Jak można było łatwo się domyślić,
kolejnego dnia ledwo kontaktowałam ze światem. Nie tylko z powodu, że nie
mogłam spać z emocji, ale przede wszystkim, dlatego, że mój umysł był
kompletnie zamroczony. Wciąż nie wierzyłam, w to co się działo z moim życiem.
Nie do końca rozumiałam w ogóle, co tak naprawdę to wszystko znaczyło.
Tom chciał więcej. Ja też tego chciałam. Tylko, czym to tak naprawdę
było? I jak to miało w ogóle wyglądać? Dopiero, gdy się rozstaliśmy przed moim
domem, dotarło do mnie, że nawet nie ustaliliśmy żadnych szczegółów. Nie
zapytałam, czy spotkamy się kolejny raz. On też tego nie zrobił. Po prostu
rozeszliśmy się, jak gdyby nigdy nic.
Jak mogliśmy tak postąpić, gdy
tego wieczoru padło tyle znaczących słów? Jak mogliśmy… Gdy tego wieczoru
pocałowałam go? Nadal czułam motyle w brzuchu na to wspomnienie i nie
wierzyłam, że odważyłam się zrobić coś takiego. Czy adrenalina może doprowadzać
do tak szalonych czynów? Gdyby nie moje ówczesne przekonanie, że prawdopodobnie
nigdy więcej się już nie zobaczymy, nigdy bym nie zrobiła czegoś takiego. Nie
przewidziałam tylko, że to wcale nie będzie koniec. I wyglądało na to, że po
moim niecnym czynie będę musiała nadal stawać z nim twarzą w twarz. Chyba, że
to wszystko, co wczoraj zostało powiedziane, nic nie znaczyło. Ostatnim razem
też tak myślałam. To chyba był najwyższy czas, by zacząć traktować nasze
„przypadkowe” spotkania całkiem poważnie. Tylko, jak przestawić się z własnych
wyobrażeń na rzeczywistość?
– Tutaj piszą, że ten twój Tom
spotyka się z kimś – rzekła Agness, przeżuwając jednocześnie kawałek jabłka.
Dopiero wówczas zorientowałam się, że stoję przed swoją otwartą szafką i gapię
się w nią, jak sroka w gnat. Zamrugałam szybko powiekami i zatrzasnęłam
drzwiczki, odwracając się w kierunku przyjaciółki. A. nie miała pojęcia o tym,
co wydarzyło się zeszłego wieczoru i chyba nie chciałam jej o tym mówić.
Przynajmniej na razie. – Podobno jest zajęty od roku! – zawołała zdumiona,
wymachując mi przed nosem jakąś gazetą.
– A ty się tym tak ekscytujesz,
ponieważ? – mruknęłam, nie bardzo rozumiejąc, co mają na celu te wiadomości,
które nie były dla mnie niczym nowym. Siedzę w jego świecie zbyt długo, by nie
wiedzieć takich istotnych rzeczy.
O
MÓJ BOŻE, CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z ZAJĘTYM KOLESIEM! TY PODŁA…
Wytrzeszczyłam oczy,
uświadamiając sobie, co uczyniłam. Przecież nie byłam osobą, która zabierała
się za cudzych facetów. W ogóle nie brałam tego pod uwagę. Jakbym kompletnie
zapomniała, że ten człowiek ma już swoje życie. A w tym życiu istnieją już
pewne znaczące osoby.
– Ponieważ facet, który ma laskę
nie powinien szlajać się nocami ze swoimi fankami, tylko pędzić do swojej
ukochanej na skrzydłach miłości – wyrecytowała z powagą. Spojrzałam na nią
jedynie z politowaniem i darowałam sobie komentarz. Gdyby tylko wiedziała, co
ten facet jeszcze wyprawiał… Albo raczej co ja z nim wyprawiałam. Sprowadziłam go na drogę zdrady! JA?! To
było tak bardzo niedorzeczne, że nie mieściło mi się w głowie. Co my sobie w ogóle myśleliśmy?! Obydwoje!
Co my mamy w głowach… I naprawdę uwierzyłam mu, że może chcieć czegoś
więcej? Ivette, ty ostatnia kretynko!
Obudź się!
– Jesteś dzisiaj totalnie
nieprzytomna – Agness szturchnęła mnie w ramię, gdy kolejny raz odcięłam się od
rzeczywistości wpatrując beznamiętnie w bliżej nieokreślony punkt.
Miała rację, cóż mogłam jej
powiedzieć. W owej sytuacji już w ogóle nie chciałam jej zdradzać, co się
wydarzyło między mną i Tomem. Sama powinnam była o tym jak najszybciej
zapomnieć.
GDZIE
JEST TEN CHOLERNY PRZYCISK DELETE W MÓZGU!?
– Hej, Iv.
Obydwie jednocześnie uniosłyśmy
swoje spojrzenia na chłopaka, który zjawił się niespodziewanie. Wysoki brunet o
niebieskich oczach, opierał się nonszalancko o moją szafkę i wlepiał we mnie
swoje ślepia z uroczym uśmieszkiem przylepionym do twarzy. Rozejrzałam się
dyskretnie, czy nie stała przypadkiem obok mnie, jakaś INNA Iv.
– Hej? – Mój wyraz twarzy musiał
być naprawdę dziwny. Zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się niepewnie. Nie
znałam go, więc zastanawiało mnie, skąd do cholery, on znał mnie?
– Możesz przekazać bratu, że na
pewno dzisiaj wpadnę na imprezę – oznajmił, a ja miałam wrażenie, że ten jego
uśmiech, to defekt wrodzony.
– Jaką imprezę? – wypaliłam, nie
mając pojęcia o czym ten koleś do mnie mówił. Niemniej, czułam już w kościach,
że mój brat nie próżnował ostatnimi czasy i znowu wpadł na jakiś genialny
pomysł, za który uduszę go gołymi rękami.
– Nic nie wiesz? Philip robi
domówkę, dzisiaj wieczorem. Myślałem… A właściwie, liczyłem na to, że też tam
będziesz – rzekł brunet, zdejmując w końcu ten cholerny uśmiech ze swojej
perfekcyjnej twarzy. Agness szturchnęła mnie niepostrzeżenie, bo chyba się
zawiesiłam na dobre kilka sekund, wgapiając się w kolesia, jak w kosmitę.
– Świetnie – skwitowałam z
ironicznym uśmiechem. – Sam mu to możesz powiedzieć – rzuciłam dość
nieprzyjemnie i zamierzałam odejść, lecz
chłopak zastawił mi drogę swoim postawnym ciałem. Czy ci wszyscy faceci muszą tyle pakować na siłowni!?
– Widzimy się wieczorem, mała – Perfidnie oblizał swoje usta,
patrząc przy tym na mnie, jakbym była kawałkiem smakowitego tortu czekoladowego
z bitą śmietaną i pieprzoną kolorową posypką… I odszedł. A ja stałam, jak wryta
w ziemię i nie mogłam wyjść z szoku. Gdyby nie Agness pewnie spędziłabym tak
resztę dnia. Co się działo z tym światem? Najpierw Tom, teraz ten… Czy ja
musiałam przyciągać do siebie wszystkich tych dziwnych ludzi!? Tak, Tom też był
dziwny! O ile nie nieźle popieprzony. Jego zachowanie wobec mnie o tym
świadczyło.
– Ja też chcę być na tej
imprezie! – Podniesiony głos Agness przywrócił mnie na ziemię. Obdarzyłam ją
swoim nadal zdezorientowanym spojrzeniem. – Zapomnij o Tomie! Ten koleś
ewidentnie ma na ciebie ochotę! W dodatku, widziałaś, jak on wygląda!?
– O czym ty mówisz? – sapnęłam, w
ogóle nie ogarniając jej nowego podejścia do mojego życia. – Pierwszy raz widzę
go na oczy.
– Bo za rzadko się rozglądasz. To
przecież Nathaniel Faber, chodzi z twoim bratem do jednej klasy. I ewidentnie
wpadłaś mu w oko. Mnie nawet nie zauważył!
– Chętnie ci go odstąpię, jeśli
chcesz – mruknęłam, nie podzielając wcale jej entuzjazmu. Byłam zmieszana całą
tą sytuacją. W dodatku, nie miałam pojęcia, że Philip postanowił zorganizować w
naszym domu imprezę! Czy w ogóle uzgodnił to z matką? Bo ze mną na pewno nie.
Może nie zauważył, że wszyscy tam mieszkamy. Nienawidziłam dowiadywać się o
takich rzeczach, jako ostatnia. I to jeszcze od jego dziwnych kumpli!
– Iv, mogłabyś w końcu dać sobie
szansę. Przecież to całkiem miły chłopak.
– Który zachowuje się, jakby był
panem świata – dodałam. Nathaniel Faber nie wywarł na mnie najlepszego
wrażenia. Owszem, był cholernie przystojny i zapewne mógłby mieć z tego powodu
każdą laskę w szkole. Powinnam się cieszyć, że w ogóle na mnie spojrzał, ale…
Kompletnie mnie to nie rajcowało w żaden sposób. Wydawał się być zbyt pewny
siebie i nie wyglądał na chłopaka, który chciałby zawrzeć jakąś bliższą relację
na dłużej. Być może, były to tylko pozory, a ja nie powinnam wyciągać tak
pochopnych wniosków. Byłam po prostu przeczulona.
– Taki wiek. Poza tym, trochę
wygląda, jakby nim był – A. wyszczerzyła się do mnie wymownie. Wywróciłam tylko
oczami. Akurat zadzwonił dzwonek na lekcje i w sumie cieszyłam się, że przy
okazji temat facetów zostanie zakończony. Naprawdę nie chciałam już myśleć o
żadnym z nich. Choć to było nieuniknione i bez rozmów z Agness. Mogłam jedynie
upchnąć to gdzieś na tył swojej głowy, żeby skupić się na zajęciach.
Czy
naprawdę byłam tylko naiwną dziewczynką? Przecież uwierzyłam Ci. Uwierzyłam,
choć wiedziałam, że to niedorzeczne i niemożliwe. Uwierzyłam, choć obydwoje
mieliśmy własne życie i chyba w żadnym nie było wolnego miejsca, dla któregoś z
nas.
Dlaczego
postanowiłeś namieszać w moim życiu? Dlaczego w ogóle dawałeś nadzieję?
Przecież
miałeś już wszystko. Sławę, pieniądze, rodzinę. Miałeś nawet cholerną
dziewczynę. Więc, po co w tym wszystkim jeszcze ja..?
Uwierzyłam
Ci, bo chciałam wierzyć, że nie pojawiłeś się tylko po to, aby pozostawić ranę
na mojej duszy. Że nie pojawiłeś się tylko po to, by rozczarować mnie, psując
całą wizję, jaką sobie o Tobie stworzyłam.
Chciałam
Ci wierzyć, że naprawdę szukasz czegoś nowego. Że naprawdę chcesz być kimś
innym. Że naprawdę chcesz być nim ze mną…
– Ivette, to tylko mała domówka!
Rozmawiałem z mamą, nie ma nic przeciwko. Powiedziała nawet, że nie wróci
dzisiaj na noc – oznajmił Philip, gdy zażądałam od niego wyjaśnień w sprawie
wieczornej imprezy. Nie wierzyłam, że matka się na to zgodziła. I jeszcze
postanowiła nie wracać do domu, świetnie.
Nie miałam nic przeciwko
imprezowaniu, ale niekoniecznie chciałam, by odbywało się to w moim domu. Tak,
wolałam zaszyć się w swoim pokoju i nie brać w tym udziału. To jednak nie było
do końca możliwe, gdy piętro niżej odbywała się impreza. Ale co ja mogłam?
Philip podjął decyzję, nie pytając mnie o zdanie. Pewnie przewidział, że
stawiałabym opór. Nie rozumiałam tylko, dlaczego tak mu na tym zależało.
Przecież mogli iść do jakiegoś klubu. Po co robić bałagan w domu?
– Nie złość się, tylko po prostu
do nas dołącz. Rozerwiesz się trochę.
– Mam inne sposoby na rozrywanie
się, Philip – mruknęłam wciąż niezadowolona.
– Oglądanie seriali i czytanie,
to żadna rozrywka.
– Jak dla kogo!
– Okej. Nie zmuszę cię, ale
będzie głupio, jeśli zamierzasz siedzieć sama na górze – stwierdził, poddając
się. Miał rację, byłoby głupio. Ale co mnie to w sumie obchodziło? Nie miałam
ochoty brać udziału w takich rzeczach. Może, gdyby mnie ktoś wcześniej
uprzedził, sytuacja wyglądałaby nieco lepiej.
Zrezygnowana, udałam się do
swojego pokoju po drodze pisząc wiadomość do Agness.
Dobrze, że mogłam liczyć na swoją
przyjaciółkę. Skrzywiłam się do telefonu i schowałam go do kieszeni, nie
odpowiadając już nic. Wszyscy zmówili się przeciwko mnie. Nie miałam za dużego
wyboru. Co prawda, mogłabym gdzieś zwiać… Na przykład na swój most i może znowu
spotkałabym Toma…? Tego Toma, o którym
miałaś zapomnieć, idiotko!
– Cholera jasna – zaklęłam
wściekła już nie tylko na siebie, ale i na cały świat.
Zamknęłam się w swoim pokoju i
zaczęłam szukać, jakiegoś stosownego ubrania na ten wieczór. Może dzięki tej
głupiej imprezie przestanę wracać myślami do Toma. I może ten cholerny
Nathaniel pozwoli mi o nim zapomnieć? To było podłe. Ale chwytałam się już
wszystkiego, byle tylko wyjść na prostą.
Zawsze starałam się postępować
słusznie, ale ostatnio zdecydowanie sprawy się pokomplikowały, a ja nie
wiedziałam już, którą drogą mam podążać. Każda wydawała się pokręcona i
niebezpieczna. Nie było przede mną już żadnej prostej ścieżki. Brzmi to, jakby dotychczas żyło mi się lżej…
Może i nie żyło, ale chociaż nie miałam tak popapranych myśli.
Ogarnęłam się dość szybko, nie
przywiązując do tego, jakiejś większej wagi. Nie miałam dla kogo się stroić.
Wcisnęłam się w swoje ulubione legginsy i zwykłą koszulkę z motywem aliena. Do
tego związałam swoje niesforne włosy w wysokiego kucyka i tyle. Pozostało mi
tylko czekać na moją przyjaciółkę.
Zdradziecką przyjaciółkę! Może
chciała się na mnie odegrać za to, że wystawiłam ją z tym kinem. Nie zdziwiłoby
mnie to. Chociaż, znając Agness, po prostu kręciła ją ta impreza, koledzy
Philipa i cała reszta tej otoczki. Pod tym względem również bardzo się
różniłyśmy. Ona była zdecydowanie bardziej kontaktowa i przyjaźniejsza dla
świata, niż ja.
Zeszłam niepewnie na dół, słysząc
dochodzący stamtąd gwar. Było jeszcze dość wcześnie, jak na rozpoczęcie zabawy,
ale widocznie nikomu to nie przeszkadzało. Zdziwiłam się widząc w salonie dość
sporo osób, jak na „małą domówkę”. Spodziewałam się, że Philip zaprosił tylko
najbliższych kumpli, a nie połowę naszej szkoły. Większość ludzi była znana mi
tylko z widzenia. O ile wcześniej pomysł imprezy w naszym domu mi się nie
podobał, w tamtym momencie moje negatywne podejście się tylko nasiliło. Czułam,
że będą z tego jakieś kłopoty. Bo zawsze się to tak kończyło, gdy dom był pełen
nastolatków bez nadzoru. Naprawdę miałam ochotę zwiać do swojego pokoju i
udawać, że wcale mnie nie ma.
– O, Ivette! Jesteś jednak –
Philip wyraźnie ucieszył się na mój widok, a jego entuzjazm skierował na mnie
spojrzenia dosłownie wszystkich. Stałam, jak sierota na tych schodach, gdy tak
wszyscy się gapili. I czego niby oczekiwali?!
Musiałam znacząco odchrząknąć, by
odwrócili swoje ciekawskie spojrzenia. Dopiero wtedy zdecydowałam się stanąć w
salonie, obok swojego brata.
– To ma być ta twoja „mała
domówka”? – Skrzyżowałam ręce na piersi, wpatrując się w niego z
rozczarowaniem. Kompletnie zignorowałam fakt, że wcale nie stał sam. Pan
Nathaniel Faber szczerzył się już do mnie od pierwszej sekundy, gdy tylko się
pokazałam. Ja oczywiście usilnie udawałam, że tego wcale nie widzę.
– No wiesz, jak jest… Zaprosiłem
kilku kumpli, a każdy z nich wziął kogoś ze sobą – mruknął bezradnie, czym
wcale mnie nie przekonywał.
– Daj spokój, Iv! Będziemy się
świetnie bawić – Nie zdążyłam nawet zarejestrować, w którym momencie Nathaniel
F. znalazł się przy mnie obejmując swoim ogromnym i ciężkim ramieniem.
Wytrzeszczyłam oczy zszokowana jego pewnością siebie. Przesadną wręcz. Dlaczego
ten typ w ogóle mnie dotykał!?
Jak na zbawienie z przedpokoju
wyłoniła się właśnie Agness, wyraźnie równie zaskoczona, co ja ilością ludzi w
moim domu. Bez zastanowienie strąciłam łapsko Nate’a ze swojego ramienia i
ruszyłam w kierunku przyjaciółki.
– Błagam cię Ness, uciekajmy stąd
póki czas! – wypaliłam od razu. Blondynka wydawała się być całkiem rozbawiona.
Szkoda, że mi wcale nie było do śmiechu!
– Iv, skąd ta panika?
– Widzisz tych wszystkich ludzi?
To się skończy katastrofą, jak wszyscy się spiją. A ja nie zamierzam na to
patrzeć, ani tym bardziej się później tłumaczyć z tego matce albo co gorsza
policji…
– Oddychaj! – przerwała mi,
chwytając mnie za ramiona. Muszę przyznać, że trochę się zagalopowałam i znowu
zaczęłam paplać, jak najęta. – To tylko zwykła impreza. Nic się nie wydarzy. A
jeśli miałoby, to chyba dobrze, że jest tu ktoś choć trochę rozsądny? –
zasugerowała, patrząc na mnie wymownie. Skrzywiłam się. Wcale nie chciałam być
nikim rozsądnym. To prawda, że miałam taką łatkę. Bo przecież właśnie się tak
zachowywałam. Cały cholerny czas. Więc jak mogłam się dziwić, że mają mnie za
taką osobę? Panikowałam nawet z powodu durnej imprezy!
– Okej – rzuciłam nagle, na co
Agness spojrzała na mnie spod uniesionych brwi. Znała mnie na tyle dobrze, aby
wiedzieć, że to nie był wcale koniec mojej wypowiedzi. – Więc to ty będziesz tą
rozsądną, tym razem – poinformowałam ją i nie oczekując zgodny, ani tym
bardziej innej reakcji, odwróciłam się na pięcie, żeby poszukać jakiegoś
alkoholu. Pieprzę to wszystko, myślałam
intensywnie omijając tych wszystkich ludzi ze szkoły, którzy wciąż się dziwnie
na mnie gapili. Miałam ochotę krzyknąć: tak,
to kurwa, ja! Ta gorsza wersja Philipa! Może wtedy daliby sobie spokój.
W kuchni na stole stała skrzynka
piwa. Nienawidziłam piwa. Tak samo, jak tych cholernych imprez. Dlatego
sięgnęłam po jedną butelkę. Byłam tak wściekła, że miałam już wszystko w nosie.
Niech się dzieje, co chce! Wiedziałam,
że na trzeźwo tego nie przetrwam. Mimo że zawsze wychodziłam z założenia, że
potrafię się bawić bez alkoholu. I to była prawda. Potrafiłam się dobrze bawić
bez picia, ale… Nie na imprezach. Niemniej, nie twierdzę wcale, że umiałam
bawić się na nich po wypiciu czegoś mocniejszego. Bo do cholery jasnej, nie
można bawić się dobrze na czymś, czego się nie lubi. Po prostu się nie lubi.
Czy to musi wszystkich wiecznie dziwić!? Czy każdy musi lubić i robić wszystko,
co cała reszta ludzi na świecie!? Wolałam spędzać czas w mniejszym gronie i
wówczas też było super. Dobra zabawa zależy od odpowiedniego towarzystwa i tyle
w tym temacie.
Wściekłam się jeszcze bardziej,
gdy nie mogłam poradzić sobie z otworzeniem tego przeklętego piwa. Przez chwilę
miałam ochotę roztrzaskać tę butelkę o stół, bo przecież i tak nie miałam
ochoty tego pić. Byłam tego naprawdę bliska, ale ktoś nagle zabrał mi ją z
ręki. Spojrzałam na niego ze złością.
– To moje piwo – warknęłam i
zdziwiłam się, widząc obok Nathaniela. Czy na pewno powinno było mnie to
dziwić?
– Spokojnie, skarbie. Nie
zamierzam ci go zabierać – rzekł z uśmiechem, po czym usłyszałam tylko
charakterystyczny syk, gdy pozbył się kapsla. – Proszę – Oddał mi ją z
powrotem. A ja musiałam się pilnować, żeby nie rozdziawić przed nim swojej
buzi. Zachowałam swoją twarz i odebrałam swoją własność bez mrugnięcia okiem.
Nie musiał wcale wiedzieć, że mi zaimponował. Ogarnij się! To tylko facet. Każdy facet umie otwierać piwo bez
otwieracza. Mają to w swojej pieprzonej naturze! Wróć. Wróć. WRÓĆ. JAK ON
MNIE NAZWAŁ DO DIABŁA!?
– Cieszę się, że jednak się
pojawiłaś – Brunet ponownie zabrał głos, a ja zorientowałam się, że nadal
stałam w bezruchu z tym piwem w ręce i jedynie się na niego gapiłam. Słaby sposób na spławienie kolesia, Iv. I
był już taki jeden, co się cieszył z mojego pojawienia się. I to całkiem
niedawno.
Odchrząknęłam
i dla zachowania naturalności, upiłam łyk tego ohydztwa. Musiałam uważać, żeby
mi nie wykrzywiło twarzy. To było bardzo trudne. I zdecydowanie mi nie
wyszło, o czym świadczył śmiech
chłopaka. Czy on serio mnie wyśmiał?
– Co cię tak bawi? – rzuciłam,
nie ukrywając swojego oburzenia. – Wam też wykrzywia ryj, jak chlejecie wódkę.
A jednak nadal to robicie – dodałam kąśliwie. Tak naprawdę, Nathaniel Faber
niczym mi nie zawinił. Po prostu się napatoczył w najmniej odpowiednim momencie
w moim życiu. I miałam wyrzuty sumienia, że traktowałam go w tak paskudny
sposób, gdy on starał się być naprawdę uprzejmy. Mimo że był trochę
narcystyczny i nadto pewny siebie.
– Nie znałem cię od tej strony.
– W ogóle mnie nie znasz –
Zauważyłam, już znacznie łagodniejszym tonem. Uznałam, że warto chociaż
spróbować być sympatyczną dziewczyną. Nie musiałam od razu rzucać mu się na szyje,
ale mogłam pozostać choć trochę sobą. A Ivette Kessler była miła. Tylko
ostatnio trochę się pogubiła… Trzeba było ją w końcu odnaleźć.
– To prawda, ale chętnie bym to
zmienił – stwierdził, nie spuszczając ze mnie swojego przeszywającego
spojrzenia. Miał ładne oczy, ale nie umiałam w nie patrzeć. Płoszyła mnie ich
głębia. I krępowało, gdy tak mi się przyglądał. A ja naprawdę starałam się być
trochę normalniejsza niż zwykle. Może
znowu starałam się być kimś innym, niż byłam w rzeczywistości. Tak, jak z
Tomem. Znowu on.
Cholera.
Cholera.
Cholera.
Zrobiło mi się niedobrze. Nie
wiem, czy od tego piwa, czy przez Nate’a, czy przez nagłe wspomnienie o Tomie.
Po prostu czułam, że za chwilę zwymiotuję na bielusieńkie Nike’i należące do
bruneta.
Odruchowo odstawiłam butelkę na
stół i bez słowa wyminęłam zdezorientowanego chłopaka.
– Powiedziałem coś nie tak!? –
Usłyszałam jeszcze za sobą jego głos, ale nie zamierzałam odpowiadać. Co
miałabym mu powiedzieć? Sorry, Nate…
Jestem zbyt dziwna, by zawierać z tobą bliższą relację. Wiesz, spotkałam
swojego idola i chyba się w nim zakochałam. Choć w ogóle go nie znam. Nie mogę
przestać o nim, kurwa, myśleć.
Przepchałam się przez ludzi,
którzy swoją drogą chyba zaczęli się rozmnażać, bo było ich znacznie więcej,
niż jeszcze piętnaście minut temu. Po drodze gdzieś mignęła mi Agness, ale
widziałam, że żwawo rozmawiała o czymś z moim bratem, więc nie zamierzałam im
psuć tej chwili. Przynajmniej ona jedna była normalna. Na tę myśl, zrobiło mi
się tylko jeszcze gorzej.
Musiałam wyjść na powietrze, w
domu było już zbyt duszno, by móc swobodnie odetchnąć. A ja o niczym tak nie
marzyłam, by być jak najdalej od tego miejsca. Bo byłam zbyt nienormalna, żeby do nich pasować. Czym w ogóle była
ta cała normalność? Nie wiem. Wiedziałam tylko tyle, że jak się
nie umiałam przystosować, to nie miałam czego szukać wśród tych ludzi. To nie
było dla mnie.
Usiadłam na chwilę na schodach
przed domem. Musiałam poczuć się lepiej zanim zamierzałam gdziekolwiek pójść.
Nie chciałam zemdleć gdzieś po drodze albo co gorsza się porzygać. A chłodny
kwietniowy wieczór bardzo dobrze mi zrobił. Orzeźwił mój organizm, ale niestety
nie umysł. Nadal miałam ochotę się rozpłakać z bezradności. Głupia dziewczyno. Cholernie głupia
dziewczyno.
Wstałam, gdy mój żołądek w końcu
poczuł się lepiej i ruszyłam w kierunku furtki. Było dopiero po dziewiętnastej,
więc nie ściemniło się jeszcze tak bardzo. Mogłam spokojnie przejść się na
most. Przez chwilę miałam myśl, że może Tom i tym razem też tam będzie. Ale czy
na pewno chciałam, aby tam był? Byłam już tak bardzo rozdarta i zmęczona swoimi
emocjami, że sama już nie wiedziałam, czego chcę.
Nie
chciałam, żeby zniknął.
Westchnęłam cicho, zamykając
furtkę. W domu impreza rozkręciła się na dobre, słychać było już głośną muzykę.
Miałam nadzieję, że nikt z sąsiadów nie wezwie policji i nie narobi problemów
mojemu bratu. Nie zamierzałam się jednak tym dłużej przejmować. Musiałam się
wyciszyć i było tylko jedno miejsce idealnie do tego stworzone. Moje miejsce.
Odwróciłam się więc na pięcie i…
zdębiałam. Jeszcze zanim mój mózg zarejestrował, kto przede mną stał, serce już
wiedziało i dało mi o tym mocny znak.