla ciebie, bardzo dużo czasu. –  Odparł z tajemniczym uśmiechem. –  Ale nie chcę, żebyś wróciła do domu z zapaleniem płuc, czy innym cholerstwem. Weźmiesz sobie gorącą kąpiel? –  Zapytał odgarniając moje mokre włosy na bok. Skinęłam twierdząco głową z ochotą przystając na jego propozycję. Przyda mi się chwila relaksu po tym wszystkim, a potem będę mogła być cała dla niego. A on dla mnie. –  Ja w tym czasie na chwilę wyjdę, załatwię, żeby nikt nam nie przeszkadzał i przyniosę coś dobrego.
 – Dobrze, ale wracaj szybko. –  Musnęłam lekko jego wargi i odsunęłam się dając mu więcej swobody, a sama natomiast udałam się w kierunku łazienki. Czułam na sobie jego wzrok dopóki nie zniknęłam za drzwiami, o które oparłam się plecami, gdy tylko je za sobą zamknęłam. Stałam tak dłuższą chwilę starając się opanować. Cała wręcz buzowałam w środku. Szczęście rozpierało mnie niesamowicie i dodawało energii… miałam wrażenie, że ta radość rozerwie moje biedne serce…

I choćby nie wiem ilu ludzi byłoby przeciwko temu, co robię… wiedziałam, że robię najlepszą rzecz na świecie. Dzięki temu mogłam poczuć się, jak anioł. Unosiłam się nad ziemią i wypełniała mnie niezwykła magia… nie żałowałam niczego. I byłam pewna, że gdybym miała jeszcze raz taką okazję, wykorzystałabym ją. To było w ogóle niepodważalne.

Nie wiem, jak długo leżałam w wielkiej wannie wypełnionej gorącą wodą i białą pianą, ale było mi tak dobrze, że nie miałam ochoty z niej wychodzić. Tym bardziej, że Tom jeszcze nie wrócił… nie widziałam więc nic na przeszkodzie, aby spędzić w niej kolejne kilkanaście minut. Wypoczywałam w ten sposób. Z zamkniętymi powiekami oderwana od rzeczywistości… pogrążona w marzeniach. To wszystko jest takie wspaniałe… Nie wiem, kto się do tego przyczynił, ale jestem cholernie wdzięczna. I mam szczerą nadzieję, że nigdy nie zostanie mi to odebrane…
 – Mmm, widzę że ci się spodobało. –  Znajomy głos wyrwał mnie z zamyślenia, a na moją twarz od razu wpłynął błogi uśmiech. Mój książę wrócił…
 – Bardzo. –  Mruknęłam zadowolona, a chłopak podszedł do mnie i przykucnął przy wannie.
 – Bardzo ładnie wyglądasz.
 – Tak? Chyba pierwszy raz od dawna.
 – Niemożliwe. –  Skwitował kręcąc przecząco głową. –  Tylko po co ci ta piana? –  Dmuchnął w biały puch, za co spotkał się z moim oburzonym spojrzeniem i niewiele myśląc ochlapałam go wodą, jako karę za rozrzedzenie piany, która była moim jedynym odzieniem. –  Ej, ale tak się nie bawimy.
 – Tak też nie. –  Wytknęłam mu zadziornie język i zsunęłam się niżej niemalże nurkując pod wodą.
 – Skarbie nie znęcaj się już nade mną… –  Dotarł do mnie niewyraźny głos Toma, który sunął dłonią po pianie, która znikała pod wpływem jego dotyku. Wynurzyłam się od razu chwytając jego rękę i powstrzymując od dalszego działania.
 – Ja się nad tobą znęcam?
 – Tak. Siedzisz w tej wannie i się bawisz, a ja nadal tęsknię. –  Odparł robiąc przy tym smutną minkę. Wiedział, jak zmiękczyć moje serce. Spojrzałam na niego z czułością i pogładziłam delikatnie jego policzek nie zważając na to, że miałam mokrą rękę. –  Nadal tęsknię… –  Powtórzył najwyraźniej stwierdzając, że to na mnie działa i wcale się nie mylił. Złapałam więc go za materiał koszulki i przyciągnęłam do siebie obdarzając głębokim pocałunkiem. Zrobiłam to dosyć gwałtownie i nieostrożnie przez co musiał zamoczyć swoje ręce, którymi oparł się o dno wanny, aby nie wpaść do niej całkowicie. Zaśmiałam się poprzez kolejny pocałunek. – Jeszcze tęsknię…
 – Jesteś pewien? –  Uniosłam brwi z chytrym uśmiechem, a on skinął twierdząco głową jednocześnie sam siebie pogrążając. Nie zamierzałam przebierać w środkach… bez wahania wciągnęłam go do wanny mocząc całego po samą klatkę. Jak się okazało nie był wcale z tego powodu niezadowolony… wręcz przeciwnie, może dlatego, że jego twarz wylądowała niemal na moich piersiach… chyba jednak pogrążyłam samą siebie, a nie jego. Nie tracąc czasu zaczął całować moją skórę począwszy od dekoltu… składał krótkie i słodkie pocałunki kierując się ku górze, a ja czułam jak motyle fruwają mi w żołądku. Westchnęłam cicho rozkoszując się jego pocałunkami, dosłownie się rozpływałam. I najlepsze było to, że jego gesty nie miały żadnego erotycznego podtekstu. Był po prostu czuły i kochany. Sprawiał mi przyjemność pieszcząc moją skórę i sam też był z tego zadowolony. Pozwolił mi poczuć się wyjątkowo. – Teraz lepiej? –  Spytałam lekko rozbawiona przez to, że łaskotał mnie swoim nosem.
 – Znacznie. –  Przyznał całując jednocześnie moją brodę, a potem policzki i na końcu usta. –  Ale woda robi się już zimna… może się stąd przeniesiemy? Chyba, że chcesz spędzić ten dzień w łazience…
 – Niekoniecznie. Choć z tobą mogłabym być wszędzie.
 – Ciekawe, to dokładnie tak jak, ja z tobą… –  Stwierdził mrużąc zabawnie oczy. Rozczulał mnie… po prostu się rozpływałam. Od wewnątrz począwszy… i jak on mógł wymagać ode mnie, abym go nie pokochała?
 – Jesteś cudowny, wiesz? Niezwykły, wyjątkowy.
 – Oh przestań, to miał być mój tekst… –  Zmarszczył brwi i zbliżył się, aby ucałować moje usta. – To ty jesteś cudowna. I szalona…

Dla niego mogłam być największą wariatką na świecie. Ale przecież to on sprawiał, że taka byłam. Przenosiłam góry, pokonywałam własne słabości… rzeczy niemożliwe przestawały istnieć. A moje serce było przesiąknięte zakochaniem. I byłam tak szczęśliwa, że chciałam… pragnęłam zakochiwać się w nim każdego dnia. Mimo niebezpieczeństwa, jakie to wszystko za sobą niosło chciałam tej miłości, jak niczego innego. Chciałam przekonać się na własnej skórze, co to znaczy kochać. I sprawić, aby on kochał mnie…