wtorek, 6 lutego 2018

Kartka nr 9. "On był moją chwilą"

Jak na zapracowanego muzyka, Tom potrafił bardzo sprawnie pokierować swoimi planami tak, aby móc zjawiać się nieoczekiwanie pod moim domem. To, że posiadał już mój numer telefonu, nadal nie nakłaniało go do zapowiadania swoich wizyt. Dlatego też moje wyjście do śmietnika stojącego przed domem, skończyło się mini zawałem serca.
Psiocząc pod nosem na cały świat, że to zawsze na mnie spada ta „brudna robota”, pozbyłam się worka z odpadkami, następnie otrzepując ręce z niewidzialnego brudu. I właśnie w momencie, gdy już się odwracałam, by wrócić do domu, po drugiej stronie ulicy, dostrzegłam znajomy samochód.
Czy to możliwe?
Zadziwiające było, że ja jeszcze w ogóle się zastanawiałam nad takimi rzeczami. Jakby ostatnie dni nie udowodniły mi, że już wszystko tak naprawdę jest możliwe.
Podeszłam do płotu, aby spojrzeć ponad jego wysokość. Prawdopodobnie wyglądałam jak idiotka. Idiotka w dresie, wychylająca łeb przez płot. Świetnie. Znowu zaczęłam rozważać nad możliwością posiadania paranoi i już miałam tłumaczyć sobie, że nie mogę kojarzyć wszystkiego z NIM, gdy dotarł do mnie znienacka tak dobrze znany mi głos.
– Hej.
Zawał.
Odskoczyłam do tyłu, jak oparzona przy okazji ocierając dłoń o drewnianą powierzchnię ogrodzenia. Skutki tego były natychmiastowe, gdy poczułam, jak przetarłam skórę do krwi. Nie, żeby było mi mało, ale los nie byłby losem, gdybym jeszcze się nie potknęła. Dobrze, że kubeł stał w pobliżu i zdołałam w ostatniej chwili się go chwycić.
– Kurwa – rzuciłam w odruchu, zanim uniosłam głowę i dotarło do mnie, że obserwują mnie uważnie znajome oczy. Cholera jasna. To znowu On. Tom stał za cholernym płotem. A ja sterczałam niemal przed nim, obejmując śmietnik.
– W porządku? – Nie miał za ciekawej miny. Może to dlatego, że czuł się winien tego, co się tu przed paroma sekundami wydarzyło. A może dlatego, że wyglądałam, jak ostatnia sierota tego świata. Wyglądałam i nawet się tak czułam. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Jasne – Na moją twarz wpłynął nerwowy uśmiech. Zabrałam w końcu łapy z tego brudnego pojemnika i wytarłam je szybko o spodnie. Syknęłam cicho, gdy naruszona skóra postanowiła o sobie przypomnieć.
– Skaleczyłaś się?
– Nie – zaprzeczyłam szybko, ponownie unosząc na niego swoje rozproszone spojrzenie. – To tylko małe otarcie – wyjaśniłam, widząc jego wymowny wyraz twarzy. Na pewno nie umknął mu ani jeden szczegół z ostatnich pięciu minut. Boże, widział to wszystko. Jestem taką idiotką.
– Nie chciałem cię przestraszyć.
– Trzeba przyznać, że jesteś dobry w zaskakiwaniu ludzi.
– Wolałbym, żeby przy tym nie robili sobie krzywdy – skwitował. Chyba przejął się tą całą dziwną sytuacją. Nie wiem dlaczego. To była wyłącznie wina moja oraz mojej głupoty. A poza tym… Właściwie nic takiego się nie stało. Powinnam mu powiedzieć, że ofiary losu już tak mają. Ale nie chciałam się dłużej pogrążać. – Może powinnaś to oczyścić? – Spojrzał na moją rękę.
– To nic takiego. – Wzruszyłam ramionami, starając się wyjść na twardszą, niż byłam nią w rzeczywistości. Trzeba było odzyskać utraconą godność. – No więc… Nie spodziewałam się twojej wizyty i w sumie… – zaczęłam, ale chyba nie do końca wiedziałam, co chciałam mu powiedzieć. Że nie byłam gotowa? Że wyglądam jak chodzące nieszczęście? Powyciągany dres nie był moją najlepszą stylówką w życiu. Brak makijażu też raczej nie zachęcał.
– Znowu wyszło spontanicznie, ale mam nadzieję, że masz czas?

Czas? Na co? Tak naprawdę miałam obejrzeć serial i iść spać, ale tego mu na pewno nie powiem. Boże, o czym ja w ogóle myślę? Zanim zdołałam wybić sobie z głowy te głupoty, moja wyobraźnia już stworzyła nową wizję mnie i Toma, leżących na łóżku w moim pokoju. Oglądaliśmy razem serial, a potem zasnęłam u jego boku, otoczona jego ramieniem… Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak niewiele moja wyobraźnia się pomyliła…

– Ivy?
Ivy… Jak ja uwielbiam, gdy tak do mnie mówi.
Ocknij się!
– Tak, jasne… – Odchrząknęłam, wracając do rzeczywistości. Nie było to wcale takie proste, gdy od razu napotkałam jego hipnotyzujące oczy. Jak można w ogóle zachowywać przy tym człowieku trzeźwy umysł!?
– Dasz się stąd zabrać?
– Dokąd? – zapytałam już automatycznie, bo cały czas byłam wpatrzona w jego twarz i nie, nie myślałam racjonalnie.
– Nie do końca jeszcze wiem – Oblizał spierzchnięte wargi, zahaczając koniuszkiem języka o swój kolczyk. Jeśli można by tylko dostać umysłowego orgazmu, byłabym pierwsza. Czy on coś mówił..?
– Trochę nie jestem przygotowana na jakieś wyjścia… – odparłam nieco zakłopotana. Nie wyobrażałam sobie wyjść z nim na miasto w stanie, jakim byłam. Jak widać, pozostały mi jeszcze jakieś resztki rozsądku.
– Bez obaw, nie będziemy się rzucać ludziom w oczy. Poza tym wyglądasz świetnie. – Rzekł, kłamiąc przy tym naprawdę uroczo.

Nie potrafiłam mu odmówić. Mimo że nie czułam się najlepiej ze swoim aktualnym wizerunkiem, poszłam za nim do jego samochodu. Nie przyszło mi też do głowy, by poinformować kogokolwiek z domowników, że wychodzę. Może nawet nie czułam już potrzeby, żeby tłumaczyć się bratu, czy matce. Nie chciałam psuć sobie tego wieczoru ich wszelakimi obiekcjami, którymi z pewnością raczyliby mnie napastować. Wolałam skupić się na chwili. On był moją chwilą. Sprawiał, że zapominałam o całym świecie i było mi z tym cholernie dobrze. Czułam się przy nim jak całkiem inna osoba. To sprawiało, że chciałam iść dalej i dalej. Zagłębiać się w to, co zaczynało nas łączyć.

– Musisz wiedzieć, że to, co piszą o mnie w gazetach, nie jest do końca zgodne z prawdą. – Oznajmił w pewnym momencie, nie odrywając wzroku od jezdni przed sobą. Zabrzmiało to dosyć dziwnie. Chyba nie wiedziałam, co miał tak naprawdę na myśli. Przecież każdy na świecie musiał zdawać sobie sprawę, że w gazetach połowa artykułów, to same brednie. Szczególnie tych związanych z show-biznesem. – Nie spotykam się po koncertach z fankami.
Zaczynałam powoli czuć narastające we mnie napięcie. Ten temat wydawał się bardzo grząski. Opcje były dwie. Albo próbował oczyścić przede mną swoje imię, albo dać mi do zrozumienia, że nasza znajomość nie powinna w ogóle mieć miejsca. O tym drugim sama zdawałam sobie sprawę i nie potrzebowałam kolejnego przypomnienia. Niemniej, byłam z nim w tym samochodzie. I on był w nim ze mną. To się działo. Co więc chciał mi przekazać?
– Domyślam się, że nic nie wygląda, tak jak o tym piszą… – mruknęłam niepewnie. Może powinnam czuć się, jak jakiś wyjątek w odniesieniu do jego słów, ale one raczej budziły we mnie więcej wątpliwości, niż pewności siebie.
– Nie wiem, co tam się wydarzyło. Nie wiem, co się wydarzyło, że jesteś tutaj. Są rzeczy, których nie potrafimy zrozumieć…
– A czy trzeba wszystko rozumieć? – zapytałam cicho, wpatrując się w swoje splecione na kolanach dłonie. Odrapana skóra wciąż lekko piekła, ale już prawie tego nie czułam. Byłam zbyt przejęta obecnością Toma. I trwającą rozmową z nim. Sprawiał, że w moim umyśle narastało zdezorientowanie.  
– Pewnie nie. Po prostu wszystko wygląda tak łatwo, dopóki nie dopada nas rzeczywistość.
– Tom, co chcesz właściwie powiedzieć? Trochę mnie to dezorientuje. Jeśli nie chcesz, żebym tu była…
– Co ty mówisz? – Rzucił krótkie spojrzenie w moim kierunku. A ja poczułam, jak po moim sercu rozlewa się ciepłe uczucie ulgi. – Chcę, żebyś tu była. Chcę… Ciebie chcę.
Te słowa zamieniły moje spokojne dotychczas serce w prawdziwy bumerang. Czułam, jak dudniło oszołomione w mojej piersi, próbując znaleźć jakieś wyjście. Ale wyjście nie istniało.
– Jeśli tego chcesz, nie możesz budzić w nas wątpliwości. I bez tego, wszystko jest już skomplikowane… – Zebrałam się w sobie, wydobywając w końcu głos. Starałam się podejść do tego z rozwagą, choć uderzenia w klatce piersiowej mocno mnie rozpraszały. – Nie chcę się ciągle zastanawiać, jaki to ma sens…
– W porządku. Powinniśmy robić, co czujemy, prawda? O to przecież chodzi w życiu – powiedział nagle z przekonaniem. A nic nie mogło umocnić mnie bardziej, niż jego pewność do tego, co sam mówił.
Nie odpowiedziałam już nic, ponieważ Tom zatrzymał samochód i odpiął swój pas. Obdarzyłam go pytającym spojrzeniem, bo nadal nie wiedziałam, jaki był cel naszej podróży i gdzie się znajdujemy. On jednak chyba nie chciał mi tego jeszcze wyjaśniać.
Ujął moją twarz w obie dłonie, wywołując tym masę dreszczy na moim ciele. I to wszystko spotęgowała jeszcze bardziej chwila, w której zbliżył się do mnie, a jego ciepły oddech omiótł moje usta. Wiedziałam, co się wydarzy i czekałam na to z utęsknieniem, patrząc mu cały czas w oczy. Po kilku sekundach przysłoniły je powieki, gdy mnie pocałował. Najpierw krótko i czule, co było tylko namiastką kolejnego, znacznie głębszego pocałunku przepełnionego namiętnością.
Westchnęłam w jego usta, poddając się temu w zupełności. Przycisnęłam swoje wargi do jego, by połączyć je ze sobą jeszcze mocniej. Ten pocałunek zwiastował całkiem nowy etap w naszej relacji i nie miałam co do tego żadnych wątpliwości.
Pragnienie przejmowało nad nami kontrolę i ewidentnie żadne z nas nie zamierzało się temu przeciwstawiać. Wszystkie opory rozpłynęły się w powietrzu, jakby nigdy wcześniej nie istniały. I nawet zaczynałam w to wierzyć. Byłam z nim w tym samochodzie. Czułam jego usta na swoich. Dotyk dłoni na twarzy. Przyspieszone bicie serca. Nierówny oddech.
Nie wiem, nawet kiedy i jak odpięłam swój pas, by mieć więcej swobody. By móc wdrapać się na jego kolana i objąć jego kark, nieustannie spijając z jego warg całe pożądanie, jakim mnie darzył.  
I wiedziałam już, co znaczyły Jego słowa, gdy mówił: pragnę Cię. Chcę Cię. Wiedziałam też, co znaczyło nasze: chcę więcej.

Byłam pewna, że gdyby nie fakt, iż znajdowaliśmy się w samochodzie, nie skończyłoby się na samych pocałunkach. Podniecenie wypełniało każdą najmniejszą przestrzeń między nami. A racjonalne myślenie? Coś takiego przestało w ogóle istnieć. Przynajmniej dla mnie. I było mi z tym cholernie dobrze.
Tak, ledwo go znałam. On ledwo znał mnie. Właściwie znaliśmy swoje usta lepiej niż samych siebie. W dodatku on był tym, kim był. I ja byłam tą, którą byłam. Ale… Razem byliśmy kimś całkowicie nowym.

– Musimy przestać, zanim… Nie zrobimy tego w samochodzie – Poczułam, jak wracam na ziemię, gdy bez uprzedzenia pozbawił mnie swoich ust. Nadal siedziałam na nim w dość pokraczny sposób i dopiero teraz, jak już się nie całowaliśmy, jak widziałam jego twarz z tak bliska i jak emocje powoli zaczynały opadać, zrobiło się niezręcznie. A dokładniej, to mnie ogarnęła ta niezręczność. Co ja wyprawiam?
Przeczesałam nerwowo swoje lekko już rozmierzwione włosy i próbowałam ostrożnie zejść z kolan Toma, najlepiej od razu zapadając się pod siedzenia samochodu. Wtedy poczułam jego dłonie na swoich biodrach, które stanowczo zatrzymywały mnie w aktualnej pozycji. Znowu poczułam, jak oblewa mnie fala gorąca. Byłam oficjalnie uczulona na jego dotyk. Mimo to spojrzałam na niego z zapytaniem. Bo wydawało mi się, że próbował przed momentem sprowadzić nas na ziemię.
– Nie odsuwaj się ode mnie. Lubię, gdy jesteś tak blisko – wyznał, przenosząc jedną ze swoich dłoni na mój podbródek, który ujął i uniósł delikatnie ku górze. Nasze oczy ponownie się spotkały, a ja czułam się jak w pieprzonym raju na ziemi. To było totalnie wyrwane z rzeczywistości. Nawet moja wybujała wyobraźnia nie potrafiłaby stworzyć tak wspaniałego obrazu. Tak głębokich odczuć, które temu towarzyszyły.
Od razu zapomniałam o jakimkolwiek zakłopotaniu. Chciał, abym była blisko, a ja w żadnym wypadku, nie miałam nic przeciwko temu. Z przyjemnością siedziałam na jego kolanach i pozwalałam na drobne czułości, jakimi mnie darzył. Czułam się jak pielęgnowany przez niego kwiat. Gdy muskał opuszkami palców moją skórę na twarzy, obrysowywał usta, podbródek. Gdy zakładał mi włosy za ucho i składał drobne pocałunki na mojej szyi.
Jak można było się od tego nie uzależnić..?

Gdy nogi zdrętwiały mi już na tyle, że byłam zmuszona wrócić na swoje miejsce, Tom zaproponował, że moglibyśmy coś zjeść. Oczywiście obiecał mi wcześniej, że nie będę musiała pokazywać się ludziom w swoim stroju i obietnicy dotrzymał. Na szczęście istniało jeszcze jedzenie na wynos, więc nie miałam nic przeciwko. Szczególnie że byłam przed kolacją, gdy muzyk pojawił się i mnie „porwał”, a nie ma nic gorszego niż burczący brzuch na spotkaniu! Nawet jeśli to dość niekonwencjonalne spotkanie, odbywające się w towarzystwie sławnej osoby i w dodatku, w jego samochodzie. Sama, we własnej głowie, słyszałam, jak to niedorzecznie brzmiało…
– Proszę, to dla ciebie – Wręczył mi moją część zamówienia. Stwierdziliśmy, że usatysfakcjonują nas zwykłe frytki i cheeseburger z McDrive’a, do tego cola i kolacja gotowa. Przyznam, że i ja czułam się dzięki temu lepiej. Nie musiałam mieć wyrzutów sumienia, że Tom za wszystko płacił i kosztowało to krocie. Przy okazji, dowiedziałam się także, że gitarzysta nie stronił od fast-foodów. W mediach zwykle miałam szansę widywać go w wykwintnych restauracjach. Coraz bardziej dostrzegałam tę różnicę między jego wizerunkiem medialnym a tym rzeczywistym. Jakby był dwoma różnymi osobami na raz.
– Wybacz te koczownicze warunki – mruknął jakby zakłopotany. – Powinienem bardziej przemyśleć nasze dzisiejsze spotkanie.
– Ale mi się bardzo podoba! – zapewniłam go z uśmiechem. – Jest bardzo oryginalnie… Poza tym spójrz tylko na swój samochód. To prawie jak pięciogwiazdkowa restauracja – dodałam. Prawda była taka, że mogłabym zjeść z nim kolację nawet przy złomowisku, a i tak byłabym szczęśliwa. Może wyglądałoby to na całkowite oślepienie jego osobą, ale nie dla mnie.
– Jesteś bardzo wyrozumiała – skwitował. Nie brzmiał, jakby do końca przekonały go moje słowa. Chciałam pociągnąć temat, ale słona frytka przypomniała mi, że otarłam sobie tego dnia nieszczęsną dłoń. Moja skóra w kontakcie z solą zapiekła i w tym momencie wróciło do mnie wspomnienie z lekcji biologii, na której nauczycielka wyraźnie polecała, jak najszybsze dezynfekowanie nawet takich drobiazgów.
– Mówiłem, że powinnaś to oczyścić. – Tom był niebywale spostrzegawczym człowiekiem, od razu zareagował, widząc zapewne mój skrzywiony wyraz twarzy.
– Wiem…– przyznałam skruszona. – Myślałam, że to nic takiego…
– Pokaż – polecił, łapiąc za moją rękę jeszcze zanim sama zdecydowałam się ją do niego wyciągnąć. Przyglądał się chwilę wnętrzu mojej dłoni jak prawdziwy specjalista. – Nie wygląda to najlepiej. Wezmę apteczkę.
Chłopak nie tracił czasu, nim zdążyłam zaprotestować, wyskoczył z samochodu i otwierał już drzwi z tyłu, by sięgnąć po niewielkie pudełko leżące na półce za siedzeniami. Nie chciałam, by się przejmował takimi bzdurami, jestem pewna, że nic wielkiego by się nie stało, do czasu mojego powrotu do domu. On jednak wykazał się większą troską, niż się spodziewałam.
Wrócił do mnie z apteczką i z ostrożnością zdezynfekował moje zadrapania, jednocześnie dmuchając na moją dłoń, by pieczenie nie było tak mocno odczuwalne. Czułam się, jak mała dziewczynka, ale i tak było to cholernie urocze z jego strony.
– Teraz nie powinna ci odpaść – zażartował, zakrywając ranę sporej wielkości, białym plastrem. Zaśmiałam się lekko i spojrzałam na niego z wdzięcznością.
– Dziękuję.
Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą, gdy Tom uniósł głowę, a moje serce znowu drgnęło niespokojnie. Ciepło płynące z jego oczu było hipnotyzujące i nie dawało chwili wytchnienia. Za każdym razem, gdy te tęczówki na mnie spoglądały, ogarniało mnie poczucie bezwładności.
– Mieszkam tu niedaleko – oznajmił nagle, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, ani na sekundę.
– Masz mieszkanie? – Wypaliłam, niewiele myśląc i bardzo szybko zdałam sobie sprawę, jak kretyńsko to zabrzmiało. Nie zdziwiłaby mnie wcale odpowiedź w stylu: nie idiotko, mieszkam pod mostem. Znowu pewnie zrobiłam się czerwona jak burak, ale Tom nie wyglądał wcale na poruszonego moją bezmyślnością. Może był znacznie bardziej wyrozumiały, niż mi się zdawało. Ale to pytanie nie wzięło się znikąd! Po prostu wiedziałam, że Tom mieszkał wraz ze swoim bratem w wielkim domu. Widocznie miałam błędne informacje?
– Taki dodatek. Przyjeżdżam tu, gdy potrzebuję pobyć trochę sam. Bez brata i ogólnie całego tego świata – odparł, rozwiewając od razu moje wszelkie wątpliwości. – Chciałabyś wejść? – zapytał, a ja zapomniałam na moment, jak się oddycha. Miałam nadzieję, że nie zauważył zmieszania na mojej twarzy wywołanego tym pytaniem. Myślę, że ta propozycja nie zabrzmiała dwuznacznie tylko w mojej głowie. Ona po prostu miała być dwuznaczna.

Wiesz, jak to się skończy, gdy z Nim pójdziesz Iv.
Skończymy w łóżku.
Tak. A potem…
Nie będzie żadnego potem…
Właśnie.

– Tak. 

4 komentarze:

  1. O cholera.
    Jestem totalnie zakochana, po uszy. W Twoim poczucie humoru, przede wszystkim, bo pochłonęłam tę historię w kilka chwil, śmiejąc się jak głupia do monitora, co zdarza mi się naprawdę rzadko. Uwielbiam to, jak mrugasz do czytelnika słowami Ivy :) Do tego kocham te niedopowiedzenia, które wcale nie psują mi historii, bo choć zupełnie nie wiem, gdzie, kiedy i jak dzieje się ta historia, mam to totalnie w dupie, bo jestem oczami Ivy, która przecież doskonale to wie. O borze szeroki i gęsty, jestem urzeczona i widzę, że jest luty 2018, a Ty miałaś jakąś przerwę, więc naprawdę mam nadzieję, że tym razem nie będzie żadnej przerwy. Czekam z WIELKĄ niecierpliwością na kolejną część.
    I więcej tego humoru.
    I osiemnastkę.
    I na te seriale w mieszkaniu Toma, bo jestem przekonana, że to będą seriale.

    buziaki,
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, dziękuję bardzo! Takie opinie do wielki skarb w aktualnych czasach FFTH. Cieszę się ogromnie, że dostrzegłaś w tej historii tyle pozytywów i że Cię urzekła, chyba nic bardziej nie mogłoby uszczęśliwić autora.
      Niestety mam ostatnio sporo przerw nad czym sama ubolewam. Ale walczę mocno, by się temu nie poddawać. Ta historia jest właściwie bardzo stara i to co możesz teraz czytać jest jej lepszą, nowszą wersją. Dlatego tym bardziej cieszę się, że ktoś nowy zwrócił na nią uwagę :) Jeszcze raz dziękuję bardzo i mam nadzieję, że nie zawiodę.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wiem, udało mi się przypadkiem trafić na blog na Onecie :) Stwierdziłam jednak (po paru linijkach), że wolę tę wersję i zdecydowałam się powstrzymać ciekawość, by dać Ci szansę na przedstawienie tego z nowej, lepszej perspektywy :) Trzymam kciuki i z niecierpliwością czekam na kolejną kartkę!

      Usuń
  2. Dla mnie to było zdecydowanie za krótko! Dobrze, że po tym rozdziale są jeszcze następne, bo chyba bym nie wybaczyła Ci tego, że urwałaś w takim momencie!
    Kurczę... Mam takie dziwne wrażenie, że ta tomowa sielanka niedługo się skończy i Ivette będzie przez niego cierpieć. Oczywiście, nie życzę jej źle, jednak zawsze jest tak, że wszytko co dobre, kiedyś musi się skończyć i ktoś musi przez to cierpieć. Spodziewam się, że jeśli teraz jest tutaj tak bardzo kolorowo, wkrótce będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy będzie mi bardzo smutno.

    OdpowiedzUsuń