poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Kartka nr 18. "Nigdy"


Miałam wrażenie, że Tom stał i czekał na mnie pod drzwiami, tak szybko mi je otworzył, niemal natychmiast wciągając do środka. Nie zdążyłam mu nawet powiedzieć: cześć.
– Nareszcie jesteś – rzekł i objął mnie rękami w talii, przyciągając bliżej siebie. Byłam zaskoczona jego entuzjazmem na mój widok. Chyba się nie spodziewałam, że mógłby cieszyć się z tego spotkania bardziej ode mnie. Chciałam odpowiedzieć mu, że też się cieszę, że go widzę, ale chłopak, jak zwykle był pierwszy. Zamknął mi usta namiętnym i zachłannym pocałunkiem. Jakiekolwiek słowa były już nam całkowicie zbędne. Zdążyłam zapomnieć przez te kilka dni rozłąki, jak to było, gdy Tom robił z mojego mózgu papkę. W tamtym momencie właśnie to się działo, gdy błądził językiem w moich ustach. Odwzajemniałam jego natarczywość, przekazując w tym całe swoje pożądanie, jakie do niego czułam.
– Czy my… Nie mieliśmy jeść obiadu? – wydusiłam pomiędzy kolejnymi jego pocałunkami, a to naprawdę nie było łatwe. W ogóle nie wiedziałam skąd znalazłam sobie na tyle silnej woli, by nie dać się ponieść o krok dalej, a zamiast tego zachować odrobinę rozsądku.
– Zdaje się, że tak. Tylko najpierw musimy go zrobić – Oderwał się w końcu od moich warg, spoglądając uważnie w moje oczy.
– Ah, tak… Więc zapraszasz mnie na obiad, który mam sobie zrobić sama? – Podjęłam temat, będąc tym jednocześnie bardzo rozbawiona.
– Nie jestem najlepszy w randkach, jak widać – stwierdził, marszcząc przy tym swoje brwi. – Po prostu nie wyrobiłem się z czasem i niestety wyszło słabo.
– Randki z tobą są naprawdę oryginalne – przyznałam z uśmiechem i z ciekawością skierowałam się do kuchni, by zobaczyć, co Tom miał do zaoferowania. – Masz szczęście, że lubię gotować.
– To mamy coś wspólnego – Muzyk dołączył  do mnie, a ja odwróciłam się w jego kierunku z dość zdziwionym wyrazem twarzy.
– TY lubisz gotować?
– Oczywiście uwierzyłaś w te wszystkie wywiady, w których zapierałem się, że tego nie potrafię robić? – Roześmiał się, opierając plecami o wyspę kuchenną. Zmrużyłam oczy, przyglądając mu się podejrzliwie. Pewnie, że wierzyłam. Wywiady, to było niegdyś jedyne w miarę realne źródło informacji na jego temat.
– Jeśli naprawdę to lubisz, dlaczego kłamałeś?
– Oj tam od razu kłamałem. Po prostu… Chciałem zostawić coś dla siebie – Wzruszył niewinnie ramionami, ale mnie nie satysfakcjonowała ta odpowiedź. Posłałam mu więc znaczące spojrzenie, dając do zrozumienia, że chciałabym, aby to rozwinął. Miałam nadzieję, że jak już poruszyliśmy ten temat, to nie będzie miał problemu z wyznaniem mi swoich powodów do takiego, a nie innego zachowania. – Nie wiem, czy to zrozumiesz. Nie jestem najlepszy w wyjaśnianiu takich pokręconych spraw – zaczął, zastanawiając się przez chwilę prawdopodobnie nad doborem odpowiednich słów. Nie zamierzałam go ponaglać. Sama doskonale wiedziałam, jak czasem trudno było coś komuś przekazać. A każdy chciał być przecież, jak najlepiej zrozumiany przez drugą osobę. – Jak jesteś sławny, to o wszystko cię pytają. Chcą wiedzieć o tobie wszystko. A to, na co im nie odpowiesz, sami sobie odpowiedź znajdą albo co gorsza wymyślą. Na początku to było całkiem spoko. Byliśmy tym podjarani i lubiliśmy o sobie opowiadać. Z czasem jednak… Zacząłem zauważać, że ludzie już nie chcą mnie poznawać. Albo raczej… Nie musieli? Bo przecież byłem niemal, jak otwarta księga. Spotykałem kogoś i wiedział o mnie tak wiele, nie musząc wcale spędzać ze mną czasu. W pewnym momencie przestało mi się to po prostu podobać. Bo chciałem, żeby ludzie mieli szansę mnie poznać. Tak normalnie… Może to głupie. Może trochę nie fair wobec fanów, że nie wszystko, co mówiłem, było prawdą. I pewnie z jednej strony to też pewnego rodzaju fałszywość. Maska, którą zakładam. Ale to jest mój sposób na radzenie sobie z tym wszystkim – wyznał, zdumiewając mnie do tego stopnia, że nie wiedziałam, jak powinnam zareagować. – Tak więc… Odkryłaś mój sekret. A właściwie sam ci go zdradziłem.
– Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób…
– Na ogół ludzie się nie zastanawiają nad takimi rzeczami, to normalne – skwitował, nie przejmując się tym w ogóle. – To chyba bierzemy się za ten obiad, co?
– A co zamierzałeś dziś serwować? – zapytałam, rozglądając się po kuchni w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Pierwsze, co dostrzegłam, to makaron.
– Nie wiem jeszcze, co lubisz, a czego nie, więc postawiłem na banał. Wydaje mi się, że makaron lubi większość ludzi na świecie.
– Nie mam pojęcia, jak z innymi, ale ja uwielbiam. Umiem nawet zrobić świetny sos! – oznajmiłam, chowając swoją skromność do kieszeni. Czułam się przy nim już na tyle swobodnie, że mogłam pozwolić sobie na nieco większą otwartość, niż zwykle. I to było wspaniałe uczucie.
– Na pewno nie lepszy od mojego – odparł pewny siebie, a ja skrzyżowałam ręce na piersi i wbiłam w niego swoje oburzone spojrzenie.
– Wierz mi, że byłby lepszy, cwaniaczku.
– Nie ma takiej opcji. Mówię ci, sosy to moja specjalność.
– Pff, zmieniłbyś zdanie, jakbyś spróbował moich.
– Okej – rzucił krótko i nagle znalazł się po przeciwnej stronie. Obserwowałam zaintrygowana jego poczynania, gdy otwierał jedną z szuflad, po czym wyciągnął z niej dużą drewnianą łyżkę. Zmarszczyłam brwi, widząc, jak kładzie ją w poprzek blatu. Następnie sięgnął po dwie miski, kolejne łyżki, dwie deski do krojenia oraz dwa noże. Wszystkie te rzeczy rozdzielał po obu stronach blatu, a ja patrzyłam na to z coraz większym niepokojem.
– Co ty właściwie robisz?
– Rywalizacja – oświadczył z chytrym uśmiechem, a ja wytrzeszczyłam oczy.
– Co? Nie pisałam się na żadne rywalizacje!
– Tchórzysz? Udowodnij, że twój sos jest lepszy od mojego – Obdarzył mnie wyzywającym spojrzeniem, które naprawdę obudziło we mnie jakiegoś ducha walki. Umiał świetnie prowokować!
– Dobra. Jeszcze będziesz tego żałował.
– Bardzo chętnie – Oblizał usta, a ja w tamtym momencie uświadomiłam sobie w jak bardzo osłabionej pozycji się znajdowałam. Byłam w jego mieszkaniu, jego kuchni i jeszcze w jego obecności. Trzy skuteczne rozpraszacze, które z pewnością miały wpływ na efekt końcowy moich sosowych poczynań. – Wszystkie składniki masz w lodówce i szafkach na górze. A to jest twoja połowa blatu – Wskazał mi miejsce mojej pracy, a sam przesunął się na drugą stronę.
– Ale nie mamy limitu czasowego?
– Nie. Choć wypadałoby zjeść ten obiad o przyzwoitej porze.
– Okej. To do dzieła – rzuciłam, wciąż nie dając po sobie poznać, że w ogóle się tym przejęłam. A przejęłam się mocno! Gotowanie dla niego było lekko stresujące. W dodatku, gdy mógł patrzeć mi na ręce. Starałam się jednak kontrolować i zrobić ten sos najlepiej, jak tylko umiałam. Naprawdę wierzyłam w swoje możliwości. Przecież robiłam to w domu milion razy i za każdym razem wszystkim smakowało. Gotowanie nie było jakąś moją wielką pasją, ale po prostu lubiłam to robić. Relaksowało mnie to, a najbardziej cieszyło mnie, jak komuś smakowało.
– To co najbardziej lubisz gotować? – Tom zagadnął mnie w pewnej chwili, sam całkiem sprawnie krojąc warzywa. Boże, on naprawdę wie, co robi! Zapatrzyłam się na kilka sekund na jego dłonie, które sprawiały wrażenie, jakby działały automatycznie. To było coś seksownego. Od zawsze miałam zboczenie na punkcie jego rąk. Pewnie, dlatego, że był gitarzystą i wiązało się to  z tym, że potrzebował ich do swojej pracy. A przez to, były tak wyćwiczone i silne. Tak bardzo mnie to jarało. – Ivy?
– Aua, cholera – syknęłam, gdy przez swoją nieuwagę najechałam ostrym nożem na swoją skórę zamiast pomidora. Mówiłam, że to rozpraszacz!
– Więc krew jest twoim tajnym składnikiem do sosu? – Zażartował, gdy ja automatycznie wsadziłam sobie palec do buzi, żeby zatamować krew, która zaczynała się z niego sączyć. Taki z niego cwaniak, a to wszystko jego wina. – Daj, zakleimy to – Pojawił się nagle obok z plastrem w ręce. Bez słowa więc wystawiłam mu swój zraniony palec i pozwoliłam by go opatrzył. – Mam kurs z pierwszej pomocy, więc jakby co, to nie musisz się martwić – Puścił mi jeszcze oczko, zanim powrócił na swoje stanowisko pracy.
– To wszystko twoja wina – zarzuciłam mu bez wahania, a on odpowiedział mi śmiechem.
– Przepraszam, że niby przeze mnie prawie odcięłaś sobie palec?
– Tylko się drasnęłam – mruknęłam niezadowolona. – I owszem. Rozpraszasz mnie swoją gwiazdorską osobą.
– Ah… To mam się schować pod stół, czy założyć pelerynę niewidkę? – Uniósł brwi, odwracając głowę w moją stronę. Zmrużyłam groźnie oczy, lustrując go uważnie.
– Lubisz Harrego Pottera?
– A czy istnieje ktoś, kto go nie lubi?
– Wierz mi, że istnieją tacy dziwacy – zapewniłam go, krzywiąc się przy tym. – Co tam sypiesz? – Zerknęłam mu przez ramię, widząc, że dodaje jakąś przyprawę. Chłopak jednak skutecznie zasłonił mi widok swoim rosłym ciałem.
– Nie podglądaj. To jest praca indywidualna.
– Pff, przestaję cię lubić – prychnęłam, ale grzecznie wróciłam na swoje stanowisko pracy i przyspieszyłam trochę obrotów, bo nie chciałam skończyć jako druga. Co prawda nie chodziło w tej zabawie o to, które z nas będzie pierwsze, ale wiadomo, że nikt nie chciał być na drugim miejscu!
– Jakoś ci nie wierzę.
– Bo jesteś narcyzem – stwierdziłam ze śmiechem i nie musiałam nawet na niego patrzeć, by widzieć tą urażoną minę.
– Przynajmniej umiem kroić pomidory!
– No nie, ale mi dogryzłeś – Moja twarz przybrała przejętego wyrazu, a ja bardzo starałam się tego nie zepsuć swoim humorem, który próbował się ze mnie wydostać. – W moim sosie nie będzie całych kawałków pomidorów.
– Dlatego mój będzie lepsiejszy.
– Boże, co to za słowo.
– Zapamiętaj je.
– Tak czuję, że długo go nie zapomnę – stwierdziłam, znowu śmiejąc się z niego pod nosem.
– To co z tą twoją ulubioną potrawą? – zapytał nagle, wracając do tematu który zaczął już kilka minut wcześniej, zanim moje sieroctwo postanowiło nam przerwać.
– Ah… Chyba nie mam jednej, konkretnej. Gdy mam przepis, to nie ma dla mnie znaczenia, co gotuję. Pod względem samego przyrządzania.
– Ja lubię gotować, ale jako że też jestem leniwy, to najbardziej odpowiadają mi szybkie i proste przepisy. Jak na przykład makaron.
– No tak, to wiele wyjaśnia. Chciałeś po prostu pójść na łatwiznę i nie chodziło wcale o to, żeby mi też smakowało.
– No wiesz… Jak możesz posądzać mnie o takie rzeczy – Wyszczerzył się do mnie, a ja pokręciłam tylko głową, śmiejąc się z całej sytuacji.
Ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi na myśl, było dzielenie pasji gotowania z Tomem. Życie naprawdę potrafiło zaskakiwać i dawało mi do zrozumienia, że limit niespodzianek wcale się nie wyczerpywał. Cieszyło mnie, że wiedziałam o Tomie coraz więcej. Że sam się przede mną otwierał. Zdradzał mi swoje malutkie tajemnice, które jednocześnie były tak bardzo wyjątkowe, gdy miałam świadomość, że żadna inna fanka na świecie nie miała o nich pojęcia. To sprawiało, że ja sama nie byłam już tylko jakąś tam fanką. Czułam, że byłam kimś więcej. I tak mnie to wszystko nakręcało, że choć planowałam jeszcze przed przyjściem do Toma, wyjaśnić z nim sprawę jego dziewczyny… Nie chciałam tego robić. Będąc z nim, zachowując się tak swobodnie, ciesząc tymi wspólnymi chwilami, po prostu nie umiałam sobie tego odebrać. Nie umiałam być tak okrutna dla samej siebie.
Ustaliliśmy z Tomem, że jego porcja sosu będzie przeznaczona dla mnie, a on będzie jadł moją. Z nim nawet zwykły obiad stawał się fascynujący. Po jakiejś ponad pół godzinie, wszystko było gotowe i obydwoje mogliśmy skosztować swoich autorskich przepisów. Byłam na tyle głodna, że pewnie smakowałoby mi wszystko. Aczkolwiek musiałam przyznać, że Tom naprawdę potrafił gotować. Oczywiście nie mogliśmy wyłonić zwycięzcy, bo w efekcie końcowym obydwa sosy były pyszne. A my nie byliśmy wystarczająco obiektywni, by rzetelnie je ocenić. Zdecydowanie brakowało w tej rywalizacji jakiegoś bezstronnego jury.

Czas przy nim upływał niezauważalnie szybko. Pochłaniały mnie dźwięk jego melodyjnego głosu, czekoladowe spojrzenie. Hipnotyzował. Znowu go poznawałam. Poznawałam prawdziwego Toma, który chyba trochę, jak ja, oszalał.  I choć to było totalnie pokręcone i nierealne… było zarazem rzeczywistością. Najpiękniejszą. I to ja odgrywałam w niej jedną z głównych ról. Razem tworzyliśmy coś niesamowitego, co nie śniło się żadnemu z nas. Wpadliśmy w coś, z czego nie chcieliśmy wcale się wydostawać. Być może już nigdy więcej nie moglibyśmy być tak szczęśliwi? Dlatego zapominaliśmy o całym świecie i korzystaliśmy z tego, co dawał nam los.

– Szkoda, że nie możesz zostać do jutra… Albo najlepiej jechać ze mną –  Chłopak oparł brodę na moim ramieniu, gdy siedzieliśmy już we dwoje na kanapie. W tle leciała jakaś przyjemna piosenka, która na pewno już zawsze będzie kojarzyła mi się z tamtą chwilą.  Zrobiło mi się miło, słysząc od niego takie słowa. Jechać z nim, to było dla mnie coś poważnego. Dawało mi do zrozumienia, że stałam się dla niego już ważna do tego stopnia, że pragnął mieć mnie bliżej siebie. Nawet podczas swoich wyjazdów.
 Mam niestety też inne obowiązki… A wyjazd, to już w ogóle szalona sprawa –  Zaśmiałam się, wyobrażając już sobie, co by się działo, gdybym z nim wyjechała. Nie tylko w moim domu, ale i w mediach. Przecież od razu ktoś, by mnie wyczaił. A chyba żadne z nas tego nie chciało.
 – Wiem   Westchnął cicho. – Czuję się czasem przy tobie, jakbym odżył na nowo – wyznał nagle w zamyśleniu. Totalnie mnie tym rozproszył. Jak to odżył na nowo? Przy mnie? Co to w ogóle miało znaczyć? Tyle pytań i ani jednej odpowiedzi. Nawet gdybym chciała wypowiedzieć, któreś na głos, Tom chyba nie zamierzał się nad tym rozwodzić. Bardzo szybko zamknął mi usta krótkim, słodkim pocałunkiem. – Powinienem zacząć się pakować – dodał z wyraźnym zawodem w głosie.
– Mam sobie iść? – wypaliłam, niewiele już myśląc. Wydało mi się to jakieś naturalne, nie chciałam mu przeszkadzać. Poza tym nadal byłam rozkojarzona tym, co usłyszałam parę sekund wcześniej.
 – Niee. Zostań jak najdłużej możesz    Chwycił mnie za rękę i pociągnął, abym wstała razem z nim. Uśmiechnęłam się tylko po czym pozwoliłam poprowadzić się do jego sypialni, bo w tamtą stronę właśnie nas kierował. –  Szybko się uwinę i będę miał czas tylko dla ciebie –  Usadowił mnie na łóżku, a sam podszedł do szafy i wyjął z niej podróżną torbę. Stał przez chwilę bezczynnie, jedynie się w nią wpatrując. Obserwowałam to z zaintrygowaniem. Czekał, aż ubrania same mu wskoczą do torby?
   Eh… A może jednak zrobię to później    stwierdził nagle i wrócił szybko do mnie, siadając obok. Uniosłam na niego swoje tęczówki, przyglądając mu się z rozbawieniem. To była najszybsza zmiana decyzji, jaką miałam okazję widzieć w ostatnim czasie.
  Powiesz mi, co ze mną zrobiłaś? –  Przechylił lekko głowę, również skupiając na mnie swoje spojrzenie.
 – I znowu moja wina? –  Parsknęłam śmiechem. –  Nie mam pojęcia, co takiego się wydarzyło, że jestem tu teraz z tobą, Tomem. Sławnym muzykiem.
 – Oszalał   odparł bez wahania i rzucił się na mnie, powalając na pościel. –  Na twoim punkcie –  dodał, pochylając się nade mną i musnął moje usta, powodując gorące dreszcze na całym ciele. O rany… Nie wiedziałam, co mnie podniecało bardziej. To, że oszalał na moim punkcie. Czy to, że znowu byliśmy w jego sypialni, na jego łóżku, a on praktycznie na mnie leżał, całując mnie.
– Szalony gitarzysta, który pojedzie w trasę bez swoich rzeczy, bo nie chce mu się pakować – Dźgnęłam go palcem w bok, nakłaniając jednocześnie, żeby jednak się ruszył. – Może ci pomogę? Będzie szybciej i wtedy będziesz cały mój, a ja bez wyrzutów sumienia – zaproponowałam, spoglądając mu w oczy. Uśmiechnął się, oblizując swoje spierzchnięte wargi. Co ja robiłam? Walić to pakowanie! Przecież możecie robić inne, lepsze rzeczy… Już zapomniałaś?
– Opcja z „cały twój” przekonuje mnie najbardziej.
MNIE TEŻ.
Już nawet nic nie odpowiedziałam, bo zrobiło mi się tak gorąco, że głos ugrzązł mi w gardle. Albo może od razu gdzieś między moimi nogami! To było takie złe. A może takie dobre.
Tom jednak od razu wstał i wyciągnął do mnie rękę, bym uczyniła to samo. Sama zaproponowałam mu pomoc, więc nie mogłam się teraz wycofywać. Mimo że po głowie chodziły mi już tylko same kosmate myśli. Nawet jego szafa wydała mi się niezwykłym miejscem na spędzenie upojnych chwil. To musiał być efekt uboczny naszej dziwnej rozmowy na moście. O rany. Co on ze mną robił?
– Nie mam tu wszystkich rzeczy, więc nie potrwa to tak długo – Jego głos sprowadził mnie z powrotem na ziemię.
– W takim razie… Ty może wybieraj, co potrzebujesz, a ja będę układała w torbie.
– Co za wspaniała organizacja. Chyba wezmę cię na stałe na pomoc w pakowaniu.
– Polecam się – zaśmiałam się, a zaraz po tym obydwoje wzięliśmy się do roboty. Wiedzieliśmy, że im szybciej skończymy, tym szybciej będziemy mogli przejść do ciekawszych rzeczy. Albo znowu tylko ja o tym wiedziałam? Myślałam… A przynajmniej na początku, bo im dłużej to trwało, tym moje myśli zbaczały w zupełnie innym kierunku.
Samo pakowanie było nawet przyjemną formą spędzania czasu, ale jednocześnie przypominało mi o tym, że Tom kolejnego dnia wyjeżdżał. I miało nas dzielić jeszcze więcej, niż dotychczas. Dobijała mnie ta myśl. Trudno było mi sobie wyobrazić kilka miesięcy bez kogoś, kto stał się tak istotny w moim życiu.
 – Będę tęsknić… –  wyznałam szczerze, gdy skończyliśmy, a Tom zapinał już swoją torbę. Wprowadziłam się w tak melancholijny nastrój, że musiałam  się z nim tym podzielić. Uświadamianie sobie, że przez najbliższe dni nie będę mogła czuć go już obok siebie było beznadziejnie dobijające.
– Wiem – Podszedł do mnie, stając naprzeciwko i oparł swoje czoło na moim. W jego oczach również mogłam dostrzec tlący się smutek. Czuł to samo, co ja. Wiedziałam o tym. Jego oczy zdradzały mi najgłębsze tajemnice. – Ja też…
Przymknęłam powieki, wzdychając cicho. Musiałam jakoś wytrwać. Przecież on kiedyś wróci… Ale czy wróci do mnie?
  Możesz tu przychodzić,  kiedy będziesz miała ochotę   powiedział nagle, a ja otworzyłam szeroko oczy.
W pierwszej chwili nie bardzo wiedziałam, o czym mówił. Dotarło to do mnie, gdy  odsunął się i sięgnął ręką na szafkę, biorąc z niej srebrny brelok z zaczepionymi kluczami. Rozchyliłam usta z wrażenia. Zaskoczył mnie, aż nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
  Tylko nie sprowadzaj mi tu żadnych przystojnych facetów    Zrobił groźną minę, którą szybko zastąpił uśmiechem, jednocześnie wciskając mi klucze w rękę.
 – Mam podlewać kwiatki? –  wykrztusiłam cicho, zaciskając klucze w dłoni. Wzmianka o przystojnych facetach w tamtym momencie nawet jeszcze do mnie nie docierała.
 – Kotku, przy moim trybie życia kwiatki by nie przetrwały tygodnia –  Roześmiał się w czym mu też zawtórowałam. Od razu jakoś się rozluźniłam. –  Ale dla ciebie mogę zacząć je hodować. Pod warunkiem, że się nimi zaopiekujesz    Spojrzał w moje oczy, a na moją twarz automatycznie wpłynął uśmiech. TO BYŁO TAKIE SŁODKIE!
 – Zaopiekuję –  zgodziłam się bez chwili wahania i wcisnęłam jego klucze do kieszeni spodni, by były już bezpieczne. Mój żołądek znowu sprawiał wrażenie, jakby rozprzestrzeniało się po nim stado motyli. Tak bardzo mnie to wszystko ekscytowało. W jednej chwili miałam wątpliwości, czy Tom po powrocie będzie w ogóle chciał o mnie jeszcze pamiętać… A w drugiej on mówił, robił takie rzeczy, że cały świat znowu przestawał mieć znaczenie.
 – Mówiłem ci, że jesteś słodka?
 – Nie jestem pewna – Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się przez moment. – Ale w sumie możesz mi to powtarzać, ile razy tylko chcesz – odparłam zadowolona i zarzuciłam mu ręce na kark, przyciągając go do siebie. Musnęłam lekko jego usta i ponownie spojrzałam w jego oczy.  – Chcę być twoja – wyszeptałam prosto w jego wargi, czując jak serce zaczyna walić mi w piersi. Bo tak bardzo wiedziałam, co mówiłam. – Weź mnie jeszcze raz…
Nie wiedziałam, czy tego się spodziewał. Sama chyba nie dowierzałam swoim słowom. Bo o ile byłam pewna, że go pragnęłam, to nie przypuszczałam, że będę na tyle odważna, by mu to powiedzieć wprost. Widocznie zmieniało się we mnie dużo więcej, niż mogłabym sądzić.
– Jesteś niesamowita –  Zaśmiał się cicho, ocierając nosem o moją skórę. –  Będzie, jak zechcesz    dodał, całując czule moje usta. Czułam rosnącą we mnie jeszcze większą ekscytację. Chciałam zapamiętać ten dzień i móc go wspominać, gdy będę tęskniła za Tomem. Ale chciałam także, aby i on go zapamiętał.
– Chodź tu do mnie – Wyciągnął do mnie dłoń, siadając na łóżku. Uśmiechnęłam się, chwytając ją bez wahania. Zajęłam miejsce obok niego, a Tom objął moją twarz, niemal od razu wpijając się w moje usta. Zaczęłam odwzajemniać pocałunek, również układając swoją dłoń na jego szorstkim policzku. Nasze języki coraz namiętniej napierały na siebie, co już na wstępie odbierało mi trzeźwość myślenia. Jego usta za każdym razem smakowały lepiej, a ja unosiłam się ponad ziemię na skrzydłach podniecenia, które się we mnie kumulowało.   
Nie przestając mnie całować, złapał moje obie ręce, unosząc je ponad moją głowę i nagle opadłam na miękką pościel, przyparta jego ciałem. Westchnęłam cicho, bo nawet ta drobna czynność sprawiała, że zaczynałam drżeć pod nim z uniesienia. Tego wieczoru nie było mowy o żadnych głupich wątpliwościach, czy jakiejkolwiek niepewności. Pragnęłam go jeszcze mocniej, niż ostatnim razem. I wiedziałam już, czego mogłam się spodziewać. Wszystkie bariery zostały pokonane, a ja w końcu czułam się na właściwym miejscu. I to było tak wspaniale, pobudzające uczucie.
Tom oderwał się od moich ust, spoglądając na chwilę w moje zamglone oczy. A ja wykorzystałam ten moment, by chwycić za skrawek jego koszulki i podciągnąć ją do góry. Tak bardzo miałam ochotę ją z niego zerwać, lecz nawet gdybym spróbowała, nie dałabym rady. Pozostało mi jedynie zdać się na jego łaskę, gdy pomógł mi w pozbywaniu się z niego wadzącego materiału.
Z moich ust wydobyło się pełne frustracji sapnięcie, kiedy wyciągałam swoje ręce w kierunku jego boskiego torsu, a on zablokował mój ruch, nim w ogóle zdążyłam dotknąć jego mięśni. Złapał moje nadgarstki i ponownie umieścił je ponad moją głową. Nie przytrzymywał ich jednak, bo jego dłonie w tamtym momencie powędrowały prosto na moje piersi, a ja westchnęłam jeszcze głośniej, automatycznie przymykając powieki. I od razu zapomniałam, że w ogóle chciałam go dotknąć. Muzyk zaczął je ugniatać i całować poprzez materiał mojej bluzki, co podsycało mnie do tego stopnia, że czułam się już całkiem mokra. Nie kontrolowałam własnych myśli, poddałam się temu całkowicie, pozwalając sobie na coraz głośniejsze dźwięki wypływające z moich ust.
Odchyliłam głowę do tyłu, gdy jego mokre pocałunki przeniosły się na mój dekolt i szyję. Wciąż nie przestawał masować moich piersi, a ja marzyłam już tylko, by pozbył się ze mnie tych wszystkich ubrań. Chciałam poczuć jego gorący język na swojej skórze. Zamiast tego, on nadal drażnił mnie przez materiał. Przyssał się do mojego sutka, wywołując tym we mnie kolejną falę podniecenia. Tym razem jego ruchy nie były tak delikatne i chyba dlatego odczuwałam to wszystko jeszcze mocniej. Podobało mi się, jak intensywnie naciskał na moją pierś, z jaką zachłannością ją ssał. Przestałam już słyszeć nawet swoje jęki, tak bardzo odpływałam w tej otchłani przyjemności. Wtedy on w końcu zdecydował się pozbyć ze mnie ubrań, w czym mu pomogłam z największą radością. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak bardzo napalona i jednocześnie pewna siebie. Chciałam być przed nim naga, a jeszcze bardziej chciałam, żeby mnie znowu miał.
Odrzuciliśmy ciuchy na bok, a ja w końcu mogłam go dotknąć. Nasza pozycja zmieniła się na chwilę do siedzącej, co od razu wykorzystałam, napierając swoimi dłońmi na jego tors, a ustami przyssałam się do jego skóry. Tym razem mnie nie powstrzymywał. Wyznaczałam mokrymi wargami trasę od jego szyi, aż po ramiona i brzuch. Jego westchnienia dawały mi znak, że mu się to podobało, co nakręcało mnie jeszcze bardziej. Mięśnie Toma napinały się coraz silniej z każdym kolejnym moim muśnięciem. Nie pamiętałam, od jak dawna marzyłam o takiej chwili. Dlatego długo pieściłam jego tors, chcąc się nim nacieszyć, a on mi na to pozwalał. Choć widziałam, że był już na granicy. Obydwoje byliśmy, więc zmusiłam się w końcu do przerwania tych pieszczot i wpiłam się w jego usta. Moje piersi wówczas zetknęły się  z jego klatką, co było dla mnie tak głębokim doznaniem, że jęknęłam prosto między jego wargi. Wtedy Tom dołożył oliwy do ognia, kładąc dłonie na moich pośladkach i ściskając je lekko. Czułam, że za chwilę oszaleję, jeśli nie skończymy tej gry. Więc moje szaleństwo było bardzo blisko, bo to nie był jeszcze koniec.
Nagle znalazłam się z powrotem na pościeli, lecz tym razem Tom ułożył mnie bokiem. Moje plecy przylegały do jego torsu, a dłoń gitarzysty nagle znalazła się między moimi nogami i wystarczyło by użył tylko dwóch palców, bym znowu zaczęła się wić, jak wąż.  Kolejne westchnienia już samoistnie wypływały z moich ust. Pocierał najwrażliwszy punkt stopniowo, robiąc to coraz szybciej i szybciej. W międzyczasie objął moją głowę, przyciskając ją do swojej klatki. A sam pochylił się, by móc sięgnąć moich ust. Nie byłam w stanie skupiać się na pocałunkach, gdy jego palce wciąż pocierały łechtaczkę. Zamiast odwzajemniać czułości, jęczałam coraz głośniej w jego rozchylone wargi. W pewnej chwili przestał już nawet próbować mnie całować, tylko patrzył na moją twarz, gdy ja doznawałam spełnienia pod jego dłonią. Czułam, jak wstrząsa moim ciałem fala przyjemności, a mój mózg zniknął totalnie gdzieś za mgłą.
Oddychałam ciężko i szybko, serce waliło mi w piersi i nie wiedziałam, czy w ogóle miałam jeszcze zachowaną jakąś resztkę świadomości. Tom pozwolił mi chwilę odetchnąć, gdy sam ściągał z siebie dolną część garderoby. Mimo że mój wzrok był jeszcze nieprzytomny, wytrwale wędrował za jego ruchami. Jego penis był twardy i gotowy, by założyć na niego zabezpieczenie. A ja nagle zapragnęłam to uczynić. Podniosłam się od razu, gdy tylko ta myśl wpadła mi do głowy, bo nie chciałam, żeby Tom mnie ubiegł. Zatrzymałam jego dłoń, gdy zdążył już rozerwać folię.
Uśmiechnął się tylko, wyraźnie rozumiejąc moje zamiary. W jego oczach tliło się jeszcze większe pożądanie niż kilka sekund wcześniej. Chyba nie tylko mi się podobała ta perspektywa. Ręka mi lekko zadrżała przez moment, ale to chyba bardziej z emocji, niż samego stresu. Nie spieszyłam się, z ostrożnością i odpowiednim wyczuciem zaczęłam nasuwać prezerwatywę na jego członka. Słyszałam, jak przy tym głęboko wzdychał i zamknął na chwilę oczy. Pomyślałam, że nie powinnam skończyć na samym założeniu zabezpieczenia. On zajmował się mną bardzo dobrze i mogłabym choć spróbować mu się jakkolwiek odwdzięczyć. I sama również miałam chęć, by choćby jeszcze go po dotykać. Zdziwiło mnie jednak, że Tom chwycił moją rękę w momencie, gdy próbowałam delikatnie ścisnąć jego penisa.
– Nie dzisiaj, Skarbie – szepnął, kiedy uniosłam na niego swoje zdezorientowane spojrzenie. – Dzisiaj chcę skończyć w tobie – dodał, popychając mnie z powrotem na materac łóżka. Nie zamierzałam protestować. Nadal byłam oszołomiona rozkoszą i podnieceniem, które wciąż powoli skradało się w moim wnętrzu. Najlepsze było dopiero przede mną, a myśl, że już nic mnie nie blokowało działała na mnie jeszcze bardziej pobudzająco.
Chłopak ułożył dłonie pod moją talią, unosząc lekko moje ciało. Nasze oczy ponownie się spotkały, a usta połączyły w gorącym, namiętnym pocałunku. Automatycznie już rozsunęłam swoje nogi, by Tom mógł usadowić się między nimi w odpowiedniej pozycji. Żadne z nas nie potrzebowało już ani chwili więcej zwlekania. Wsunął się we mnie z lekkością, uwalniając w tym czasie moje wargi od swoich, przez co po całej sypialni rozniósł się mój głuchy jęk. Jego ruchy niemal od razu stały się stanowcze i szybkie. Przywarłam całym swoim ciałem do pościeli, podczas gdy Tom klęczał przede mną, obejmując dłońmi moją talię jednocześnie ją nimi masując. Nawet nie wiedziałam, kiedy moje nogi uniosły się do góry, pozwalając mu wsunąć się we mnie jeszcze głębiej i jestem pewna, że przez to moje doznania stały się silniejsze, niż kiedykolwiek. Różnica między naszym pierwszym razem, a tym była dla mnie tak mocno odczuwalna, że aż oszałamiała mnie przyjemność, która z tego płynęła.
Obydwoje pozwalaliśmy sobie na wszelkie dźwięki rozkoszy, które stawały się dla mnie coraz istotniejszym punktem całego zbliżenia. Odkrywałam, że oprócz samego dotyku, wykonywania różnych czynności, podniecał mnie również jego głos w trakcie tego wszystkiego.
Tom poruszał się we mnie o wiele bardziej zdecydowanie. Czułam w sobie go całego. Ocierał się o najwrażliwsze miejsca i sprawiał, że z każdą chwilą rosła we mnie coraz większa i coraz bardziej niewyobrażalna rozkosz, jakiej z pewnością nie czułam jeszcze nigdy w swoim życiu. A gdy dołożył do tego jeszcze swój palec, którym zaczął pocierać zewnętrzny sensytywny punkt, nie posiadałam się z podniecenia. Poczułam, jak kolejne uczucie błogości wstrząsało moim ciałem. To samo chwilę potem mogłam ujrzeć u Toma. Tym razem przyjrzałam się dużo bardziej, jak wyglądał, gdy doznawał spełnienia. Jego oczy były przymrużone, a głowa lekko odchylona do tyłu. Wargi drżały, gdy spomiędzy nich wydobywały się ciche jęki. I z pewnością był to jeden z najbardziej podniecających widoków, jakiego miałam okazję doświadczyć.
Potem leżeliśmy obydwoje w ciszy, okryci kołdrą. Za oknem zdążyło się już ściemnić, sypialnię oświetlał jedynie blask ulicznych lamp. A ciemne niebo pokrywało miliony gwiazd, tworzących niezbadane obrazy. Obydwoje wpatrywaliśmy się w nie, oddychając cicho i spokojnie. Dostrzegałam zaletę wielkich okien. Tamta chwila była tego warta. Okazywało się, że nie trzeba leżeć pod gołym niebem, by doznać takich cudownych momentów.
– Widziałaś kiedyś spadającą gwiazdę? – zapytał nagle, przerywając milczenie, jako pierwszy. Nadal jednak miał utkwiony wzrok za szybą.
– Chyba nie…
– O czym byś pomyślała, gdybyś zobaczyła ją teraz?
– O tym, by czuć się tak jak teraz,  już zawsze – wyznałam cicho, pozwalając powiekom swobodnie opaść. Nie wiem, czy właśnie takiej odpowiedzi się spodziewał, ale to było jedyne, czego na tamten moment pragnęłam. Miałam wówczas wszystko i to on mi to ofiarował. Bezpieczeństwo, spokój, szczęście, spełnienie, uczucie…
– Proszę, Ivy… Nie kochaj mnie.

To była prawdopodobnie jedna z najromantyczniejszych chwil w moim życiu.
A Ty zniszczyłeś ją jednym zdaniem.

Moje oczy otworzyły się automatycznie, tym razem jednak nie ujrzałam gwiazd na niebie. Albo to niebo zostało przysłonięte mgłą moich łez, które pojawiły się tak nagle, jak słowa Toma. Milczałam, patrząc jedynie przed siebie, bo nawet jakbym zdołała wydobyć z siebie głos, nie wiedziałabym, po co, ani jakich użyć słów.
W jednej sekundzie nie czułam już nic.  Nawet tego bólu od uderzenia. Tak, uderzenia. Przecież zostałam znokautowana jednym ciosem, jak najsłabszy i najbardziej żałosny zawodnik na ringu. I naprawdę nie wiedziałam, dlaczego na moją twarz wpłynął ten cholerny, krzywy, ironiczny uśmiech. Jakbym kpiła z samej siebie.
– Ivy?
– Chyba powinnam już iść – oznajmiłam raptownie, co przyszło mi znowu niemal niekontrolowanie. Po prostu powiedziałam to i podniosłam się do pozycji siedzącej, od razu rozglądając w poszukiwaniu swoich rzeczy.
– Zaczekaj – Jego dłoń objęła mój nadgarstek, powstrzymując mnie od dalszych ruchów. – Nie wychodź w ten sposób.
– W jaki sposób? Po prostu muszę wracać do domu – odparłam, nawet na niego nie patrząc.
– Przez to, co powiedziałem…
– Dobrze, że to powiedziałeś – Czułam, jak te słowa kaleczyły moje gardło. A ja ciężko przełykałam ślinę, udając, że mnie to nie bolało.  – Przynajmniej jesteś ze mną szczery od początku.
– Ja po prostu nie chcę, żebyś cierpiała.
– O mój boże – szepnęłam, właściwie bardziej sama do siebie niż do niego. Miałam wrażenie, że jeszcze jedno zdanie z jego ust i skończy się to dla nas bardzo źle. I nie chodziło o to, co on jeszcze mógłby powiedzieć. Chodziło już tylko o to, jak mogłabym zareagować. Byłam na granicy. A on nie wiedział, o czym mówił.
– Ivy, posłuchaj…
– Nie chcę – przerwałam mu i wyswobodziłam rękę z jego uścisku, by w końcu wstać. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, by się jak najszybciej ubrać i wyjść. Nie zamierzałam przed nim płakać. Nie z takiego powodu. To nie był żaden powód. O MÓJ PIEPRZONY BOŻE, TEN DUPEK ZABRONIŁ MI SIĘ W SOBIE ZAKOCHAĆ. Prawie wybuchnęłam śmiechem, wkładając na siebie ubrania. Byłam tak skupiona na swoich czynnościach i myślach, że nie zwróciłam uwagi na to, że Tom także wstał.
– Odwiozę cię i porozmawiamy po drodze.
– Wrócę sama, Tom – mruknęłam, ignorując jego próby podjęcia rozmowy. Nie było przecież o czym rozmawiać. Kurwa, o czym on chciał jeszcze mówić?
– Nie zachowuj się tak. Nie wychodź w złości. Nie chcę tak się rozstawać.
– Wygląda na to, że wielu rzeczy nie chcesz – rzuciłam, nim w ogóle zdążyłam ugryźć się w język. Musiałam w końcu spojrzeć na niego, bo stanął prawie przed moim nosem. – W porządku. Wszystko rozumiem. Stawiasz sprawę jasno. Nie ma o czym więcej mówić. Nie myśl sobie, że chciałabym cię kochać. Czy choćby się zakochać. Po prostu zaskoczyłeś mnie. To na pewno nie było tym, czego się dzisiaj spodziewałam. Dlatego tak reaguję. Ale nie jest to nic, czym powinieneś się przejmować. Jestem po prostu… w szoku – wyrzuciłam z nadzwyczajnym spokojem, co było wręcz niedorzeczne w tamtej sytuacji.
– Wiem, że to beznadziejny moment…
– W sumie to… Jesteś cholernie śmieszny – wypaliłam, nie zastanawiając się, co miał mi więcej do powiedzenia. O MÓJ BOŻE, JAK BARDZO MNIE TO JUŻ NIE OBCHODZI. – I może faktycznie jesteś bogiem. Chyba musisz nim być. Bo tylko pieprzony bóg może sądzić, że taka istota, jak człowiek, może decydować o uczuciach. A co dopiero o cholernej miłości. Wierz mi, że gdyby tylko to było możliwe… Gdyby tylko dało się mieć choć odrobinę jebanej kontroli nad jakimikolwiek uczuciami, to nigdy by mnie tutaj nie było. Nigdy – powiedziałam to wszystko niemal na jednym oddechu, patrząc mu przy tym w oczy i ani przez sekundę się nie zawahałam nad żadnym słowem.
– Udanej podróży, Tom.
Wyszłam.
Nie kochałam Cię.
Ale sama myśl, że nie będę mogła Cię pokochać sprawiała, że chciało mi się wymiotować.
Zabolało.
W końcu zabolało.
Ale czasem coś wyrywa nas z pięknego snu, a my chcemy tam powrócić. Mimo świadomości, że to nie było, ani trochę prawdziwe.
♥♥♥

;> 

6 komentarzy:

  1. NO CO ZA DEBIL!!!
    Sorka ale musialam to powiedziec XD
    Jak tak mozna? Zabawiac sie uczuciami dziewczyny :/ ale niestety, to jest życie.
    A bylo tak idealnie! BURAK.

    cukiierkoowaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, nie... A czułam, że to będzie przygniatajacy odcinek, jak tylko zobaczyłam zapowiedź na Facebooku :(. A zaczęło się tak pięknie, to, jak razem gotowania było cudownie rozczulajace :). A potem jak nokaut... Czemu Tom to powiedział? Dlaczego, dlaczego, dlaczego:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale już drugi raz mam wrażenie, że jakiś sprytny paparazzi zrobi im kompromitujące zdjęcia swoim wypasionym aparatem. Są duże, niczym nie przesłonięte okna, a oni kochają się za dnia. Ale może się mylę i jest na tyle wysoko, że nie będzie skąd im cyknąć takiej fotki. Musiałam jednak powiedzieć o swoich obawach.
    A teraz o tym, co najsilniej zadziałało na mnie podczas czytania – jak zresztą zdążyłam zauważyć, nie tylko na mnie. Nie dziwię się Iv, że tak po prostu wstała i postanowiła sobie pójść. To faktycznie musiało zaboleć, tym bardziej, że zabronił jej czegoś, co już się stało. Nie wiem dlaczego to powiedział, nie umiem zdefiniować jego motywu. Zdawać by się mogło, że właśnie tego pragnął, że sam zaczął się angażować i, że nie tylko tego chciał, tymczasem takie słowa… Czuję, że będzie żałował, choć narracja Ivy ogranicza nas w poznaniu odczuć Toma i jego myśli. Uważam jednak, że wpadł w swoje własne sidła, on także się boi, może dlatego chciał stworzyć jakiś dystans. Jeśli ostudzi Ivy, sam zostanie mocno ostudzony. Nie wiadomo co się dzieje w jego życiu, kiedy jej nie ma, może chciałby ją chronić przed tym swoim światem, za cenę swojego i jej szczęścia? Jednak chyba za późno. O tym powinien myśleć wcześniej, nie rozkręcać tej karuzeli miłości. Strasznie się przykro zrobiło i teraz ona będzie chciała zapomnieć, ale wiem, że oboje nie zapomną.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. „Zabolało.
    W końcu zabolało.”
    – aaach, mistrzostwo. Dwa bardzo krótkie zdania, ale doskonale obrazują całą tę historię. Ivy, która wiedziała, w co się pcha, że to wszystko nierealne, bez prawa na żaden happy end… tylko że wszystko (do tej pory) wskazywało na to, jak jest dobrze, bez tego, czego spodziewała się Agness, bez Toma jako wielkiego dupka… i jeb. W końcu zabolało.
    Chociaż pewnie nie tak, jakby mogło.
    No i jego intencje, hm, w sumie pewnie nie myślał nawet, że tak to odbierze. I pewnie przy innej okazji, przy normalnej rozmowie… to mogłoby wyjść normalnie, ale Tom wybrał absolutnie chujowy moment :D Zastanawia mnie tylko jego brak stanowczości w wytłumaczeniu tego.
    Nie wiem, czy wierzę Ivy – w tym, że nie jest zakochana. Zauroczona, na pewno. Ale patrząc na Twój instagram… chyba nie powinnam ;> aż nie mogę się doczekać, co głupiego zrobi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jebie.
    Musiałam odczekać kilka godzin z napisaniem komentarza, bo byłam w takim szoku, że gdybym dodała go od razu, chyba już byś nie chciała, żebym cokolwiek komentowała. XD
    Wiedziałam, że w końcu nastanie moment, kiedy moje przewidywania dotyczące ich związku się sprawdzą, jednak nie myślałam, że stanie się to w taki sposób. Tom jest po prostu zwykłym dupkiem, który chciał ją wykorzystać i jeszcze śmie głupio jej nakazywać, żeby się w nim nie zakochała! Co za frajer!
    Najchętniej bym go jeszcze spoliczkowała na miejscu Ivette, bo właśnie na to zasługuje! Jak tak można robić osobie, której powiedziało się tyle ważnych rzeczy? Nie rozumiem go w ogóle. Jeśli tak bardzo nie chce, żeby Ivette się w nim zakochała, to dlaczego w ogóle zaczynał tę znajomość? Moim zdaniem nie powinien już pierwszego dnia zwracać na nią uwagi, żeby teraz nie robić takich cyrków.
    Powiem Ci, Ka., że dawno się tak nie wku**iłam, odkąd siedzę w Fan Fiction, czyli jakieś osiem lat. Brawo, udało Ci się. :D

    OdpowiedzUsuń