Pierwszy raz mi się zdarzyło, że wpuszczając Toma do domu rozejrzałam się, czy przypadkiem w okolicy nie kręci się jakiś paparazzi! To był odruch. Tak, to dopiero początek, a ja już popadam w paranoje… Nikogo jednak nie zauważyłam. Było ciemno, więc mógł mi umknąć, ale z drugiej strony zauważyłabym jeśli robiłby zdjęcie. Nie no, naprawdę już przesadzam… Muszę się ogarnąć i to szybko!
- Hej, co ty taka nieobecna? Nawet się nie przywitałaś - Tom oplótł mnie rękoma w pasie sprowadzając jednocześnie na ziemię. Byłam totalnie rozkojarzona.
- Przepraszam, trochę mnie to wszystko wyprowadziło z równowagi - wyznałam. - Chodź na górę… - Dodałam chwytając jego rękę. Nie chciałam, aby ktoś z domowników słyszał naszą rozmowę. Może lepiej, żeby na razie o tym nie wiedzieli. Więc poprowadziłam Toma do swojego pokoju i zamknęłam za nami drzwi.
- To co cię tak bardzo zmartwiło? - zapytał siadając na moim łóżku. Westchnęłam ciężko nie wiedząc, jak zacząć. W sumie było mi trochę głupio, że robię problemy z takich rzeczy. W końcu to jest jakaś część jego życia… Powinnam to po prostu zaakceptować.
- Ja po prostu nie spodziewałam się, że to tak szybko się stanie.
- No domyślam się. Też nie sądziłem, że tak szybko cię wywęszą… No, ale liczyłem się z tym, że to nastąpi. Mówiłem ci… Ale nie możesz tak bardzo się tym przejmować. Trzeba mieć dystans.
- Wiem, ale ja nie umiem Tom. Mnie to przytłacza! W dodatku źle się czuję, jak piszą o mnie takie rzeczy… To nawet nie było nic miłego.
- Ivy… Nie czytaj tego.
- No, ale mam udawać, że tego nie widzę? A jak zaczną w końcu mnie rozpoznawać i zaczepiać na ulicy? Jak zaczną na mnie czyhać żeby mnie zabić!?
- Kochaanie, nikt cię nie zabije. Nie pozwolę, żeby doszło do takich skrajności.
- Bo ja nie wiem, czy sobie z tym poradzę - usiadłam zrezygnowana obok niego. - Dobrze mi z tobą i nie chcę, żeby zepsuły to jakieś media… - westchnęłam opierając głowę na jego ramieniu. Chłopak objął mnie ręką w pasie i przytulił do siebie przez co zrobiło mi się o wiele przyjemniej. Czułam w nim prawdziwe oparcie. Takie o jakim zawsze marzyłam…
- Nie będą mieli wpływu na nasze relacje. Musimy to przeczekać i się tym nie przejmować.
- Ty już na pewno do tego przywykłeś i nie robi to na tobie wrażenia… Ale przede mną jeszcze długa droga.
- Dasz radę, przecież nie jesteś z tym sama. Tylko nie myśl już o tym, proszę cię…
- To chyba musisz mnie czymś zająć - mruknęłam nieco zaczepnie unosząc na niego swoje spojrzenie. No naprawdę nie widzę w tej chwili innego wyjścia! Bo cóż innego może odciągnąć mnie od natrętnych myśli, jak nie jego cudowna osoba?
- Czyżbyś miała bardzo niegrzeczne myśli?
- A można mieć przy tobie inne? - odpowiedziałam pytaniem i bez skrępowania wdrapałam mu się na kolana czemu też się nie sprzeciwiał. Objęłam go rękoma za kark, a on ułożył dłonie na mojej talii pozwalając się namiętnie pocałować. Rzadko się zdarza, abym to ja zainicjowała taki pocałunek, ale ta opcja bardzo mi odpowiada! To przyjemne uczucie, jak Tom się poddaje mojej pieszczocie. Mogę decydować o tym, jak ma to wyglądać, a nawet się z nim drażnić. Pobudza to tylko moje zmysły.
Nie odrywając od niego swoich ust zsunęłam dłonie na jego tors i pchnęłam go lekko, aby się położył. Tak było znacznie wygodniej i co najważniejsze mogliśmy się bezkarnie macać. Kocham jego mięśnie, nawet taka drobnostka powoduje na moim ciele dreszcze. A przez jego koszulkę świetnie je wyczuwałam pod swoimi dłońmi.
- Ivy… - przerwał nagle, co mi się wcale nie spodobało. Chciałam więcej i więcej. Jego usta były jak magnez.
- Hm? - wymamrotałam jedynie pragnąc jak najszybciej powrócić do namiętnych pocałunków.
- Chyba nie chcesz teraz… - urwał chyba nie do końca wiedząc, jak się wypowiedzieć. - Za ścianą jest twój brat, poza tym twoja mama. No wiesz… - dodał jakby skrępowany na co miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Miałam wrażenie, jakbyśmy zamienili się rolami!
- Nie chcesz mnie? - zapytałam podchwytliwie.
- No co ty! Wiesz, że ja ciebie zawsze… No, ale ja tak nie umiem! Twoja mama może tu wejść, albo brat… brat to już w ogóle wolę nie myśleć!
- Przecież nikt tu nie wejdzie nie proszony - zapewniłam go lekko rozbawiona. Szczególnie z jego strachu przed Philipem. Nie sądziłam, że Tom mógłby obawiać się mojego brata. Może ja o czymś nie wiem?
- Może, ale i tak mam świadomość, że tam są. Wiesz, mogą nas na przykład słyszeć! Nie, w ogóle nie ma mowy… Nie mógłbym się skupić!
- Nie wiedziałam, że tak się tym przejmujesz - stwierdziłam zauważając, że chłopak wcale nie żartuje. Muszę przyznać, że jego zachowanie mnie zaskoczyło. To właściwie pierwszy raz, kiedy coś mogło między nami zajść, a nie zaszło. Trochę dziwiło mnie, że to właśnie on zrezygnował, a nie ja. Może rzeczywiście coś się w nas pozmieniało? - I kto by pomyślał, że akurat ty nie będziesz chciał…
- Ale to wcale nie tak, że nie chcę - zaprzeczył od razu i podniósł się do pozycji siedzącej, dzięki czemu był bliżej mnie. - Wiesz przecież, że cię uwielbiam, a seks z tobą to w ogóle chyba moje ulubione zajęcie. Właściwie chyba jeszcze nigdy tak się z kimś nie czułem…
- Chyba nie powiesz mi, że żadna inna kobieta nie potrafiła ci dogodzić - przerwałam mu nie chcąc do końca wierzyć jego słowom.
- Nie o to chodzi… To znaczy nie w tym sensie. Po prostu z tobą jest inaczej… Sam nie wiem, jak to wytłumaczyć. Po prostu czuję wtedy coś więcej. I wtedy to nie jest tylko seks… - wytłumaczył rozczulając mnie tym totalnie. To było takie… Takie słodkie i miłe! Zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Może Ty też mnie kochasz?
- Ivy?
- No już dobrze przecież nie mam ci tego za złe - uśmiechnęłam się do niego. - Też nie chciałabym się z tobą kochać, jakby za ścianą był Bill.- Dodałam ze śmiechem wyobrażając sobie te sytuację.
- Ale jaką widzisz różnice między moim, a twoim bratem?
- No jak to! Bill to mój idol, spaliłabym się ze wstydu, gdyby był obecny chociażby za ścianą w takiej sytuacji - oświadczyłam, jakby to było oczywiste. No bo właściwie było! Jak on w ogóle może pytać? Bill to przecież… Bill! Bill Kaulitz, wokalista Tokio Hotel o magicznym głosie, którym czaruje… Albo cię zaczaruje i jesteś z nim na dobre i na złe, albo cię po prostu nie ma, ot cała filozofia.
- Pff, a ja przepraszam bardzo to niby co?! Też gram w zespole! - oburzył się i to z taką energią, że niewiele brakowało, abym zleciała z jego kolan.
- Ale ty jesteś moim chłopakiem, ciebie znam bliżej - wyjaśniłam spokojnie. Właściwie kiedyś patrzyłam na niego w podobny sposób, nawet z jeszcze większym zaangażowaniem. Przecież od zawsze był moim bogiem… I nadal jest! Jednak teraz jest moim Tomem… Dla którego poświęciłabym wszystko. Właśnie dla niego, a nie dla Gitarzysty Tokio Hotel i to jest ta różnica.
- No i podziwiasz Billa, a nie mnie…
- I będziesz teraz zazdrosny? - uniosłam z zaciekawieniem brwi. Tom Kaulitz zazdrosny! O mnie! W snach nie liczyłam na taką sytuację. Przecież prędzej to ja powinnam czuć się zazdrosna. On przecież zawsze jest taki pewny siebie i męski…
- Będę, a co!
- Oh, dobrze bądź sobie! - oznajmiłam równie gwałtownie po czym cmoknęłam go szybko w usta. - Schlebia mi to tylko.
- Właśnie widzę, że się tym w ogóle nie przejęłaś - mruknął wyraźnie niepocieszony. - No, ale taki mój los… Stałem się zwykłym facetem… Tylko czekać, aż mnie porzucisz dla mojego brata - zaczął tworzyć fikcyjne i kompletnie nierealne teorie.
- No oczywiście. Nie znasz dnia, ani godziny kiedy mi się znudzisz! - rzekłam z udawaną powagą i zeszłam z jego kolan kierując się do swojego biurka.- Swoją drogą… Skoro już dziś jesteśmy przy takich tematach. Może opowiesz mi coś o swojej przyjaciółce? - odwróciłam się w jego stronę opierając pośladki o blat.
- A co chcesz o niej wiedzieć? - zapytał lekko jakby zaskoczony. No nie wiem, czy to takie szokujące, że jego dziewczyna chce wiedzieć kim są jego przyjaciele? W dodatku przyjaciel-dziewczyna! Warto dodać też, że bardzo ładna oraz postrzegana jako partnerka. A przynajmniej do dziś tak było…
- Wszystko? Albo chociaż te najistotniejsze informacje. W sumie nawet nie wiem, jak ona ma na imię.
- Eh… Miriam, lat 25. Zajmuje się aktorstwem. Przyjaźnimy się od kilku lat. Wystarczy?
- Czemu wszyscy uważają, że jesteście parą?
- Ivette, przecież każdą dziewczynę obok mnie uważają od razu za moją wybrankę - wywrócił teatralnie oczami. Jednak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że nie mówi mi wszystkiego. Czyżby brak zaufania…? Jakim cudem? Przecież do tej pory ufałam mu… bezgranicznie. - Chyba nie będziesz teraz o nią zazdrosna? Ja nawet widuję ją raz na długi czas.
- Przecież nic nie mówię - stwierdziłam wzruszając przy tym ramionami. - Muszę się spakować do szkoły na jutro… Ahh i najprawdopodobniej w następnym tygodniu nie będzie mnie przez kilka dni ze względu na szkolną wycieczkę - zmieniłam zwinnie temat na nie mniej istotny. W końcu wiązało się to z naszą rozłąką!
- To tym bardziej musimy się w ten weekend wyszaleć.
- No niby tak. Tylko wiesz… To jednak nie działa tak, że nacieszysz się kimś na zapas.
- Wiem. Ale to dobry pretekst, żeby doszczętnie cię wykorzystać - wyszczerzył się nawet nie ukrywając swoich chytrych zamiarów. Roześmiałam się kręcąc przy tym z dezaprobatą głową. Rozwalał mnie po prostu.
- No, że też potrzebujesz do tego pretekstów.
- No widzisz! Jakie ja mam ciężkie życie.
- Strasznie! I do tego okropną dziewczynę - westchnęłam ciężko okazując mu swoje wielkie wsparcie. - Ale nie martw się, kiedyś będzie lepiej.
- Mówisz?
- Pewnie. Los się zawsze odwraca, wcześniej czy później.
- Nie strasz!- Spoważniał nagle - wychodziłoby na to, że grozi nam wielkie nieszczęście… Bo teraz jestem cholernie szczęśliwy.
Szczęście jest tak ulotne… W jednej chwili czujesz, że masz wszystko. Unosisz się ponad ziemię… Sięgasz nieba. I zanim się obejrzysz… Nagle nie masz nic. Zostaje przygnębiająca pustka. Masz ochotę usiąść i płakać z bezradności nad swoim losem… Ile to już razy dopadał mnie ten moment? I choć zawsze mijał z biegiem czasu… Choć zawsze w końcu odnajdywałam w tym wszystkim sens i chociażby odrobinę radości…I tak w końcu pojawiało się coś, co skutecznie zakłóciło moją radość, nadzieję na przyszłość…