piątek, 30 listopada 2012

31. „Może jeszcze się spotkamy, może jeszcze mnie zaskoczysz…”

Dzięki sprawnej jeździe Toma bardzo szybko dojechaliśmy pod mój dom. Chłopak po tej małej przygodzie, która przyprawiła go prawie o zawał jechał bardzo ostrożnie. Nie liczę jednak, że będzie tak już zawsze. Jestem pewna, że jutro już wszystko wróci do normy. Tom lubi jeździć szybko i tego nie da się ukryć. Wątpię, aby pozostała mu jakaś trauma po tym, jak prawie mnie rozjechał. Bo w sumie, to ja wlazłam mu pod koła prawda? Więc jakby nie patrzeć wina leży wyłącznie po mojej stronie.


-Dzięki, kochany jesteś. Mam nadzieję, że nie spóźnisz się przeze mnie bardzo.- Odezwałam się odpinając już pasy.


-Nie przejmuj się tym.- Uśmiechnął się do mnie słodko.- To widzimy się wieczorem?


-Tak jak się umawialiśmy.- Potwierdziłam również posyłając mu swój uśmiech.- Miłego dnia. I uważaj na siebie.


-To ty lepiej uważaj.- Stwierdził marszcząc przy tym zabawnie brwi. Zaśmiałam się pod nosem i zbliżyłam się do niego całując go w usta.- Już się nie mogę doczekać.- Mruknął rozmarzony ponownie mnie rozbawiając.


-Ja też.- Przyznałam bez wahania.- To do wieczora piracie.- Wyszczerzyłam się jeszcze i otworzyłam w końcu drzwi obawiając się, że w takim tempie nigdy nie wrócę do domu, a Tom nie dojedzie do pracy.


-Nie jestem piratem!- Zawołał jeszcze, lecz zatrzasnęłam już za sobą drzwi więc posłałam mu jedynie całusa w powietrzu kierując swoje kroki do wejścia. Gitarzysta zaraz odjechał także już nic nie trzymało mnie na zewnątrz i w wyśmienitym nastroju, jaki pozostawił mi po sobie chłopak weszłam do środka. Znowu czułam, że unoszę się ponad ziemią i to było niesamowicie pięknie. Jeszcze nie dawno myślałam, że już nigdy tak nie będzie, a tu proszę. Nawet udało mi się zapomnieć o tym debilu ze szkoły. Co ja się będę nim przejmować? Niech sobie myśli co chce! Mogę być dla niego nawet zakonnicą. To on ma problem i to olbrzymi, ze swoim nadmiarem głupoty.


-Co to był za facet?- Drgnęłam wystraszona, gdy znienacka usłyszałam nieprzyjemny głos matki. Akurat teraz najmniej się spodziewałam spotkać ją w domu. W dodatku znowu piła, czuć od niej na kilometr! Nie było mi to wcale potrzebne… Widocznie mam dziś wyjątkowego pecha. Aż dziwne, że nie jest dzisiaj piątek trzynastego i czarny kot nie przebiegł mi drogi.


-Jaki facet?- Udałam, że nie wiem o czym mówię i nawet na nią nie spoglądając weszłam do salonu. Miałam szczerą nadzieję, że da sobie spokój. W końcu nie była trzeźwa więc mogło jej się coś przywidzieć prawda? Dobrze, miałam chyba skończyć ze swoją naiwnością…?


-Nie bądź żałosna. Widziałam, jak się liżecie w samochodzie.- Rzekła kpiącym głosem. „Liżecie”, widocznie brak jej doświadczeń w tej kwestii.


-Przyjaciel.- Odparłam uważając, że tyle jej wystarczy. W ogóle nie wiem, co ją to interesuje! Nie chcąc kontynuować tego tematu udałam się do kuchni czując pragnienie. Niestety bardzo się myliłam licząc, że moja zatroskana matka sobie odpuści. Musiała przecież iść za mną i dalej mnie dręczyć. Tak, to cała ona…


-To do niego uciekłaś?


-Nigdzie nie uciekałam.- Zaprzeczyłam od razu lekko poirytowana.- Wyjechałam.


-Oczywiście.- Prychnęła.- Co, jak co ale sądziłam, że dobrze cię wychowałam.


-O co ci chodzi?- Odwróciłam się w jej kierunku w ogóle nie rozumiejąc o czym do mnie mówi.


-Nie udawaj głupiej. Myślisz, że nie wiem, co dziewczyny w twoim wieku wyprawiają!?- Fuknęła rozzłoszczona.- Od razu widać, że to nadziany facet. Tylko, czy tobie czegoś brakuje, żebyś musiała się tak poniżać!? Harowałam jak wół, żebyście mieli wszystko!


-Po pierwsze!- Przerwałam jej gwałtownie nie zamierzając nawet słuchać tych bredni, jakie padały z jej ust.- To tata harował jeśli już i to wszystko, co mamy jest dzięki niemu! Po drugie, nie poniżam się. I po trzecie! Jestem bardzo dobrze wychowana! A wiesz dlaczego!? Bo ojciec mnie wychował na dobrego i porządnego człowieka, a gdy zmarł jego rolę przejął mój brat, który sam potrzebował opieki! Czy to nie wspaniałe, że dziecko tak poświęca się dla swojej siostry?- Wykrzyczałam patrząc jej prosto w oczy. Bardzo chciałam, żeby ją zabolało. Żeby ją to tknęło, jak najgłębiej. I w sumie nie wiem, czy bardziej chciałam ją zranić, czy aby w końcu się otrząsnęła. Aby stał się cud i była taka, jak przed wieloma laty.- I teraz nie masz już nic do powiedzenia? Szkoda. Zawsze byłaś taka wygadana!- Dodałam z pogardą i wycofałam się z pomieszczenia nie mając już ochoty na nią nawet patrzeć. Kiedy byłam już na schodach usłyszałam jeszcze jej zachrypnięte wołanie.


-Lepiej, żebyś jednak miała tego sponsora! Wyrzucili mnie z pracy.


 


Nawet, gdy moja matka była „normalna” nie było mi łatwo się z nią dogadać. A to, co zaczęło dziać się z nią z biegiem czasu… tylko bardziej skomplikowało nasze relacje. Z każdym dniem stawała mi się coraz bardziej obca. Winiłam ją za wiele rzeczy… Nie umiałam też wielu pojąć. Jej postępowanie było dla mnie szczególnie niezrozumiałe. Chyba był czas, kiedy jej nienawidziłam… Oczywiście, że żałuję. Gdyby się dało cofnąć o kilka lat pewnie wiele bym zmieniła. To nie było tak, że patrzyłam jak moja matka stacza się na dno. Kiedyś próbowałam jej pomagać, stawiać ją na nogi. Wspierać… Ale jeśli ona nic sobie z tego nie robiła, jaki był w tym sens? Poddałam się, to prawda. To była chyba moja największa porażka w życiu… A potem już było za późno. Za późno na wszystko…



Kłótnia z matką tylko pogorszyła mój stan psychiczny, a mój wyśmienity nastrój poszedł się jebać. W dodatku jej cudownie przekazana informacja o utracie pracy… lepiej nie mogła tego ująć! To dla mnie kolejne poważne zmartwienie, bo wiem, że wszelkie oszczędności znikną w mig. Część na co dzienne życie, ale inna na jej picie. Teraz, gdy straciła pracę na pewno będzie się upijać do nieprzytomności. W końcu już nic ją nie trzyma przy trzeźwości… Przykra prawda.


-Phil…- Postanowiłam porozmawiać o tym wszystkim z bratem. W końcu to także dotyczyło jego i liczyłam na to, że razem dojdziemy do jakiegoś dobrego rozwiązania.- Wiesz, że wyrzucili mamę z pracy?


-Tak. I nie wiem Iv, co teraz z tym wszystkim. Myślę o tym pół dnia i już nie mogę… Dlaczego ona taka jest?- Spojrzał na mnie z nadzieją, lecz nie mogłam udzielić mu odpowiedzi. Byłam równie bezradna w tym temacie, co on.


-Cholera, że też akurat teraz jak jesteśmy przed maturą.- Usiadłam obok niego zrezygnowana.


-No, ale chyba nie jesteśmy bankrutami nie?


-Tego nie wiem. Kto ją tam wie?- Stwierdziłam mając wiele wątpliwości w tej kwestii. Spodziewałam się już wszystkiego po swojej matce. Więc nie wykluczam, ze mamy puste konto.


-Trudno. Widocznie czas się usamodzielnić.- Powiedział nagle i to całkowicie poważnym tonem.


-Co masz na myśli?


-Między innymi pracę na początek. A potem mieszkanie. Wszystko, Iv. Musimy się stąd wyrwać i tyle.


-To nie jest takie proste.


-Wiem, ale damy radę. Na razie się tym nie przejmuj, jutro jeszcze spróbuję porozmawiać z matką.


-Marnie to widzę…- Mruknęłam nieprzekonana. W prawdzie Philip miał więcej cierpliwości i jeszcze jakoś się z nią dogadywał w przeciwieństwie do mnie… Ale i tak wątpię, aby cokolwiek zdziałał w tej sprawie. Mam wrażenie, że już wszystko jest stracone i naprawdę możemy liczyć tylko na siebie.- Ale próbuj. Ja wychodzę…


-Ze sponsorem?- Uniósł brwi spoglądając na mnie rozbawiony.


-Oh, przegięła dzisiaj z tym już totalnie.- Wywróciłam oczami do tej pory nie mogąc tego ogarnąć.- Gwarantuję ci, że to nie jest mój żaden sponsor. Kocham go i nie wzięłabym od niego ani grosza!- Oświadczyłam zdecydowanie, a po chwili wręcz zdębiałam zdając sobie sprawę z tego co powiedziałam. Pierwszy raz przyznałam na głos, że kocham Toma! Nie wiem, czy powinnam. Myślę, że nie… A jeśli wyrwałoby mi się to w jego obecności? Co wtedy? Mogłabym go stracić! Nie chcę tego… On nie może się dowiedzieć.- To pa.- Rzuciłam szybko przez ramię i opuściłam pokój brata z nowym mętlikiem w głowie. Mam dziś tyle różnych, płatających się myśli, ze chyba nie powinnam w ogóle się widzieć z Tomem. Choć może zrobi mi to dobrze? Może nawet w dosłownym sensie..? O czym ja w ogóle teraz myślę! Jak w obliczu tych wszystkich problemów mogę mieć jeszcze kosmate wizje? Jestem niemożliwa… Nie poznaję samej siebie, znowu.


Chłodne, wieczorne powietrze nieco mnie orzeźwiło, gdy wyszłam z domu i poczułam się znacznie lepiej. Moją głowę znowu powoli zaczynały wypełniać myśli o Gitarzyście, więc chyba wszystko wracało do normy. O ile można w ten sposób w ogóle mówić. Nie wiem, czy dobrze jest udawać, że nie ma problemu, kiedy rzeczywistość jest zupełnie inna. Ale to wszystko jest tak cholernie męczące, że tak bardzo marzy się o tym, aby zapomnieć chociaż na chwilę… A to Tom jest takim moim zapomnieniem. Moim szczęściem w tym całym życiowym nieszczęściu.


-Hej, śliczna!- Odwróciłam się zaskoczona słysząc nagle wołanie, a moim oczom ukazał się samochód Toma i on sam wyglądający przez szybę.- Znowu idziesz, jak zahipnotyzowana i na nic nie patrzysz.- Rzekł kręcąc przy tym z dezaprobatą głową.


-A ty co znowu tu robisz?- Zmarszczyłam brwi patrząc na niego wciąż zaskoczona.- Umawialiśmy się przecież u ciebie.


-Wiem, ale później skończyłem i nie zdążyłem nic przygotować, więc w ramach rehabilitacji postanowiłem od razu po ciebie podjechać. I oto jestem.- Wyrecytował posyłając mi na koniec swój zniewalający uśmiech.- Wskakuj, tylko najpierw daj buzi.- Ułożył usta w słodki dziubek. Zaśmiałam się, ale oczywiście podeszłam bliżej i obdarzyłam go czułym całusem. Uwielbiam go. Już nigdy go nie opuszczę ! Na pewno nie z własnej woli!


...........................


Widzę, że wszyscy czytają to co piszę i wręcz rzuciliście się na zakładkę "Czytelnicy" , aż nie mogę się połapać, żeby was wszystkich zamieścić w linkach :D


Ka.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Kartka nr 30. „Teraz kiedy mnie przytulasz, moją dłoń otulasz, patrzysz na mnie tak…”

Klucze, które zwróciłam Tomowi jakimś cudem z powrotem znalazły się w mojej kieszeni. Tak samo na swoje miejsce wrócił misiek, którego dostałam na urodziny i łańcuszek. Wszystko wróciło na swoje miejsce, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. I właśnie tak chciałam się wtedy czuć. Zapomnieć o swoim długim cierpieniu, które zdawało się, że będzie trwało całą wieczność… Jednak okazało się, że niewiele trzeba, aby przestało boleć. Czasem wystarczy dostać porządnego kopa, aby ruszyć do przodu…



Nadmiar emocji ostatniego wieczora sprawił, że zupełnie zapomniałam o niedawnym wydarzeniu, jakie miało miejsce po szkole. I w sumie w tej chwili było mi to kompletnie obojętne! Postanowiłam wymazać to z pamięci, jak wiele innych sytuacji z mojego życia i nigdy więcej do tego nie wracać. Uznać to za głupi żart od losu, którym nie warto zaprzątać sobie umysłu. I słusznie! Bo teraz miałam o czym myśleć i było to znacznie przyjemniejsze. Ciągle wspominałam rozmowę z Tomem, nasze pocałunki i wszystko inne co z nim związane. Znowu jego osoba pochłaniała całe moje myśli i nie było w nich miejsca na żadne głupoty. To chyba dobrze? W prawdzie powinnam się skupić na szkole, tym bardziej, że aktualnie się w niej znajduję… Ale to silniejsze ode mnie! Jestem po prostu szczęśliwa, a tym szczęściem jest mój Tom. I nic nie poradzę, że to szczęście wypełnia każdą komórkę mojego ciała. Oczywiście nie zapominam o tym, że to wszystko właściwie dzięki pomocy Ashlee. Już jej dziękowałam, ale to i tak za mało. Będę jej wdzięczna do końca życia!


-Ale się wszyscy na ciebie gapią.- Głos przyjaciółki przerwał moje rozmyślenia i dopiero teraz wróciłam na ziemię. Rozejrzałam się i rzeczywiście dostrzegłam dziwne spojrzenia w moim kierunku. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, byłam zbyt zajęta myśleniem o Tomie…


-Niech się gapią.- Wzruszyłam obojętnie ramionami. Jeszcze tego brakowało, żebym miała przejmować się czymś takim!- Wątpię, aby wypatrzyli coś ciekawego.- Dodałam z głupim uśmiechem.


-Widzę, że masz dziś świetny humor, ciekawe dlaczego.- Skomentowała udając, że nie wie o co chodzi. Ponownie wzruszyłam ramionami śmiejąc się przy tym pod nosem.- Chyba Tom nie został na noc?


-No co ty! Przecież matka jest w domu.- Odparłam nie ukrywając wcale swojego zawodu.- Pożegnaliśmy się grzecznie i pojechał do siebie.


-Biedny, pewnie musiał jechać na ręcznym przez pół nocy…- Westchnęła rozżalona, a ja wytrzeszczyłam oczy nie wierząc w to co słyszę. Ashlee i takie teksty… w dodatku o moim Tomie !?- Jezus nie patrz tak na mnie! Żartuję, nie? Chociaż kto go tam wie… Wyglądał na napalonego. W końcu długo pościcie. A przynajmniej ty… bo on pewnie sobie ulżył nie raz.- Miałam ochotę ją trzepnąć za to paplanie. To bardzo wspierające, naprawdę! Uwielbiam słuchać o tym, jak mój facet zaspakajał swoje potrzeby podczas naszej rozłąki z jakimiś innymi laskami…


-Przestań. Ty za to masz dzisiaj nadmiernie zboczony nastrój! Idź lepiej wyżyj się z Philem w toalecie.- Poradziłam nie chcąc, aby dłużej mówiła o intymnych relacjach Toma.


-W toalecie? Daj spokój, to zbyt obrzydzające! Szmaty pieprzą się w kiblach. Poza tym niewygodnie! I na szybko? To po co w ogóle się za to zabierać!


-Matko, nie musisz od razu się tak rozgadywać w tym temacie. Naprawdę jesteś niewyżyta, wiesz? A to podobno ja poszczę.


-Ale zapewne to się już skończy. Znowu będziesz rozpustnicą!


-Ashlee!


-No co? Taka prawda!- Wyszczerzyła się. Dobrze wiedzieć, co myśli o mnie moja najlepsza przyjaciółka, naprawdę! Ja i rozpustnica? Pff…


-A co ja takiego robię, co? Naprawdę nic nadzwyczajnego. Nie wykraczam ponad normy! I w ogóle czemu o tym rozmawiamy? W dodatku w szkole.


-Oj czemu się tak denerwujesz?


-Bo tak, nie lubię takich głupich rozmów.


-Aleś ty drażliwa! Przecież wiesz, że tylko sobie żartuję. Nie mam zamiaru cię w żaden sposób urażać.


-Wiem, Ashlee. Ale po prostu nie mówmy o tym ok? To nie jest odpowiednie miejsce, ani czas. A ja nie lubię, jak ktoś gada o moich intymnych sprawach.


-No dobrze już. Obiecuję, że więcej nie będę. Ale z tego Toma to naprawdę niezłe ciacho!- Ashlee, jak to Ashlee musiała znowu z czymś wyskoczyć. Przynajmniej mój nastrój dzięki temu znacznie się poprawił. Uśmiech automatycznie wpłynął na moją twarz. Kto, jak kto, ale ja najlepiej wiedziałam, jaki Tom jest boski! I cieszy mnie, że nie tylko ja tak uważam. Może to głupie, ale zwyczajnie rozpierała mnie duma, że ktoś taki jak on  zainteresował się właśnie mną. W prawdzie nie mogę się nim zbytnio chwalić… Ale to chyba nie jest takie istotne. Najważniejsze, że go znowu mam. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu go zobaczę.- Phil powinien brać z niego przykład.


-Co ci się nie podoba w moim bracie?- Założyłam ręce na piersi spoglądając na nią surowo.


-Nie powiedziałam, że mi się coś nie podoba!- Zaprzeczyła od razu.- Po prostu… No wiesz.


-No nie wiem?


-Oj, Iv. Spójrz na Toma, a na swojego brata.- Wywróciła teatralnie oczami. Ja w ogóle nie wiem, jak niby miałabym porównać te dwie osoby! Na swojego brata przecież zawsze będę patrzyła tylko, jak na brata… A Tom? Tom, to mój bóg!


-To niezbyt dobry pomysł.- Potrząsnęłam głową.- W ogóle proponuję, żebyśmy już poszły pod salę.


-Jak sobie chcesz.


 


Można było się spodziewać, że gdy moja przyjaciółka dowie się wszystkiego będzie tym wręcz żyła! Ashlee już taka była. Widocznie bardzo zależało jej na moim szczęściu… na pewno! Dlatego jest moją przyjaciółką do dziś. I kiedy jej o wszystkim powiedziałam było mi o wiele lżej. W końcu mogłam swobodnie z nią rozmawiać i dzielić się swoimi przeżyciami. Wcześniej mi tego brakowało…



-Cześć Iv.- Wychodząc ze szkoły stało się to, czego unikałam przez cały dzień. Starałam się za wszelką cenę omijać tego typa szerokim łukiem, a on mi teraz wyskakuje z „cześć”. W ogóle po tym co zrobił, na jego miejscu nie pokazywałabym się mi na oczy!


Postanowiłam zignorować go i szłam dalej zawzięcie milcząc i udając, że nic nie słyszałam. Miałam nadzieję, że odpuści, lecz on ciągle szedł obok. W najmniejszym stopniu mi to nie odpowiada!


-Weź się odpieprz psycholu!- Przystanęłam na chwilę w dość gwałtowny sposób, aż drgnął przestraszony nie spodziewając się tego.


-Psycholu? Mówisz, co najmniej jakbym zrobił ci jakąś wielką krzywdę.


-Odwal się ode mnie. Czegoś nie rozumiesz?- Spojrzałam na niego jak na idiotę, którym dla mnie był.- Jak chciałeś stać się popularny w szkole trzeba było znaleźć sobie inny sposób! Bo ja nie zamierzam ci w niczym pomagać.


-Nie potrzebuję pomocy. Sprawdzałem tylko, czy jesteś lesbijką i wygląda na to, że jednak mieli rację.- Odparł całkowicie spokojnie, a ja wręcz zawrzałam w środku. Co on do mnie w ogóle mówi! Lesbijką!? Ja!?


-Jesteś pojebany! I to totalnie! Trzymaj się ode mnie z daleka!- Krzyknęłam nie mogąc się opanować i czym prędzej ruszyłam przed siebie chcąc od niego odejść, jak najdalej. Nie mieściło mi się to wszystko w ogóle w głowie. Co to za człowiek! Boże, ci ludzie są naprawdę niemożliwe! Nie sądziłam, że są zdolni do takich rzeczy! Czy nie ma już żadnych granic!?


Wściekłość, jaka mnie ogarnęła nie mogła się równać nawet z tą, jaką czułam niedawno na Toma. To w ogóle było coś zupełnie innego… Już kłamstwo Toma było dla mnie bardziej zrozumiałe od tego czegoś! To przerastało moje siły po prostu. No nie wierzę! Cała gotowałam się w środku, a moje myśli wypełnione były samymi przekleństwami na tego debila. Byłam tak tym pochłonięta, że nie zwracałam kompletnie na nic uwagi przez co omal nie wpadłam pod jadący samochód, który zatrzymał się z piskiem opon tuż przede mną. W jednej chwili zapomniałam o tym dupku czując jak moje serce wali niczym oszalałe… Stałam oszołomiona wpatrując się w maskę samochodu i nic do mnie nie docierało. Ja mogłam umrzeć ! Właśnie teraz ! I już nigdy nie zobaczyłabym Toma…


-Ivy!? Prawie cię zabiłem! Co ty tu robisz!? I dlaczego nie patrzysz na drogę!?- Nie wiem skąd, nagle do moich uszu dotarł głos samego Toma. Czyżby to wytwór mojej wyobraźni? Zanim w ogóle zdążyłam się otrząsnąć poczułam, jak obejmują mnie silne, męskie ramiona, a do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach.- I mnie też byś zabiła! Przecież zawału mogłem dostać… Boże, nic ci nie jest? No powiedz coś dziewczyno!- Mężczyzna ujął w dłonie moją twarz unosząc mi głowę, a ja ujrzałam czekoladowe ślepia wpatrujące się we mnie z troską. Uśmiechnęłam się automatycznie mając nieodparte wrażenie, że to jakiś sen…


-Tom?


-Zawiozę cię do szpitala.- Dopiero gdy wypowiedział te słowa, jakby powróciłam do rzeczywistości. Od razu oprzytomniałam, a mój wzrok się wyostrzył.


-Ale wszystko w porządku, nic mi się nie stało. Skąd ty tutaj? Ja po prostu jestem w lekkim szoku…- Powiedziałam szybko jeszcze nie mogąc tego wszystkiego do końca ogarnąć.


-Na pewno? Może powinni cię przebadać?


-Tom, przecież nawet mnie nie drasnąłeś.


-Ale taki szok też może byś niebezpieczny.


-Nie martw się, nic mi nie jest.- Uspokoiłam go, sama czując się już o wiele lepiej. Serce przestało mi tak mocno bić i zaczęłam trzeźwiej myśleć.


-W takim razie wsiadaj, zawiozę cię do domu.- Polecił wskazując na swój samochód. Nie miałam nic przeciwko temu, więc bez zbędnych słów zajęłam miejsce u jego boku.


-No, ale co ty tu robisz?


-Przejeżdżałem po prostu… A tu nagle wyskakujesz mi pod koła. Boże, co ja bym zrobił, jakbym ci coś zrobił!?


-Przepraszam, zdenerwowałam się w szkole i w ogóle przestałam myśleć.- Wyznałam ze skruszoną miną. Naprawdę mogłam przez swoją głupotę zniszczyć sobie życie i jemu też!


-No już dobrze, każdemu się może zdarzyć… A ja i tak za szybko jechałem. Na szczęście nic się nie stało…


-Aniołek czuwa.- Dotknęłam swojego łańcuszka, który dostałam od Toma na urodziny. Chłopak uśmiechnął się do mnie łapiąc moją dłoń.


-To bardzo dobrze. Tęskniłem za tobą… Ale inaczej planowałem nasze spotkanie.


-Wiem, ale i tak się cieszę, że cię widzę. Mimo wszystko.- Przyznałam i podniosłam się lekko, aby ucałować jego policzek. Nie mieliśmy jeszcze okazji normalnie się przywitać… Nasze przypadkowe spotkanie było zdecydowanie bardzo szokujące pod każdym względem.


.................


Nie ogarniam tego bloga :D Ze względu na pewne zmiany, proszę zajrzeć do zakładki "czytelnicy" i pozostawić tam adres swojego bloga, byłabym wdzięczna ;)


Pozdrawiam, Ka.

czwartek, 1 listopada 2012

Kartka nr 29. „Piękne chwile znowu ominęły nas, może dzisiaj spróbujemy jeszcze raz…”

Życie jest tak skomplikowane, tak popaprane, że czasem trudno uwierzyć, że coś dzieje się naprawdę. Miałam w swoim życiu mnóstwo takich sytuacji, szczególnie z Tomem. Z nim wiele rzeczy wydawało się takich nieprawdopodobnych, a jednak działo się to wszystko naprawdę. A ja musiałam po prostu w to zacząć wierzyć… Bo czy można zaprzeczać faktom? Można, ale wtedy byłoby to zwyczajne oszustwo. A po co oszukiwać samego siebie? Pamiętam, gdy dowiedziałam się, że dziewczyna Toma była zmyślona… I to wszystko nagle tak mnie przytłoczyło. Nie byłam gotowa na takie wiadomości. Kto by był na moim miejscu? Tom zawsze przysparzał mi mnóstwa emocji… wszelakich emocji.



-Wrócisz do mnie?- Uniosłam głowę spoglądając na niego szeroko otwartymi oczyma. On naprawdę chce dzisiaj ode mnie zarobić w ten śliczny ryjek… Jak może teraz zadawać mi takie pytanie! Ja nawet jeszcze nie zdołałam przyswoić żadnej informacji, jaką mi dziś przekazał. Nie ogarniam tego wszystkiego…


-Nawet nie próbowałeś tego wyjaśnić. W ogóle do czego mam wracać? Przecież my nawet nie byliśmy razem!- Stwierdziłam wciąż oszołomiona. Może on sam nie wie czego chce. Chyba nie tak sobie wyobrażałam to spotkanie… na pewno nie tak. Życie jest takie nieprzewidywalne. I jak się w tym odnaleźć?


-To bądźmy! I nie próbowałem, bo mi nie pozwoliłaś… Tęsknię za tobą do cholery!


-No i dobrze! Myślisz, że ja nie tęskniłam!?- Obruszyłam się patrząc na niego ze złością. Co on sobie w ogóle wyobraża! Niech teraz sobie cierpi. To jego wina… Może i zachowałam się niedojrzale, ale to on kłamał! I zawsze mógł mi wszystko wyjaśnić…- Przyszłam oddać ci tylko klucze!- Dodałam nawet na chwilę nie spuszczając z tonu. Nieważne, że nie do końca byłam szczera. Ale jestem za to bardzo zła. Jestem zła na swojego księcia z bajki. Bo książę z bajki mnie oszukał! I zamienił moją bajkę w koszmar…- Więc proszę.- Sięgnęłam do kieszeni po owy przedmiot i położyłam go na stoliku. Chłopak był wyraźnie zaskoczony moim zachowaniem. Na pewno spodziewał się czegoś innego… ja w sumie też. Ale co z tego! Nie wiem, co będzie dalej… ale ja też mam swoją dumę do cholery! I nie przeboleję, że mnie tak okłamał! I w dodatku i tak się w nim zakochałam! Kurwa kocham go!


-Ivy, nie chciałem, żeby tak wyszło… Dlaczego tak bardzo się złościsz? Gdybyś wtedy nie wyszła, powiedziałbym ci od razu…


-Ale nie zostałam. Więc znajdź sobie teraz inną dziewczynę, którą będziesz okłamywał, a ona potem będzie przez ciebie cierpieć. Bo ja już nie mam ochoty.- Powiedziałam stanowczo choć z bolącym sercem. Miałam wrażenie, że właśnie kończę coś bardzo dla mnie ważnego i robię to całkowicie świadomie. Jak ja mogę coś takiego robić? Czy ja właśnie niszczę swoje marzenia?- To cześć.- Nie bardzo wiedziałam, jak powinnam się pożegnać…  W ogóle dziwnie się czułam. Bo przecież nie chciałam, aby tak to wyglądało. Ale wygląda…


-Jakie „cześć”?! Chcesz sobie iść? Tak po prostu?


-A czego się spodziewałeś? Skończyła się zabawa Tom.- Odparłam nieco przygaszona już tą całą sytuacją. Też wolałabym, aby ułożyło się to inaczej.


-Przestań. Nie bawię się tobą, nigdy nie bawiłem.- Podszedł do mnie chwytając mnie za rękę. Jak będę chciała i tak wyjdę… wyjdę?- Wiem już, że nie powinienem był kłamać w kwestii dziewczyny. Ale po prostu było nam dobrze, tak jak było… A ja nie chcę tego psuć głupią miłością. Nie chcę, żebyś się we mnie zakochała. Nie możesz mnie kochać. To, co nas łączy jest piękne samo w sobie i nie potrzeba do tego nic więcej… Mogłoby być tak jak wtedy… Tylko nie bądź taka uparta.


-Muszę to przemyśleć…- Mruknęłam sama już nie wiedząc, jak powinnam postąpić. Mącił mi w głowie, jak zwykle. Nic nowego… I stał tak blisko. On dobrze wie, jak na mnie działa. Pod tym względem nic się nie zmieniło i nigdy się nie zmieni. Musiałam bardzo się pilnować… Jego zapach był wciąż taki pociągający. On cały taki jest… Jak z tym walczyć?


Podczas, gdy ja starałam się panować nad swoimi zmysłami, pragnieniami i  walczyłam ze sobą, Gitarzysta nie zamierzał marnować czasu. Nie miałam nawet okazji jakkolwiek zareagować, gdy poczułam jego usta na swoich… doznałam szoku. Nogi się zaczęły pode mną uginać, serce mocniej bić… Znowu wróciły te wszystkie uczucia i emocje. Tak dawno tego nie czułam… Jego usta były takie cudowne. Poddawałam się mu. Nie byłam w stanie go odepchnąć. Jedyne, co mogłam zrobić to odwzajemnić ten pocałunek. I już nawet się nie zastanawiałam. Po prostu zaczęłam to robić. Całowałam go z taką samą pasją, jak on mnie. I z każdą chwilą robiliśmy to coraz zachłanniej, zupełnie, jakby to miał być nasz ostatni raz. Nie chciałam tego przerywać. Nie mogłam się od niego oderwać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo tego pragnęłam. Odkąd go tylko ujrzałam… I ta cała rozmowa była bezsensu. Wszystko było bezsensu! Ja chcę tylko jego. Jego ust. Jego głosu. Jego zapachu, spojrzenia, dotyku… jego całego! Chcę znowu go mieć. Tym razem tylko dla siebie. I przecież wszystko zależy teraz ode mnie… Zatraciłam się całkowicie w tych pocałunkach. Przestałam się kontrolować… Cudownie było znowu móc to robić. Poczułam się wolna i szczęśliwa jak kiedyś. Właśnie tego potrzebowałam. I wszystkie negatywne emocje ze mnie upłynęły. Wszystko przestało mieć znaczenie, liczył się tylko on. Objęłam go rękoma za kark napierając na niego swoim ciałem nawet na chwilę nie przestając go całować. Chłopak ułożył dłonie na moich biodrach pilnując, abyśmy nie runęli na podłogę. Choć teraz nawet na to nie zważałam…


-Gdybym wiedział wcześniej…- Próbował coś powiedzieć, lecz skutecznie mu to uniemożliwiałam ciągle go całując. Nie chciałam, żeby przerywał. Pragnęłam jego ust, jak powietrza…- Hej… spokojnie, Ivy…- Zachowywałam się, jak opętana, ale nie umiałam przestać. To było silniejsze ode mnie… Jakbym się bała, że to wszystko zaraz się skończy… Że znowu go stracę.- Popatrz na mnie…- Niemal na siłę oderwał mnie od siebie i ujął moją twarz w dłonie unosząc ją lekko.- Czemu płaczesz?


-Co?- Zamrugałam powiekami nie wiedząc o czym mówi. Nawet nie czułam swoich łez. Szybko dotknęłam ręką twarzy, która rzeczywiście była mokra.- Nie wiem…


-Już dobrze, chodź się przytul trochę.- Uśmiechnął się do mnie, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Jego śliczny uśmiech, znowu tylko dla mnie… Przyciągnął mnie do siebie, a ja bez obaw wtuliłam się w niego. Znowu poczułam to cudowne ciepło bijące z jego ciała. Znowu było mi tak cudownie w jego silnych ramionach… Niech to się nie kończy. Już nigdy.- Gdybym wiedział wcześniej, od razu bym zaczął cię całować…- Dokończył swoje wcześniej już rozpoczęte zdanie. Uśmiechnęłam się, ale nie mógł tego zobaczyć. Jednak to bez znaczenia. Tak jak wszystko inne… Bo znowu byłam w jego ramionach.


-Jeszcze chwilkę…- Szepnęłam nie chcąc, aby mnie puszczał. Musiałam się do końca uspokoić. A nic nie działało na mnie bardziej kojąco niż bicie jego serca… To mój ulubiony dźwięk. Kocham przykładać głowę do jego piersi i wsłuchiwać się w niego.


-Ile tylko chcesz… Tylko nie uciekaj mi więcej.- Ucałował mnie w głowę obejmując jeszcze mocniej, wtedy też przypomniałam sobie słowa Billa. I w ogóle przypomniałam sobie, że on i Ashlee są w tym mieszkaniu… A gdyby nie oni… Gdyby nie oni, nadal byłabym nieszczęśliwa…


-To mnie pilnuj.


-Oj będę, drugi raz nie popełnię tego błędu.- Zaśmiał się tak słodko, że prawie rozpłynęłam się w jego ramionach… Ah, jak dobrze móc znowu to czuć! I co z tego, że ciągle mu ulegam... Że może robić ze mną co mu się żywnie podoba. Należę do niego i to się chyba nigdy nie zmieni… z pewnością.


 


Niesamowicie chciałam wtedy powiedzieć mu, jak bardzo go kocham. Szalałam z miłości! I chciałam krzyczeć o tym na cały świat! Ale wiedziałam, że nie mogę. On tego nie chciał… a ja nie mogłam zniszczyć tego, co nas łączyło. Bo nie mogłam znowu go stracić. Nie zniosłabym tego po raz kolejny… Pragnęłam, aby już było dobrze. Przecież chcieliśmy tego obydwoje… jeszcze raz. I wierzyłam, ze może kiedyś będę mogła wyznać mu, co czuję… a on to odwzajemni. Bo na wszystko przecież potrzeba czasu, prawda? A Tom był wyjątkowy… I dla niego potrafiłam wiele poświęcić, bez wahania…



Czuję, że moje życie znowu nabrało pięknych barw! Jestem taka szczęśliwa, że nic nie jest w stanie mi tego zepsuć. Teraz już wiem, że warto ryzykować. Nawet jeżeli miałoby się stracić wszystko… Bo jeśli ma się udać, to się uda! Muszę bardziej w siebie wierzyć, zdecydowanie. Gdyby nie Ashlee mogłabym zaprzepaścić wszystko i zapewne sama bym o to nie zawalczyła. Ale postanowiłam się zmienić. Jeszcze raz. A właściwie dokończyć swoją wcześniej rozpoczętą przemianę, którą zatrzymałam w pewnym momencie. Już wiem, że to był błąd.


-Skoro już sobie wszystko wyjaśniliście, powinnyśmy wracać. Późno się zrobiło, a jutro szkoła…- Moja przyjaciółka w końcu włączyła racjonalne myślenie, ale akurat teraz wolałabym, aby była taka jak przed paroma godzinami. Bo nie mam najmniejszej ochoty wracać do domu!


-Niech Tom was odwiezie, nie będziecie wracać po ciemku same.- Bill skinął głową w kierunku swojego brata.- Fajnie, że mogłem w końcu cię poznać w miarę normalnie… Choć może tak niezupełnie normalnie, ale chociaż nie jesteś naga.- Zwrócił się do mnie z uśmiechem, a ja poczułam, że się cała czerwienię. Matko… on naprawdę zapamiętał tamtą sytuację z hotelu. Ale skąd wie, że byłam naga! Przecież zakryłam się po sam nos!


-Dobra, już daruj sobie braciszku.- Gitarzysta poklepał Czarnowłosego po ramieniu. Dało się zauważyć, że traktuje go zdecydowanie jako młodszego. A różni ich tylko 10 minut!- Wrócę…- Zaczął, lecz zawiesił się spoglądając na mnie w dziwny sposób.- Jak będę.- Wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi zastanawiając się co on znowu kombinuje. Przecież ma nas tylko odwieźć, tylko! Niestety…


-Już ja to widzę! Ona jutro idzie do szkoły, Tom! Dziewczyna ma maturę niedługo, a ty co! Bądź dojrzały.- Młodszy Kaulitz obdarzył Toma karcącym spojrzeniem. Teraz to dopiero się zawstydziłam… Chyba wiadomo, co miał na myśli. Co obydwoje mieli na myśli!


-Bill, proszę cię. Nie rób mi wiochy przed dziewczyną…


-Ja tylko mówię prawdę, w przeciwieństwie do ciebie.- Wzruszył niewinnie ramionami. I czy nie miał racji? Mam tylko nadzieję, że myślał o czasie przeszłym. Tom chyba znowu czegoś nie zataił? Jakiegoś drobnego, z pozoru nic nie znaczącego szczegółu… właśnie takie są najniebezpieczniejsze!


-Dobra, chodźcie już…


-Miło było cię poznać! Może jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję pogadać.- Ashlee entuzjastycznie uścisnęła dłoń Billa. Jak dla mnie przesadzała z tą swoją świergoczącą uprzejmością…W ogóle jest dzisiaj jakaś dziwna… To już nawet ja tak nie strzelam endorfinami ! Choć mam powody…


-I wzajemnie. Do zobaczenia dziewczęta.- Chłopak posłał nam szeroki uśmiech.


-Na razie.- Mruknęłam niezbyt pewnie. Bill wciąż mnie krępuje, poza tym… on też jest dziwny! Chyba za dużo wrażeń, jak na jeden wieczór.


 


Byłam fanką Tokio Hotel. Uwielbiałam ich muzykę, ale także samych członków zespołu. Każdego z osobna, na inny, wyjątkowy sposób. Byli dla mnie niezwykli… I nagle spotykam Gitarzystę, który miał szczególne miejsce w moim sercu. Zawsze mi się podobał, pociągał mnie jego wygląd, ale i charakter. Oczywiście nie znałam go, był tylko jednym z moich idoli… Jednak chyba jak każda fanka, sama stworzyłam sobie jego osobowość na podstawie nielicznych informacji, jakie przekazywał światu. I nie dość, że stanął na mojej drodze, to jeszcze wkroczył na stałe do mojego życia. Po pewnym czasie, gdy już zawrócił mi totalnie w głowie, poznałam Wokalistę. Nie tak dobrze, jak jego brata… Ale już miałam jakąś śladową znajomość z nim. Do tego moja przyjaciółka poznała całą prawdę, a oprócz tego głównego bohatera tej prawdy i jego bliźniaka. Czy od tego nie może lekko przewrócić się w głowie? Ja powinnam chyba wylądować na oddziale psychiatrycznym! Ale właściwe… nie stwarzałam zagrożenia dla siebie, ani swojego otoczenia. Przynajmniej na początku. Bo później różnie to wyglądało… niekoniecznie bezpiecznie dla mnie samej.


Ta historia na zawsze odmieniła moje życie. Już nigdy nie będzie tak, jak dawniej. Ale przecież nie chcę, aby było. Kto chciałby cofnąć spełnione marzenia? Może bywały chwile, kiedy tego pragnęłam. Ale każdy ma chyba momenty, w których wątpi. Kiedy czuje się bezsilny… Szczególnie, gdy wydaje się, ze wszystko się sypie. Spada na głowę i nie można się przed tym uchronić.