sobota, 24 czerwca 2017

Kartka nr 5. "Adios babe"

Stałam i patrzyłam na niego, jakby co najmniej spadł przed momentem z nieba. Musiałam wyglądać jak idiotka z tymi wytrzeszczonymi oczyma. Ale nie byłam w stanie pojąć tego, co się działo w tamtej chwili. I nie wierzyłam, że on tam stał, aż się nie poruszył. Aż nie uczynił pierwszego kroku w moją stronę. Aż nie stanął tuż przede mną. Tak jak wtedy po koncercie.
Uderzył we mnie jego świeży zapach. To było prawdziwe.
– Jak… Skąd… Co… – zaczęłam dukać niczym największy popapraniec, wciąż gapiąc się na niego jak na kosmitę. Chyba najlepszym rozwiązaniem było, abym jednak się zamknęła. Tak też uczyniłam, bo koniec końców nie byłam w stanie skleić nawet jednego sensownego zdania.
A on stał nadal przede mną, przyglądając mi się badawczo swoimi czekoladowymi tęczówkami i uśmiechał się lekko i całkowicie niewinnie. Zupełnie jakby właśnie nie robił mi wody z mózgu. Zupełnie jakby wcale znowu nie wywracał mi świata do góry nogami. Zupełnie jakby znowu wszystko było takie normalne.
– Chciałem znowu być kolesiem spod śmietnika – odezwał się nagle, a dźwięk jego głosu przekonywał mnie do tego, że był prawdziwy. Że sobie go w tamtym momencie nie wymyśliłam. – I cieszę się, że też tutaj przyszłaś.
Utonęłam w jego oczach. Czy w ogóle dotarło do mnie to, co powiedział? Cieszył się, że tam byłam. Cieszy się, że tu jestem, musiałam powtórzyć sobie to w głowie, żeby w ogóle zrozumieć ten przekaz. Choć nie miałam pojęcia, co zamierzał mi tym przekazać.
– U ciebie w porządku?
Nie. Nie. Nie. Nic nie jest w porządku!
Nadal nie byłam w stanie nic powiedzieć. I nie rozumiałam, jak w ogóle może zadawać mi takie pytanie, stojąc sobie przede mną. Co on sobie wyobrażał? Czy to jakieś żarty? Może ktoś za chwilę miał wyskoczyć zza krzaka z kamerą i krzyknąć: IT’S A PRANK!
– Wyglądasz na zmieszaną.
Naprawdę!?
Moje myśli nie szczędziły mu odpowiedzi. Szkoda, że głos natomiast ugrzązł w gardle i widocznie nie zamierzał się z niego zbyt szybko wydostawać.
– Hej… Powiesz dziś cokolwiek? – Nagle uniósł swoje ręce i sprawił tym, że moje serce po raz kolejny tego wieczoru się zatrzymało. Wstrzymałam oddech, podczas gdy on po prostu zaczął zdejmować mi z głowy kaptur. – Nie jesteś dziś zwykłą dziewczyną?
Uderzyło we mnie to pytanie. Jego głos zabrzmiał, jakby bał się tego, że nią nie byłam. Ewidentnie oczekiwał mnie jako zwykłej dziewczyny. To było takie proste. I dotknęło mnie.
– Jestem – szepnęłam, walcząc ze swoim oszołomieniem.

Cały czas nią byłam do cholery. Cały czas. I w tym właśnie tkwił problem. Że byłam tą cholerną zwykłą dziewczyną, która nie mogłaby znaczyć dla Ciebie nic więcej.

– Ale to ty nie jesteś zwykłym facetem – wypaliłam, sprawiając jednocześnie, że cały czar prysł. Jego twarz wyrażała zaskoczenie, a ja zrobiłam krok w tył. Bliskość jego osoby odbierała mi tlen. Musiałam odetchnąć.
Coś podpowiadało mi, że na tym powinna skończyć się nasza rozmowa i jedyne, co należało uczynić dalej, to uciec. Jak najdalej od niego. Najlepiej zaznaczając przy okazji, żeby nigdy więcej się nie zjawiał. Niedorzeczność tej sytuacji przekraczała wszelkie granice. A mój początkowy szok zmieniał się w złość. Z chwili na chwilę byłam po prostu coraz bardziej wściekła na to, że ten facet znowu się pojawił znikąd i znowu namieszał mi tym w głowie. Miałam tego dosyć.
– Co ty tutaj do cholery robisz? – Nie bardzo obchodziło mnie brzmienie moich słów. Skumulowało się we mnie już tak wiele emocji, że naprawdę było mi wszystko jedno, co sobie pomyśli na mój temat.
– Odpowiedziałem już na to pytanie – odparł spokojnie, wciąż nie spuszczając ze mnie swojego hipnotyzującego wzroku. Jego opanowanie i podejście do tej sytuacji wkurzało jeszcze bardziej. Kolejny raz to ja przeżywałam. Kolejny raz to na mnie odbije się to spotkanie. – Nie spodziewałem się, że spotkam cię tutaj akurat dzisiaj. Na początku chciałem zjawić się pod twoim domem, ale wydało mi się to zbyt… nieodpowiednie.
Co ty do cholery pieprzysz?!, krzyczałam w myślach, znowu patrząc na niego jak na ostatniego wariata. Może nie tylko ja miałam nawalone pod kopułą?
– Spodobało mi się bycie tym kolesiem.
– I nie mogłeś sobie być nim gdzieś indziej? – zapytałam trochę zbyt pretensjonalnie. O mój Boże. Czy ja naprawdę sugeruję mu, że nie jest mile widziany!? Co ty odwalasz Iv! Ogarnij się! Nie panowałam już nad sobą.
– Chyba to tak nie działa – rzucił krótko, najwyraźniej niewzruszony moją negatywną postawą w stosunku do niego. Bo co go obchodziło to, czy chciałam go widzieć, czy nie. Mógł sobie robić, co chciał bez względu na moje zdanie. – Wiem, że przekroczyłem pewne granice, zjawiając się tutaj. I wiem, że to dla ciebie dziwne…
– Dziwne? – powtórzyłam z niedowierzaniem, że w ogóle określił to w taki prosty sposób. To było popierdolone. – Dziwne… Co ty możesz o tym wiedzieć? – zakpiłam, nie mogąc się powstrzymać. Czułam, jak nagle pękam w środku. Jak wszystkie duszone w środku emocje zaczynają przejmować nade mną kontrolę. – Myślisz, że możesz sobie robić takie rzeczy?! Zjawiać się, jak gdyby nigdy nic i robić komuś mętlik w głowie!? Zapomniałeś, kim jesteśmy?! Że jestem tą cholerną fanką? Że jeszcze niedawno śliniłam się do twoich zdjęć!? Co ty sobie myślisz, zjawiając się po raz kolejny?! Mogę być zwyczajną dziewczyną, mogę nie piszczeć na twój widok, mogę rozmawiać z tobą o życiu i robić wszystkie inne normalne rzeczy. Mogę nawet traktować cię jak normalnego przypadkowego kolesia. Mogę to wszystko! Ale nigdy nie będzie to dla mnie czymś zwykłym. Zawsze będzie to dla mnie coś znaczyło. I to ja będę przeżywała to wszystko, gdy sobie wrócisz do swojego gwiazdorskiego życia. To ja będę pamiętała każdy szczegół z tego spotkania. To ja będę każdego dnia chciała jeszcze więcej – wyrzuciłam z przyspieszonym oddechem i walącym w piersi sercem. Nie obeszło się bez łez, które stanęły mi w oczach, rozmazując widok jego idealnej twarzy, z której nie byłam w stanie niczego wyczytać. Czy ja naprawdę powiedziałam mu to wszystko? Nie Iv. Ty mu to wykrzyczałaś w twarz. A ostatnie czego się spodziewałam to jego odpowiedź na mój atak.
– I nie przyszło ci do głowy, że może ja również chciałbym jeszcze więcej?

Nie kurwa nie przyszło. Że co?!

– I uważasz, że to dla mnie takie proste? – Zrobił krok w moją stronę, zmniejszając między nami dystans, który przed chwilą sama wyznaczyłam. Wstrzymałam oddech. – Uważasz, że na co dzień spotykam się z raz zobaczoną w życiu dziewczyną? Że potem zastanawiam się, czy nie zjawić się pod jej domem? A może uważasz, że po prostu mam taki kaprys, bo nie wystarcza mi moje pieprzone gwiazdorskie życie? Że to dla mnie nowa forma rozrywki? Że uwielbiam, jak ktoś dręczy moje myśli i nie pozwala się skupić na tym, na czym powinienem? Bo to takie proste prawda? I wcale nie chodzi o to, że to TY zjawiłaś się znikąd na tym cholernym Q&A i że to TY stałaś sobie jak gdyby nigdy nic w jakimś pieprzonym kącie i że to TY spojrzałaś na mnie w taki sposób, jakbyś wiedziała, kim naprawdę jestem – zakończył, patrząc swoimi ciemnymi oczami prosto w moje. Był wzburzony, jego tęczówki pociemniały, a głos brzmiał coraz dobitniej z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego zdaniem. Z każdym kolejnym zdaniem, które wsiąkało we mnie jak w gąbkę.

Oddychaj. Zacznij oddychać, bo za moment zemdlejesz, słyszysz? Oddychaj!

Wypuściłam z płuc powietrze.
– I myślisz sobie, że tylko TY możesz mieć nadzieję? – dodał już znacznie ciszej i spokojniej, a jego spojrzenie złagodniało. – Wyobraź sobie, że nie planowałem tego wszystkiego. Wiem, kim jesteś. I nie mogę mieć nawet pewności, że dla ciebie nie jest to tylko fascynacja moją osobą. Ale jednak tu jestem. I możesz mi wierzyć, że też tego nie rozumiem. Nie mam pojęcia, dlaczego ci zaufałem. I tak nie powinno mnie tu być. Tak jak ciebie wtedy za tym cholernym budynkiem.
Miałam tak po prostu w to wszystko uwierzyć? Brzmiało to jak jakaś bajka. Jeśli nie chciał robić mi mętliku w głowie, to naprawdę słabo mu to wyszło! Nigdy nie byłam tak zdezorientowana rozdrażniona i zagubiona jak w tamtym momencie. Chciałam mu powiedzieć, żeby się odwalił i spadał na drzewo. Nie miałam jednak aż tyle odwagi. Zamiast tego po prostu odwróciłam się i zaczęłam odchodzić. Zamierzałam zostawić go tam samego, rozczarowanego i bez odpowiedzi. Dopiero gdy stawiałam każdy kolejny krok, docierały do mnie wszystkie jego słowa. Jedno po drugim. A ja walczyłam ze swoim cholernym rozsądkiem.

Pieprzyć to. Pieprzyć to! Spierdalaj. Nie będę słuchała tego pieprzenia. Nie będę tą cholerną naiwną dziewczyną wierzącą w każde jego cholerne słowo. Nie będę.
Właśnie że będziesz.

Coś rozrywało mnie od środka. Musiałam się zatrzymać. Nie mogłam sobie tak po prostu odejść! Jeśli to, co powiedział, miało dla niego znaczenie… Jeśli było choć trochę prawdziwe… Jeśli była szansa na to, że…
Spojrzałam w jego kierunku. Nadal tam stał, wyraźnie patrząc na to, jak bez słowa odchodziłam. Stoi tam. Stoi tam zwyczajny facet Ivette. Każdy ma prawo być cholernie zwyczajnym człowiekiem.
Wróciłam się.
W ekspresowym tempie przemierzyłam dzielącą nas odległość, stając kolejny raz tuż przed nim. Już otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Zapewne chciał oznajmić mi, jak bardzo głupia jestem. Mało mnie to jednak obchodziło. Bo skoro byliśmy tylko normalnymi ludźmi i obydwoje szukaliśmy tego samego… Nie musiałam już nigdy więcej się do niego dostosowywać. Nie musiałam być kimś innym, niż w rzeczywistości byłam. I co najważniejsze nie musiałam już więcej się przed niczym powstrzymywać. Mogłam brać wszystko, co chciałam. Dokładnie tak jak robił to on. Nie tylko on miał prawo, by mieszać mi w życiu. Sama mogłam również sobie w nim nieźle namieszać!
Właśnie dlatego objęłam jego twarz dłońmi i przyciągnęłam do siebie następnie bez żadnego ostrzeżenia, zamykając mu usta pocałunkiem.
Byłam przerażona tym, że za chwilę mogę zostać brutalnie odtrącona i wyzwana od największych kretynek na świecie. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Przerażenie ustąpiło podnieceniu, a mężczyzna nagle zaczął odwzajemniać mój pocałunek. Poczułam, jak układa dłonie na mojej talii, co spowodowało dreszcze na całym moim ciele. Przysięgam, że mogłabym odlecieć w chwili, gdy wsunął mi do buzi swój język. Nigdy nie przeżyłam tak zachłannego i gorącego pocałunku. Nie myślałam już o niczym. W tym momencie mój rozsądek został po prostu rozgnieciony jak mały paskudny robak, a ja chciałam tylko krzyknąć mu słodkie: adios babe.
Smakował papierosami i miętową gumą do żucia. Zrobiło mi się niesamowicie duszno i miałam wrażenie, że za chwilę naprawdę stracę grunt pod nogami. Całowałam go. Naprawdę go całowałam. I nikt ani nic mnie przed tym nie powstrzymywało. Przynajmniej dopóki nie pojawiła się ta cholerna myśl: co ja wyprawiam? Co my wyprawiamy? Czy to się dzieje naprawdę? To było jednak kilka natarczywych myśli, które bardzo chciały zepsuć mi najpiękniejszą chwilę mojego życia. Dopiero co pożegnałam swój rozsądek! Nie ma powrotów, słyszysz!? Wynocha!
Oderwałam się od niego, łapczywie łapiąc powietrze. Nie żałowałam niczego, ale jednocześnie czułam się z tym dziwnie. Obydwoje patrzyliśmy na siebie nieco zdezorientowani, chyba do końca nadal tego wszystkiego nie rozumiejąc. Nic się nie stało, to tylko pocałunek. Ale JAKI POCAŁUNEK! Z pewnością nie zapomnę go na długo. Nie zapomnę go nigdy.
Zagryzłam niepewnie wargę, lustrując jego twarz. Dlaczego nie mogłam wyczytać z niego jego myśli? Znałam za to swoje. Aż za dobrze. Do kurwy nędzy! Nie cierpię swojego mózgu! Co tu się wydarzyło!?
Odwróciłam się nagle bez słowa i zaczęłam znowu iść do domu. Tym razem jednak szczerzyłam się przy tym, jak głupia, i cieszyłam się, że on tego nie widział. Nieważne, że kolejny raz chciałam zostawić go zdezorientowanego. Ja już wykonałam swój ruch i to była moja odpowiedź na wszystko. Nie czułam już żadnej presji. Nie miałam też żadnych obaw. Nie rozważałam już nad tym, co się wydarzy dalej. To mógł być koniec. Taki prawdziwy. Ale wiedziałam już, że tym razem nie będę z tego powodu płakała.
Oddychałam głęboko, próbując uspokoić buzujące we mnie emocje. Ręce mi drżały z wrażenia. Nadal czułam smak jego ust.
– Dlaczego to zrobiłaś!? – Usłyszałam za sobą jego wołanie i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Chyba jednak byłam psychiczna. Dlaczego tak bardzo mnie to cieszyło? On wydawał się być raczej przejęty. Ja również byłam, ale okazywałam to w zupełnie inny sposób. Nie zamierzałam go za to przepraszać. Odkąd zobaczyłam go po koncercie, marzyłam o tym, żeby go pocałować. Dzisiaj zupełnie nieświadomy, ale sam mi dał na to przyzwolenie. Być może przesadziłam z interpretacją jego słów, ale dla mnie brzmiały jak: proszę, bierz, co chcesz. Jestem taki jak ty. – Nie możesz mnie tak całować, a potem sobie po prostu odchodzić. – Poczułam nagle ucisk na swoim nadgarstku, co zmusiło mnie do zatrzymania się. Miałam tylko sekundę, by zdjąć uśmiech ze swojej twarzy, bo dokładnie w takim czasie chłopak sprawił, że stałam przodem do niego. – Co to miało być? – Ujrzałam znowu te ukochane oczy i stado cholernych motyli wleciało mi do żołądka.
Oblizałam usta, nie wiedząc, co mam mu odpowiedzieć. Nie czułam się odpowiednią osobą, by wyjaśniać mu, czym jest pocałunek. Poza tym to byłoby głupie. Jego pytania takie były. Doskonale wiedział, co to miało być. Faktem było, że nie powinnam teraz uciekać, ale miałam wrażenie, że jeśli tego nie zrobię, to ten pocałunek przerodzi się w coś znacznie więcej. Traciłam kontrolę i byłabym do tego zdolna, a on by mnie nie powstrzymał.
– Nic teraz nie powiesz?
– Co mam ci powiedzieć? – zapytałam całkiem szczerze. Sam chyba nie wiedział, co chciałby usłyszeć. To było dziwne, gdy tym razem nie ja byłam zagubiona. Zdecydowanie udało mi się zbić go z tropu, choć nie miałam tego wcale w swoich zamiarach.
– Cokolwiek – mruknął zdezorientowany.
Nie jestem dobra w rozpoznawaniu uczuć czy emocji u facetów, ale patrzył na mnie w dość specyficzny sposób. Czułam się trochę, jakbym była naga. Jego wzrok mi to sugerował. Czy to możliwe, żeby o tym myślał? Wyobraźnio, przestań już!
– Muszę iść – odezwałam się w końcu, czując, jak podniecenie na dobre zaczynało rozgaszczać się w moim podbrzuszu. To był najwyższy czas na ucieczkę. Tak Iv… zrób coś głupiego i uciekaj to takie w twoim stylu.
– Mogę cię odwieźć.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie odpuszczał. Naprawdę nie odpuszczał.
– Zaparkowałem w pobliżu. I chyba powinniśmy jednak to dokończyć.
Dokończyć? Co on chce ze mną kończyć? Miałam ochotę powiedzieć mu wprost, że nie pójdę z nim teraz do łóżka. A jeśli tylko o to mu chodziło? Jeśli wszystko, co powiedział, było tylko po to, abym skończyła z nim w łóżku? Rzeczywistość była okrutna. Ta teoria wydawała się bardziej realna niż to, że mogłoby mu zależeć na znajomości z kimś takim jak ja. O dziwo wcale mnie to jakoś mocno nie rozczarowywało. W głębi duszy cały czas liczyłam się z tym, że to nie jest nic poważnego. Jeszcze godzinę temu przecież nawet nie spodziewałam się, że kiedykolwiek znowu go zobaczę. A tymczasem nadal czułam w buzi jego smak.
– Możesz mnie odwieźć, ale ja nie zamierzam niczego kończyć – oznajmiłam, nie zdając sobie sprawy z tego, jak w ogóle to zabrzmiało. Wcale nie miało to odniesienia do naszego pocałunku. Ja po prostu od początku nie zamierzałam kończyć tej znajomości. Jeśli on tego chciał, musiał zrobić to sam.
Chyba zrozumiał, bo skinął tylko głową. Następnie ruszył w kierunku swojego samochodu, a ja udałam się w jego ślady. Nie wiem, czemu moje serce znowu zaczęło tak szaleć, ale miałam wrażenie, że jego dźwięk roznosił się spokojnie na kilka metrów.
Nagle nastała ta głupia niezręczność. Droga do mojego domu samochodem była znacznie krótsza. Niemniej i tak dla mnie dłużyła się w nieskończoność, gdy przebywaliśmy ją w milczeniu i tym dziwnym napięciu panującym między nami. Czekałam cały czas, aż powie cokolwiek. W końcu to on chciał coś wyjaśniać. Widocznie wziął sobie do serca, że ja nie zamierzałam niczego z nim dokańczać.
– To chyba tutaj.
– Tak – potwierdziłam, odpinając swój pas. – Dzięki. – Spojrzałam na niego, ale on patrzył przed siebie. Nie wyglądał na zachwyconego. Rysy jego twarzy były ostre, wzrok skupiony na jakimś nieznanym mi punkcie i usta zaciśnięte w wąską linię. I tak wyglądał nieziemsko. Być może widziałam go po raz ostatni, więc bardzo chciałam zapamiętać ten obraz. Tym razem nie po to, aby mnie dręczył. Tylko po to, żeby się nim cieszyć.
Nie mogłam jednak przedłużać tego w nieskończoność, tym bardziej że on sam milczał. Może już nie chciał mnie widzieć?
Nacisnęłam na klamkę z zamiarem opuszczenia samochodu. Wtedy dopiero drgnął, chwytając ponownie tego wieczoru mój nadgarstek. Jego dotyk za każdym razem powodował, że drżałam.
– Nie wiem, co mam teraz myśleć.
– To się zdarza – powiedziałam cicho.
– Nadal chcę więcej. – Jego wzrok napotkał moje niepewne tęczówki.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, czując znajomy rytm w sercu.
Nadzieja.
– To dobrze, bo ja też – stwierdziłam i wyswobodziłam swoją dłoń. Patrzył na mnie z zawodem, jakby oczekiwał, że to więcej nadejdzie od razu. – Dobranoc.
Wysiadłam, nie czekając już na jego odpowiedź. Byłam przekonana, że jeszcze kilka sekund więcej w jego towarzystwie i nie wróciłabym tej nocy do domu.

Wpadłam do swojego pokoju niczym strzała, od razu zamykając za sobą drzwi. Serce wciąż waliło mi w piersi, a mój oddech był nienaturalnie przyspieszony. Chwilami miałam wrażenie, że zaczyna brakować mi powietrza. Było mi gorąco, twarz na pewno miałam całą czerwoną. Dawno nie byłam w takim szoku. Podczas spotkania z Tomem moja reakcja nie sięgała aż takiego stopnia. Dopiero gdy zostałam sama z własnymi uczuciami, to wszystko wręcz zaczęło się ze mnie wylewać. I nie wierzyłam. Nie wierzyłam w to, co wydarzyło się tego wieczoru. Jeśli myślałam, że niezwykłe było to, co spotkało mnie po koncercie, to w momencie, kiedy nasze usta się zetknęły, przekonałam się, co naprawdę znaczyło słowo niezwykłe.
Całowałam się z nim. Pocałowałam go. JA. GO. POCAŁOWAŁAM. A on to przyjął.
– O Boże… – przymknęłam powieki, opierając się plecami o drzwi. – Proszę, niech to nie będzie twój kolejny głupi żart z mojego życia…


Czy naprawdę nagle mogłeś stać się dla mnie zwykłym mężczyzną? Czy mogłam przestać patrzeć na Ciebie z podziwem? Oczywiście, że nie. Ale na pewno nie patrzyłam na Ciebie już jak na gwiazdę. Byłeś dla mnie kimś wyjątkowym, ale to przestała być zwykła fascynacja. Czułam Cię. Byłeś dla mnie kimś więcej. Właśnie tego chciałam. A Ty pozwoliłeś mi uwierzyć, że jest to możliwe.

2 komentarze:

  1. Rozdział był... Uhh... :o Wyzywa go za swoje uczucia (?) Całuje go - robi nadzieję. Zostawia go pokazując mu dziwną nienawiść do jego osoby (?) Nie ogarniam tego rozdziału! Ale tak to bywa z nami - dziewczynami haha. Jednak co innego, gdy się jest w takiej sytuacji, a co innego gdy się czyta - obserwuje. Rozdział był 'inny'. Podobał mi się. Pocałunek -
    mega! xD Było wiele pozytywów i tyle samo negatywów. Jak ona może go zwyzywać za swoje myśli!? Nie ogarniam... Z pewnością był ten rozdział ciekawy. Mam nadzieję tylko, że Iv przestanie "myśleć o przestaniu myślenia o nim". xD Jeśli o nim tak bardzo myśli, to po co się przed tym broni? To tylko myśli.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno krótkie WOW może opisać to, co myślę o tym odcinku. Znowu tylko dwóch bohaterów, jedno miejsce, zwykły pocałunek, z którego zrobiłaś niezły kosmos.
    Do ostatniego momentu nie spodziewałam się, że Ivette - ta biedna, krucha istotka, która tak wszystko przeżywa i jedno spotkanie ze swoim idolem może rozpamiętywać dziesięć lat - odważy się pocałować Toma K. i wprawić go w osłupienie. W tym odcinku to ja byłam takim zszokowanym Tomem, który nie wiedział, co się dzieje.
    Wszystko odpisałaś idealnie, ale brakowało mi jakiejś inicjatywy ze strony Toma, czegoś, co mogłoby jeszcze bardziej upewnić mnie w przekonaniu, że to wcale nie sen i on rzeczywiście chce być dla Ivette zwykłym chłopakiem.
    Jestem ciekawa ich kolejnego spotkania i tego, co jeszcze dla nich szykujesz. :)

    OdpowiedzUsuń