Zjawiłeś
się w moim życiu nagle. Spadłeś mi niemal z nieba jak najjaśniejsza gwiazda.
I chyba to było dla
Ciebie za mało. Zaskakiwałeś mnie w ten sposób tak wiele razy. Ciągle było Ci
mało. A ja nigdy do tego nie przywykłam, za każdym kolejnym razem reagowałam
tak samo. Palpitacjami serca. Aż dziwi mnie, że do tej pory jest ono w ogóle
jeszcze całe…
– Co ty tutaj robisz? – Z moich
ust wydobyło się ledwo dosłyszalne pytanie. Nie wiedziałam, czy był sens je w
ogóle zadawać. Ile razy jeszcze miało paść z moich ust w jego kierunku?
– Przyjechałem – odparł, jakby to
była najprostsza i jednocześnie najnormalniejsza rzecz na świecie. Miałam chęć
odpowiedzieć tylko: AHA. Zamiast tego milczałam, wpatrując się jedynie w niego
całkowicie zdezorientowana. Ogarniało mnie wrażenie, że w ciągu ostatnich dni
po prostu śniłam na jawie. Ewentualnie może miałam jakiegoś niezdiagnozowanego
guza mózgu albo inne dziadostwo, które wywoływało te wszystkie halucynacje. –
Myślałem, że chcemy się jeszcze zobaczyć – dodał po chwili ciszy między nami.
Naprawdę nie wiedziałam, co mam mu
odpowiedzieć. Czułam, że stoję na jakimś pieprzonym rozdrożu. I że to był
najwyższy czas, aby wybrać jeden ze szlaków. Chyba nie byłam na to w pełni
gotowa. A może tak mi się tylko wydawało?
– Wysyłasz mi naprawdę sprzeczne
sygnały.
JA?
Ja wysyłam mu sprzeczne sygnały? Moglibyśmy zacząć od tego, że ja mu nic nie
wysyłam!?
Poczułam, jak na nowo rośnie we
mnie złość. Miałam dość tych wszystkich ludzi, którzy najpierw mieszali w mi w
głowie, a potem twierdzili, że to ja jestem temu winna! Mało mnie obchodziło
już, kim on był. Chciał być traktowany, jak zwykły koleś, więc zamierzałam mu
to zafundować.
– Nie wiem, za kogo ty się w
ogóle masz, żeby zjawiać się, kiedy ci pasuje i mieszać mi w życiu! –
Naskoczyłam na niego dość agresywnie, aż się cofnął zaskoczony. Oczywiście!
Przecież nie spodziewał się, że ośmieliłabym się być na niego zła. Wielki gwiazdor!
– Jeszcze pieprzysz, że to JA wysyłam ci sprzeczne sygnały!? Czy ty w ogóle
słyszysz, jak to śmiesznie brzmi!?
– Okej, może jeszcze raz…
– Nie! – przerwałam mu gwałtownie
i ledwo powstrzymałam się, żeby nie pchnąć go do tyłu. – Mam dosyć twojego
pojawiania się znikąd, rozumiesz? Mam dosyć tego, że mieszasz mi w głowie!
Dlaczego nadal to robisz?! Bawi cię to? Naprawdę brakuje ci już atrakcji w tym
twoim sławnym, bogatym świecie?!
– Zwolnij! – Uniósł się, co mnie
znacznie zbiło z tropu. Chyba nie spodziewałam się tego. Na pewno się nie
spodziewałam. W każdym razie poskutkowało, bo zamknęłam się od razu. Patrzył na
mnie zdenerwowany, a jego oczy aż kipiały. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z
mojego idiotycznego zachowania. Tom był kolejną przypadkową ofiarą mojego
podłego nastroju. A co gorsza, to on miał rację. Przecież jeszcze niedawno sama
go pocałowałam. Sama mu powiedziałam, że też chcę więcej. Więc, dlaczego do
cholery teraz na niego krzyczałam?! – Wystarczyło powiedzieć, że nie chcesz
więcej mnie widzieć. Wybacz, że nie zrozumiałem tego, gdy oznajmiłaś mi, że nie zamierzasz tego kończyć – rzekł
rozzłoszczony, przy czym także mocno rozczarowany. Z łatwością dostrzegłam to w
jego oczach. Nie wiedziałam, dlaczego, ale to były jedne z niewielu oczu, w
które nie bałam się już patrzeć.
– Przepraszam, nie to chciałam
powiedzieć. Jestem zbyt zdezorientowana… – zaczęłam się tłumaczyć, widząc, że
mężczyzna jest bliski odejścia. Nie chciałam mu na to pozwolić. Do cholery,
przyjechał pod mój dom! Sam z siebie! Jak mogłabym to wszystko tak spieprzyć!?
– I uważasz nadal, że ja nie
jestem? – Wbił we mnie swoje ciemne spojrzenie. Mogłabym się przerazić, gdybym
go nie znała. Nie znałam go. – Do
diabła, dziewczyno. Jak możesz uważać, że dla mnie nie jest dezorientujące, że
rzucam wszystko, by zjawić się pod twoim domem tylko po to, żeby się z tobą
zobaczyć? I nawet sobie samemu nie jestem w stanie tego wyjaśnić.
Tylko
po to, żeby się ze mną zobaczyć. Przyjechał tu dla mnie.
Oddychałam znacznie szybciej, niż
powinnam. Moje serce drżało w piersi, pragnąc jedynie się z niej wyrwać wprost
w jego ramiona. Świat po prostu oszalał, a ja razem z nim. W końcu to do mnie
dotarło. I wiedziałam już, którą drogę wybiorę. Bez względu na wszystko. I
żadne możliwe konsekwencje nie wydawały się już przeszkodą.
– Więc widzisz mnie – rzekłam
cicho, wciąż skruszona za swoje wcześniejsze zachowanie. Dzięki temu i on w
końcu złagodniał. Jego oczy znowu pojaśniały, gdy westchnął z rezygnacją.
Zrobił krok w moją stronę, zmniejszając między nami odległość, a ja wstrzymałam
na ten moment oddech. Jego zapach od razu mnie uwiódł.
– Widzę cię – powtórzył,
spoglądając mi w oczy. I zabrzmiało to tak głęboko, że miałam wrażenie, jakby
tym krótkim zdaniem trafił wprost do mojej duszy. Chciałam, żeby mnie widział. Mnie. Prawdziwą mnie. Nikogo innego.
Chciałam móc być sobą i chciałam, żeby właśnie taką mnie on chciał widzieć.
– I chciałbym, żebyś i ty w końcu zobaczyła też mnie.
Nie
wiesz, jak trudno było nauczyć się patrzeć na Ciebie w inny sposób niż dotychczas.
Inaczej niż zanim naprawdę Cię poznałam. Latami kreowałam sobie Twój obraz. I
nagle stanąłeś przede mną we własnej osobie. Nagle otworzyłeś się na mnie.
Nie
byłam rozczarowana. Moja wizja Ciebie nie odbiegała mocno od rzeczywistości,
ale jednocześnie prawdziwy Ty, byłeś stokrotnie lepszy. Bo byłeś realny. I
myślę, że ten fakt zaważał nad wszystkim. Mógłbyś okazać się nawet ostatnim
dupkiem na tej planecie, a i tak Twoja realność byłaby istotniejsza od tego.
Nie
mogłeś jednak dziwić mi się, że przychodziło mi z trudnością, by widzieć Twoją
prawdziwą twarz. Bałam się tego. Nie dlatego, że mogłam się tym rozczarować,
ale dlatego, że mogłam Cię pokochać. I tym razem nie zakochałabym się w swoim
idolu. Tylko w Tobie. Prawdziwym Tobie.
– Ivette? Co ty tam robisz?
Odwróciłam się wystraszona w
kierunku swojego domu. Na schodach, na szczęście, stała tylko Agness
spoglądając zdziwiona w moim kierunku.
Czy zauważyła Toma? Jak mogłaby
go nie zauważyć! Stał przecież tuż za mną! I był zdecydowanie za wielki, by go
nie widzieć. Dlaczego tak mnie, to przerażało? Że ktoś go zobaczył… Zobaczył, że istnieje naprawdę. Że sobie
wcale go nie zmyśliłam.
Nie wiedziałam, co mam jej
odpowiedzieć. Nie wiedziałam, co mam w ogóle zrobić w tej dziwnej sytuacji.
Przedstawić ich sobie? Uciec z powrotem do domu i zostawić Toma na ulicy?
Ogarnęła mnie panika, mimo że zarówno Agness, jak i już Tom, nie byli mi wcale
obcy.
Zrobiłam niepewnie krok do
przodu, z myślą, że może powinnam podejść do Agness i po cichu wyjaśnić jej
wszystko. Ale wtedy poczułam, jak Tom łapie mnie za rękę. Gorąca fala zalała
moje wnętrze wraz z jego dotykiem. Spojrzałam na niego, napotykając od razu
jego ciepłe, brązowe oczy.
– Nie odchodź teraz – poprosił, a
jego głos brzmiał, jakby naprawdę mu na tym zależało. Ścisnęło mnie to za
serce. Miał rację. Nie powinnam znowu go zostawiać bez żadnej odpowiedzi.
Dopiero co krzyczałam na niego, że robił mi mętlik w głowie, a tymczasem
czyniłam mu to samo. I nawet tego nie zauważałam.
Prosił, żebym nie odchodziła. A
ja zrozumiałam, że nie chciałam wcale odchodzić. Jednocześnie nie mogłam
również zostawić Agness, która mogłaby się zaniepokoić. Aczkolwiek byłam niemal
pewna, że wiedziała, z kim stałam. Pewnie dlatego nie musiałam nawet nic mówić.
Wystarczyło, że spojrzałam w jej kierunku. Dzieliła nas naprawdę spora
odległość, ale dziewczyna wydawała się wyczytać ze mnie dosłownie wszystko.
Kiwnęła do mnie głową, na znak, że rozumie, choć nie pisnęłam nawet słowa.
Miałam ochotę podbiec do niej, żeby chociaż ją przytulić, ale i tak blondynka
zniknęła zaraz za drzwiami mojego domu.
Odwróciłam się z powrotem do
Toma. Było we mnie tyle emocji i uczuć. Nadal potrzebowałam czyjejś bliskości.
Pragnęłam go po prostu przytulić. Tym bardziej że stał przede mną. Żywy.
Prawdziwy. I patrzył na mnie w tak wyjątkowy sposób. Sprawiał, że czułam się
ważna.
Wspięłam się lekko na palcach i
objęłam go rękoma za szyję, przylegając do niego swoim ciałem. Nie wiem, czy
się tego w ogóle spodziewał, ale bez problemu zrozumiał, o co mi chodziło. Bo
już po chwili czułam jego ciepłe ramiona oplatające mnie w talii. Przywarłam do
niego mocno, chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi i nigdy jeszcze tak
mocno nie zapomniałam, kim kiedyś dla mnie był, jak w tamtym momencie.
Miałeś
taką cudowną moc zatrzymywania czasu. Pewnie nie byłeś tego nawet świadomy.
Czasem wystarczyła chwila Twojej bliskości, aby wszystko stanęło w miejscu. Nie
trwało to długo, ale wystarczająco, żeby nagle poczuć się dobrze.
– Więc masz na imię Ivette –
rzekł, gdy po emocjonujących początkach naszego spotkania, zdecydowaliśmy się
przejść. To był dobry sposób na ochłonięcie. – Do tej pory tego nie wiedziałem.
I gdyby nie twoja przyjaciółka, chyba nadal bym nie wiedział.
– Nie zapytałeś mnie nigdy, jak
mam na imię – Zmarszczyłam brwi, jednocześnie sama sobie uświadamiając ten
fakt. Jak do się w ogóle stało? Przechodziliśmy razem przez płot (okej, tylko
on przechodził. Ja wybrałam furtkę), krzyczeliśmy na siebie na środku chodnika,
całowaliśmy się, przytulaliśmy… Stworzyliśmy już tyle dziwnych i zarazem
wspaniałych wspomnień, a on nawet nie znał mojego imienia?
– Chyba za bardzo przywykłem do
tego, że dziewczyny same mi się przedstawiają. Nawet gdy wcale nie chcę ich
poznawać – stwierdził zakłopotany. Zaśmiałam się cicho, wyobrażając sobie te
setki damskich imion, którymi był zapewne bombardowany.
– Ah, ta sława – zażartowałam.
Niebywałe, jak szybko przestałam patrzeć na niego, jak na jakiegoś boga. Po
prostu pogodziłam się z faktem, że ten Tom jest moim Tomem, a nie tym ze sceny. Dzięki temu pozbyłam się tego
dziwnego dyskomfortu i głupich wątpliwości. Zaskoczyło mnie, że tak łatwo i
przyjemnie mi się z nim rozmawiało.
– Na ciebie ona średnio działa –
mruknął, a ja uniosłam na niego swoje pytające spojrzenie. Byłam bardzo
ciekawa, co miał przez to na myśli. – Nadal nie pogodziłem się z tym, że nie
chciałaś nawet mieć ze mną zdjęcia – wyjaśnił, a ja parsknęłam śmiechem. –
Dziewczyny zabijają się o selfie ze mną, a ty się śmiejesz! – oburzył się. Był
naprawdę uroczy.
Odwróciłam się do niego przodem i
zaczęłam iść tyłem, wcześniej sprawdzając, czy nie ma na drodze jakichś
niebezpiecznych przeszkód. Warto było podjąć takie ryzyko dla tej pięknej
twarzy, która uśmiechała się do mnie. I dla tych ciepłych, promiennych
tęczówek, które patrzyły na mnie spod długich rzęs. Facetom powinno zostać
zabronione posiadanie tak długich rzęs. W ogóle powinno karać się tych, którzy
są tak przystojni. Narażają tym na śmierć z zachwytu biedne, bezbronne,
niewinne dziewczyny.
– One się o to zabijają. Więc ja
tu jestem teraz z tobą, a nie one – stwierdziłam całkiem pewna swego.
Wiedziałam, że gdybym ekscytowała się zbyt mocno, piszczała na jego widok, czy
błagała o zdjęcie lub robiła wiele innych typowych rzeczy, do których zdolne są
fanki- nie byłoby mnie w tym miejscu. Nie poznałabym go nigdy. On nie chciałby
na mnie spojrzeć. Dlaczego miałby wówczas zwrócić na mnie uwagę? Bo byłabym
taka sama jak reszta..? – I co ty na to? – Posłałam mu swój zadziorny uśmiech i
już zamierzałam się odwrócić, by zacząć normalnie iść, ale chłopak mnie
uprzedził.
Niespodziewanie złapał mnie za
biodra, przyciągając do siebie. Zadrżałam pod wpływem jego nagłego dotyku. Jego
bliskość bardzo szybko mnie onieśmieliła. Staliśmy tak blisko siebie, że nie
mogłam swobodnie oddychać, by nie otrzeć się swoim biustem o jego klatkę. Moje
serce znowu miało swój historyczny moment osiągania kolejnego rekordu w
prędkości uderzeń na sekundę. Patrzyłam w jego oczy, nie wiedząc, co mnie
czeka. Co czeka nas.
– I co ty na to? – Odpłacił mi
dokładnie takim samym uśmiechem, jakim obdarzyłam go parę sekund wcześniej.
Co
ja na to? Trzymaj mnie tak już zawsze.
Odpowiedziałam mu tylko w
myślach, bo nim zebrałam się w sobie, żeby w ogóle wydobyć głos, on już zamknął
mi usta pocałunkiem. Widzisz Ivette? Tak
się kończy, gdy za długo się zastanawiasz. Powinnaś zastanawiać się tak już
zawsze. Aha, najlepiej nigdy mu nic już nie odpowiadaj. Po prostu niech cię
całuje.
Jego dłonie wciąż spoczywały na
moich biodrach, gdy przyciskał mnie do siebie jeszcze mocniej. Jak zdawało mi
się, że już nie możemy być bliżej siebie, on rozwiewał te myśli, jakby chciał
powiedzieć: a właśnie, że możemy. No
i mogliśmy.
Objęłam go za kark,
odwzajemniając od razu pocałunek. Pozwoliłam mu zachować kontrolę, podobało mi
się, to jak nas prowadził. Wiedział, co robić i właśnie dlatego coś tak
zwyczajnego stawało się nieziemskim przeżyciem. Nie miałam dużego doświadczenia
w tej kwestii, więc śmiało mogłam stwierdzić, że jak do tej pory, Tom całował
najlepiej. I smakował. Tak dobrze, że nie chciałam już widzieć na jego miejscu
nikogo innego. To było czystym szaleństwem. I nie chodziło jedynie o nasze
pocałunki, ale o całą naszą znajomość, która znacznie odbiegała od norm.
Tworzyliśmy
wspólnie nową rzeczywistość.
– Nie masz wrażenia, że to, co
robimy, jest nieodpowiednie? – wydyszał w moje usta zaraz, gdy tylko się od
nich oderwał. W jego oczach mogłam dostrzec wiele różnych emocji. Było ich za
dużo, aby jednoznacznie stwierdzić, co czuł w tamtym momencie.
– Mam – potwierdziłam cicho.
Dlaczego o to zapytał? Czyżby nagle zwątpił? Może zdał sobie sprawę z tego, jak
bardzo jest to wszystko niedorzeczne i chciał zrezygnować?
Patrzyłam na niego oszołomiona
jeszcze po tym cudownym pocałunku i jednocześnie z obawą, bo jego słowa rodziły
między nami nową niepewność. A ja nie zniosłabym jeszcze więcej niepewności.
– I nadal nie chcesz odejść?
Uśmiechnęłam się delikatnie, a
moje serce mocniej zabiło.
– Nie chcę.
– Och, sprowadzasz mnie na złą
drogę zwykła dziewczyno – Pokręcił
głową, jakby sam do końca nie dowierzał naszej sytuacji. Widocznie nie tylko ja
miałam problemy z wiarą w otaczającą nas rzeczywistość. Było w tym coś
niezwykłego, że dla niego również znaczyło to więcej, niż można by początkowo
przypuszczać.
– To ty zacząłeś – skwitowałam,
dźgając go palcem w klatkę i odsunęłam się od niego, by móc złapać oddech. Gdy
staliśmy tak blisko siebie, trudno było myśleć o tak najprostszych czynnościach
życiowych, jeśli przed oczami miało się takie kuszące usta.
– Ja? Przecież już ci tłumaczyłem
,od czego to się zaczęło i że to ty pojawiłaś się na tym Q&A.
– Hej, zapłaciłam za to grubą
kasę – Wytknęłam mu wciąż w formie żartu. – Miałam prawo tam być. Nie moja
wina, że popadłeś w jakąś obsesję – oznajmiłam całkiem pruderyjnie. – A skoro
już mowa o złych drogach… To ty oczekiwałeś, że będę skakała przez płot.
– Nie umiesz się bawić – rzekł
nawiązując do naszej nieszczęsnej ucieczki spod klubu. Prychnęłam tylko, bo
może i miał trochę racji, ale przecież nie mogłam przyznać mu tego otwarcie. –
Nie jest ci zimno? – Zmienił temat, znajdując się zaraz obok mnie. Spojrzałam
na niego spod przymrużonych powiek.
– A chcesz mi oddać kolejną swoją
bluzę?
– Jasne. Niedługo uzbierasz taką
kolekcję, że spokojnie będziesz mogła wystawić je na eBay‘u.
– Nie ma takiej kwoty, za którą
bym je sprzedała!
– To tylko kawałek materiału –
podsumował, w ogóle nie zdając sobie sprawy, ile taki kawałek materiału
dotknięty przez niego choćby raz, jest wart w świecie fanów. Zatrzymałam jednak
tę uwagę już dla siebie. Tym bardziej, że chłopak już rozpinał zamek. Myślałam,
że naprawdę ją dla mnie zdejmie, ale ku mojemu zaskoczeniu zrobił coś
całkowicie innego. Chwycił mnie za rękę i jednym ruchem pociągnął w swoją
stronę. W efekcie czego wylądowałam prosto w jego ramionach. A dokładniej
przylegając do jego torsu. Umięśnionego torsu, który poczułam, aż za dobrze,
gdy z zaskoczenia oparłam swoje dłonie na jego klatce. Przez jego cienką
koszulkę czułam go niemal całego. Tak mnie to zaaprobowało, że nie zwróciłam
nawet uwagi na to, jak zakrył również i mnie materiałem swojej bluzy, następnie
zasuwając jej zamek na moich plecach. Tym sposobem zostałam wręcz uwięziona
przy jego klatce. – Dość spory kawałek materiału – dodał z chytrym uśmiechem.
Czułam, jak paliły mnie policzki
z wrażenia. Byłam z nim tak blisko, jak jeszcze nigdy. Potrzebowałam chwili,
aby móc zacząć normalnie myśleć i zaakceptować aktualny stan rzeczy. Wówczas
dopiero zabrałam swoje ręce z jego torsu, pozbywając się jednocześnie dystansu,
jaki nas dzielił. I pozwoliłam sobie objąć go w pasie tak, jak należało to
zrobić od samego początku.
– Teraz już wiem, dlaczego czasem
nosisz za duże rozmiary ciuchów – szepnęłam, unosząc na niego swoje spojrzenie.
Przy takich okolicznościach traciłam swoją pewność siebie. Stawałam się
onieśmieloną małą dziewczynką w jego ramionach. I nie można było mi się dziwić.
W końcu obejmował mnie facet wyrwany wprost z moich marzeń, a jakby tego było
mało, był w ogóle pierwszym mężczyzną, z którym zaczynały łączyć mnie tak
intymne relacje.
– Czuję, jak mocno bije ci teraz
serce – powiedział nagle. Nie wiem, dlaczego było to dla mnie zawstydzające. Po
prostu miałam wrażenie, że już niczego nie będę w stanie przed nim ukryć. Mógł
czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Mieć mnie całą, ot tak. Powinnam się
raczej przerazić, a nie zawstydzić. Nigdy nie należałam do osób, które lubiły
pokazywać innym swoje wnętrze. Nie chciałam, żeby ktoś wiedział o mnie zbyt
wiele. To było głupie, ale bałam się, że zostanę oceniona. Nawet przez pryzmat
swoich uczuć, do których miałam święte prawo, jakie by one nie były.
– To jedna z niewielu rzeczy, nad
którą nie mogę mieć kontroli.
– Nie musisz mieć jej przy mnie
wcale – rzekł, wpatrując się z powagą w moje oczy. – Jesteśmy w tym razem.
Co
tak naprawdę znaczyło dla Ciebie, że byliśmy w tym razem? Nie jestem pewna, czy
wiem to nawet dzisiaj.
Za
to wtedy Twoje słowa niosły za sobą prawdziwą magię. Poddawałam się temu wbrew
wszelkim obawom. I nie spodziewałam się, dokąd mnie to wszystko doprowadzi.
Ta noc mogłaby się nie kończyć.
Dawno nie czułam się tak beztrosko i swobodnie. Miałam wrażenie, jakbym
odgrywała jedną z głównych ról w romantycznym filmie. Sceneria była idealna.
Noc, gwieździste niebo. Ja i Tom niemal zapatrzeni w siebie bez grama rozsądku.
Przemierzaliśmy okolicę, rozmawiając o najprostszych rzeczach i zdawało się nie
istnieć już nic, co mogłoby nas w jakikolwiek sposób ograniczać. Chyba po tym
spotkaniu w końcu udało mi się w to uwierzyć.
Był środek nocy, gdy wróciliśmy
pod mój dom. A dokładniej w okolicy godziny trzeciej. I z tego, co mogłam
zauważyć, impreza mojego brata dobiegła końca. W każdym razie było bardzo cicho
i nic nie wskazywało na to, by cokolwiek jeszcze się w naszym domu działo.
Tymczasem ja musiałam rozstać się
z Tomem, co było beznadziejne. Wiedziałam, że przecież nie mogę go przy sobie
zatrzymać na wieczność i że on musi wracać do swojego życia, ale niełatwo było
się żegnać. Nadal gdzieś z tyłu głowy, jakiś irytujący głosik pytał: co jeśli już nie wróci? Co, jeśli widzisz go
po raz ostatni? To było głupie, zważywszy na wydarzenia, które miały
miejsce tej nocy. Powinnam być już pewna, że ten chłopak chciał zaistnieć w
moim życiu na dłużej.
– Zobaczymy się jeszcze? –
Spojrzałam na niego z niepewnością, którą starałam się jednocześnie przed nim
ukryć.
– Sądziłem, że to już mamy
ustalone – skwitował z uśmiechem. Dopiero po tym poczułam ulgę. Liczyłam jednak
na więcej informacji. Bo tak naprawdę, nie umawialiśmy się na nic.
– W takim razie skontaktujemy się
jakoś w tej sprawie? – Drążyłam temat, sama nie do końca wiedząc, od której
strony go ugryźć. Było mi głupio prosić go o numer telefonu. Wydawało mi się to
zbyt nachalne. Poza tym, czy ufał mi na tyle, żeby w ogóle podawać mi takie informacje?
A czy stałby pod twoim domem, gdyby Ci
nie ufał, kretynko?
– Nie bądź taka oficjalna –
zaśmiał się, a ja dopiero zdałam sobie sprawę, jak moje pytanie musiało dziwnie
brzmieć. Wszystko byłoby prostsze, gdybym sama sobie tego nie utrudniała! – Przyjadę,
jak tylko będę miał wolny wieczór.
– To znaczy… Tak naprawdę nie
powiesz mi, kiedy to będzie? – Zmarszczyłam brwi, wciąż przyglądając mu się bez
przekonania.
– Czy to nie jest ekscytujące?
– Całkiem sporo tej ekscytacji
wprowadzasz do mojego życia – mruknęłam, widząc, że całkiem go bawiła ta
sytuacja. Tyle że to ja miałam siedzieć, jak na szpilkach z twarzą przy oknie,
wyczekując jego pojawienia się. Nie wiadomo, kiedy i o jakiej porze… – Więc nie
umówisz się ze mną na konkretny czas?
– Szczerze mówiąc, trudno mi w
tym momencie takowy określić – przyznał, nieco poważniejąc. – Ale daj mi swój
numer. Postaram się nie trzymać cię w niepewności, bo jeszcze zwątpisz i
całkiem zrezygnujesz z naszej znajomości.
Nawet
nie wiesz, ile razy byłam tego już bliska, przemknęło mi przez myśl. Niemniej,
znowu poczułam ulgę. Nareszcie do tej znajomości zaczęło wkradać się trochę
więcej realności.
Podałam mu swój numer telefonu i
zanim zdążyłam zacząć zastanawiać się, czy w ogóle zamierzał z niego
kiedykolwiek skorzystać, na moich oczach do mnie zadzwonił. Coś tak banalnego i
głupiego sprawiło, że serce w piersi znowu mocniej zaczęło mi bić.
– Teraz jesteś w stanie trochę mi
zaufać?
– Ufam ci – odparłam bez wahania.
Gdybym mu nie zaufała, w ogóle by mnie z nim nie było. I nie chodziło tu nawet
o numer telefonu, czy cokolwiek. Brakowało mi może pewności siebie i miałam
mnóstwo wątpliwości, ale zaufanie było oddzielną kwestią. Dotyczyło całkowicie
innej sfery.
– W takim razie, dobrej nocy Ivy
– rzekł, nie spuszczając ze mnie natarczywego wzroku. A sposób, w jaki
wypowiedział zdrobnienie mojego imienia, sprawił, że po moim ciele rozeszły się
przyjemne dreszcze. Bałam się, co jeszcze ze mną mógł zrobić, jeśli już sam
jego głos wywoływał takie reakcje.
– Dobranoc – powiedziałam cicho,
lekko oniemiała. Mimo nieustannego wmawiania sobie, że to najprawdziwsza
rzeczywistość nadal zdarzało mi się patrzeć na niego, jak na jakąś wspaniałą
zjawę. Może gdybyśmy spotykali się w dzień, przestałabym wymyślać te wszystkie
farmazony?
Jedno było pewne. Zjawy nie były
tak bardzo fizyczne, nie były tak ciepłe i nie pachniały tak cudownie. A ich
wargi nie były tak miękkie i wilgotne. Zjawy nie całowały mnie pod moim domem
na dobranoc. Tomowi było bardzo daleko do zjawy. A jego ustom jeszcze dalej.
Nie spodziewałam się tak czułego
pożegnania. Prawdopodobnie jeszcze nie oswoiłam się, z tym że pocałunki stały
się nieodłączną częścią naszej znajomości. I to JA je zapoczątkowałam, a jemu
wyraźnie się to spodobało. Mnie z każdym kolejnym razem podobało się coraz
bardziej.