Nie łatwo było rano zwlec się z łóżka, tym bardziej, gdy miało się takie miłe towarzystwo tuż obok. Jednak nie miałam wyjścia, Tom trochę mnie zmobilizował i jakoś w rezultacie dotarłam do szkoły, a on pojechał załatwiać swoje sprawy. Co nie zmienia wcale faktu, że mimo iż nie było go ze mną, to o nim nie myślałam. Bo naturalnie wypełniał wszystkie moje myśli! Nawet na matematyce. Obawiam się, że w tym roku mogę kiepsko wyjść z ocenami. Ale co ja poradzę? Po prostu się zakochałam! I świat wydaje się taki piękny… Nawet moje problemy przestały mnie martwić. Bo czymże one są w odniesieniu do chwil spędzonych z Gitarzystą. Miłość jest taka oślepiająca…
- Dodatkowe zajęcia przygotowujące do matury z matematyki będą dwa razy w tygodniu. Życzyłbym sobie obecności was wszystkich! Chyba, że ktoś nie jest zainteresowany tymże egzaminem. Na przykład Ivette - donośny głos nauczyciela matematyki dotarł do moich myśli niszcząc ich całą harmonię. Właśnie się rozmarzyłam, a on mi to zepsuł! I w dodatku wyczuwam jakieś pretensje do mojej osoby.
- Słucham?
- Opuściłaś się ostatnio. Nigdy nie byłaś wybitna, ale jednak ostatnimi czasy kompletnie olewasz mój przedmiot, nie wiem jak z pozostałymi. W każdym razie, radzę ci się ogarnąć dziewczyno, bo w innym wypadku pożegnasz się z maturą - oświadczył całkowicie poważnym tonem, co mnie lekko wybiło z równowagi. Czego on ode mnie chce? Staram się jak mogę, nie moja wina, że sobie z czymś czasem nie radzę. I tak próbuję! No może ostatnio rzeczywiście trochę trudniej mi się skupić, lecz nie zmienia to faktu, że robię co mogę. Zresztą… tyle od nas wymagają, że każdy miałby dosyć! Nic dziwnego chyba, że wolę towarzystwo Toma niż głupią matematykę…
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do niego sztucznie, aby tylko dał mi spokój. Nie zamierzałam nawet dyskutować. Temu człowiekowi nie warto się narażać.
- A wracając do dodatkowych zajęć…
- Ej może potrzebujesz korepetycji? - poczułam nagle, jak ktoś dźga mnie palcem w plecy. Odwróciłam się więc z miną mordercy, a ujrzawszy ostatnio bardzo dobrze znaną mi twarz… mój stan tylko się pogorszył. Znowu ten debil. Czy on da mi w końcu spokój? O co mu chodzi!
- Spadaj psycholu. I nie dotykaj mnie - syknęłam i ponownie zwróciłam się w kierunku tablicy ignorując jego osobę w zupełności.
- Iv, jakaś ty stanowcza - mruknęła do mnie Ashlee, na co wzruszyłam obojętnie ramionami. - Patrz, jak to facet może zmienić dziewczynę…
- Ciebie jakoś Philip nie zmienił.
- Może więc nie jest tym odpowiednim - skwitowała, a ja wbiłam w nią swoje spojrzenie. Czy ona chce coś przez to powiedzieć? - No co?
- Nie układa wam się? - zapytałam przeczuwając, że może być coś nie tak. Ostatnio trochę zaniedbałam przyjaciółkę, więc mogłam o czymś nie wiedzieć. Ale w sumie… Przecież bym zauważyła! W końcu mieszkam z Philem pod jednym dachem. I on też mi wszystko mówi!
- Oj to nie tak. Nie doszukuj się drugiego dna. Może i ostatnio jest lekko nie w sosie, ale nic się nie dzieje, jest ok…
- Ashlee, Ivette to nie kawiarnia. Chcecie sobie pogadać, to wyjazd mi stąd - zagrzmiał matematyk przerywając naszą rozmowę. Byłyśmy zmuszone zamilknąć, w innym wypadku mogłoby być bardzo nieprzyjemnie. Jednak i tak nurtowała mnie ta sytuacja. Ashlee była jakaś dziwna… Naprawdę mam wrażenie, że coś się dzieje! Tylko ja jakoś jestem poza tym wszystkim… Tom kompletnie zawładną moim światem. Podoba mi się to i to bardzo… Ale zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Bo jak wracam do zwykłego życia, to czuję się, jakby wszystko mnie jakoś ominęło i nawet nie wiem kiedy.
Udało nam się dotrwać jakoś do końca tej nieszczęsnej matematyki, wyniosłam z niej w sumie niewiele, ale zawsze coś. Nie mogłam się skoncentrować… Muszę się jakoś ogarnąć. Ale to może po weekendzie z Tomem, bo póki co myślę tylko o tym. Nie mogę się doczekać, kiedy spędzimy dwa dni tylko we dwoje. To będzie cudowny weekend. I myśl o tym mobilizuje mnie do przetrwania tych ostatnich dni tego tygodnia. Po lekcjach poszłam z Ashlee na spacer. I tak nie miałam ochoty wracać do domu, wiedząc, że jest w nim matka. Pewnie znowu byśmy się o coś pokłóciły. Poza tym chciałam poświęcić trochę czasu swojej przyjaciółce i być może dowiedzieć się czegoś nowego.
- Heej, a może kupimy jakąś gazetę? Nie jesteś ciekawa co piszą o twoim chłopaku? - wypaliła, gdy przechodziłyśmy obok kiosku. Poczułam się dosyć dziwnie na słowo „chłopak”, to wciąż było dla mnie takie nowe i takie… przyjemne. Taak, mogłabym to słyszeć ciągle! „Mój chłopak Tom”.
- No nie wiem… Wiesz, jakie są gazety - mruknęłam nie do końca przekonana.
- A ja jestem bardzo ciekawa. Może jest już coś o tobie, a nawet nie wiesz?
- Oszalałaś? Nikt nic o mnie nie wie, na szczęście – powiedziałam szybko. Naprawdę przerażała mnie myśl, że mogłabym nagle stać się popularna! Nie chciałabym, żeby przylepiła się do mnie metka „dziewczyna Toma Kaulitza”. Wiem, że to zaszczyt i w ogóle… Ale ja po prostu nie chcę być sławna. Nie interesuje mnie to… Chcę sobie spokojnie żyć bez obawy, że zza krzaka wyskoczy jakiś paparazzi, albo napadnie mnie gromada dzikich fanek. Sama jestem fanką Tokio Hotel i trochę znam to środowisko. Trzeba być szczerym! Nie wszystkie jesteśmy zupełnie normalne… Niestety.
- Czekaj, kupię kilka.
- A rób co chcesz - skwitowałam obojętnie. Jak sobie chce, niech kupuje. Choć równie dobrze mogłaby znaleźć informacje o Tomie w Internecie. Ona w ogóle za bardzo się tym fascynuje. Tom dla mnie jest naprawdę normalnym facetem. No może nie do końca… Bo jest niezwykły, kochany i w ogóle cudowny… No, ale jest moim Tomem! A nie Gitarzystą Tokio Hotel… Umiem oddzielić od siebie te dwie rzeczy.
- Hahaha, no rzeczywiście w ogóle nikt nic o tobie nie wie - śmiech mojej przyjaciółki przywrócił mnie do rzeczywistości. Podczas, gdy ja się zamyśliłam ona zdążyła już obkupić niemal cały kiosk, wyolbrzymiając oczywiście...
- Co tam przeczytałaś takiego śmiesznego? - skrzyżowałam ręce na piersi spoglądając na nią wyczekująco.
- Nic takiego. Po prostu jesteś nową zdobyczą Toma Kaulitza i… jakby trochę się dziwią, że zamienił kobietę na nastolatkę - rzekła, na co wyrwałam jej gazetę chcąc sprawdzić, czy mówi poważnie. Nie chciałam w to wierzyć! Myślałam, że mnie wkręca. Jednak tak nie było! Pierwsze co zobaczyłam, to zdjęcie dziewczyny, którą widziałam w hotelu i przez którą uciekłam od Toma. Te jego niby przyjaciółkę… Obok jej zdjęcia było natomiast moje, lecz nie było wyraźne. Stałam bardziej bokiem i było ciemno, prawdopodobnie był tam też Tom, ale go wycięli. Musiało to być wtedy, gdy poszliśmy do restauracji! Moje serce od razu zaczęło mocniej bić. Więc jednak… to się stało! Naprawdę! I co teraz!? Co teraz!?
- Cholera. Jak oni… no nie! Nie miało tak być, nie tak…
- Oj daj spokój. Prawie cię nie widać na tym zdjęciu, nie postarali się. Dalej jesteś anonimowa. Ja cię rozpoznałam, bo wiem o wszystkim i dobrze cię znam. Nikt się nie skapnie, że to ty - brunetka zaczęła mnie pocieszać widząc moją reakcję. W sumie nie wiem, co mam o tym już myśleć. Może i ma rację… Ale jeśli nie ma!? Te głupie szmatławce czytają wszyscy… wszyscy!
- Myślisz? A jeśli jednak ktoś mnie rozpozna?
- Nie bój się, nie ma takiej opcji. Przecież nikomu nawet na myśli by nie przyszło, że mogłabyś być z kimś takim - stwierdziła wywracając teatralnie oczami. I tym rzeczywiście trochę mnie uspokoiła. Miała przecież rację. Kto niby uwierzyłby mi w to, że chodzę z wielką gwiazdą?
- No, ale co oni tu piszą w ogóle… Mają coś do mnie!? - naburmuszyłam się. To było właściwie przykre, że jestem postrzegana, jako jakaś gówniara. Jako ktoś gorszy od tamtej kobiety…
- Dobra, daj już spokój! To nic takiego. Musisz przywyknąć, niedługo to wszystko i tak się wyda.
- Ale ja nie chcę… - jęknęłam żałośnie. Miałam świadomość tego, że mój związek z Tomem nie może być utrzymany w tajemnicy, choćbyśmy nie wiem jak bardzo się starali. To jest po prostu niemożliwe. A ja tego nie chcę… Przeraża mnie to! Czemu to musi się tak komplikować…
Popularność. Niektórzy o tym marzą całe swoje życie. Inni dążą za wszelką cenę… A ja? Ja przeciwnie. Całe życie przed tym uciekam. Nawet w głupiej szkole wolałam być postrzegana, jako szara myszka. Nie chciałam być zauważalna. Tymczasem wszystko miało się zmienić. Bo pokochałam człowieka, który był znany niemal na całym świecie. I w dodatku był pożądany przez miliony dziewcząt! Mógłby mieć każdą, każdą… A wybrał mnie.
Nie wiedziałam jeszcze, że czeka nas znacznie trudniejsza droga niż do tej pory. Było to może nawet bardziej skomplikowanego od tego, co nas łączyło.
„Wiedziałeś, że jestem w prasie…? ;( Aż się boję zaglądać do internetu…”
„Nie widziałem jeszcze. Ale wiedzą kim jesteś?”
„Nie. Jeszcze nie…”
„Spokojnie Skarbie, wszystko będzie ok. Kiedyś musiało to wyjść. Wcześniej, czy później ktoś i tak wygada kim jesteś. Musimy to przejść, w końcu dadzą spokój… Wpadnę wieczorem ;*”
„Dobrze, czekam ;*”
Odłożyłam telefon na biurko i zagryzłam nerwowo dolną wargę spoglądając niepewnie na ekran laptopa. Bałam się wejść na jakąkolwiek stronę, ale z drugiej strony byłam też ciekawa, co już o mnie wypisują. Już sobie wyobrażam te okropne wyzwiska pod moim adresem… Tym bardziej, że nawet w artykule nie postawili mnie w dobrym świetle. Teraz będę chodzić z przyklejoną łatką smarkuli u boku Gitarzysty Tokio Hotel.
- Nie. Nie będę się tym przejmować - powiedziałam do siebie stanowczo i zamknęłam laptop. Westchnęłam ciężko, te myśli nie dadzą mi teraz spokoju. To, że będę znana to swoją drogą… Ale, że będą o mnie źle mówić to druga sprawa. A ja naprawdę nie jestem złą osobą… Nie zasługuję na to. Wiem, ze Ashlee i Tom mają rację. Wszystko kiedyś i tak by się wydało… Ale czemu akurat teraz? Nie byłam na to przygotowana. Ani trochę…
- Ivette, wiesz, że dzwoniła twoja wychowawczyni - do mojego pokoju weszła mama przerywając moje myśli. Odwróciłam się w jej kierunku zdziwiona. Po pierwsze, że w ogóle się tu zjawiła, po drugie w normalnym stanie, po trzecie miała normalny głos, a po czwarte… po co dzwoniła moja wychowawczyni!?
- Po co?
- Mówiła, że ostatnio opuściłaś się w nauce i masz zaległości. Nie przygotowujesz się do zajęć, przestałaś w ogóle się udzielać. Pytała, czy coś się dzieje - oznajmiła ciągle się we mnie wpatrując. Dziwne, że na mnie nie krzyczała… Co z nią nie tak?
- I co jej powiedziałaś?
- Nic. Nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Przecież sama nie wiem, co się dzieje. Zawsze dobrze się uczyłaś, może nie byłaś geniuszem, ale jednak.
- Staram się, naprawdę. Niepotrzebnie w ogóle zawracała ci tym głowę. Teraz będzie dzwonić z każdą głupotą!? - zdenerwowałam się. - Poprawię się jeśli tak jej zależy.
- Mam nadzieję. Rozumiem, że jesteś zakochana i nie w głowie ci teraz nauka, ale niezbyt przyjemnie jest odbierać takie telefony i jeszcze nie wiedzieć, co powiedzieć.
- No wiem…- mruknęłam sama teraz nie wiedząc, co odpowiedzieć. Właściwie czułam się, jakoś głupio… Głupio, bo miałam wrażenie, że rozmawiam ze swoją mamą. Taką prawdziwą mamą.
- Aha, i pytała czemu nie wpłaciłaś jeszcze na wycieczkę.
- Wycieczkę? - uniosłam brwi nie bardzo wiedząc o co chodzi. Matko, ja naprawdę, aż tyle przeoczyłam!?
- Nie wiem dokładnie. Jedziecie gdzieś na kilka dni i trzeba wpłacić pieniądze do końca tego tygodnia - odparła. - Weź się naprawdę ogarnij dziecko. Zapłać jutro.
- Okej - przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz wejdzie, usiądzie i zacznie rozmawiać ze mną niczym kochająca matka z córką, ale na szczęście sobie poszła. Na szczęście, bo jak na jeden dzień wystarczy mi już tych wrażeń! Nie ogarniam już tego wszystkiego… Dobrze, że niedługo zobaczę się z Tomem…
o prosze czyżbym była pierwsza? yeeeah ! :D
OdpowiedzUsuńpodoba mi się strasznie ten odcinek dlatego, że jest tak zwykły, totalna codzienność. Matura, rozterki itp.
Nie wiem jak Ty to robisz, że piszesz z taką lekkością ;)
Czekam na następną notkę ;)
Całuję ;*
wycieczka o której się nic nie wiem, zawsze spoko :P
OdpowiedzUsuńA ta jej matka, to co. Zmieniła się, nawróciła, czy co?
Czekam na NN :*
Faktycznie, ta notka kompletnie... zwyczajna! ale w tym pozytywnym sensie oczywiście! Ano właśnie, ty lepiej powiedz, jak tam ci matura poszła ^^ No i mam pytanie - czemu tu tak ciemno? Ciężko się czyta, żeby chociaż ta czerwień trochę jaśniejsza była...
OdpowiedzUsuńNo nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D
Po przeczytaniu Twojej notatki, stwierdziłam, że powinnam się odezwać, powiedzieć, że tu jestem. Nie przepadam za komentowaniem, a poza tym nigdy za dobrze mi to nie wychodziło, toteż jestem raczej biernym odbiorcą treści, jakie publikujesz, ale... Jestem. Od dawna, naprawdę dawna i piszę, bo chcę, żebyś nie wątpiła w tą historię. Dla wielu osób dalej jest ważna, nawet jeśli nie okazują tego na każdym kroku. Pamiętaj o tym i pisz, bo dobrze Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńPS Nie tylko Iv brakuje Toma - po tego typu rozdziałach czuję niedosyt...