środa, 21 sierpnia 2013

Kartka nr 43. „Come on skinny love just last the year.”

Ile razy życie może zmienić swój bieg?


A ile może znieść tych zmian człowiek?


Leżałam nieruchomo na łóżku wpatrując się w biały sufit, moja klatka piersiowa unosiła się rytmicznie w górę i w dół… W górę i w dół… Skupiałam się na tym. Skupiałam się na oddychaniu. Chwytałam powietrze i wypuszczałam je próbując jeszcze żyć…


Co ja zrobiłam?


Po tym całym wydarzeniu, wróciłam do naszego pokoju sama. I nie mam pojęcia, gdzie jest Tom. Chyba powinnam się zacząć niepokoić. Tylko o co? To dorosły facet. Dorosły facet, który boi się uczuć! Który nie chce miłości! Nie mogę się o niego martwić! Nie potrafię po tym wszystkim. Próbuję być spokojna… Próbuję oddychać. Ale czuję się, jakby powietrze z każdą sekundą robiło się coraz gęstsze i… A ja nie mogę złapać oddechu! Ile już tak leżę? Godzinę? Dwie? Straciłam poczucie czasu…


Wyznałam mu miłość! Ivette, ty głupia idiotko!


Myślę, że on już tu nie wróci. Na pewno wsiadł do samochodu i odjechał… Chociaż jego kluczyki leżą na szafce. Wszystkie jego rzeczy leżą tu, na swoim miejscu nie ruszone. On nie może mnie zostawić… Tak się nie robi! Po prostu nie…


Moje serce niemal wyskoczyło z piersi, gdy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do pokoju. Od razu poderwałam się do pozycji siedzącej wlepiając swój wzrok w drzwi, przez które wszedł Tom. Wyglądał zupełnie tak, jak zawsze. Zupełnie… Idealny. Wspaniały… Ale chyba już nie chciał być dla mnie. Nie chciał…


- Tom – wypowiedziałam cicho jego imię widząc, jak chłopak zaczyna zbierać z pokoju swoje rzeczy. Zostawi mnie…


- Muszę wracać – rzekł, jak gdyby nigdy nic. Jakby… Jakby nic go nie obchodziło! Jakby to wszystko w ogóle się nie wydarzyło! Wzbudzało to we mnie złość, a jednocześnie rozpacz. Popadałam w panikę…


- Mieliśmy jutro…


- Miałem telefon – przerwał stanowczo. Kłamał… Wiem, że skłamał. Nie było żadnego cholernego telefonu! On ode mnie ucieka. Po prostu ucieka! Pieprzony tchórz!


- Nie rób tego – podeszłam do niego szybko i chwyciłam mocno za rękę zmuszając, aby na mnie spojrzał. Miałam łzy w oczach wiedząc, że na nic są moje nadzieje. Ale mimo to ciągle się łudziłam… Jak zwykle. Naiwna, głupia idiotka.


- Spakuj się.


Poczułam, jakbym kolejny raz została przez niego znokautowana. Jakbym wylądowała na ziemi, całkowicie sparaliżowana bo w tej chwili nie mogłam się nawet ruszyć.


Bolało. Wszystko tak bardzo bolało...


- Dlaczego to robisz? – wykrztusiłam ledwo wydobywając z siebie głos. Nie mogłam już tego znieść. Czułam z każdą chwilą, jak mnie to przerasta. Nigdy nie będę ponadto. – Nie masz nawet odwagi spojrzeć mi w oczy.


- Możesz po prostu wziąć swoje rzeczy? – rzucił zdenerwowany. Nie zamierzałam jednak ruszać się nawet na krok. Nawet, gdybym chciała, nie umiałam. Jakby coś trzymało mnie na siłę… I ten ból przezywający całe moje ciało. Chyba przestaję czuć…


- Więc to nic nie znaczyło – roześmiałam się gorzko przez łzy, które spływały już automatycznie po moich policzkach. – Chodziło ci tylko o seks. Od samego początku. Seks! Ale powiedz mi, wytłumacz, dlaczego?! Aż taka dobra jestem w łóżku!? Błagam cię, przecież byłam w tym kompletnie zielona! Byłam pieprzoną dziewicą Kaulitz! – wyrzuciłam z siebie w ogóle nie zważając na to, jak głośne są moje słowa i, że jest już dość późno. To po prostu samo wydobywało się ze mnie. Nie mogłam tego powstrzymać. – Więc jak mogło chodzić tylko o seks? Naprawdę potrafisz tak dobrze udawać? – kontynuowałam nie widząc z jego strony żadnej reakcji. Stał jedynie przede mną ze swoim pustym spojrzeniem i kamiennym wyrazem twarzy. Jakby zamienił się w jakąś cholerną bezuczuciową skałę, o którą mogę rzucać swoimi słowami. – Nie wierzę w to. Nie nabrałam się, nie nabrałam się na to! Wiesz, dlaczego? Bo nie oszukiwałeś! Ani przez chwilę niczego przede mną nie udawałeś! Naprawdę ci na mnie zależy! Od samego początku, gdy tylko mnie spotkałeś! Od pierwszego dnia! Tak, chcesz mnie! Ale musisz wziąć też to, co ze sobą niosę! To co mam w sobie! Znam cię i nie wierzę, że nic nie czujesz! – czułam jak wpadam w jakąś histerię przestając już nad sobą panować. Do tego ten ciągły brak reakcji z jego strony wzbudzał we mnie jeszcze większą wściekłość. Dławiłam się już łzami wrzeszcząc na niego, a on tylko patrzył. – Powiedz, że coś czujesz! Powiedz coś do cholery! Nie udawaj! – zaczęłam uderzać w niego swoimi drobnymi pięściami, co też przyjął. Tak po prostu… - Przestań! Przestań! Nie stój tak! Nie pozwalaj mi się na tobie wyżywać, jakbyś na to zasłużył! Nie będziesz dzięki temu rozgrzeszony! Nie stój z tą pieprzoną miną świadomego skazańca, który chce godnie przyjąć swoją karę! – nie mogłam złapać już oddechu, nie miałam nawet siły dłużej go bić, co nie przynosiło nawet żadnych rezultatów. Zapewne i tak nic nie czuł, za to ja miałam wrażenie, że ręce zaczynają mi puchnąć. Straciłam wszelkie siły, nie umiałam już nawet ustać na nogach. Zsunęłam się na ziemię nie mogąc przestać płakać. Klęczałam przed nim, jak najżałośniejsze stworzenie świata i w dodatku cała we łzach. Myślałam, że takie sceny zobaczyć można tylko w idiotycznych, brazylijskich serialach… Jednak to się dzieje naprawdę. To się dzieje naprawdę! I to ja jestem tą żałosną, główną bohaterką…


- Uspokój się Ivy – przyklęknął przede mną chwytając moje dłonie. Uniosłam na niego swoje spojrzenie, a łzy jakby przestały cieknąć… Miałam nadzieję. Znowu poczułam nadzieję. Wystarczyło, że usiadł przy mnie i wypowiedział moje imię tak, jak zawsze. A ja znowu zaczęłam się łudzić… - Musisz się uspokoić…


- Ty chcesz odejść prawda? – wyszeptałam nie spuszczając z niego wzroku. Patrzyłam na niego, jak na Boga, od którego zależy moje życie. – Nie możesz… - pokręciłam głową nie czekając nawet na jego odpowiedź. – Musisz zrozumieć… Zrozum Tom…


- Proszę, uspokój się…


- Nie mogę się uspokoić! – krzyknęłam ponownie wpadając w furię. Jak on w ogóle śmie mówić mi coś takiego! Jak może mu to przejść przez gardło! I to z takim stoickim spokojem! Jakim prawem w ogóle! – Nie mogę się uspokoić i nie uspokoję się! – wstałam gwałtownie zupełnie nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. On uczynił to samo. Zachowywał się, jakby chciał mieć wszystko pod kontrolą jednocześnie sam nie robiąc zupełnie nic.  – Ty… Ty w ogóle nie wiesz, co mówisz! Jesteś… -  wyciągnęłam w jego kierunku swoją otwartą dłoń, jakbym chciała mu coś wyrwać. – Powiedziałeś mi, żebym się w tobie nie zakochiwała. To były najgłupsze i najbardziej popierdolone słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałam w tym popieprzonym życiu! Bo kurwa nie można oczekiwać, czegoś takiego od ludzi! Rozumiesz? Nie można! Nie panujemy nad swoimi uczuciami! Naprawdę jesteś takim idiotą, że o tym nie wiesz?! Nie, nie jesteś! – wyrzuciłam podchodząc do niego bliżej. – Teraz… Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cię nie kochać. Chciałabym umieć nie kochać… Nie czuć nic! Ale nie da się… Nie da się! Kocham cię Tom, tak bardzo… Tak bardzo, że nie mogę oddychać – dotknęłam dłonią jego policzka. Był taki ciepły… Taki jak zawsze, gdy go dotykałam. Tylko, że teraz było inaczej… - Nie możesz zabronić mi cię kochać – wyszeptałam przez łzy prosto w jego usta, których zawsze tak pragnęłam. Wpiłam się w nie zachłannie z kolejną złudną nadzieją. Łapałam się wszystkiego, jak ostatnia desperatka. Nie odtrącił mnie, pozwolił się całować. Odwzajemnił ten pocałunek. I z jego strony nie różnił się wcale niczym od każdego innego… Tylko ja… Ja czułam, jakby to już był ostatni. Jakbym nigdy więcej miała nie poczuć smaku jego ust… Oderwałam się od niego nagle i uderzyłam go w twarz. Chyba obydwoje byliśmy tym zaskoczeni, lecz nie zareagował. Ja jedynie znowu rozpłakałam się, jak dziecko…


- Iv, jesteś silna…


- Nie, nie, nie – zaczęłam zaprzeczać jednocześnie kręcąc przy tym głową jak opętana. – Nie możesz mi tego zrobić! Oddałam ci się cała! Oddałam ci moje serce! Wszystko! Nie chcesz miłości!? Dobrze! – wykrzyczałam i zrobiłam krok w tył, aby następnie zacząć ściągać z siebie ubrania. W tej chwili już nie myślałam.


- Ivy, co ty robisz? – podszedł do mnie powstrzymując moje działania przez co zdążyłam zdjąć jedynie swoją bluzkę, ale nie miałam zamiaru tak po prostu odpuścić.


- Nie będzie miłości! Będzie sam seks! Bo widocznie nie możesz połączyć tych dwóch rzeczy, jest to zbyt trudne dla kogoś takiego jak ty! – wyrecytowałam wręcz rzucając się na niego. Chciałam dać mu tylko to, czego zawsze pragnął. Siebie. Próbowałam znowu go pocałować, ale tym razem nie pozwolił na to. Poczułam, jak mocno chwyta mnie za nadgarstki trzymając od siebie na bezpieczną odległość. – Przecież tego chcesz! Tego właśnie chcesz!


- Przestań! Zamknij się! – pierwszy raz tego dnia podniósł głos, co w pierwszej chwili wywołało u mnie szok zmieszany ze strachem. Chyba w tym momencie to wszystko dopiero zaczęło do mnie tak naprawdę docierać. – Ubierz się i spakuj swoje rzeczy. Koniec przedstawienia – rzekł stanowczo po czym puścił moje dłonie i wyszedł na balkon wyciągając po drodze z kieszeni spodni paczkę papierosów. Stałam jak wmurowana już nawet nie płacząc. Po prostu stałam i patrzyłam w jego kierunku w bezruchu, nawet moje dłonie, które przed chwilą ściskał wciąż tkwiły nieruchomo w powietrzu… Trwało to dobrą chwilę zanim mogłam jakkolwiek się ruszyć. Gdy już mi się to udało od razu zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy i pakować je do torby. Robiłam to totalnie automatycznie. Jak jakiś pieprzony robot… Tym właśnie się stałam tego wieczoru.



Miłość. Można kochać kogoś ze wzajemnością, ogromne szczęście. Można kochać bez wzajemności, ogromne nieszczęście. Można kochać po cichu… Można kochać głośno. Moja miłość krzyczała. Tak bardzo, że musiałam pozwolić jej się wydostać. Płacąc za to najwyższą cenę. Straciłam wszystko. Jednego dnia całe moje życie powtórnie zmieniło bieg. I już przestałam być szczęśliwa.


Szczęście potrafi być ulotne. Może być i za chwilę zniknąć. A miłość? Z nią jest ciężej. Gdy już raz się pojawi i jeżeli nie może się spełnić… I tak będzie dręczyć. Tak długo, aż nie uda się z niej wyleczyć. Czyli… Chyba, dopóki człowiek nie umrze. Tak… Śmierć.


Z miłości leczy tylko śmierć… 

6 komentarzy:

  1. Kurde dziewczyno ale się porobiło, przecież to nie może się tak skończyć! Oni muszą być szczęśliwi! To nie może tak być ! Weź powiedz, że będzie wszystko ok i że będą razem, oni muszą być razem!
    Kurde takie emocje, ja pierdziele. Ten Kaulitz, jak on może być bez uczuć, jak mógł ją tak potraktować, przecież to jest dziewczyna, która się w nim zakochała.
    Ja mam nadzieję, że Ty jej nie zabijesz.
    Czekam na następną notkę :*

    Całuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj super odcinek tylko czemu Tom się tak zachowuje do jasnej cholery? On musi w końcu zobaczyc że też ją kocha, i nawet nie myśl żeby ją zabic :) . Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz genialnie! Czytalam tw opowiadanie od początku i jest naprawdę świetne. Dziwię się zachowaniu Toma-że mógł byc taki spokojny opanowany. Ale Ivy!-jej monolog był dobry, powinien coś ruszyć w T.
    Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Cię! piszesz zajebiste opowiadnia .
    Szczerze to uzależniłam się od tego twojego ;>
    czekam na nexta i przy okazji zapraszam do mnie http://on-the-edge-tomkaulitz.blog.pl/ ;D
    Pozdrawiam i dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, no na razie to Tom jest ciemny jak północ! A z drugiej strony nieco mądrzejszy, albo raczej rozsądniejszy od Ivy, ale to moje dziwne myślenie. Tak czy siak byłabym zadowolona, gdyby historia dalej się tak toczyła, a do niego by nic nie docierało. Stan Ivy byłby coraz gorszy, wreszceie popełniłaby samobójstwo :D No nie powiem, nieźle w tym odciunku kombinowała, ale na szczęście nie podziałao. No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezusie, ile w tym odcinku jest emocji! Jesteś genialna!
    Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń