– Ivette Kessler! – Gdzieś w
połowie mojej drogi do szkoły zagrzmiał głos za moimi plecami, a ja wręcz
zadrżałam, mało nie potykając się o własne nogi. Moja przyjaciółka chyba
planowała doprowadzić mnie do zawału! I za co? Ty już dobrze powinnaś wiedzieć za co. Twój braciszek wczoraj wrócił z
kina całkiem zadowolony. Ups?
– Agness… – wypowiedziałam
jedynie jej imię, gdy blondynka zjawiła się po chwili tuż obok – skąd ten
oficjalny ton?
– Jak mogłaś mi to zrobić?
Umawiasz się ze mną, a potem perfidnie wystawiasz?! – fuknęła, wyraźnie
niezadowolona. Czy ja naprawdę sądziłam, że obejdzie się bez echa? W sumie nie
sądziłam niczego, ponieważ moją głowę nieustannie zaprzątał Tom. Obsesja. – I
jeszcze postawiłaś mnie w tak niezręcznej sytuacji, gdy zamiast ciebie, pojawił
się twój brat!
– Myślałam, że było miło… –
mruknęłam skruszona, na co dziewczyna wytrzeszczyła oczy.
– Miło? Co miało być miło?! W
ogóle… O czym ty mówisz?
– O niczym! – okrzyknęłam,
czując, że za chwilę przez swoją głupotę zdradzę jej cały misterny plan i
wszystko się posypie. – Wybacz. Po prostu źle się poczułam, a nie chciałam tak
cię wystawiać, więc zaproponowałam Philipowi, żeby poszedł za mnie. Pomyślałam,
że spędzicie miło ten wieczór i tyle. W końcu Philip to mój bliźniak… czy to
jakaś różnica, które z nas było z tobą w kinie? – zaczęłam paplać jak
nakręcona. To z tego stresu.
Agness patrzyła na mnie, jak na
kretynkę. Zdecydowanie powiedziałam o kilka dziwnych słów za dużo.
– Nie mam słów – sapnęła,
prawdopodobnie się poddając. – Mogłaś chociaż wysłać smsa. Było mi naprawdę…
dziwnie. To wszystko wyglądało jakoś dwuznacznie.
– Ale chyba dobrze się
bawiliście?
– No, można tak to określić. Twój
brat jest spoko – stwierdziła, marszcząc przy tym brwi. – Choć w ogóle się go
nie spodziewałam. Następnym razem po prostu mnie uprzedź.
– Dobrze, zapamiętam. – Posłałam
jej swój niewinny uśmiech.
Nie było lekko, ale jakoś
przeszło to wszystko bokiem. Agness niczego się nie domyślała, a ja mogłam
dalej żyć z wyrzutami sumienia, że okłamywałam swoją najlepszą przyjaciółkę.
Pocieszałam się, że to w dobrym celu! Niemniej, zawsze się tak mówiło, gdy
robiło się złe rzeczy. Czy mogło to być usprawiedliwieniem na wszystko?
– A ty, jak tam? Pozbierałaś się
już z tych emocji? – zagadnęła, nawiązując do moich przygód z niejakim
gitarzystą.
Skrzywiłam się lekko, bo wracanie
do tego tematu nie było najlepszym pomysłem. Byłam na etapie usilnych prób
wyrzucenia tego wszystkiego ze swojej upartej głowy.
– Nie mówmy o tym więcej.
Naprawdę powinnam zająć się rzeczywistością, a nie jakimiś głupotami –
westchnęłam z niechęcią. Ostatnie czego chciałam to szara rzeczywistość, ale
przecież właśnie to było najrozsądniejsze.
– Marzenia to część ciebie. Nie
możesz tak po prostu się ich pozbyć. – Blondynka zmarszczyła brwi, najwidoczniej
nie do końca się ze mną zgadzając. – Widziałam ostatnio jego nowe foty…
– Nie pomagasz – uświadomiłam ją.
JA TEŻ JE WIDZIAŁAM. Gapiłam się na nie pół zeszłej nocy, nie mogąc spać.
– Oj, wybacz. Ale czy teraz już
nigdy nie będziesz o nim ze mną rozmawiała?
– Dla ciebie to chyba lepiej?
Nareszcie będziesz miała spokój.
– Aj tam. Lubiłam te twoje
historie na jego temat. Nie wyobrażam sobie, że nagle zapomnisz o jego
istnieniu. Tym bardziej że Tom jest częścią zespołu. Przestaniesz też ich
słuchać? Przecież to głupie – skwitowała z przejęciem.
I miała trochę racji. Nie mogłam
się odciąć nagle od jego istnienia. W końcu nie był całym światem! Był tylko
jedną osobą, która zawróciła mi w głowie w ciągu pięciu minut. Naprawdę
myślałam, że jestem odporna na takie rzeczy. Że mój umysł jest trzeźwy! Okazało
się, że wcale tak nie było. Tylko mi się wydawało, że jest. Mój mózg wytworzył
sobie kolejne złudzenie.
– Wiem. Ale ja jestem głupia,
więc wszystkiego można się spodziewać.
– Przysięgam, że będę pierwszą
osobą, która cię zleje na twojej osiemnastce.
– Zawsze miałaś skłonności
sadystyczne.
Tylko
ja mogłam wpaść na pomysł, aby o Tobie zapomnieć. Jak w ogóle mogło mi wydać
się to takie proste? Latami zadomawiałeś się gdzieś pomiędzy moim sercem a
duszą. A ja chciałam ot tak, z dnia na dzień Cię wywalić. Moja naiwność sięgała
zenitu. Ale miałam jedno usprawiedliwienie. Chciałam się tylko ratować. Przed
Tobą. Przed życiem w tej bańce pełnej złudzeń i niespełnionych nadziei. To
właśnie dlatego ludzie chcą wymazywać z pamięci najpiękniejsze chwile swojego
życia…
Rozmowa z Agness nie bardzo
ułatwiła mi życie. Dziwiło mnie, że moja przyjaciółka nie próbowała poprzeć
mojego genialnego wymysłu o wyrzuceniu wspomnień o Tomie do kosza. Przeciwnie.
Zachowywała się cały czas, jakby to był najzwyklejszy facet na ziemi i jakbym
miała, co najmniej jakieś szanse na ponowne spotkanie z nim. Myślałam, że to ze
mną było coś nie tak. Tymczasem A. ewidentnie była zbyt pozytywnie nastawiona
do tego tematu. Wyglądało, jakby cieszyła się z tego bardziej ode mnie. Bo ja
tak właściwie nie okazywałam żadnej radości. Raczej chodziłam posępna,
dręczyłam się, źle spałam nocami. Pozwoliłam, by najpiękniejszy wieczór mojego
życia zmienił się w coś negatywnego i zatruwał mi życie. Nie tak powinno to
wyglądać. Wiedziałam o tym, lecz jednocześnie nie umiałam zmienić swojego
nastawienia. Nie mogłam się pogodzić z tym, że Tom już na zawsze pozostanie
tylko facetem z plakatu. Gdy dostanie się kawałek palca, potem już pragnie się
tylko całej ręki. I więcej i więcej. Tak właśnie było w tym przypadku. Byłam
chwilami wręcz wściekła, że nie będę miała okazji bardziej go poznać. Że to
wszystko skończyło się na głupim spacerze, gdzie nawet nie zdołałam pokazać się
od swojej lepszej strony. Rozczarowanie, żal, złość. Te uczucia zaczynały
dominować nad całą ekscytacją i szczęściem. Już sama nie wiedziałam, czy na
pewno otrzymałam od losu cudowną okazję, czy może raczej przekleństwo.
Siedziałam wpatrzona w wyłączony
telewizor, gdy mój brat od kilkunastu minut nadawał jak nakręcony na temat
naszych osiemnastych urodzin. Połowy z tego co mówił, nie usłyszałam wcale. Od
początku mało mnie obchodziła ta cała impreza. Nie należałam nigdy do osób,
które przykuwałyby uwagę do takich bzdur. Świętowanie urodzin zdecydowanie nie
było dla mnie istotne. Nawet jeśli były to osiemnaste urodziny. Nie widziałam w
tym nic nadzwyczajnego i w przeciwieństwie do Philipa, nie było dla mnie powodu
do tak wielkiej ekscytacji oraz wywalania kasy na całą organizację. Niemniej,
nie mogłam odbierać mu tej przyjemności. Jako, że jesteśmy bliźniakami,
musiałam zgodzić się na łączoną imprezę w naszym domu. Pocieszało mnie chociaż
to, że nie wymyślił sobie jakiegoś cudacznego klubu na dwieście osób. Mój brat
w przeciwieństwie do mnie był dużo bardziej towarzyski i rozrywkowy. Ja wolałam
znacznie mniejsze grono. Różnic między nami było sporo, trzeba było to
przyznać. Ale mimo wszystko nigdy nie stwarzało to żadnych komplikacji.
– … mogłoby to wyglądać trochę
jak typowa amerykańska domówka. Jak myślisz?
Zamrugałam powiekami, gdy zdałam
sobie sprawę, że brat chyba zadał mi pytanie. Spojrzałam na niego
zdezorientowana, jednocześnie myśląc intensywnie nad tym, o co mogło mu chodzić
i jak mam odpowiedzieć, żeby nie popełnić gafy. A może po prostu przyznaj się, że masz totalnie wyjebane i niech sobie
robi co chce?
– Jasne. Wiesz, że ja się do
wszystkiego dostosuję. – Wzruszyłam ramionami, mając nadzieję, że moja
odpowiedź była słuszna. – Daję ci wolną rękę Philip. Nie musisz ze mną tego w
ogóle omawiać – dodałam jeszcze, stwierdzając, że naprawdę nie mam siły
zaprzątać sobie głowy tymi wszystkimi bzdurami. Chciałam tylko iść do swojego
pokoju, zakopać się w swoim łóżku i obejrzeć jakiś odmóżdżający serial czy
cokolwiek, co zajęłoby mi myśli. Bo przecież wszystkie teraz sprowadzały się
tylko do jednego. A konkretniej do jednej osoby. To jakaś paranoja! Jak ja mam tak żyć!?
– Ale… na pewno nie masz żadnych
wizji? – zapytał zdziwiony, gdy ja już wstawałam z miejsca z zamiarem
opuszczenia salonu.
– Na pewno. Ufam ci! Będę
zadowolona ze wszystkiego, co wymyślisz – zapewniłam go z uśmiechem i bez
zbędnego przeciągania wspięłam się po schodach na górę.
– Okej! Ale nie przyjmuję
reklamacji! – Usłyszałam jeszcze jego wołanie za plecami, na co już machnęłam
ręką. Naprawdę było mi wszystko jedno. Najwyżej schowam się gdzieś i przeczekam
ten Armagedon. Nikt by nawet nie zauważył mojego zniknięcia wśród tylu ludzi.
Weszłam do swojego pokoju i
zamknęłam za sobą drzwi, wzdychając głęboko. Mój nastrój mnie dobijał. Miałam
dosyć samej siebie. Nie chciałam chodzić ciągle smutna. Naprawdę nie chciałam
być taką osobą. Oto jak nasze wyobrażenia rozchodzą się z rzeczywistością. Idąc
na koncert byłam przekonana, że to będzie świetny wieczór i długo po tym będę
najszczęśliwszą osobą na świecie. Coś nie
pykło.
Zgarnęłam z biurka swojego
laptopa i rozłożyłam się na łóżku. Planowałam coś obejrzeć, ale sama do końca
nie wiedziałam, czego chcę. I nieustannie ciągnęło mnie na Facebooka, by
sprawdzić, czy pojawiły się jakieś nowe informacje na temat zespołu. W tym
również Toma. Fejsbukowi znajomi z
fanowskiej grupy po koncertach wrzucali swoje zdjęcia z muzykami, co tylko
potęgowało mój depresyjny stan. Patrzyłam na tę piękną twarz gitarzysty i
tęskniłam za jej realnością, którą miałam okazję ujrzeć. Nie wystarczało mi już
widzieć go tylko przez ekran. I dlaczego dałam się w to wpędzić? Dlaczego nie
wyznaczyłam granicy? Zapomniałam się na jeden moment i się zgubiłam.
Jego
czekoladowe oczy spoglądały na mnie z ekranu, a ja pamiętałam dogłębnie
uczucie, gdy naprawdę patrzył właśnie na mnie.
Zatrzasnęłam laptopa, odrzucając
go na bok i schowałam twarz w poduszce, próbując powstrzymać się od pełnego
frustracji wrzasku. Naprawdę wolałam już tego nie pamiętać. Po prostu
zapomnieć. Wmówić sobie, że to był tylko pokręcony sen. Nigdy się nie
wydarzyło. Bo czułam, że oszaleję, jeśli nie przestanę o nim myśleć.
Jak
ty to zrobiłaś? Jak mogłaś pozwolić, by tak mocno utkwił ci w głowie? Nie
mogłaś się zakochać! Ludzie się nie zakochują w jednej sekundzie…
Jeśli
nie, to jak się zakochują?
Czemu
po prostu nie możesz przestać o nim myśleć? Czemu nie możesz przestać?
Zastanawiałam
się, czy i ty masz taki problem z wyrzuceniem mnie ze swojej pamięci. Wiedziałam,
że to idiotyczne, ale i tak wciąż o tym myślałam. Byłam naiwna, sądząc, że ktoś
taki mógłby sobie zawracać mną głowę.
DOSYĆ.
Podniosłam się gwałtownie do
pozycji siedzącej, postanawiając raz na zawsze skończyć z tymi głupotami.
Chciałam znowu być sobą. Zwyczajną nastolatką, której jedynym problemem jest
brak zainteresowania ze strony zapracowanej matki, która w wolnych chwilach
woli się upijać, niż skupiać uwagę na swoich dzieciach. Tak, to były problemy!
A nie jakaś cholerna gwiazdka, która myślała sobie, że może tak po prostu wyjść
na spacer ze swoją fanką i wywrócić jej życie do góry nogami. Dupek. Powinnam go znienawidzić,
wszystko stałoby się prostsze.
Wstałam i zeszłam na dół.
Siedzenie samotnie w pokoju źle na mnie wpływało. Philip nadal przebywał w salonie
i zacięcie zapisywał coś na kartkach. Przypuszczałam, że była to jakaś rozpiska
dotycząca tej nieszczęsnej imprezy. Wywróciłam tylko oczami i uciekłam do
kuchni. W zlewie było pełno naczyń, kuchenka wyglądała, jakby ktoś się na nią
porzygał. Było co robić. Zaczęłam sprzątać to wszystko. Miałam taką fazę, że
sprzątanie wydawało mi się naprawdę atrakcyjnym zajęciem. Włączyłam sobie
radio, aby moje myśli zostały zagłuszone. Mogłam skupić je na lecących w tle
piosenkach i dzięki temu przestałam kierować je na Toma.
– Uhuhu, włączyło ci się
wieczorne sprzątanie? – Philip zjawił się w pomieszczeniu zaledwie po kilku
minutach.
– Ktoś musi to robić – mruknęłam
obojętnie.
– Tsa. Dobrze, że nie mamy
ważniejszych zajęć. Jak na przykład szkoła, nauka, dbanie o dalszą przyszłość –
zironizował, sięgając po szklankę, którą przed momentem odłożyłam na suszarkę.
Spojrzałam na niego wymownie,
domyślając się do czego zmierza.
– Czy jest sens wałkować ten sam
temat w kółko od nowa?
– Po prostu mnie to wkurza –
skrzywił się i podszedł do lodówki, aby wyciągnąć z niej sok. Westchnęłam
cicho, bo nie wiedziałam już, co mu powiedzieć. – Wiem, że nawet nastolatki
mają swoje obowiązki w domu, ale ty praktycznie robisz tutaj wszystko. I
jeszcze do tego musisz ogarniać szkołę, żeby jej nie zawalić. Tak nie powinno
być.
– Mogłabym mieć wylane tak jak
ty. Ale wtedy chodziłbyś w brudnych ubraniach, nie miał co jeść i potykał się o
śmieci – oznajmiłam z ironicznym uśmiechem. Miał rację, że nie ja powinnam dbać
o to byśmy mogli normalnie funkcjonować w domu. Niemniej, ktoś musiał to robić.
Nie wybrałam sobie takiego życia. Po prostu na mnie spadło. Mogłam się z tym
pogodzić i spróbować to ogarnąć albo nie robić nic i pozwolić, by to wszystko,
na co pracował mój ojciec, się rozpadło.
– Wiem. Po prostu chciałbym,
żebyś miała życie, jak każda normalna nastolatka. A to wszystko cię ogranicza –
rzekł spoglądając na mnie z troską.
– Nigdy nie byłam normalna, więc
co za różnica.
– Ty jak zawsze swoje.
– Ty również – odgryzłam się. –
Co chcesz do jedzenia? – Zmieniłam sprawnie temat z nadzieją, że nasza męcząca
dyskusja dobiegnie końca. Niczego to nie zmieniało, a tylko wprowadzało mnie w
stan większego zdołowania.
– Nic. Zjem na mieście, wychodzę
z kumplami. Będziemy dalej planować imprezę.
– Świetnie – skwitowałam, nie
pałając jakoś specjalnie entuzjazmem. Znowu miałam zostać sama ze swoimi
przeklętymi myślami.
– Też mogłabyś gdzieś wyjść.
– Nie mam na to ochoty – rzekłam
dobitnie. Chyba jednak dobrze, że Philip zamierzał wyjść. Już nawet rozmowy z
nim stały się dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia. Ciągle się czepiał i
ciągle mówił mi, co mogłabym zrobić, a czego nie. To stawało się męczące. Tym
bardziej, że ja sama byłam już pogubiona w swoim życiu.
– Och, Ivette. Co się z tobą
dzieje?
Nie
chcesz wiedzieć,
pomyślałam sobie, odwracając od niego wzrok. Niechże da mi już święty spokój!
– Nic. Baw się dobrze. Ja obejrzę
serial.
– Powiedziała siedemnastolatka.
– Wiek nie ma tu znaczenia!
– Wyjdź do ludzi, bo się zaczynam
martwić. Od tego koncertu zrobiłaś się cholernie dziwna.
– Wydaje ci się. Zawsze taka
byłam.
Nie ukrywam, trochę mnie to
ruszyło. Philip po raz kolejny miał rację. Od śmierci ojca bardzo się
zmieniłam, a ostatnio chyba to się zbyt mocno nasiliło. Przez Toma. Skoro nie
umiem tego zwalczyć, może najwyższy czas się pogodzić? Przyjąć do siebie swój
parszywy los i żyć dalej?
Nasza dyskusja skończyła się na
moim zdaniu, bo kto by miał tyle cierpliwości, żeby w ogóle dalej to ciągnąć.
Potrafiłam być uparta i nieznośna. Philip w końcu wyszedł, a ja mogłam w
spokoju dokończyć swoje czynności.
Kuchnia lśniła już po półgodzinie.
Wyrobiłam się idealnie przed powrotem matki. Niestety nie zdążyłam uciec do
swojego pokoju. Konfrontacje z nią nie należały do najprzyjemniejszych. Po
pewnym czasie już po prostu zaczęłam jej unikać. A nie było to trudne
zważywszy, że przeważnie wracała późnymi wieczorami, a jak już zdarzyło jej się
wrócić wcześniej, to zaglądała do kieliszka i szybko po tym szła po prostu spać.
Tak wyglądało to nasze wspaniałe, rodzinne życie.
– Gdzie twój brat? – zapytała,
zastając mnie jeszcze w kuchni.
– Wyszedł ze znajomymi –
odparłam, zgodnie z prawdą.
Kiwnęła tylko głową na znak, że
przyjęła informację.
Nasze rozmowy właśnie tak się
zawsze kończyły, jeśli się nie kłóciłyśmy. A ja za każdym razem patrzyłam na
nią, zastanawiając się, czy już piła, czy może dopiero będzie. Przyprawiało
mnie to o mdłości. I to wcale nie tak, że byliśmy z Philipem obojętni. Że nie
próbowaliśmy niczego zrobić, by jej pomóc. Po prostu… nie można uratować kogoś, kto nie chce zostać uratowany.
Nie należałam do osób, które
potrafiły znieść niezręczną ciszę. Do tego napięcie, jakie między nami się
wytwarzało, było frustrujące. Opuściłam pomieszczenie w mgnieniu oka. Miałam
ochotę się rozpłakać z żalu i bezradności. To właśnie były prawdziwe problemy,
a nie jakieś niespełnione fantazje z ledwo poznanym facetem.
Wpadłam do swojego pokoju i
wiedziałam już, że muszę wyjść z tego domu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu
jakiejś bluzy, którą mogłabym na siebie zarzucić. Bluza. Mój wzrok zawiesił się na szafie, do której niedawno
schowałam bluzę otrzymaną od Toma. Miałam jej nie nosić, żeby nie przypominała
mi o tym wszystkim na każdym kroku. To jednak było silniejsze. Podeszłam do
szafy jak zaczarowana, wyjęłam ciepły materiał i od razu przycisnęłam go do
nosa. Nadal pachniała nim. Włożyłam
ją na siebie i zbiegłam na dół.
– Wychodzę! – krzyknęłam, nie
wierząc, że w ogóle ją to interesowało. Nie czekałam nawet na jakąkolwiek
reakcję. Po prostu wyszłam, kierując się prosto na most. Zdawałam sobie sprawę,
że zostały zapisane na nim nowe wspomnienia, które nie dają mi ostatnio
spokoju, ale byłam gotowa się z tym zmierzyć. To było moje miejsce, chciałam
tam pobyć. Odetchnąć. A doszłam już do wniosku, że to nie Tom był moim
problemem. Tom był tylko miłą przygodą. I tak powinnam do tego podchodzić. Od
tego dnia zamierzałam tylko cieszyć się z tego, co mi się przytrafiło. Bo to
prawdopodobnie jedyna i ostatnia tak dobra rzecz w moim parszywym życiu.
Tęskniłam za czasami, gdy byłam
małą dziewczynką, a w domu było wszystko dobrze. Nasza mała rodzina była
naprawdę szczęśliwa. Prawdą jest jednak, że nic nie trwa wiecznie. Nasze
szczęście również nie mogło. Wystarczyła jedna chwila, by wszystko zaczęło się
sypać. A my musimy teraz z tym żyć i zbierać te rozsypane części do kupy.
Na te wspomnienia oczy
automatycznie zaszły mi łzami. Nie mogłam się już doczekać, kiedy dotrę na
miejsce i będę mogła się swobodnie rozpłakać. Naprawdę tego potrzebowałam. Mimo
że od zawsze uważam, że wylewanie łez w niczym nie pomaga. Robiłam to tylko
wtedy, gdy nikt nie widział. A w każdej innej sytuacji udawałam twardą.
Chowałam wszystko w sobie. Może dlatego nie umiałam już normalnie funkcjonować,
tylko byłam taka popaprana…
Zarzuciłam kaptur na głowę, by
móc jeszcze bardziej schować się przed całym światem. Szłam szybkim krokiem, z
głową spuszczoną w dół. Nie chciałam widzieć ludzi, ich ciekawskich spojrzeń.
Najchętniej zniknęłabym gdzieś. Bardzo żałowałam, że było to niemożliwe.
Słońce już zachodziło, gdy
dochodziłam na miejsce. Od razu poczułam ten specyficzny klimat. Niestety moją
przyjemność rozgniotło wielkie rozczarowanie, gdy spostrzegłam, że ktoś już
stoi na moim moście. W gruncie rzeczy wcale nie był taki mój. Pewnie właśnie
dlatego ktoś sobie przyszedł akurat tego wieczoru w to cholerne miejsce. Miałam
ochotę tupnąć nogą jak mała rozzłoszczona dziewczynka i pogonić tego osobnika.
Wątpię jednak, że by się wystraszył.
Westchnęłam z rezygnacją, nie wiedząc
co ze sobą dalej począć. Nie znałam innych, odludnych miejsc w pobliżu. Poza
tym tylko tutaj było mi dobrze. Ale nie zamierzałam się tym dzielić z kimś
obcym. Potrzebowałam tylko kilku minut
bycia z kimś, kto mnie nie zna.
Odruchowo spojrzałam na osobę
stojącą przy barierce mostu. Postura wskazywała na mężczyznę. Palił papierosa. Ktoś kto cię nie zna, pomyślałam i
pociągnęłam nosem. Ruszyłam w jego kierunku, stawiając wszystko na jedną kartę.
Nie mogę całe życie schodzić ludziom z drogi. Uciekać i się chować. Tym razem
to nie ja miałam się wycofać.
Podeszłam niepostrzeżenie do
barierki, stając w bezpiecznej odległości od nieznajomego. Mimo wszystko nie
planowałam nowych znajomości. Miałam nadzieję, że w ogóle mnie nie zauważy.
Liczyłam na to, że spali papierosa i po prostu odejdzie. Może już mu
wystarczyło tego przebywania w samotności? Rozpraszała mnie jego obecność, a
chciałam poukładać sobie w głowie pewne sprawy.
Wbiłam swój wzrok w zachodzące
słońce i wodę, na którą padały pomarańczowe promienie. Byłam wdzięczna, że
nieznajomy przynajmniej zachowywał się cicho. Musiałam nauczyć się dzielić
swoją przestrzenią z innymi ludźmi. Ewidentnie życie tego ode mnie wymagało. I
wcale nie musiało mi się to podobać.
– Fajna bluza.
Drgnęłam wystraszona, gdy głos
mężczyzny przedarł się przez moje myśli. Odwróciłam gwałtownie głowę w jego
kierunku i w tym momencie moje serce się zatrzymało.
– Miałem nadzieję, że się tu
pojawisz, zwykła dziewczyno.
I znowu zaczęło bić…
…
Dla Ciebie.
Omg ta końcówka była nie ziemieska :D i na nic jej zapominanie o nim hihi :D czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń"...Ja obejrzę serial.
OdpowiedzUsuń-Powiedziała siedemnastolatka." -Rozwaliło mnie haha xD
Taka przyjaciółka jak Agness chyba jest wymarzoną przyjaciółką! Która prawdziwa przyjaciółka namawiałaby do opowiadania o swoim idolu!? Haha Idealna przyjaciółka!
No i Tomy... Zawsze tam gdzie się tego potrzebuje xD Przyłączam się do komentarza Any - końcówka nieziemska :D
Pozdrawiam :D
Boże. Boże. Boże.
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie przerosła. Naprawę.
Napisałaś to w taki sposób, że widziałam całą tę sytuację oczami wyobraźni i ledwie się powstrzymałam, żeby się nie rozpłakać. Chyba ze szczęścia. Zostawiłaś tą końcówką taki niedosyt, że aż pragnę więcej i więcej. I w głębi serca szczerze liczę na to, że to opowiadanie będzie pozytywne, że nie będzie dalej tak smutno i ponuro, jak do tej pory. (Mam takie wrażenie, że jest tutaj przygnębiająco właśnie przez to, że Ivette ciągle rozmyśla nad spotkaniem z Tomem, martwi się o to, żeby w domu wszystko jakoś wyglądało i niby stara się nie przejmować matką, ale to i tak w niej głęboko siedzi i chyba zostanie już na zawsze.)
Ivette trochę za dużo myśli i moim zdaniem powinna sobie trochę odpuścić. Serio powinna wyjść gdzieś ze znajomymi, z bratem, z przyjaciółką i po prostu zapomnieć o rzeczywistości.
Teraz to spotkanie z Tomem... Oby tylko on znowu nie zostawił jej tak, jak pierwszego dnia i żeby tylko znowu tak bardzo nie analizowała wszystkiego, bo w końcu zwariuje.
Niemniej jednak, przechodzę dalej z nadzieją na więcej słońca u Ivette. :)