– No proszę, kto zaszczycił nas swoją
obecnością. – Niczego mi teraz nie było bardziej
potrzeba niż ociekającego kpiną głosu matki. Ledwo zdążyłam wejść do salonu, a
ona już nie omieszkała mnie entuzjastycznie powitać. Towarzyszył mi jednak tak
podły nastrój, że nawet nie zamierzałam wdawać się z nią w jakiekolwiek
dyskusje. Nawet nie obdarzyłam jej swoim spojrzeniem, od razu skierowałam kroki
na piętro w stronę swojego pokoju. Marzyłam jedynie o tym, aby rzucić się na
łóżko i o wszystkim zapomnieć. Najlepiej przestać w ogóle myśleć. I czuć… – I nie masz nic mi do powiedzenia?! – Usłyszałam jeszcze za sobą jej wyraźnie
zirytowany głos, na co odpowiedziałam trzaśnięciem drzwiami. Rzuciłam swój
bagaż na podłogę, a następnie zdjęłam z siebie wierzchnie ciuchy pozostając w
samej bieliźnie. Byłam wykończona podróżą, a do tego ciągłym myśleniem o tym,
co się wydarzyło. Starałam się tylko nie załamywać, co było niesamowicie
trudne. Niemalże wszystko przypominało mi o Tomie. A w szczególności pluszowy
misiek siedzący na moim łóżku… gdy na niego spojrzałam, miałam ochotę wybuchnąć
płaczem. Zacisnęłam jednak zęby i zrzuciłam go na podłogę, aby zaraz wgramolić
się pod pościel. Zakryłam się po sam czubek głowy, a twarz schowałam w miękkiej
poduszce. To był moment, w którym pękłam i dałam upust łzom. Najgorsze jest
chyba to, że te cholerne łzy w niczym mi nie pomogą. W niczym… nic mi już nie
pomoże! Wszystko się skończyło. Tak po prostu… ale przecież bolesna
rzeczywistość zawsze dopada znienacka. Bo jak ma już boleć, to na całego…
trzeba zawsze dokopać człowiekowi z całych sił, aby potem jak najdłużej się
podnosił…
– Ivette?
– Nie teraz, Philip. – Zastrzegłam, gdy tylko brat wszedł do pokoju. Dzięki
poduszce prawdopodobnie nie był w stanie rozpoznać, czy płaczę. Naprawdę nie
mam teraz najmniejszej ochoty na jakiekolwiek rozmowy, czy kazania…
– A kiedy, Iv? Jak znowu gdzieś znikniesz? – Zapytał lekko poddenerwowany. Oderwałam się od
poduszki i podniosłam do pozycji siedzącej spoglądając na niego załzawionymi
oczami. Dostrzegłam jego zaskoczenie spowodowane zapewne widokiem mojej twarzy.
Byłam rozczochrana i rozmazana…
– Wiem, że wyglądam fatalnie. I tak samo się
czuję… więc może lepiej przełóżmy to.
– Iv, co się stało? – Podszedł do mnie wyraźnie wystraszony i usiadł
na łóżku nie spuszczając ze mnie swojego spojrzenia. Gdy tak patrzył miałam
tylko większą ochotę się znowu rozpłakać… Co się stało? Świat mi się zawalił…
– Nie chcę o tym mówić…
– Ktoś cię skrzywdził?
– Nie. Phil, proszę cię… ja naprawdę teraz nie
mam siły. Muszę się z tym przespać… pogadamy jutro. – Mój ton był wręcz błagalny.
– W porządku. – Odpuścił, co przyniosło mi ulgę. Chociaż tyle…
– Potrzebujesz czegoś?
– Nie… tylko spokoju.
– Dobrze, już idę. Dobrej nocy. – Ucałował mnie jedynie w czoło i wyszedł
zamykając za sobą drzwi. Pozostałam znowu sama z mnóstwem myśli w głowie i
drugim tyle wracających wspomnień. Jednak nie potrafiłam teraz się do nich
uśmiechać…
Wtedy
jeszcze miałam wszystko pod kontrolą, bo przecież to była moja decyzja. Ja
postanowiłam skończyć z tym wszystkim… Nie chciałam pozwolić, żeby zabrnęło to
za daleko. Nie miało prawa tak się stać. Przecież Tom miał własne życie i nie
było w nim dla mnie miejsca. Musiałam zrezygnować ze swojego szczęścia dla
spokoju sumienia? Nawet nie jestem w stanie określić dokładnie co mną wtedy
kierowało. Po prostu zadziałałam pod wpływem impulsu, dużych emocji. Bo gdy
nagle coś sprowadza człowieka na ziemię i wtedy człowiek upada, a czasem nawet
porządnie się uderza o twardą skorupę ziemi… doznaje szoku przez, który może
być w stanie zmienić wszystko jednym ruchem. Jednak tym razem nie ruchem serca…
Pierwsza noc za mną,
w większości nieprzespana, a przepłakana… nie byłam w stanie udać się do
szkoły. Nie wiem, czy w ogóle będę w stanie zrobić cokolwiek w najbliższym
czasie. Ale… muszę. Nie mam wyjścia. Po prostu muszę żyć dalej… i nie płakać. Tylko
ja powstrzymać łzy? Cisną się tak uparcie do oczu… co się uspokoję, to znowu. A
ja przecież tak nie mogę… podjęłam decyzję i wiedziałam co robię. Zresztą
wszystko, co robiłam, to z pełną świadomością. Więc dlaczego teraz jest mi tak
ciężko?
Tom zadzwonił jedynie
raz. Nie odebrałam… nie mogę z nim rozmawiać. Nie mogę w ogóle się z nim
kontaktować. Muszę być po prostu konsekwentna i wziąć się w garść. Przecież to
nie koniec świata! Liczyłam się z tym, że kiedyś to się po prostu skończy…
wiedziałam, że nie będę z nim wiecznie. My nawet nie byliśmy parą! Ivette, jesteś skończoną idiotką, rozumiesz?
Dałaś się wciągnąć w te grę, a teraz cierpisz na własne życzenie! I najgorsze
jest w tym wszystkim, że nikt cię nie skrzywdził! Nikt! Poza samą tobą…
skrzywdziłaś sama siebie. Złamałaś sobie serce idiotko!
– Kurwa nie. Nie będziesz teraz płakać,
kretynko. – Warknęłam na samą siebie i
poderwałam się z łóżka podchodząc do lustra. Chyba nigdy jeszcze nie wyglądałam
tak beznadziejnie. Wytarłam rękoma policzki i pociągnęłam nosem patrząc z litością
na swoje żałosne odbicie. – Dlaczego ja
jestem taka naiwna i głupia… dlaczego? Boże! Kurwa no! Dlaczego!? – Zaczęłam krzyczeć, co najmniej, jakby miało mi
to w czymś pomóc, albo jakby ktoś miał mi odpowiedzieć na te żałosne pytania. Na
co ja liczę? Ciągle się łudzę. Żyję jakimiś jebanymi złudzeniami i co mi z
tego? – Miałaś niczego nie żałować…
miałaś nie żałować… – Powiedziałam cicho
spoglądając na siebie raz jeszcze. – Nie
żałuj… przecież byłaś szczęśliwa… wykorzystałaś już swoją szansę… teraz po
prostu żyj dalej…żyj, Ivette. Nawet idiotki muszą żyć…
– Ivette? – Moją rozmowę z samą sobą przerwał Philip,
który nie wiem nawet kiedy zjawił się w pokoju. Wystraszył mnie swoją nagłą obecnością jednak
to pewnie nie równało się z jego zdumieniem dla mojego dziwnego zachowania. No
nie co dziennie widzi, jak jego bliźniaczka gada sama do siebie, a właściwie do
swojego lustrzanego odbicia. – Dobrze się czujesz?
– Oczywiście. – Odparłam odwracając się gwałtownie w jego
kierunku przez co też lekko zakręciło mi się w głowie. – Wszystko gra, musiałam tylko sobie trochę
pogadać… wiesz… taka mała mobilizacja, żeby zrobić chociażby jeden pierdolony
krok na tym pojebanym świecie. – Dodałam
nieco ironicznie.
– Chcesz pogadać?
– Wiesz, myślę, że już nie ma o czym… Ty chyba
doskonale wiesz, że twoja siostra jest kretynką, więc… nie mam nic więcej do
dodania. Jedynie mogę potwierdzić te tezę no i to tyle w tym temacie. Czas
wrócić do pierdolonej rzeczywistości.
– O czym ty mówisz Ivette? – Philip patrzył na mnie wręcz z przerażeniem.
Być może nigdy wcześniej nie widział mnie w takim stanie, być może nigdy
wcześniej nie mówiłam takich rzeczy… ale kogo to obchodzi? Jeżeli to ma mi
ułatwić w co dzienności…
– Nieważne. Nie przejmuj się braciszku,
wszystko gra. Zjem coś, a potem skoczę do Ashlee po notatki ze szkoły…
narobiłam sobie pewnie trochę zaległości. – Stwierdziłam zupełnie odbiegając od głównego
tematu. – Ah no i… mimo wszystko byłoby miło, gdybyś nie patrzył na mnie jak na
idiotkę. Ja zdaję sobie sprawę, że to cholernie trudne… ale mimo wszystko
proszę. – Posłałam mu głupkowaty uśmiech
i nie zwlekając udałam się do łazienki, gdzie też zamierzałam doprowadzić się
do normalnego stanu. Chociaż po części.
Chyba
nie rozumiałam wtedy samej siebie. I może nawet nie chciałam rozumieć. W moim
życiu dokonała się kolejna rewolucja, która po prostu musiała się na mnie w
jakiś sposób odbić. A ja musiałam sobie z tym jakoś poradzić. W jakiś sposób
chyba uciekałam poprzez dziwne zachowanie, które nigdy wcześniej mi nie
towarzyszyło. Nie byłam przecież taka. Od tamtej pory coraz częściej
towarzyszyła mi frustracja, potworna wściekłość na cały świat, żal… i byłam w
stanie obarczyć tymi negatywnymi uczuciami wszystkich dookoła. Nie patrzyłam na
to, czy komuś się to nie podoba. Ja po prostu szłam przed siebie i rozpychałam
się łokciami. Zabijałam wzrokiem. Byłam ponura, jak nigdy dotąd. Ludzie nie mieli ochoty na moje towarzystwo,
poza Philipem i Ashlee, którzy byli mi najbliżsi i wiedziałam, że nigdy by mnie
nie zostawili. Oni wiedzieli, że coś się stało w moim życiu i po prostu muszę
odreagować. Pozwalali mi na to wszystko, wręcz nie dopuszczali, abym tłumiła w
sobie jakiekolwiek emocje. Wiele razy prowokowali mnie do różnych zachowań…
czasami starali się wydobyć ze mnie jakieś informacje. Chcieli po prostu
wiedzieć, co takiego się stało… tylko ja wtedy nie wiedziałam, co miałabym im
odpowiedzieć. I nie chciałam znowu o tym myśleć. Co dziennie walczyłam ze swoim
umysłem, aby wyzbyć się myśli o Tomie. Nie wspominać, nie marzyć. Nie
zastanawiać się, czy może jednak powinnam do niego napisać, zadzwonić…
Myślałam,
że jeśli on nie będzie się odzywał, jeśli da mi po prostu spokój, będzie
łatwiej. Ale było wręcz przeciwnie. Bolało mnie dwa razy mocniej, gdy miałam
świadomość, że nie zadzwonił, ani razu, nie wysłał żadnej wiadomości. Milczał. W
najmniejszym stopniu mi to nie ułatwiało. Ja po prostu chciałam zobaczyć, że mu
zależy. Chciałam się przekonać, że byłam dla niego kimś naprawdę ważnym… że to
wszystko było wyjątkowe, niepowtarzalne… A tymczasem nawiedzały mnie myśli, że
byłam tylko jego zabawką. Że nic nie
znaczyłam… nigdy. Że od początku to była
jakaś żałosna gra w jego wykonaniu, na którą zresztą sama się pisałam.
Dlaczego
go pokochałam? Przecież zdawałam sobie sprawę, że to uczucie nie ma żadnej
przyszłości. Nie ma szans na odwzajemnienie. I do tego ta noc, kiedy powiedział
mi, abym tego nie robiła. Żebym go nie kochała. On także wiedział, jak to się
skończy. Wiedział lepiej ode mnie… ale nie miał pojęcia, jak bardzo się
pomylił. Jak bardzo pomyliłam się ja.
Bo
wszystko nas zaskoczyło. Po raz kolejny.
Świetny odcinek.. czekam na kolejny..;P
OdpowiedzUsuńBosko! :DBiedna Ivy.. choć sama się o to prosiła :)Czekam na NN z niecierpliwością! :D
OdpowiedzUsuńCóż, nikt nie mówił, że tego typu rozłąki przechodzą tak łatwo i szybko. Jednak mimo wszystko współczuje jej. A Tom? Naprawdę posłuchał się jej i ma zamiar dać spokój? Oby nie... Tworzyli fajne połączenie ;-)Pozdrawiam gorąco,[hopeless-craving.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńgłupi Tom! czemu nie dzwonił CAŁY czas tylko raz?! Ehhh, głupi!Czekam na nowość ^^
OdpowiedzUsuńIv musi się trzymać. nie zawsze w życiu dzieje się tak jakbyśmy chcieli...
OdpowiedzUsuńJak zadzwonił tylko raz?! Powinien się do niej dobijać drzwiami i oknami,a nie dzwonić tylko raz -.-Mam nadzieje,że w takim razie przyjedzie i osobiście ją zgarnie! Poinformuj mnie o następnym,na moim blogu gdybyś mogła.;)Nena.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy.;)Nena,;*
OdpowiedzUsuń