Pierwszy
tydzień był prawdziwą udręką. Czas nagle zaczął się niemiłosiernie dłużyć… a
moje myśli przepełniał jeden mężczyzna i wszystkie chwile, które z nim
spędziłam. Odcinałam się coraz bardziej od otaczającej mnie rzeczywistości.
Szczególnie w domu. Matka już totalnie zatraciła się w swoim alkoholowym
świecie… więc i ja zamknęłam się w swojej wyobraźni. Tam byłam szczęśliwa. Tam
byłam z Tomem… tęskniłam za nim. Każdego dnia. Aż w końcu powiedziałam sobie
dość… wbiłam sobie do głowy, że przecież już więcej go nie zobaczę więc nie
mogę ciągle nim żyć. Nie mogę się zatracić. Nie mogę popaść w obsesję… to
stawało się po prostu niebezpieczne. Zmusiłam się do normalnego życia.
– Czerwona! Spójrz tylko na nią! – Ashlee niemalże się trzęsła na widok pięknej,
krwistoczerwonej sukienki wiszącej na manekinie. Jak dla mnie za bardzo rzuca
się w oczy i nie pasuje do okazji. – Jest boska i twój rozmiar!
– Ash… wolę ciemniejsze kolory. – Mruknęłam rozglądając się po sklepie, aż
dojrzałam cudowną czerń, która się wręcz prosiła, aby do niej podejść i ją
obmacać zarówno dłońmi jak i wzrokiem. – Ta jest świetna. – Rzuciłam do przyjaciółki i ruszyłam w stronę
sukienki, która zaraz znalazła się w moich rękach. Nie jest zbyt elegancka, ale
też nie za skromna. Po prostu w sam raz. I uważam, że świetnie do mnie pasuje.
Cekinowe zdobienia dodają jej uroku, a że są w odpowiednich miejscach i wzorach
nie będą mnie przyćmiewać.
– Oj… ale czarna? To nie pogrzeb. – Jęknęła zawiedziona, lecz i tak dobrze wie, że
nie ma szans, abym zmieniła zdanie. Potrafię być uparta.
– Lepiej znajdź jakieś buty. Tylko, żebym się
w nich nie zabiła! A ja skoczę ją przymierzyć. – Oznajmiłam i czym prędzej udałam się do wolnej
przymierzalni, gdzie też włożyłam na siebie upatrzoną sukienkę. Leżała
idealnie, zupełnie jakby była szyta właśnie na mnie. Cała szczęśliwa wyszłam
prezentując się Ashlee.
– No… łał… rzeczywiście dobra. – Skomentowała lustrując mnie uważnie swoim
spojrzeniem. – Dobra masz oko. – Przyznała szczerząc się do mnie. – Ale zobacz te buty. – Wręczyła mi parę pantofli na wysokim obcasie. Z
pewnością nie połamię sobie nóg… Westchnęłam tylko głęboko i posłusznie
wsunęłam na stopy buty, które pasowały zarówno rozmiarem jak i do sukienki. – Więc mamy komplet. – Ucieszyła się. – Powalisz wszystkich. Jeszcze tylko fryzura.
– Raz w życiu…
– I może w końcu pozwolisz jakiemuś fajnemu
chłopakowi…
– Nawet nie kończ. – Przerwałam jej gromiąc ją spojrzeniem. – Nie jestem gotowa na związek. Nie mam do tego
głowy.
– Oj, ale kto tu mówi o związku. – Poruszała wymownie brwiami, na co parsknęłam
śmiechem. – No co… chcesz trzymać cnotę
do ślubu?
– A kto powiedział, że… – Urwałam zdając sobie sprawę, że brnę odrobinę
za daleko. Chyba się zapomniałam. Nie mogę przecież jej powiedzieć. Poza tym
miałam o tym nie myśleć! – A ty też? – Postanowiłam więc odwrócić kota ogonem
zważywszy na fakt, iż ona sama nie ma pierwszego razu za sobą.
– A ja… ja właśnie mam już plany. – Odparła z nutką tajemniczości w głosie
zaskakując mnie. – Tylko nie wiem, czy
powinnam ci o tym mówić… – Dodała
niepewnie.
– Ale czemu nie ?
– Bo… wiesz… to twój brat w końcu. – Zagryzła wargę spoglądając na mnie niewinnie,
a ja prawie zakrztusiłam się powietrzem. Już dawno nie byłam w takim szoku…
chyba odkąd… odkąd… Tom…
– Że niby wy…?
– Przeszkadza ci to? – Zapytała wyraźnie się niepokojąc. A ja po
prostu nic nie rozumiem… nie zauważyłam, aby ich związek jakoś wyraźnie się
rozwiną. Nie spodziewałam się czegoś takiego… a Phil? Przecież nie pisnął
słówkiem.
– Nie no co ty. Tylko… czy on o tym wie? – Wypaliłam bez owijania.
– No tak nie do końca… to znaczy kręcimy ze
sobą… ale on wzbudza we mnie takie dziwne uczucia! No wiesz… – Wyznała nie ukrywając wcale swojej ekscytacji.
Dziwnie było mi słuchać o własnym bliźniaku… ale to chyba dobrze.
– Wiem… – Przyznałam uśmiechając się mimowolnie. Znowu…
znowu to zrobiłam. Pomyślałam o nim… – Cieszę się, że myślisz o nim na poważnie. Jemu
naprawdę na tobie zależy.
– I to jest najfajniejsze. W końcu jakiś
normalny facet! – Przewróciła teatralnie
oczami. – No, ale ty weź się przebierz i
chodź do kasy. – Kiwnęła na mnie głową
patrząc na sukienkę, o której zupełnie zapomniałam.
– A no tak… już. – Mruknęłam i zniknęłam w przymierzalni szybko
wracając do swoich ubrań, aby po chwili wyjść. Poszłyśmy od razu do kasy i
zapłaciłam za swoje zakupy zadowolona opuszczając sklep. – Jak dobrze, że urodziliśmy się z Philipem w
maju. Mamy świetną pogodę. – Stwierdziłam oddychając świeżym, ciepłym
powietrzem.
– Właśnie… czy jak kupię ci coś związanego z
Tokio Hotel, to będzie zbyt skromny prezent? Bo z jednej strony wiem, jak ich
uwielbiasz… no ale z drugiej to tylko jakiś tam zespół i chyba to słaby
prezent.
– Oj daj sobie spokój…
– O Boże! A co ja mam kupić twojemu bratu!? – Przerwała mi gwałtownie.
– Ash, uspokój się. Myślisz, że czekamy tylko
na prezenty? Naprawdę nam to zwisa. A już na pewno nie oczekujemy niczego od
ciebie… uwierz, że Phil nawet by o tym nie pomyślał. Jest w tobie zauroczony po
uszy i nie w głowie mu prezenty. – Wyrecytowałam z przekonaniem jednocześnie
wkopując własnego brata. No, ale skoro ona ma wobec niego takie plany, to chyba
może już wiedzieć, jak bardzo podoba się mojemu bratu…?
– W takim razie znajdę coś szczególnego, co
będzie mu o mnie przypominało. – Zachwyciła się własnym pomysłem. – I tobie też. – Dodała uśmiechając się szeroko.
– Jak uważasz, ale wracajmy już. Padam z nóg…
a urodziny nie zwalniają mnie ze szkolnych obowiązków, niestety. – Skrzywiłam się na samą myśl o nauce i masie
zadań domowych. Z każdym rokiem było tego coraz więcej i coraz trudniej… nie
chcę nawet myśleć co będzie za rok. Muszę zdać maturę, co jest dla mnie nie
lada wyzwaniem. Nie jestem wcale tempa… ale leniwa i nie mam też talentu do, co
niektórych przedmiotów.
– Oh wiem… ale już niewiele nam zostało. W
końcu mamy maj, niedługo wakacje. – Ashlee zawsze umiała na wszystko spojrzeć jak
najbardziej pozytywnie. Dlatego też umiała dodać mi otuchy nawet w najgorszych
sytuacjach. I za to między innymi ją kocham. Gdybym tylko mogła opowiedzieć jej
o Tomie… i mogę. Ale… zawsze jest jakieś „ale”. To po prostu za bardzo
skomplikowane i za trudne. Może kiedyś… gdy już naprawdę się z tym wszystkim
oswoję i nie będzie wywierało to na mnie takich emocji. Bo na pewno kiedyś
nadejdzie dzień, w którym będę się z tego śmiać…
Moje
życie wyglądało zwyczajnie. Pomijając mały nałóg matki, który z czasem się
nasilał… Miałam brata, najlepszą przyjaciółkę i znajomych. W szkole szło mi
przeciętnie i taką samą byłam osobą. Nie wyróżniałam się z tłumu i nie widziałam
w tym nic złego. Jednak mimo wszystko starałam się być sobą zawsze i wszędzie. Przy
Tomie czułam, że mogę być jaka chcę. Że nic mnie nie ogranicza… że on jest w
stanie przyjąć mnie taką jaka jestem bez żadnego „ale”. To było dla mnie
dziwne… bo przecież on nie jest byle kim. Zawsze patrzyłam na niego z
dystansem… oczywiście do czasu, aż osobiście go nie poznałam. Wtedy moje
spojrzenie na niego się zmieniło, lecz także na cały świat… bo skoro mogłam
poznać jego i dowiedzieć się jaki jest naprawdę, stwierdziłam, że z każdym tak
jest. Dopóki kogoś nie poznasz może być dla ciebie egoistycznym, unoszącym się
dumą dupkiem… a jak zamienisz z nim kilka słów przekonasz się, jak bardzo
pozory mylą.
Nigdy
nie wierzyłam mediom. Zawsze skupiałam się na swojej intuicji… może czasem
nawet wyobraźni. I okazało się, że ani media, ani moja wyobraźnia się nie
sprawdziły. Mój ideał okazał się być idealny pomimo wszelkich wad. Był jedyny w
swoim rodzaju. Taki, jakiego go jeszcze nie znałam. Z jednej strony potrafił
być niemiły, a z drugiej… nie spotkałam jeszcze nigdy nikogo milszego. Wszystko
zależało od sytuacji. Uwielbiałam odkrywać jego nowe cechy. Z uśmiechem
patrzyłam, jak się przede mną otwiera… czułam się taka wyjątkowa… Już na
naszych pierwszych dwóch spotkaniach dowiedziałam się tak wiele… Na przykład
tego, że potrafi zawrócić w głowie.
W
mojej zawrócił. Wywalił mi świat do góry nogami, zniknął i zostawił samą z tym
całym bałaganem… a ja musiałam stopniowo, powoli wszystko układać od nowa…
nigdy nie miałam trudniejszego zadania. Nie wiedziałam, w którym miejscu
umieścić przygodę z nim… czy może całkowicie się jej pozbyć? Nie chciałam tego.
Nie chciałam zapominać. Czułam, że po prostu nie mogę. Że to znaczy dla mnie
zbyt wiele, aby ot tak wymazać sobie z pamięci… i słusznie. Zachowanie tego
głęboko w sercu okazało się być dobrą decyzją. A nawet najlepszą w moim życiu…