piątek, 15 marca 2013

Kartka nr 36. „Może jeszcze mi podpowiesz, jak mam Ciebie zauroczyć…”




Któż by się spodziewał, że Tom Kaulitz tak szybko pozna moją rodzinę… Właściwie nasz związek nie należał do jakichś nadzwyczajnie poważnych. Sama nie sądziłam, że w ogóle kiedykolwiek zechce poznać mojego  brata, a tym bardziej matkę… A tu okazało się, że Gitarzysta właściwie sam wszystko załatwił… Jakież to było podbudowujące!



Mój brat przygotował kolację co najmniej, jak na wizytę księcia Williama. Nie, żeby mi to przeszkadzało… Ale na ogół trzyma się z dala od kuchni, a teraz nagle coś takiego? Jestem pod wrażeniem. W sumie to bardzo dobrze, że mój brat pokazuje się z jak najlepszej strony. Tom pewnie pomyśli, że mamy tak na co dzień… Niestety to duży błąd!


- Nie za bardzo wiedziałem, co lubisz… Tak więc najlepszą opcją było dać wybór -  oznajmił Philip, gdy wraz z Tomem lekko zdumieni spoglądaliśmy na stół, gdzie było kilka talerzy z różnymi dodatkami do kanapek. Nie sądziłam nawet, że mamy tyle jedzenia w domu. Czyżby mama zrobiła zakupy?


- Nie potrzebnie się fatygowałeś, nie jestem jakimś smakoszem.


- No jak nie? Jesteś gwiazdą, a to do czegoś zobowiązuje.


- Philip… -  mruknęłam spoglądając karcąco na bliźniaka. Niech już lepiej się tak nie rozgaduje! -  Siadajmy już -  poleciłam szczerze chcąc mieć już to za sobą. Cały czas obawiałam się, że zjawi się mama i wszystko popsuje. Była do tego zdolna! A ja naprawdę chciałam oszczędzić sobie takiego upokorzenia, a Tomowi nieprzyjemności.


- Więc… Jak długo jesteście razem? Jesteś tym samym tajemniczym typem, z którym moja siostra zaczęła się spotykać przed paroma miesiącami? - mogłam się spodziewać, że Philip nie będzie jadł w milczeniu. Czemu on jest taki… bezpośredni? I czy musi tak wszystko wiedzieć? Przecież nie ma powodu, aby się o mnie martwił. Już jest wszystko w porządku…


- Myślę, że tak - Gitarzysta odparł dosyć niepewnie. Wcale mu się nie dziwię. Kto by chciał być nazwanym „tajemniczym typem”! Philip mógłby popracować nad wyrażaniem swoich myśli!


- Dosyć dziwny ten wasz związek. A przynajmniej kiedyś był.


- Oj Matko, Phil nie masz teraz o czym mówić? - zdenerwowałam się. -  Daj Tomowi zjeść w spokoju…


- Ivette dobrze mówi, uczyłam was chyba, żeby nie rozmawiać podczas jedzenia -  zamarłam słysząc najmniej pożądany w tej chwili głos. I myślę, że nie tylko ja. Byłam głupia mając nadzieję, że moja mama nie zjawi się w kuchni, choć mieszka w tym domu…


- Dobry wieczór - Tom od razu zareagował witając się z nią w kulturalny sposób. A ja jedynie siedziałam zdębiała i czekałam, co będzie dalej…


- Dobry wieczór. Wybaczcie spóźnienie, ale musiałam się przebrać -  rzekła całkiem spokojnie i jak gdyby nigdy nic zajęła miejsce przy stole. - Więc jesteś Tom, tak? Iv raczej o tobie nie wspominała, ale miło cię w końcu poznać -  wszystko wyglądało zupełnie normalnie. Dokładnie tak, jakbyśmy byli szczęśliwą poukładaną rodziną. Co za parodia! Powinnam się cieszyć, że matka nie przynosi mi wstydu, ale miałam ochotę jedynie wybuchnąć ! Poza tym teraz to ja wyjdę na złą córkę, która opowiada kłamstwa o swojej własnej matce…


- A o pani wręcz przeciwnie - chłopak uśmiechnął się do niej w charakterystyczny sposób. Niby wyglądało to na uprzejmy uśmiech, ale jakby się przypatrzeć ociekał ironią. Swoją drogą Tom zaskoczył mnie swoimi słowami! I w ogóle, że podtrzymywał te dyskusję, choć nie musiał. To świadczyło o jego odwadze i chęciach. Imponował mi. I zapewne nie tylko mi!


- O… Do prawdy… -  moja rodzicielka lekko przygasła, co też było dosyć dziwne. Ten wieczór jest jakiś pokręcony.


- Smacznego wszystkim -  postanowiłam się w końcu odezwać i przerwać te bezsensowną rozmowę. Naprawdę nie chciałam, aby to się w jakikolwiek sposób rozwinęło. Mogłoby to przynieść niepożądane efekty dla wszystkich… Tak więc już do końca kolacji wszyscy milczeli wymieniając jedynie między sobą sztuczne uśmiechy. A gdy tylko zauważyłam, że Tom skończył od razu odciągnęłam go do stołu kierując nas prosto do mojego pokoju, w którym też czułam się najbezpieczniej. - Uhh…


- Nie było tak źle…


- Daj spokój, to przedstawienie było żałosne -  zakpiłam. Nie wierzyłam, że cokolwiek, co wypłynęło z ust mojej matki tego wieczoru było szczere. Ona sama była cała fałszywa siedząc z nami jak, gdyby nigdy nic i jedząc.


- Ale musisz przyznać, że twoja mama się postarała. Nie chciała zepsuć ci opinii.


- No i co z tego? Gdy tylko wyjdziesz wszystko zacznie się na nowo -  odparłam zrezygnowana i usiadłam na swoim łóżku. -  Mam już dosyć, jestem taka zmęczona…


- Wiem Skarbie…


- Lubię, kiedy tak mówisz… -  uśmiechnęłam się do niego lekko. -  Czuję się cholernie wyjątkowo.


- Bo jesteś cholernie wyjątkowa.


- Chodź tu -  wyciągnęłam w jego kierunku ręce jak małe dziecko chcąc, aby znalazł się obok mnie. Pochwycił ją i bez żadnych sprzeciwów usiadł obok jednak ja wciąż trzymałam jego dłoń. Bardzo mi się to spodobało. Była taka duża, silna… taka męska. I jednocześnie miała taką delikatną skórę… Podczas, gdy ja przyglądałam się jego dłoni, złączonej z moją, on zdążył ułożyć się obok mnie podpierając się na łokciach.


- Idziemy spać? - przechylił głowę przyglądając się mojej twarzy. Uniosłam więc na niego swoje spojrzenie uśmiechając się delikatnie.


- Tak. Muszę rano wstać… - posmutniałam trochę na tą myśl. Najchętniej w ogóle zrezygnowałabym ze wszystkiego i spędzała cały czas tylko z nim…


- Ale już niedługo weekend i spędzimy go razem w bardzo miłym miejscu  -  pocieszył mnie bawiąc się kosmykiem moich włosów. -  Ale teraz szoruj do łazienki -  nachylił się i cmoknął mnie w czoło, co trochę mnie rozbawiło. Choć w sumie sama nie wiem, co w tym takiego zabawnego!? Mam dziwne poczucie humoru…


- Dobrze, tylko nie uciekaj mi nigdzie -  podniosłam się niechętnie.


- Nie zamierzam - zapewnił bardzo przekonująco, więc mogłam spokojnie iść się umyć. Starałam się uwinąć jak najszybciej, żeby do niego prędko wrócić. Jak zwykle zdenerwowałam się ścierając z twarzy makijaż, jakie to frustrujące! W ogóle człowiek musi wykonywać tyle głupich czynności, które pochłaniają tyle czasu! Jeszcze jakby tego było mi mało, wychodząc napotkałam matkę, która stanęła mi na drodze. Boże!


- Iv…


- Nie teraz! -  jęknęłam żałośnie próbując ją jakoś wyminąć.


- Ale chciałam tylko jedno zdanie.


- Matko no! Co znowu!? -  wywróciłam oczami denerwując się. Czego ona znowu ode mnie chce!?


- Mogłabyś mnie uprzedzać, że zapraszasz gości… I że u nas będą nocować!


- Nie planowałam tego, to wyszło przypadkiem -  mruknęłam dziwiąc się, że jej ton jest taki normalny. Zupełnie jakby… była moją matką!?


- To następnym razem postaraj się, żeby to nie wychodziło przypadkiem. Nie chciałabym…


- Być pijana? - przerwałam jej nie mogąc się oprzeć.


- Na przykład -  potwierdziła przez zaciśnięte zęby. -  Po prostu chyba żadne z nas nie chciałoby, abym zrobiła coś, co by nam zaszkodziło.


- Akurat Tom już wie, jak bardzo mi szkodzisz. Ale masz rację, wolałabym, żeby nie widział cię pijanej, albo jak się ze mną kłócisz. Albo słyszał jak nazywasz go moim sponsorem!


- Cóż… To ten sam facet?


- Ughh... Idź spać kobieto  -  burknęłam zirytowana i nie zwlekając obeszłam ją kierując się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty dłużej kontynuować tej rozmowy, choć chyba pierwszy raz od dawna była w miarę spokojna i normalna. Szkoda, że na co dzień tak nie potrafi.


- Ej! Będziesz z nim spać w takim stroju!? -  zawołała za mną i myślałam, że wybuchnę śmiechem. Jednak opanowałam się…


- Nie! Bez! - krzyknęłam przez ramię i zniknęłam w pomieszczeniu zamykając za sobą drzwi. -  Jestem -  posłałam Tomowi szeroki uśmiech, a jego widok sprawił, że cała złość ze mnie spłynęła.


- Czy ja dobrze słyszałem? - zmrużył oczy przypatrując mi się z uwagą, gdy już zmierzałam w jego stronę.


- A co takiego słyszałeś? -  usiadłam na nim okrakiem nie ukrywając swojego zaintrygowania.


- Żee zamierzasz spać bez tego -  odparł z niewinnym wyrazem twarzy przy czym zsunął ramiączko mojej koszuli. Roześmiałam się pomimo, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz.


- Dobrze słyszałeś. Ale to był tylko złośliwy tekst do matki. Wiesz, że jutro muszę iść do szkoły… -  niestety musiałam go rozczarować. Życie czasami jest po prostu okrutne…! I nie można nic na to poradzić. A szkoda!


- Wiem -  pocałował moje nagie ramię. Prowokator! - Dlatego idziemy spać -  przewrócił mnie na plecy, a sam pochylił się nade mną i zaczął składać gorące pocałunki na mojej szyi. To było takie zachłanne i podniecające. Dobrze wiedział, jak to na mnie działa! A jednak robił to… i robił… Czy można dostać orgazmu od samych pocałunków!? Bo mam wrażenie, że… - Ale wszystko odbijemy sobie w weekend. - oderwał się ode mnie podczas, gdy moje serce zdążyło już przyspieszyć swojego bicia z podniecenia.


- Nienawidzę cię - wyszeptałam zwalając go z siebie.


- Co ty nie powiesz -  uśmiechnął się niezrażony i zakrył mnie kołdrą. Zaraz też położył się tuż obok i objął mnie w pasie mocno do siebie przytulając. - A teraz śpij - szepnął całując mój policzek. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zamknęłam oczy czując się po prostu jak w niebie. Będąc w jego ramionach byłam w stanie wybaczyć mu wszystko…


 


W takich chwilach jeszcze trudniej niż zwykle było mi to wszystko zrozumieć. Bo zachowywaliśmy się jak prawdziwa, kochająca się para. A tymczasem przecież cały problem tkwił w tym, że nie mogliśmy się kochać… To było totalnie idiotyczne! Tom w ogóle tego nie widział. Nie dostrzegał, jak jego głupi zakaz jest poroniony… Jednak do czasu. Wszystko kiedyś w końcu musi jakoś się rozwinąć. Tak też było w tym przypadku. Ja ukrywałam swoją miłość do niego, żeby go nie stracić. Nie musiałam mu mówić, ze go kocham. On mi też nie musiał tego mówić… Choć to byłoby dla mnie wtedy, jak gwiazdka z nieba. Coś najpiękniejszego. Spełnienie marzeń. Ale przecież moje marzenia już się spełniły. On nimi był. Stał się całym moim życiem… Dlatego nawet jego najgłupszy pomysł był dla mnie do zaakceptowania. A Tom… Przecież sam się potem przekonał, że nie było to ani nic realnego, ani tym bardziej mądrego… Gitarzysta po prostu lubił komplikować sobie w tej kwestii życie. I to mu się udało!


Ka.