czwartek, 18 października 2012

Kartka nr 28. „Tak chciałam wpaść w jego objęcia i znowu brak mi sił…”

Z dedykacją dla Agatki :D




Wszystko wróciło wraz z zapachem wydostającym się z wnętrza mieszkania, gdy zostały otworzone nam drzwi. Uderzyło we mnie to znajome powietrze i jakby odżyły we mnie dawne emocje… Natychmiast oniemiałam odurzona tym zapachem oraz widokiem samego Billa Kaulitza. Nie przewidziałyśmy, że brat Toma może być w domu, a nawet może otworzyć nam drzwi… I co teraz? Teraz kiedy stoi przed nami sam Wokalista Tokio Hotel… Ten sam, którego widziałam przez kilka chwil w pokojowym hotelu… Mój idol.


-Cześć, ja tylko przyprowadziłam kogoś.- Zrobiło mi się słabo, kiedy to dotarł do mnie głos Ashlee. Co ona w ogóle mówi! I jak! Jak można być tak naturalnym! I jak można zachowywać się, jakby to było wszystko normalne!- Mam nadzieję, że jest twój brat?


-Jest… A my się znamy?- Czy ktoś może podać mi tlen? Mam wrażenie, że za chwilę będę leżeć na tej bardzo drogiej podłodze… nieprzytomna.


-My nie. Jestem Ashlee, przyjaciółka Ivette. Ją chyba znasz.


-Ah! To ty!- Ten okrzyk dosłownie mną wstrząsnął. Muszę się opamiętać. Muszę się ogarnąć. Ivette, zacznij myśleć, oddychać… Zachowaj spokój.- Nie poznałem w pierwszej chwili, wybacz. No, ale widziałem tylko kawałek twojej twarzy przez mojego genialnego, uprzejmego brata. Ale świetnie, że wróciłaś! Nie masz pojęcia, jaki on zrobił się nieznośny… nie radzę sobie z nim kompletnie. I to przez ciebie!- Jego słowa wręcz we mnie uderzały. Ledwo za nim nadążałam. Mówił, jak nakręcony, a ja tylko stałam jak słup i gapiłam się w niego, jak jakaś idiotka. Miałam się ogarnąć! Cholera.


-Miała pewne opory, aby tu przyjść. Jest trochę nieśmiała.- Wypaliła brunetka podczas, gdy ja milczałam. Jednak miałam w sobie na tyle siły, aby ją szturchnąć za to, co powiedziała. Mogłaby czasem się powstrzymać!


-Coś blada jest, może źle się czuje?


-Stresuje się po prostu, to u niej normalne.- Odparła, jak gdyby nigdy nic. A ja z każdą chwilą miałam coraz większe wrażenie, że to jakiś głupi żart. Jakiś popaprany sen, czy inne cholerstwo. Stoję przed Billem Kaulitzem, który rozmawia sobie w najlepsze z moją przyjaciółką! A właściwie oni obydwoje mnie obgadują, podczas, gdy jestem tuż obok! Może by tak nie było, jakbym sama zaczęła coś mówić…


-Przecież nie ma czym! Nikt jej tu krzywdy nie zrobi. Tom się ucieszy!


-Dobra, dosyć tego.- Otrząsnęłam się w końcu i mało tego, zebrałam się w sobie, aby wziąć sprawy w swoje ręce. Nie będą mnie tu obgadywać! W ogóle nie będą mną dyrygować! Wcale nie chciałam tu być… I nie tak miało to wszystko wyglądać! Znowu stałam się marionetką w cudzych rękach i wcale mi się to nie podoba! Już przecież nie jestem taka… nie jestem!- Chcę tylko oddać wam klucze, które dał mi twój brat.- Dodałam, gdy już ściągnęłam na siebie ich zaskoczone spojrzenia. Ashlee teraz wytrzeszczyła oczy prawdopodobnie nic nie rozumiejąc, ale mało mnie to obchodziło.- Powinnam była już dawno to zrobić, przepraszam za zwłokę.


-Ale jak to? To nie wejdziesz?- Zapytał rozczarowany. Widzę, że oni wszyscy nic nie rozumieją. Czy to naprawdę takie skomplikowane?


-Nie i lepiej nie mów Tomowi, że w ogóle byłam. Chciałam tylko oddać klucze…


-Nie prawda!- Moja wypowiedź została przerwana przez pisk Ashlee.- Nie chciałaś! Miałaś z nim porozmawiać Ivette!- Zaczęła na mnie krzyczeć przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Bałam się, że zaraz sprowadzi tu wszystkich sąsiadów, a co gorsza samego Toma!- Weź jej coś powiedz Bill!


-Ashlee!- Warknęłam tracąc już do niej cierpliwość. Przecież tak nie można! Ona zachowuje się, jakby on był jej kolegą co najmniej! I w ogóle to wszystko jest nie na miejscu. Jej zachowanie szczególnie… Nie powinnyśmy były tu w ogóle przychodzić. Co mnie podkusiło !


-Bill? Wszystko w porządku?- Cała zadrżałam i miałam nieodparte wrażenie, że było to po mnie widać. Głos Toma wypełnił moje wnętrze i wiedziałam, że za chwilę go zobaczę…


-Oh, nie…- Wyrwało mi się niekontrolowane jęknięcie i automatycznie zakryłam usta dłonią. Wszyscy teraz gapili się na mnie, jakbym spadła z księżyca. Włącznie z Tomem… Zdumionym Tomem. Boże… Jego twarz… Jego śliczna twarz, jego śliczne oczy, jego śliczny nosek, jego śliczne usta… on…!


-Masz gościa.- Czarnowłosy uśmiechnął się szeroko do swojego bliźniaka. I chyba przestanie być moim idolem! Tu w ogóle nikt mi nie pomaga! Wszyscy są przeciwko mnie! Nie pozwalają mi o sobie decydować, to nie fair! Wszystko…!- Wejdź, nie będziecie rozmawiać na korytarzu.- Zwrócił się do mnie, a Ashlee jak na komendę popchnęła mnie w jego stronę, nie żałowała siły przez co niemal się potknęłam.- Hej, spokojnie dziewczyno… Już i tak nie zwieje.- Zachichotał pod nosem. Przysięgam, że mu w końcu przyłożę! Najchętniej to wszystkim! Co oni sobie myślą! Zgromiłam Wokalistę spojrzeniem kompletnie nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Jedynie Tom mnie nie denerwował… Stał spokojnie i tylko patrzył tymi swoimi słodkimi, zagubionymi ślepkami… O matko! Chyba zaraz znowu zacznę się rozpływać… Jak dawno tego nie czułam.- No już, wchodzić mi szybko! Ty też narwańcu.- Skinął głową na brunetkę, która jakby na chwilę odpłynęła. Chyba nie patrzy na mojego Toma!? Mojego..? Sama nie miałam odwagi, aby na niego spojrzeć. Weszłam niepewnie do mieszkania, ale sama nie wiedziałam, co będzie dalej. Cały czas oddychałam głęboko chcąc się uspokoić i wziąć w garść. Za dużo emocji. To powinno wyglądać inaczej… Bez  Billa, bez Ashlee… Z nimi wszystko wydaje się być znacznie trudniejsze. Oni są obydwoje narwańcami! Chcieliby tak wszystko od razu, natychmiast… a ja potrzebuję chwili.- My pójdziemy do kuchni może, a wy sobie pogadajcie spokojnie. No śmiało.- Jeśli myślał, że doda mi tym otuchy to się mylił. I tak już go nie lubię, o ! Niech się zaprzyjaźni z Ashlee, świetnie pasują do siebie pod względem charakterów! Obydwoje są walnięci… Byłam ciągle tak wzburzona i pochłonięta klnięciem w myślach na przyjaciółkę i  Wokalistę, że nawet nie zauważyłam kiedy wyszli zostawiając mnie sam na sam z Tomem… Kiedyś taka sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.


-To znaczy, że wróciłaś?- Zaskoczyło mnie jego pytanie. Zamurowało mnie. Wróciłam? Jak w ogóle… Zamknęłam na chwilę oczy próbując się skoncentrować. Ciągle coś mnie rozpraszało… Po prostu Tom mnie rozpraszał. Ja nadal nie wierzę, że jestem u niego i znowu go widzę. Przecież to miało się już nigdy więcej nie zdarzyć…- Ivy?- Ohh, niech on tak do mnie nie mówi… Tak bardzo za tym tęskniłam… Zaraz się zwyczajnie rozpłaczę. Nie mogę, nie mogę przecież…


-Tom, ja nie… Tak naprawdę nie wiem po co tu w ogóle przychodziłam. Przepraszam… Lepiej będzie, jak już pójdę i zapomnimy o tym wszystkim…


-Znowu chcesz uciec?


-Nie uciekam! Zresztą… możesz nazywać to sobie jak chcesz.- Stwierdziłam zrezygnowana. Sama już nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć…


-Zostawiłaś mi głupi list i tyle…


-To był impuls. Poza tym, gdybym miała się z tobą normalnie pożegnać, pewnie w ogóle nic by z tego nie wyszło.


-No i dobrze! Nie chciałem tego. Omotałaś mnie i zniknęłaś, nie można tak!- Wytknął z oburzeniem, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia. W sumie nie myślałam, że mógłby mieć do mnie o to pretensje. Czemu mu tak zależy? I to po takim czasie? Nadal?


-Wiem, ale zdradzanie niewinnej dziewczyny też nie jest w porządku.- Wyrzuciłam w swojej obronie uważając to za niepodważalny argument. Bo właśnie ten jeden fakt przeważył o wszystkim.


-Cholera. Nie mam żadnej dziewczyny! Nigdy nie miałem. Nie w czasie, kiedy byłem z tobą Ivy.- To, co powiedział uderzyło we mnie jak grom z jasnego nieba. Myślałam, że za chwilę padnę, jak porażona piorunem. Co on w ogóle do mnie mówi!?


-Jak to nie miałeś? Przecież… No jak to nie miałeś!?- Wykrztusiłam nie wierząc, w to co słyszę. I jednocześnie czułam, jak budzi się we mnie złość. Okłamywał mnie!? Przez cały czas myślałam, że się nim dzielę z jakąś laską! I to nie byle jaką !


-Normalnie, nie miałem.- Odpowiedział już znacznie spokojniej, a ja nadal trwałam w swoim szoku nic nie rozumiejąc.- Ty mi wyjechałaś z tekstem, że mam dziewczynę. Pewnie usłyszałaś jakieś plotki, ale to nieistotne. Po prostu to podłapałem i nie wyprowadzałem cię z błędu…


-Ale dlaczego?!- Podczas, gdy on mówił spokojnie ja wciąż nie potrafiłam nad sobą zapanować. Cała wrzałam w środku…


-Myślałem, że tak będzie lepiej, łatwiej. Że dzięki temu będzie między nami jakiś dystans, że się we mnie nie zakochasz! Nie chciałem, żebyś mnie pokochała rozumiesz? Nie możesz mnie kochać. Miało dzięki temu być prościej…


-Ty…! Ty! Boże! Ty debilu!- Sama nie wiem, jakim cudem takie słowa wydobyły się z moich ust. Jak w ogóle mogłam w ten sposób do niego powiedzieć… Ja? Jednak nie byłam w stanie się nad tym teraz zastanawiać. Zostałam opanowana przez wściekłość. Już dawno nie czułam takiej złości na nikogo!- Jak mogłeś mnie tak oszukać!- Niemal rzuciłam się na niego z pięściami. Przysięgam, że bym go pobiła, gdyby nie to, że w porę chwycił mnie za nadgarstki chroniąc się tym samym. Zapewne był równie zaskoczony moim zachowaniem, jak ja sama.- Wiesz, co ja przeszłam!? Jak mogłeś mi to zrobić!


-Nie wiedziałem, że tak wyjdzie! Skąd mogłem wiedzieć, że ty zobaczysz jakąś dziewczynę i zwiejesz! To była moja przyjaciółka!


-Jesteś cholernym kłamcą! Nienawidzę cię! Jak mogłeś mi to zrobić!- Jego słowa zupełnie już do mnie nie docierały. Cała się trzęsłam ze złości, w oczach miałam już łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak długo żyłam z poczuciem winy. I w dodatku przekreśliłam wszystko przez nieistniejącą dziewczynę! Wszystko zaprzepaściłam bo on mnie okłamywał!- Ufałam ci do cholery! Nie masz pojęcia, jak się czułam, gdy ją zobaczyłam! Gdy musiałam wyjechać i zostawić ci ten głupi list! A potem, kiedy musiałam o wszystkim zapomnieć!


-Wiem, wiem! Przepraszam, Ivy no przepraszam!


-Wiesz..! Weź sobie wsadź to przepraszam!- Wyrwałam się z jego silnego uścisku odsuwając znacznie. Musiałam odetchnąć. I to porządnie… teraz wszystko zaczęło w ogóle wyglądać zupełnie inaczej, a ja na nowo zaczęłam się w tym gubić. Gdybym wtedy na niego zaczekała… Nie wierzę, nie wierzę… Bo jak można uwierzyć w coś tak popapranego!


-Wrócisz do mnie?