– Możemy stąd gdzieś iść? – Zapytał w pewnej chwili. Byłam jeszcze nieco
zamroczona, więc trochę potrwało zanim dotarł do mnie sens jego słów. Ja chyba
już wiecznie będę w szoku… – Nie
powinien mnie nikt zobaczyć…
– Tak...jasne. – Zgodziłam się z nim bez namysłu i odetchnęłam
głęboko. Znowu zapowiada się interesujący wieczór… z NIM. Nie mogę uwierzyć, że
przyjechał specjalnie do mnie. Tylko po to, żeby się ze mną zobaczyć… że za mną
tęsknił… jak to w ogóle możliwe? Ja wiem,
że ludzie za sobą tęsknią i to normalne… ale… on? Ja…?
– Mam nadzieję, że nikt nie będzie zły, jak
znikniesz z przyjęcia?
– Nawet nie zauważą. – Zapewniłam go z uśmiechem, a on chwycił moją
dłoń po raz kolejny powodując, że zrobiło mi się gorąco. Muszę nad sobą
panować. To zwyczajny gest… przesłodki… Poprowadził mnie do swojego samochodu.
Znowu ten cudowny pojazd. Jednak właściciel znacznie cudowniejszy… nie ma
wątpliwości. Otworzył mi drzwi jednocześnie puszczając moją rękę, co już było
mniej przyjemne. Ale cóż… czasem sytuacje wymagają pewnych rzeczy. Chciałam
usiąść tam gdzie zawsze, lecz okazało się, że to miejsce jest zajęte… przez
uroczego, pluszowego misia.
– Hm… wziąłeś ze sobą przyjaciela? – Spojrzałam na niego z rozbawieniem, a ten
zajrzał szybko do środka i wyciągnął pluszaka.
– Zapomniałem o nim… a on też jest dla ciebie.
– Oświadczył znowu mnie zaskakując. Czy
nie za dużo tego, jak na jeden wieczór? – Jak go zobaczyłem pomyślałem o tobie… i po
prostu musiałem go kupić. – Podał mi
misia, którego przyjęłam z wielkim zadowoleniem. Był słodki. Miś i Tom… obydwaj
byli słodcy. Może ja się lepiej uszczypnę?
– Dziękuję… – Cmoknęłam go szybko w policzek i wsiadłam do
samochodu, gdzie też mogłam spokojnie się zarumienić. Moja nieśmiałość kiedyś
mnie wykończy… dlaczego czasem jestem w stanie robić bardzo odważne rzeczy i
wszystko gra, a gdy zrobię coś zupełnie niewinnego to cała płonę ze wstydu?
Gitarzysta zaraz dołączył do mnie i oboje zapięliśmy pasy. – Dokąd jedziemy? – Zapytałam ciekawa.
– W pewne miejsce. – Uśmiechnął się tajemniczo i tyle z
zaspokojenia kobiecej ciekawości. Westchnęłam tylko zrezygnowana i usadowiłam
się wygodnie na fotelu, a chłopak ruszył w nieznanym mi kierunku. Ufałam mu
więc nie musiałam wiedzieć dokąd jedziemy. Poszłabym z nim na koniec świata z
zamkniętymi oczami. – Ślicznie wyglądasz
w tej sukience. – Odezwał się w pewnej
chwili, gdy włączał radio.
– Dziękuję. Cieszę się, że się podoba. – Odparłam bawiąc się puszystym futerkiem
swojego misia. Powoli zaczęłam sobie to wszystko układać w głowie i
przyzwyczajać się do myśli, że nie jestem obojętna Tomowi. Udowodnił mi to już
po raz kolejny. I w obecnej sytuacji… muszę się tym cieszyć i czerpać z tego
jak najwięcej, jednocześnie dając wszystko, co mogę z siebie. Cokolwiek dalej
nastąpi… jestem cholernie szczęśliwa i będę.
– Myślisz, że oszalałem? – Zapytał nie spuszczając wzroku z jezdni. Ja
natomiast teraz bezkarnie mogłam się w niego wpatrywać.
– To niewykluczone, skoro teraz jestem tu z
tobą. – Zaśmiałam się. Nie potrafiłam
skrywać szczęścia, jakie mnie wypełniało. – Może obydwoje oszaleliśmy… – Dodałam odrobinę poważniej.
– Ale podoba mi się to szaleństwo. Jeszcze
nigdy nie było mi tak dobrze.
– Ani mi… – Przyznałam spoglądając przed siebie.
Skoro
on otworzył się przede mną… ja mogłam otworzyć się przed nim. To był kolejny
krok w naszej dziwnej, szalonej znajomości. Krok do szczęśliwości. I wielkich
zmian.
Uśmiechnęłam się
dostrzegając, że znajdujemy się w znajomym miejscu. To tu przyprowadziłam Toma,
gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. A właściwie to jakoś sami tu doszliśmy… On
jest genialny. Nie mógł wybrać lepszego miejsca. I jak nie twierdzić, że jest
idealny?
– Dawno tu nie byłam. – Stwierdziłam odpinając pasy. – Nie wyłączaj. – Zaprotestowałam widząc, jak dłoń chłopaka
zmierza w kierunku radia, z którego wydobywała się przyjemna muzyka. W tej
samej chwili wpadł mi do głowy pewien pomysł. – Daj głośniej i zatańcz ze mną. – Poleciłam po czym rzucając w niego miśkiem
wyskoczyłam z pojazdu podbiegając do bariery mostu, gdzie na niego czekałam. Spełnił
moją prośbę i pogłośnił muzykę następnie wysiadając i dołączając do mnie. – Chodź… – Wyciągnęłam do niego rękę chcąc z nim
zatańczyć. Nieważne, że nie ma tu odpowiednich warunków…
– Nie… to chyba nie jest najlepszy pomysł… – Mruknął niepewnie, a ja i tak chwyciłam go za
rękę i pociągnęłam na środek mostu. – Ivy…
– Nie odmawiaj mi, mam dziś urodziny. – Użyłam niepodważalnego argumentu licząc na to,
iż sobie odpuści. – Nikt nas nie zobaczy
przecież… – Dodałam chcąc go zachęcić.
– Ale ja nie umiem tańczyć…
– Przestań, każdy umie. – Zaśmiałam się i złapałam jego obie ręce
splatając je ze swoimi. – Tutaj możesz
robić, co chcesz… w tym miejscu jesteś wolny. – Spojrzałam mu w oczy. Chyba pierwszy raz
poczułam się przy nim, aż tak swobodnie. I wiedziałam, co mówię. Te słowa miały
w sobie magię. I były prawdziwe. – Teraz… – Szepnęłam słysząc wydobywającą się z samochodu
piosenkę. Nie znałam jej, nigdy wcześniej nie słyszałam, ale wiedziałam, że
jest idealna. Jest właśnie dla nas i właśnie na teraz. Zaczęłam się powoli
poruszać łapiąc odpowiedni rytm starając się jednocześnie zmotywować
Gitarzystę, który póki co wpatrywał się we mnie z uwagą. To też jest przyjemne,
ale teraz chciałam czegoś innego. Minęła dobra chwila zanim się przełamał i do
mnie dołączył, ale najważniejsze, że się udało. Po raz kolejny mnie
uszczęśliwił. I gdy zrobił tylko pierwszy krok potem wszystko zaczęło dziać się
swoim tempem i na swój sposób. Tańczyliśmy. A razem z nami tańczył wiatr i
tańczyły nasze serca… co chwilę tonęłam w czekoladzie jego tęczówek, którymi
mnie pochłaniał. Wczuliśmy się w taniec nie zważając nawet na krople deszczu,
które nas zaskoczyły.
Zaśmiałam się, gdy
Tom okręcił mnie dookoła, a materiał mojej sukienki uniósł się do góry ukazując
moje nogi. Nie czułam nawet chłodu, który powodował wiatr i zimny deszcz. Nawet
nagła zmiana pogody nie była w stanie zepsuć mojego szczęścia.
– Czuję się jak w romantycznej komedii. – Podsumował przyciągając mnie w pewnej chwili
do siebie tak, że prawie zetknęłam się z jego nosem. A właściwie moje czoło z
jego nosem, gdyż nie jestem zbyt wysoka… – A ty jesteś cała przemoczona.
– A ty też. – Parsknęłam śmiechem w czym mi zaraz
zawtórował. – I co teraz? – Zapytałam poważniejąc i wlepiłam w niego swoje
spojrzenie.
– Chyba mam pewne rozwiązanie. – Skwitował po chwili namysłu i chwycił mnie za
rękę. Zaczynało coraz mocniej padać, więc już właściwie pobiegliśmy do
samochodu z ulgą zajmując swoje stałe miejsca. – Okryj się tym. – Sięgnął do tyłu i podał mi bluzę, która
zapewne należała do niego. Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać. Z przyjemnością
ją przyjęłam i nakryłam się czując zaraz przyjemne ciepło i zapach… który
doskonale był mi znany. Chłopak ściszył muzykę i ruszył zapinając wcześniej
pasy. Uśmiechnęłam się cała promieniejąc. Znowu nie wiedziałam, co wymyślił…
ale nie miało to przecież znaczenia. Miałam tylko nadzieję, że nie odwozi mnie
do domu… jeszcze jest mi mało. – Zimno
ci? – Zapytał zerkając w moją stronę,
zaprzeczyłam kręcąc głową. Właściwie to mi gorąco… jak zawsze przy nim. – Na szczęście to niedaleko. Mam nadzieję, że
się nie rozchorujesz…
– Nic mi nie będzie… zresztą ja mogę być
chora, a ty?
– A ja nigdy nie choruję. – Puścił mi oczko i zaparkował pod jakimś nieznanym
mi budynkiem. Nie wygląda to na hotel… –
Jesteśmy na miejscu.
– To znaczy?
– Mam tu mieszkanie. – Wyjaśnił zaskakując mnie. Naprawdę przywiózł
mnie do swojego mieszkania…? Ja chyba śnię… o matko. Naprawdę mam dzisiaj za
dużo wrażeń… jak ja mam to wszystko ogarnąć? I jak mam żyć z tym szczęściem? Jeszcze
nigdy nie miałam go, aż tyle! – Chodź,
wysuszymy się. – Uśmiechnął się po czym
wysiedliśmy z samochodu kierując się do eleganckiego apartamentowca. Nie mogłam
się spodziewać niczego innego… Dziwnie się poczułam będąc w takim miejscu.
Wszystko wręcz błyszczało… nawet w hotelu tak nie było. Nie miałam czasu
zbytnio się rozglądać, bo zaraz wsiedliśmy do windy. Zdziwiłam się, że Tom
wcisną cyferkę z numerem jeden. Chyba można było iść schodami… ale chociaż dotarliśmy
szybko i bezpiecznie.
– Szczęśliwa siódemka? – Uśmiechnęłam się zauważając cyfrę na drzwiach,
które otwierał.
– Mam nadzieję. – Odwzajemnił uśmiech i zaprosił mnie do środka
gestem ręki. Zaświecił światło i zamknął za nami drzwi. – Mieszkam tu z bratem, ale jego chwilowo nie
ma… więc możesz czuć się swobodnie. – Rzekł prowadząc mnie przez przedpokój. – Wybacz za bałagan… nie mam kiedy tego
wszystkiego ogarnąć, a nie wpuszczamy tu sprzątaczek…
– Dosyć czysto, jak na „bałagan”. – Skomentowałam rozglądając się po dużym
salonie. On chyba nie widział bałaganu…
– No może tutaj… w mojej sypialni jest gorzej.
– Wyszczerzył się powodując u mnie
śmiech. – Właśnie… muszę tam iść po
jakieś suche rzeczy. Tylko, co ja ci tam znajdę? – Zmierzył mnie swoim
spojrzeniem. Może ma miarę w oczach i już zna moje rozmiary? – Hm… o… z tego co pamiętam moje bokserki nie
spadały ci z… pupci. – Myślałam, że
padnę słysząc jego jakże subtelne określenie na pewną część mojego ciała. On
mnie czasem rozbraja… – Zaraz wrócę,
rozgość się. – Polecił i zniknął gdzieś
w przedpokoju… drugim przedpokoju. To mieszkanie rozmiarami przypomina mi dom.
Taki mały domek jednorodzinny… Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na
kanapie oczekując niecierpliwie jego powrotu. I zjawił się po kilku minutach z
ręcznikami i ubraniami w ręku. – Możesz
wziąć prysznic jeśli chcesz, zrobi ci się cieplej. – Zaproponował podając mi duży, puszysty ręcznik
oraz swoją koszulkę i bokserki.
– W sumie… czemu nie. – Wzruszyłam ramionami wstając z miejsca. – Gdzie masz łazienkę? – Uniosłam brwi rozglądając się na wszystkie
strony.
– Pierwsze drzwi po lewej.
– Nie zgubię się? – Zażartowałam starając się odnaleźć właściwe
drzwi. – Jest. To ja zaraz wracam.
– Nie spiesz się. – Posłał mi uśmiech, a ja zniknęłam w
pomieszczeniu. Instynktownie nie zamknęłam się na klucz. Po pierwsze jestem
pewna, że nikt mi tu nie wejdzie… a po drugie jestem strasznie uczulona. Boję
się, że coś może się stać i ktoś jednak będzie musiał wkroczyć do łazienki. Mam
taki odchył… mały…
Nie chciałam zbytnio
się rozglądać, bo w końcu to tylko łazienka. Może była ładniejsza i bogatsza od
mojej, ale co z tego… trzeba szanować cudzą prywatność o. Powiesiłam ręcznik na
wieszaku, a ubrania położyłam na wolnej półce, która być może służyła właśnie
do tego. Zdjęłam z siebie mokrą sukienkę i buty, których wcześniej nie raczyłam
ściągnąć… jestem okropna. Mam nadzieję, że mu nie nabrudziłam… Pozbyłam się
także bielizny i weszłam do kabiny zasuwając za sobą chropowate szybki.
Odkręciłam wodę i uregulowałam ją do odpowiedniej temperatury… Westchnęłam z
zadowoleniem czując, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele… Od razu
lepiej. Stałam tak pod strumieniem przez dłuższą chwilą relaksując się w
najlepsze. On musi mieć tu wyjątkową wodę… chyba mi już na mózg pada? Ja
naprawdę świruję… i to przez niego…Oszalałam, oszalałam.
Zaczęłam śmiać się
pod nosem sama z siebie i pokręciłam z politowaniem głową dla własnej głupoty.
I co on we mnie widzi? Chyba nie to, co ja w sobie… więc może coś we mnie jest?
Odwróciłam się w przeciwną stronę i w tej samej chwili podskoczyłam przerażona
wydobywając z siebie niekontrolowany pisk, odskoczyłam do tyłu uderzając o
specjalną półkę na której stały jakieś kosmetyki… Nie wierzę!
– Ivy, wszystko w porządku? – Usłyszałam niewyraźny głos dochodzący zza
drzwi. Chciałam krzyczeć „pomocy”, ale strach mnie sparaliżował. Zresztą!
Opamiętaj się kobieto! – Ivy?!
– Tu jest pająk! – Zapiszczałam niemalże wchodząc w ścianę… no i
brawo. Dorosła kobieta, która boi się małego, czarnego, ohydnego, zwisającego
pająka…. Ale on na pewno mnie zje!