Stałam i patrzyłam na niego,
jakby co najmniej spadł przed momentem z nieba. Musiałam wyglądać jak idiotka z
tymi wytrzeszczonymi oczyma. Ale nie byłam w stanie pojąć tego, co się działo w
tamtej chwili. I nie wierzyłam, że on tam stał, aż się nie poruszył. Aż nie
uczynił pierwszego kroku w moją stronę. Aż nie stanął tuż przede mną. Tak jak
wtedy po koncercie.
Uderzył we mnie jego świeży
zapach. To było prawdziwe.
– Jak… Skąd… Co… – zaczęłam dukać
niczym największy popapraniec, wciąż gapiąc się na niego jak na kosmitę. Chyba
najlepszym rozwiązaniem było, abym jednak się zamknęła. Tak też uczyniłam, bo
koniec końców nie byłam w stanie skleić nawet jednego sensownego zdania.
A on stał nadal przede mną,
przyglądając mi się badawczo swoimi czekoladowymi tęczówkami i uśmiechał się
lekko i całkowicie niewinnie. Zupełnie jakby właśnie nie robił mi wody z mózgu.
Zupełnie jakby wcale znowu nie wywracał mi świata do góry nogami. Zupełnie
jakby znowu wszystko było takie normalne.
– Chciałem znowu być kolesiem spod śmietnika – odezwał się
nagle, a dźwięk jego głosu przekonywał mnie do tego, że był prawdziwy. Że sobie
go w tamtym momencie nie wymyśliłam. – I cieszę się, że też tutaj przyszłaś.
Utonęłam w jego oczach. Czy w
ogóle dotarło do mnie to, co powiedział? Cieszył się, że tam byłam. Cieszy się, że tu jestem, musiałam
powtórzyć sobie to w głowie, żeby w ogóle zrozumieć ten przekaz. Choć nie
miałam pojęcia, co zamierzał mi tym przekazać.
– U ciebie w porządku?
Nie.
Nie. Nie. Nic nie jest w porządku!
Nadal nie byłam w stanie nic
powiedzieć. I nie rozumiałam, jak w ogóle może zadawać mi takie pytanie, stojąc
sobie przede mną. Co on sobie wyobrażał? Czy to jakieś żarty? Może ktoś za
chwilę miał wyskoczyć zza krzaka z kamerą i krzyknąć: IT’S A PRANK!
– Wyglądasz na zmieszaną.
Naprawdę!?
Moje myśli nie szczędziły mu
odpowiedzi. Szkoda, że głos natomiast ugrzązł w gardle i widocznie nie
zamierzał się z niego zbyt szybko wydostawać.
– Hej… Powiesz dziś cokolwiek? –
Nagle uniósł swoje ręce i sprawił tym, że moje serce po raz kolejny tego
wieczoru się zatrzymało. Wstrzymałam oddech, podczas gdy on po prostu zaczął
zdejmować mi z głowy kaptur. – Nie jesteś dziś zwykłą dziewczyną?
Uderzyło we mnie to pytanie. Jego
głos zabrzmiał, jakby bał się tego, że nią nie byłam. Ewidentnie oczekiwał mnie
jako zwykłej dziewczyny. To było takie proste. I dotknęło mnie.
– Jestem – szepnęłam, walcząc ze
swoim oszołomieniem.
Cały
czas nią byłam do cholery. Cały czas. I w tym właśnie tkwił problem. Że byłam
tą cholerną zwykłą dziewczyną, która nie mogłaby znaczyć dla Ciebie nic więcej.
– Ale to ty nie jesteś zwykłym
facetem – wypaliłam, sprawiając jednocześnie, że cały czar prysł. Jego twarz
wyrażała zaskoczenie, a ja zrobiłam krok w tył. Bliskość jego osoby odbierała mi
tlen. Musiałam odetchnąć.
Coś podpowiadało mi, że na tym
powinna skończyć się nasza rozmowa i jedyne, co należało uczynić dalej, to
uciec. Jak najdalej od niego. Najlepiej zaznaczając przy okazji, żeby nigdy
więcej się nie zjawiał. Niedorzeczność tej sytuacji przekraczała wszelkie
granice. A mój początkowy szok zmieniał się w złość. Z chwili na chwilę byłam
po prostu coraz bardziej wściekła na to, że ten facet znowu się pojawił znikąd
i znowu namieszał mi tym w głowie. Miałam tego dosyć.
– Co ty tutaj do cholery robisz?
– Nie bardzo obchodziło mnie brzmienie moich słów. Skumulowało się we mnie już
tak wiele emocji, że naprawdę było mi wszystko jedno, co sobie pomyśli na mój
temat.
– Odpowiedziałem już na to
pytanie – odparł spokojnie, wciąż nie spuszczając ze mnie swojego
hipnotyzującego wzroku. Jego opanowanie i podejście do tej sytuacji wkurzało
jeszcze bardziej. Kolejny raz to ja przeżywałam. Kolejny raz to na mnie odbije się
to spotkanie. – Nie spodziewałem się, że spotkam cię tutaj akurat dzisiaj. Na
początku chciałem zjawić się pod twoim domem, ale wydało mi się to zbyt…
nieodpowiednie.
Co
ty do cholery pieprzysz?!, krzyczałam
w myślach, znowu patrząc na niego jak na ostatniego wariata. Może nie tylko ja
miałam nawalone pod kopułą?
– Spodobało mi się bycie tym
kolesiem.
– I nie mogłeś sobie być nim
gdzieś indziej? – zapytałam trochę zbyt pretensjonalnie. O mój Boże. Czy ja naprawdę sugeruję mu, że nie jest mile widziany!? Co
ty odwalasz Iv! Ogarnij się! Nie panowałam już nad sobą.
– Chyba to tak nie działa –
rzucił krótko, najwyraźniej niewzruszony moją negatywną postawą w stosunku do
niego. Bo co go obchodziło to, czy chciałam go widzieć, czy nie. Mógł sobie
robić, co chciał bez względu na moje zdanie. – Wiem, że przekroczyłem pewne
granice, zjawiając się tutaj. I wiem, że to dla ciebie dziwne…
– Dziwne? – powtórzyłam z
niedowierzaniem, że w ogóle określił to w taki prosty sposób. To było
popierdolone. – Dziwne… Co ty możesz o tym wiedzieć? – zakpiłam, nie mogąc się
powstrzymać. Czułam, jak nagle pękam w środku. Jak wszystkie duszone w środku
emocje zaczynają przejmować nade mną kontrolę. – Myślisz, że możesz sobie robić
takie rzeczy?! Zjawiać się, jak gdyby nigdy nic i robić komuś mętlik w głowie!?
Zapomniałeś, kim jesteśmy?! Że jestem tą cholerną fanką? Że jeszcze niedawno śliniłam się do twoich zdjęć!? Co ty
sobie myślisz, zjawiając się po raz kolejny?! Mogę być zwyczajną dziewczyną,
mogę nie piszczeć na twój widok, mogę rozmawiać z tobą o życiu i robić
wszystkie inne normalne rzeczy. Mogę nawet traktować cię jak normalnego
przypadkowego kolesia. Mogę to wszystko! Ale nigdy nie będzie to dla mnie czymś
zwykłym. Zawsze będzie to dla mnie coś znaczyło. I to ja będę przeżywała to
wszystko, gdy sobie wrócisz do swojego gwiazdorskiego życia. To ja będę
pamiętała każdy szczegół z tego spotkania. To ja będę każdego dnia chciała jeszcze więcej – wyrzuciłam z
przyspieszonym oddechem i walącym w piersi sercem. Nie obeszło się bez łez,
które stanęły mi w oczach, rozmazując widok jego idealnej twarzy, z której nie
byłam w stanie niczego wyczytać. Czy ja naprawdę powiedziałam mu to wszystko? Nie Iv. Ty mu to wykrzyczałaś w twarz. A
ostatnie czego się spodziewałam to jego odpowiedź na mój atak.
– I nie przyszło ci do głowy, że
może ja również chciałbym jeszcze więcej?
Nie
kurwa nie przyszło. Że co?!
– I uważasz, że to dla mnie takie
proste? – Zrobił krok w moją stronę, zmniejszając między nami dystans, który
przed chwilą sama wyznaczyłam. Wstrzymałam oddech. – Uważasz, że na co dzień
spotykam się z raz zobaczoną w życiu dziewczyną? Że potem zastanawiam się, czy
nie zjawić się pod jej domem? A może uważasz, że po prostu mam taki kaprys, bo
nie wystarcza mi moje pieprzone gwiazdorskie życie? Że to dla mnie nowa forma
rozrywki? Że uwielbiam, jak ktoś dręczy moje myśli i nie pozwala się skupić na
tym, na czym powinienem? Bo to takie proste prawda? I wcale nie chodzi o to, że
to TY zjawiłaś się znikąd na tym
cholernym Q&A i że to TY stałaś
sobie jak gdyby nigdy nic w jakimś pieprzonym kącie i że to TY spojrzałaś na mnie w taki sposób,
jakbyś wiedziała, kim naprawdę jestem – zakończył, patrząc swoimi ciemnymi
oczami prosto w moje. Był wzburzony, jego tęczówki pociemniały, a głos brzmiał
coraz dobitniej z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego zdaniem. Z każdym
kolejnym zdaniem, które wsiąkało we mnie jak w gąbkę.
Oddychaj.
Zacznij oddychać, bo za moment zemdlejesz, słyszysz? Oddychaj!
Wypuściłam z płuc powietrze.
– I myślisz sobie, że tylko TY możesz mieć nadzieję? – dodał już znacznie
ciszej i spokojniej, a jego spojrzenie złagodniało. – Wyobraź sobie, że nie
planowałem tego wszystkiego. Wiem, kim jesteś. I nie mogę mieć nawet pewności,
że dla ciebie nie jest to tylko fascynacja moją osobą. Ale jednak tu jestem. I
możesz mi wierzyć, że też tego nie rozumiem. Nie mam pojęcia, dlaczego ci
zaufałem. I tak nie powinno mnie tu być. Tak jak ciebie wtedy za tym cholernym
budynkiem.
Miałam tak po prostu w to
wszystko uwierzyć? Brzmiało to jak jakaś bajka. Jeśli nie chciał robić mi
mętliku w głowie, to naprawdę słabo mu to wyszło! Nigdy nie byłam tak
zdezorientowana rozdrażniona i zagubiona jak w tamtym momencie. Chciałam mu
powiedzieć, żeby się odwalił i spadał na drzewo. Nie miałam jednak aż tyle
odwagi. Zamiast tego po prostu odwróciłam się i zaczęłam odchodzić. Zamierzałam
zostawić go tam samego, rozczarowanego i bez odpowiedzi. Dopiero gdy stawiałam
każdy kolejny krok, docierały do mnie wszystkie jego słowa. Jedno po drugim. A
ja walczyłam ze swoim cholernym rozsądkiem.
Pieprzyć
to. Pieprzyć to! Spierdalaj. Nie będę słuchała tego pieprzenia. Nie będę tą
cholerną naiwną dziewczyną wierzącą w każde jego cholerne słowo. Nie będę.
Właśnie że będziesz.
Coś rozrywało mnie od środka.
Musiałam się zatrzymać. Nie mogłam sobie tak po prostu odejść! Jeśli to, co
powiedział, miało dla niego znaczenie… Jeśli było choć trochę prawdziwe… Jeśli
była szansa na to, że…
Spojrzałam w jego kierunku. Nadal
tam stał, wyraźnie patrząc na to, jak bez słowa odchodziłam. Stoi tam. Stoi tam zwyczajny facet Ivette. Każdy
ma prawo być cholernie zwyczajnym człowiekiem.
Wróciłam się.
W ekspresowym tempie
przemierzyłam dzielącą nas odległość, stając kolejny raz tuż przed nim. Już
otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Zapewne chciał oznajmić mi, jak bardzo
głupia jestem. Mało mnie to jednak obchodziło. Bo skoro byliśmy tylko
normalnymi ludźmi i obydwoje szukaliśmy tego samego… Nie musiałam już nigdy więcej
się do niego dostosowywać. Nie musiałam być kimś innym, niż w rzeczywistości
byłam. I co najważniejsze nie musiałam już więcej się przed niczym
powstrzymywać. Mogłam brać wszystko, co chciałam. Dokładnie tak jak robił to
on. Nie tylko on miał prawo, by mieszać mi w życiu. Sama mogłam również sobie w
nim nieźle namieszać!
Właśnie dlatego objęłam jego
twarz dłońmi i przyciągnęłam do siebie następnie bez żadnego ostrzeżenia,
zamykając mu usta pocałunkiem.
Byłam przerażona tym, że za
chwilę mogę zostać brutalnie odtrącona i wyzwana od największych kretynek na
świecie. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Przerażenie ustąpiło podnieceniu,
a mężczyzna nagle zaczął odwzajemniać mój pocałunek. Poczułam, jak układa
dłonie na mojej talii, co spowodowało dreszcze na całym moim ciele. Przysięgam,
że mogłabym odlecieć w chwili, gdy wsunął mi do buzi swój język. Nigdy nie
przeżyłam tak zachłannego i gorącego pocałunku. Nie myślałam już o niczym. W
tym momencie mój rozsądek został po prostu rozgnieciony jak mały paskudny robak,
a ja chciałam tylko krzyknąć mu słodkie: adios
babe.
Smakował papierosami i miętową
gumą do żucia. Zrobiło mi się niesamowicie duszno i miałam wrażenie, że za
chwilę naprawdę stracę grunt pod nogami. Całowałam go. Naprawdę go całowałam. I
nikt ani nic mnie przed tym nie powstrzymywało. Przynajmniej dopóki nie pojawiła
się ta cholerna myśl: co ja wyprawiam? Co
my wyprawiamy? Czy to się dzieje naprawdę? To było jednak kilka
natarczywych myśli, które bardzo chciały zepsuć mi najpiękniejszą chwilę mojego
życia. Dopiero co pożegnałam swój
rozsądek! Nie ma powrotów, słyszysz!? Wynocha!
Oderwałam się od niego, łapczywie
łapiąc powietrze. Nie żałowałam niczego, ale jednocześnie czułam się z tym
dziwnie. Obydwoje patrzyliśmy na siebie nieco zdezorientowani, chyba do końca
nadal tego wszystkiego nie rozumiejąc. Nic
się nie stało, to tylko pocałunek. Ale JAKI POCAŁUNEK! Z pewnością nie
zapomnę go na długo. Nie zapomnę go
nigdy.
Zagryzłam niepewnie wargę,
lustrując jego twarz. Dlaczego nie mogłam wyczytać z niego jego myśli? Znałam
za to swoje. Aż za dobrze. Do kurwy
nędzy! Nie cierpię swojego mózgu! Co tu się wydarzyło!?
Odwróciłam się nagle bez słowa i
zaczęłam znowu iść do domu. Tym razem jednak szczerzyłam się przy tym, jak
głupia, i cieszyłam się, że on tego nie widział. Nieważne, że kolejny raz
chciałam zostawić go zdezorientowanego. Ja już wykonałam swój ruch i to była
moja odpowiedź na wszystko. Nie czułam już żadnej presji. Nie miałam też
żadnych obaw. Nie rozważałam już nad tym, co się wydarzy dalej. To mógł być
koniec. Taki prawdziwy. Ale wiedziałam już, że tym razem nie będę z tego powodu
płakała.
Oddychałam głęboko, próbując
uspokoić buzujące we mnie emocje. Ręce mi drżały z wrażenia. Nadal czułam smak
jego ust.
– Dlaczego to zrobiłaś!? –
Usłyszałam za sobą jego wołanie i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Chyba
jednak byłam psychiczna. Dlaczego tak bardzo mnie to cieszyło? On wydawał się
być raczej przejęty. Ja również byłam, ale okazywałam to w zupełnie inny
sposób. Nie zamierzałam go za to przepraszać. Odkąd zobaczyłam go po koncercie,
marzyłam o tym, żeby go pocałować. Dzisiaj zupełnie nieświadomy, ale sam mi dał
na to przyzwolenie. Być może przesadziłam z interpretacją jego słów, ale dla
mnie brzmiały jak: proszę, bierz, co
chcesz. Jestem taki jak ty. – Nie możesz mnie tak całować, a potem sobie po
prostu odchodzić. – Poczułam nagle ucisk na swoim nadgarstku, co zmusiło mnie
do zatrzymania się. Miałam tylko sekundę, by zdjąć uśmiech ze swojej twarzy, bo
dokładnie w takim czasie chłopak sprawił, że stałam przodem do niego. – Co to
miało być? – Ujrzałam znowu te ukochane oczy i stado cholernych motyli wleciało
mi do żołądka.
Oblizałam usta, nie wiedząc, co
mam mu odpowiedzieć. Nie czułam się odpowiednią osobą, by wyjaśniać mu, czym
jest pocałunek. Poza tym to byłoby głupie. Jego pytania takie były. Doskonale
wiedział, co to miało być. Faktem było, że nie powinnam teraz uciekać, ale
miałam wrażenie, że jeśli tego nie zrobię, to ten pocałunek przerodzi się w coś
znacznie więcej. Traciłam kontrolę i byłabym do tego zdolna, a on by mnie nie
powstrzymał.
– Nic teraz nie powiesz?
– Co mam ci powiedzieć? –
zapytałam całkiem szczerze. Sam chyba nie wiedział, co chciałby usłyszeć. To
było dziwne, gdy tym razem nie ja byłam zagubiona. Zdecydowanie udało mi się
zbić go z tropu, choć nie miałam tego wcale w swoich zamiarach.
– Cokolwiek – mruknął
zdezorientowany.
Nie jestem dobra w rozpoznawaniu
uczuć czy emocji u facetów, ale patrzył na mnie w dość specyficzny sposób.
Czułam się trochę, jakbym była naga. Jego wzrok mi to sugerował. Czy to możliwe,
żeby o tym myślał? Wyobraźnio, przestań
już!
– Muszę iść – odezwałam się w
końcu, czując, jak podniecenie na dobre zaczynało rozgaszczać się w moim
podbrzuszu. To był najwyższy czas na ucieczkę. Tak Iv… zrób coś głupiego i uciekaj to takie w twoim stylu.
– Mogę cię odwieźć.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
Nie odpuszczał. Naprawdę nie odpuszczał.
– Zaparkowałem w pobliżu. I chyba
powinniśmy jednak to dokończyć.
Dokończyć?
Co on chce ze mną kończyć? Miałam
ochotę powiedzieć mu wprost, że nie pójdę z nim teraz do łóżka. A jeśli tylko o
to mu chodziło? Jeśli wszystko, co powiedział, było tylko po to, abym skończyła
z nim w łóżku? Rzeczywistość była okrutna. Ta teoria wydawała się bardziej
realna niż to, że mogłoby mu zależeć na znajomości z kimś takim jak ja. O dziwo
wcale mnie to jakoś mocno nie rozczarowywało. W głębi duszy cały czas liczyłam
się z tym, że to nie jest nic poważnego. Jeszcze godzinę temu przecież nawet
nie spodziewałam się, że kiedykolwiek znowu go zobaczę. A tymczasem nadal
czułam w buzi jego smak.
– Możesz mnie odwieźć, ale ja nie
zamierzam niczego kończyć – oznajmiłam, nie zdając sobie sprawy z tego, jak w
ogóle to zabrzmiało. Wcale nie miało to odniesienia do naszego pocałunku. Ja po
prostu od początku nie zamierzałam kończyć tej znajomości. Jeśli on tego chciał,
musiał zrobić to sam.
Chyba zrozumiał, bo skinął tylko głową.
Następnie ruszył w kierunku swojego samochodu, a ja udałam się w jego ślady.
Nie wiem, czemu moje serce znowu zaczęło tak szaleć, ale miałam wrażenie, że
jego dźwięk roznosił się spokojnie na kilka metrów.
Nagle nastała ta głupia niezręczność.
Droga do mojego domu samochodem była znacznie krótsza. Niemniej i tak dla mnie
dłużyła się w nieskończoność, gdy przebywaliśmy ją w milczeniu i tym dziwnym
napięciu panującym między nami. Czekałam cały czas, aż powie cokolwiek. W końcu
to on chciał coś wyjaśniać. Widocznie wziął sobie do serca, że ja nie
zamierzałam niczego z nim dokańczać.
– To chyba tutaj.
– Tak – potwierdziłam, odpinając
swój pas. – Dzięki. – Spojrzałam na niego, ale on patrzył przed siebie. Nie
wyglądał na zachwyconego. Rysy jego twarzy były ostre, wzrok skupiony na jakimś
nieznanym mi punkcie i usta zaciśnięte w wąską linię. I tak wyglądał
nieziemsko. Być może widziałam go po raz ostatni, więc bardzo chciałam zapamiętać
ten obraz. Tym razem nie po to, aby mnie dręczył. Tylko po to, żeby się nim
cieszyć.
Nie mogłam jednak przedłużać tego
w nieskończoność, tym bardziej że on sam milczał. Może już nie chciał mnie
widzieć?
Nacisnęłam na klamkę z zamiarem
opuszczenia samochodu. Wtedy dopiero drgnął, chwytając ponownie tego wieczoru
mój nadgarstek. Jego dotyk za każdym razem powodował, że drżałam.
– Nie wiem, co mam teraz myśleć.
– To się zdarza – powiedziałam
cicho.
– Nadal chcę więcej. – Jego wzrok
napotkał moje niepewne tęczówki.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem,
czując znajomy rytm w sercu.
Nadzieja.
– To dobrze, bo ja też –
stwierdziłam i wyswobodziłam swoją dłoń. Patrzył na mnie z zawodem, jakby
oczekiwał, że to więcej nadejdzie od
razu. – Dobranoc.
Wysiadłam, nie czekając już na
jego odpowiedź. Byłam przekonana, że jeszcze kilka sekund więcej w jego
towarzystwie i nie wróciłabym tej nocy do domu.
Wpadłam do swojego pokoju niczym
strzała, od razu zamykając za sobą drzwi. Serce wciąż waliło mi w piersi, a mój
oddech był nienaturalnie przyspieszony. Chwilami miałam wrażenie, że zaczyna
brakować mi powietrza. Było mi gorąco, twarz na pewno miałam całą czerwoną.
Dawno nie byłam w takim szoku. Podczas spotkania z Tomem moja reakcja nie
sięgała aż takiego stopnia. Dopiero gdy zostałam sama z własnymi uczuciami, to
wszystko wręcz zaczęło się ze mnie wylewać. I nie wierzyłam. Nie wierzyłam w to,
co wydarzyło się tego wieczoru. Jeśli myślałam, że niezwykłe było to, co
spotkało mnie po koncercie, to w momencie, kiedy nasze usta się zetknęły,
przekonałam się, co naprawdę znaczyło słowo niezwykłe.
Całowałam
się z nim. Pocałowałam go. JA. GO. POCAŁOWAŁAM. A on to przyjął.
– O Boże… – przymknęłam powieki,
opierając się plecami o drzwi. – Proszę, niech to nie będzie twój kolejny głupi
żart z mojego życia…
Czy
naprawdę nagle mogłeś stać się dla mnie zwykłym mężczyzną? Czy mogłam przestać
patrzeć na Ciebie z podziwem? Oczywiście, że nie. Ale na pewno nie patrzyłam na
Ciebie już jak na gwiazdę. Byłeś dla mnie kimś wyjątkowym, ale to przestała być
zwykła fascynacja. Czułam Cię. Byłeś dla mnie kimś więcej. Właśnie tego
chciałam. A Ty pozwoliłeś mi uwierzyć, że jest to możliwe.
Rozdział był... Uhh... :o Wyzywa go za swoje uczucia (?) Całuje go - robi nadzieję. Zostawia go pokazując mu dziwną nienawiść do jego osoby (?) Nie ogarniam tego rozdziału! Ale tak to bywa z nami - dziewczynami haha. Jednak co innego, gdy się jest w takiej sytuacji, a co innego gdy się czyta - obserwuje. Rozdział był 'inny'. Podobał mi się. Pocałunek -
OdpowiedzUsuńmega! xD Było wiele pozytywów i tyle samo negatywów. Jak ona może go zwyzywać za swoje myśli!? Nie ogarniam... Z pewnością był ten rozdział ciekawy. Mam nadzieję tylko, że Iv przestanie "myśleć o przestaniu myślenia o nim". xD Jeśli o nim tak bardzo myśli, to po co się przed tym broni? To tylko myśli.
Pozdrawiam!
Jedno krótkie WOW może opisać to, co myślę o tym odcinku. Znowu tylko dwóch bohaterów, jedno miejsce, zwykły pocałunek, z którego zrobiłaś niezły kosmos.
OdpowiedzUsuńDo ostatniego momentu nie spodziewałam się, że Ivette - ta biedna, krucha istotka, która tak wszystko przeżywa i jedno spotkanie ze swoim idolem może rozpamiętywać dziesięć lat - odważy się pocałować Toma K. i wprawić go w osłupienie. W tym odcinku to ja byłam takim zszokowanym Tomem, który nie wiedział, co się dzieje.
Wszystko odpisałaś idealnie, ale brakowało mi jakiejś inicjatywy ze strony Toma, czegoś, co mogłoby jeszcze bardziej upewnić mnie w przekonaniu, że to wcale nie sen i on rzeczywiście chce być dla Ivette zwykłym chłopakiem.
Jestem ciekawa ich kolejnego spotkania i tego, co jeszcze dla nich szykujesz. :)