piątek, 15 lutego 2013

Kartka nr 35. „Namieszałeś w mojej głowie… Jednym gestem, jednym słowem.”

Stałam przez dłuższą chwilę w bezruchu z wytrzeszczonymi oczami nie wierząc własnym oczom. Może to dziwne, że widok własnego chłopaka w moim domu mnie tak szokuje… No, ale on nigdy wcześniej tu nie wchodził! Bo miał być raczej niezauważalny… Tak jak i ja miałam być. Właśnie… czas przeszły! Ale mimo wszystko inaczej sobie to wyobrażałam. W ogóle raczej nie zaprosiłabym go do siebie ze względu na matkę…


- Pomyślałem, że lepiej będzie mnie usłyszeć na żywo. Nie cieszysz się? -  zapytał nieco zbity z tropu.


- Cieszę! Jasne, że tak! - opamiętałam się w końcu i podeszłam do niego szybko. -  Po prostu zaskoczyłeś mnie bardzo. Ostatnio ciągle to robisz, wiesz? -  uśmiechnęłam się  promiennie.


- Ważne, że ci się to podoba  -  pogładził dłonią mój policzek. -  Twój sms był taki smutny… Chciałem poprawić ci nastrój. A chyba rozmowa przez telefon nie może się równać z moją obecnością, prawda? -  uniósł brwi przyglądając mi się z uwagą i odgarnął mi włosy za ucho. Gapiłam się na niego jak zahipnotyzowana. On z każdym dniem robi się coraz czulszy, bardziej opiekuńczy i cholernie słodki!


- Nie może. Cieszę się, że jesteś  -  przyznałam nadal będąc w niego wpatrzona. -  Poznałeś mojego brata?


- To było nieuniknione, otworzył mi drzwi.


- Całe szczęście, że on a nie mama… -  odetchnęłam z ulgą. Nawet nie chcę myśleć, co by było gdyby to ona stanęła twarzą w twarz z Tomem.


- Oj, ją też mógłbym poznać. Ja się jej nie boję  -  odparł odważnie wywołując tym uśmiech na mojej twarzy. -  To teraz możesz powiedzieć, co się stało.


- Nic nowego -  mruknęłam niechętnie. -  Nie warto nawet o tym mówić. Chciałam po prostu cię usłyszeć, bo nic mnie nie uspakaja jak twój głos… A teraz jak tu jesteś to już w ogóle  -   oznajmiłam zadowolona i objęłam go rękoma w pasie. -  Nie sądziłam, że zjawisz się kiedyś w moim domu i że poznasz mojego brata.


- Jestem przecież twoim chłopakiem! To chyba musiało kiedyś nastąpić, taka kolej rzeczy -  stwierdził, jakby to było zupełnie naturalne. On naprawdę mnie zadziwia! Jeszcze kilka miesięcy temu starał się to wszystko ukryć przed naszymi bliskimi i w ogóle całym światem, a teraz wręcz przeciwnie… To w sumie wspaniałe. Zależy mu na mnie… To takie podbudowujące. I te słowa „jestem przecież twoim chłopakiem”, tak cudownie brzmią w jego ustach!


- I zostaniesz ze mną?


- Masz na myśli noc?


- Tak właśnie. Może nie mam zbyt wielkiego łóżka, ale… Wywali się miśka i będzie w sam raz miejsce dla ciebie  -  wyszczerzyłam się do niego. -  Poza tym ja cię już nie wypuszczę -  dodałam z przekonaniem w głosie. - Więc nie masz nic do gadania w tej sprawie.


- Skoro tak… -  westchnął udając, że znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Tak, moglibyśmy obydwoje zostać aktorami. -  Podoba mi się to twoje zdecydowanie, wiesz?


- A mi się podoba, że nie ukrywasz naszego związku.


- Nie ukrywam i nie zamierzam. Mam nawet pomysł… Co byś powiedziała na weekend poza domem? -  chyba trwa jakiś tydzień pod tytułem „zaskocz mnie”, o którym nikt mnie nie powiadomił! Znowu mam wrażenie, że to wszystko jest jakimś pięknym snem, który za chwilę się skończy…


- Co masz na myśli?


- Mnie i ciebie w lesie…


- W lesie?! Wiesz ile tam jest pająków!? -  wzdrygnęłam się na samą myśl. Pomysł Toma z wyjazdem był oczywiście genialny i bardzo mi się podobał, ale las?! Może na jednorazową wyprawę, a nie dwudniowy weekend! Przecież nie będę spać pod namiotem… Wśród tych wszystkich paskudnych robali. Nie ma mowy!


- Żartowałem przecież. Ty od razu tak we wszystko wierzysz -  stwierdził z uśmiechem, a ja jedynie prychnęłam zakładając ręce na piersi.


- Bo ci ufam! -  powiedziałam oburzona. -  A ty to wykorzystujesz. Będziesz spał na podłodze!


- Heej, ale bez nerwów… bo naprawdę pojedziemy do lasu! -  zagroził, lecz nie zamierzałam w ogóle już mu ulegać. Nie będzie szantażów! A przynajmniej on nie będzie szantażował mnie… Bo ja to tam przecież mogę…


- Pff, to nigdzie z tobą nie pojadę -  wzruszyłam ramionami z obrażoną miną.


- Eh, no Ivy… Pojedziemy w góry, ale nie strzelaj fochów -  złapał mnie za ręce zmuszając, abym zdjęła je z klatki i pociągnął w swoją stronę. -  No kochanie, uśmiechnij się dla mnie -  poprosił słodkim głosem, co było bardzo rozczulające jednak zdusiłam to w sobie nie chcąc tak łatwo odpuścić.


- A to niby za co? Przy tobie jestem taka naiwna! Robisz to specjalnie… -  marudziłam dalej zastanawiając się jednocześnie ile Tom Kaulitz ma w sobie cierpliwości. Chyba trzeba kiedyś to sprawdzić!


- Bo to jest słodkie. I w takim razie uznajmy ten wyjazd za przeprosiny, co ty na to? Wynagrodzę ci wszystko -  zaproponował przyglądając mi się z uwagą, pewnie chciał coś wyczytać z mojej twarzy, która wciąż była naburmuszona. Nie byłam wcale na niego zła, ale taki mały foch nie zaszkodzi. Przynajmniej będzie się bardziej starał! Poza tym on naprawdę wykorzystuje moją naiwność… no tak się nie robi! Ja za nim szaleję… I wierzę w każde słowo, które pada z jego słodkich ust.


- Lepiej zacznij od dzisiaj bo możesz się nie wyrobić, zdążyłeś sobie już nagrabić patrząc na całokształt -  odparłam dosyć surowo, jak na mnie.


- To będzie sama przyjemność -  uśmiechnął się zawadiacko w ogóle nie przejmując się wyrazem mojej twarzy, ani tonem głosu i obejmując mnie w pasie zaczął kierować nas w stronę łóżka.


- Hej! Żadnego seksu -  zastrzegłam, gdy wylądowałam już na łóżku, a Tom zawisł nade mną. Nie będzie tak dobrze no! Co on sobie myśli!


- Myślisz, że bez tego nie dam sobie rady? -  uniósł brwi, ale nie zdążyłam mu już odpowiedzieć, bo ktoś wszedł do pokoju. Tak mnie to zszokowało, że bez chwili namysłu odepchnęłam od siebie Gitarzystę niemalże powalając go tym na ziemię, a sama wstałam na równe nogi.


- Philip! -  wbiłam zdenerwowane spojrzenie w swojego brata stojącego w drzwiach.


- Matko Boska Iv przecież mogłaś go zabić! -  zawołał patrząc z przerażeniem na Toma, który był wyraźnie zdezorientowany tą całą sytuacją i zapewne zszokowany.


- Przez ciebie! -  obwiniłam go od razu. -  Puka się!


- Pff, chciałem tylko zapytać, czy twój gość zje z nami kolację  -  burknął urażony.


- Tak, Tom zostanie ze mną do rana -  mruknęłam niechętnie. Szczerze mówiąc, myślałam chyba, że jakoś uda mi się ukryć fakt, ze Tom będzie u mnie nocował… To takie krępujące? Matko po tym wszystkim nadal znam to uczucie! -  Będziemy tylko spać… -  dodałam zaraz po tym też tego żałując. Zarówno mój brat jak i chłopak spojrzeli na mnie w dość dziwny sposób. Tak, wiem jestem idiotką! - No idź już zrób te kolację! -  pogoniłam go chcąc, aby już sobie poszedł. Wystarczająco już się przez niego ośmieszyłam przed Tomem. Jak ja się w ogóle zachowuję! Jakbym… Jakbym się go wstydziła!? A przecież tak nie jest! Ja po prostu nie chcę, żeby Philip sobie coś pomyślał… w ogóle to wszystko jest bezsensu. Ja cała jestem bezsensu!


- Jesteś pewna, że to twój brat, a nie tata? -  usłyszałam, gdy Phil opuścił już mój pokój. Uniosłam swój skruszony wzrok na Toma doskonale wiedząc o co mu chodzi.


- Przepraszam, to był taki odruch… Nie wiem w ogóle, co mnie napadło  -  podeszłam do niego bliżej. -  Nie gniewaj się na mnie…


- A ty na mnie nie będziesz? -  zapytał. On to jednak jest przebiegłą bestią! I wszystko obróciło się na jego korzyść. Nie ma, co chłopak potrafi wykorzystać odpowiednio okazję.


- Nie będę -  wywróciłam teatralnie oczami. -  Więc obydwoje mamy już czystą kartę.


- Świetnie. Teraz chcę twoich ust -  mruknął zadowolony i przyciągnął mnie do siebie następnie spełniając swoje pragnienie. Z przyjemnością oddałam mu pocałunek zapominając przy tym o wszystkich głupich sytuacjach z dzisiejszego wieczoru, a nawet o małym fochu na Toma…


- W takim razie możemy iść na kolację… -  rzekłam, gdy już oderwał się od moich ust. -  Tylko uprzedzam, że możesz jednak poznać moją matkę i może nie być to najprzyjemniejsze. Więc bądź gotów -  ostrzegłam go cały czas pamiętając, że nie mieszkam sama w tym domu. Miałam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i nie będzie kolejnej głupiej akcji… Tym razem z moją matką w roli głównej…


 


Ka.