piątek, 17 sierpnia 2012

Kartka nr 24. „Fairytales don't always have a happy ending…”

 – No proszę, kto zaszczycił nas swoją obecnością. –  Niczego mi teraz nie było bardziej potrzeba niż ociekającego kpiną głosu matki. Ledwo zdążyłam wejść do salonu, a ona już nie omieszkała mnie entuzjastycznie powitać. Towarzyszył mi jednak tak podły nastrój, że nawet nie zamierzałam wdawać się z nią w jakiekolwiek dyskusje. Nawet nie obdarzyłam jej swoim spojrzeniem, od razu skierowałam kroki na piętro w stronę swojego pokoju. Marzyłam jedynie o tym, aby rzucić się na łóżko i o wszystkim zapomnieć. Najlepiej przestać w ogóle myśleć. I czuć… –  I nie masz nic mi do powiedzenia?! –  Usłyszałam jeszcze za sobą jej wyraźnie zirytowany głos, na co odpowiedziałam trzaśnięciem drzwiami. Rzuciłam swój bagaż na podłogę, a następnie zdjęłam z siebie wierzchnie ciuchy pozostając w samej bieliźnie. Byłam wykończona podróżą, a do tego ciągłym myśleniem o tym, co się wydarzyło. Starałam się tylko nie załamywać, co było niesamowicie trudne. Niemalże wszystko przypominało mi o Tomie. A w szczególności pluszowy misiek siedzący na moim łóżku… gdy na niego spojrzałam, miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Zacisnęłam jednak zęby i zrzuciłam go na podłogę, aby zaraz wgramolić się pod pościel. Zakryłam się po sam czubek głowy, a twarz schowałam w miękkiej poduszce. To był moment, w którym pękłam i dałam upust łzom. Najgorsze jest chyba to, że te cholerne łzy w niczym mi nie pomogą. W niczym… nic mi już nie pomoże! Wszystko się skończyło. Tak po prostu… ale przecież bolesna rzeczywistość zawsze dopada znienacka. Bo jak ma już boleć, to na całego… trzeba zawsze dokopać człowiekowi z całych sił, aby potem jak najdłużej się podnosił…
 – Ivette?
 – Nie teraz, Philip. –  Zastrzegłam, gdy tylko brat wszedł do pokoju. Dzięki poduszce prawdopodobnie nie był w stanie rozpoznać, czy płaczę. Naprawdę nie mam teraz najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy, czy kazania…
 – A kiedy, Iv? Jak znowu gdzieś znikniesz? –  Zapytał lekko poddenerwowany. Oderwałam się od poduszki i podniosłam do pozycji siedzącej spoglądając na niego załzawionymi oczami. Dostrzegłam jego zaskoczenie spowodowane zapewne widokiem mojej twarzy. Byłam rozczochrana i rozmazana…
 – Wiem, że wyglądam fatalnie. I tak samo się czuję… więc może lepiej przełóżmy to.
 – Iv, co się stało? –  Podszedł do mnie wyraźnie wystraszony i usiadł na łóżku nie spuszczając ze mnie swojego spojrzenia. Gdy tak patrzył miałam tylko większą ochotę się znowu rozpłakać… Co się stało? Świat mi się zawalił…
 – Nie chcę o tym mówić…
 – Ktoś cię skrzywdził?
 – Nie. Phil, proszę cię… ja naprawdę teraz nie mam siły. Muszę się z tym przespać… pogadamy jutro. –  Mój ton był wręcz błagalny.
 – W porządku. –  Odpuścił, co przyniosło mi ulgę. Chociaż tyle… –  Potrzebujesz czegoś?
 – Nie… tylko spokoju.
 – Dobrze, już idę. Dobrej nocy. –  Ucałował mnie jedynie w czoło i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Pozostałam znowu sama z mnóstwem myśli w głowie i drugim tyle wracających wspomnień. Jednak nie potrafiłam teraz się do nich uśmiechać…

Wtedy jeszcze miałam wszystko pod kontrolą, bo przecież to była moja decyzja. Ja postanowiłam skończyć z tym wszystkim… Nie chciałam pozwolić, żeby zabrnęło to za daleko. Nie miało prawa tak się stać. Przecież Tom miał własne życie i nie było w nim dla mnie miejsca. Musiałam zrezygnować ze swojego szczęścia dla spokoju sumienia? Nawet nie jestem w stanie określić dokładnie co mną wtedy kierowało. Po prostu zadziałałam pod wpływem impulsu, dużych emocji. Bo gdy nagle coś sprowadza człowieka na ziemię i wtedy człowiek upada, a czasem nawet porządnie się uderza o twardą skorupę ziemi… doznaje szoku przez, który może być w stanie zmienić wszystko jednym ruchem. Jednak tym razem nie ruchem serca…

Pierwsza noc za mną, w większości nieprzespana, a przepłakana… nie byłam w stanie udać się do szkoły. Nie wiem, czy w ogóle będę w stanie zrobić cokolwiek w najbliższym czasie. Ale… muszę. Nie mam wyjścia. Po prostu muszę żyć dalej… i nie płakać. Tylko ja powstrzymać łzy? Cisną się tak uparcie do oczu… co się uspokoję, to znowu. A ja przecież tak nie mogę… podjęłam decyzję i wiedziałam co robię. Zresztą wszystko, co robiłam, to z pełną świadomością. Więc dlaczego teraz jest mi tak ciężko?
Tom zadzwonił jedynie raz. Nie odebrałam… nie mogę z nim rozmawiać. Nie mogę w ogóle się z nim kontaktować. Muszę być po prostu konsekwentna i wziąć się w garść. Przecież to nie koniec świata! Liczyłam się z tym, że kiedyś to się po prostu skończy… wiedziałam, że nie będę z nim wiecznie. My nawet nie byliśmy parą! Ivette, jesteś skończoną idiotką, rozumiesz? Dałaś się wciągnąć w te grę, a teraz cierpisz na własne życzenie! I najgorsze jest w tym wszystkim, że nikt cię nie skrzywdził! Nikt! Poza samą tobą… skrzywdziłaś sama siebie. Złamałaś sobie serce idiotko!
 – Kurwa nie. Nie będziesz teraz płakać, kretynko. –  Warknęłam na samą siebie i poderwałam się z łóżka podchodząc do lustra. Chyba nigdy jeszcze nie wyglądałam tak beznadziejnie. Wytarłam rękoma policzki i pociągnęłam nosem patrząc z litością na swoje żałosne odbicie. –  Dlaczego ja jestem taka naiwna i głupia… dlaczego? Boże! Kurwa no! Dlaczego!? –  Zaczęłam krzyczeć, co najmniej, jakby miało mi to w czymś pomóc, albo jakby ktoś miał mi odpowiedzieć na te żałosne pytania. Na co ja liczę? Ciągle się łudzę. Żyję jakimiś jebanymi złudzeniami i co mi z tego? –  Miałaś niczego nie żałować… miałaś nie żałować… –  Powiedziałam cicho spoglądając na siebie raz jeszcze. –  Nie żałuj… przecież byłaś szczęśliwa… wykorzystałaś już swoją szansę… teraz po prostu żyj dalej…żyj, Ivette. Nawet idiotki muszą żyć…
 – Ivette? –  Moją rozmowę z samą sobą przerwał Philip, który nie wiem nawet kiedy zjawił się w pokoju.  Wystraszył mnie swoją nagłą obecnością jednak to pewnie nie równało się z jego zdumieniem dla mojego dziwnego zachowania. No nie co dziennie widzi, jak jego bliźniaczka gada sama do siebie, a właściwie do swojego lustrzanego odbicia. – Dobrze się czujesz?
 – Oczywiście. –  Odparłam odwracając się gwałtownie w jego kierunku przez co też lekko zakręciło mi się w głowie. –  Wszystko gra, musiałam tylko sobie trochę pogadać… wiesz… taka mała mobilizacja, żeby zrobić chociażby jeden pierdolony krok na tym pojebanym świecie. –  Dodałam nieco ironicznie.
 – Chcesz pogadać?
 – Wiesz, myślę, że już nie ma o czym… Ty chyba doskonale wiesz, że twoja siostra jest kretynką, więc… nie mam nic więcej do dodania. Jedynie mogę potwierdzić te tezę no i to tyle w tym temacie. Czas wrócić do pierdolonej rzeczywistości.
 – O czym ty mówisz Ivette? –  Philip patrzył na mnie wręcz z przerażeniem. Być może nigdy wcześniej nie widział mnie w takim stanie, być może nigdy wcześniej nie mówiłam takich rzeczy… ale kogo to obchodzi? Jeżeli to ma mi ułatwić w co dzienności…
 – Nieważne. Nie przejmuj się braciszku, wszystko gra. Zjem coś, a potem skoczę do Ashlee po notatki ze szkoły… narobiłam sobie pewnie trochę zaległości. –  Stwierdziłam zupełnie odbiegając od głównego tematu. – Ah no i… mimo wszystko byłoby miło, gdybyś nie patrzył na mnie jak na idiotkę. Ja zdaję sobie sprawę, że to cholernie trudne… ale mimo wszystko proszę. –  Posłałam mu głupkowaty uśmiech i nie zwlekając udałam się do łazienki, gdzie też zamierzałam doprowadzić się do normalnego stanu. Chociaż po części.

Chyba nie rozumiałam wtedy samej siebie. I może nawet nie chciałam rozumieć. W moim życiu dokonała się kolejna rewolucja, która po prostu musiała się na mnie w jakiś sposób odbić. A ja musiałam sobie z tym jakoś poradzić. W jakiś sposób chyba uciekałam poprzez dziwne zachowanie, które nigdy wcześniej mi nie towarzyszyło. Nie byłam przecież taka. Od tamtej pory coraz częściej towarzyszyła mi frustracja, potworna wściekłość na cały świat, żal… i byłam w stanie obarczyć tymi negatywnymi uczuciami wszystkich dookoła. Nie patrzyłam na to, czy komuś się to nie podoba. Ja po prostu szłam przed siebie i rozpychałam się łokciami. Zabijałam wzrokiem. Byłam ponura, jak nigdy dotąd.  Ludzie nie mieli ochoty na moje towarzystwo, poza Philipem i Ashlee, którzy byli mi najbliżsi i wiedziałam, że nigdy by mnie nie zostawili. Oni wiedzieli, że coś się stało w moim życiu i po prostu muszę odreagować. Pozwalali mi na to wszystko, wręcz nie dopuszczali, abym tłumiła w sobie jakiekolwiek emocje. Wiele razy prowokowali mnie do różnych zachowań… czasami starali się wydobyć ze mnie jakieś informacje. Chcieli po prostu wiedzieć, co takiego się stało… tylko ja wtedy nie wiedziałam, co miałabym im odpowiedzieć. I nie chciałam znowu o tym myśleć. Co dziennie walczyłam ze swoim umysłem, aby wyzbyć się myśli o Tomie. Nie wspominać, nie marzyć. Nie zastanawiać się, czy może jednak powinnam do niego napisać, zadzwonić…
Myślałam, że jeśli on nie będzie się odzywał, jeśli da mi po prostu spokój, będzie łatwiej. Ale było wręcz przeciwnie. Bolało mnie dwa razy mocniej, gdy miałam świadomość, że nie zadzwonił, ani razu, nie wysłał żadnej wiadomości. Milczał. W najmniejszym stopniu mi to nie ułatwiało. Ja po prostu chciałam zobaczyć, że mu zależy. Chciałam się przekonać, że byłam dla niego kimś naprawdę ważnym… że to wszystko było wyjątkowe, niepowtarzalne… A tymczasem nawiedzały mnie myśli, że byłam tylko jego zabawką.  Że nic nie znaczyłam… nigdy.  Że od początku to była jakaś żałosna gra w jego wykonaniu, na którą zresztą sama się pisałam.
Dlaczego go pokochałam? Przecież zdawałam sobie sprawę, że to uczucie nie ma żadnej przyszłości. Nie ma szans na odwzajemnienie. I do tego ta noc, kiedy powiedział mi, abym tego nie robiła. Żebym go nie kochała. On także wiedział, jak to się skończy. Wiedział lepiej ode mnie… ale nie miał pojęcia, jak bardzo się pomylił. Jak bardzo pomyliłam się ja.
Bo wszystko nas zaskoczyło. Po raz kolejny.


7 komentarzy:

  1. Świetny odcinek.. czekam na kolejny..;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko! :DBiedna Ivy.. choć sama się o to prosiła :)Czekam na NN z niecierpliwością! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, nikt nie mówił, że tego typu rozłąki przechodzą tak łatwo i szybko. Jednak mimo wszystko współczuje jej. A Tom? Naprawdę posłuchał się jej i ma zamiar dać spokój? Oby nie... Tworzyli fajne połączenie ;-)Pozdrawiam gorąco,[hopeless-craving.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. głupi Tom! czemu nie dzwonił CAŁY czas tylko raz?! Ehhh, głupi!Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Iv musi się trzymać. nie zawsze w życiu dzieje się tak jakbyśmy chcieli...

    OdpowiedzUsuń
  6. milunia10@amorki.pl19 sierpnia 2012 12:59

    Jak zadzwonił tylko raz?! Powinien się do niej dobijać drzwiami i oknami,a nie dzwonić tylko raz -.-Mam nadzieje,że w takim razie przyjedzie i osobiście ją zgarnie! Poinformuj mnie o następnym,na moim blogu gdybyś mogła.;)Nena.

    OdpowiedzUsuń
  7. milunia10@amorki.pl20 sierpnia 2012 21:42

    U mnie nowy.;)Nena,;*

    OdpowiedzUsuń