Nie spodziewałam się
ujrzeć tego przeraźliwego pająka w żadnym miejscu, w tym domu… a już na pewno
nie pod prysznicem! No i dlaczego ja? To okrutne… Starałam się opanować, ale
nie mogłam. Naprawdę przeraźliwie boję się tej bestii. Wzbudza
we mnie wstręt i wielkie przerażenie. Ja mam fobie! Pomocy! Muszę… on musi tu
wejść i go zabrać, bo inaczej się nie ruszę… co za… katastrofa!
– Zabierz goo! – Zawołałam najgłośniej, jak tylko potrafiłam i
jeszcze mocniej przyległam plecami do ściany. On na mnie patrzy! Ja czuję na
sobie jego wzrok… zaraz się na mnie rzuci… Boże… uspokój się kobieto!
– Mogę wejść?
– Właź do cholery! Zabierz tego potwora! – Zaczynałam już powoli wpadać w histerie, a on
dopiero wszedł do łazienki. Matko… niedawno mnie pieprzył, a teraz wstydzi się
wejść mi pod prysznic?! Przecież mu pozwoliłam! – Tom, proszę! – Krzyknęłam bliska płaczu i dopiero teraz
Gitarzysta się ruszył. Rozsunął szklane drzwi i… i zamiast zając się pająkiem
patrzył na mnie.
– Co się stało…?
– Pająk… – Mruknęłam zakrywając się rękoma. – Tu… – Wskazałam palcem w jego kierunku, zwisał mu
prawie przed nosem. Jak mógł go nie widzieć! Gdy już dostrzegł odskoczył do
tyłu. Niech mi powie, że też ma fobie… już nigdy stąd nie wyjdę.
– Matko… myślałem, że coś ci się stało. – Odetchnął jakby z ulgą, której ja niestety nie
czułam. Że niby nic się nie stało?
– Zaraz mi się stanie, jak to bydle nie
zniknie. – Zamrugałam powiekami. Chłopak
spojrzał zdezorientowany w kierunku pająka nie wiedząc chyba za bardzo co ma
zrobić.
– Podaj mi te słuchawkę. – Wyciągnął do mnie rękę, a ja bez namysłu
wykonałam jego polecenie… i rzeczywiście zrobiłam to dosłownie bezmyślnie, gdyż
skierowałam strumień wody prosto w niego przy okazji potrącając pająka, który
zaraz spłynął wraz z wodą i zniknął… – I
trzeba było tak od razu… – Mruknął
wycierając rękoma twarz.
– Przepraszam… – Szepnęłam przestraszona. Nie chciałam go oblać…
ludzie działając w afekcie robią dużo rzeczy… niechcący…
– Jesteś niemożliwa. – Skwitował po czym wybuchnął śmiechem przez co
i na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. To rzeczywiście było
śmieszne, jakby spojrzeć na to z innej perspektywy. Boże co ja w ogóle
wyprawiam…
– Ale… nie patrz na mnie… co? – Zwróciłam mu uwagę przypominając sobie, że
jestem zupełnie naga, a ten uśmiechnął się chytrze i zamiast się odwrócić i
grzecznie odejść, wszedł mi do środka i podszedł do mnie bez skrępowania.
– A może ja lubię, co? – Spojrzał mi w oczy. Nie zdążyłam mu
odpowiedzieć, bo zaraz zamknął mi usta pocałunkiem. Poczułam jak moje serce
gwałtownie przyspiesza bicia, ale tym razem nie ze strachu, tylko z
podniecenia. Już myślałam, że mnie zgwałci, ale oderwał się ode mnie i wyszedł
zamykając mnie z powrotem w kabinie. Stałam jeszcze długo czując jego usta na swoich
i chciałam…. Żeby wrócił i jednak mnie zgwałcił… Na samą myśl o tym, że znowu
mogłabym przeżywać to, co tamtej nocy robiło mi się gorąco…
– Cholera. – Zaklęłam pod nosem i nie tracąc czasu
zakręciłam wodę następnie wychodząc na zewnątrz. Wytarłam się szybko ręcznikiem
i zaczęłam wkładać na siebie suche rzeczy. Spojrzałam w lusterko i dopiero
teraz zauważyłam piękne, czarne smugi na swojej twarzy… – Cholera po raz drugi. – Syknęłam po czym odkręciłam kran i zaczęłam
porządnie szorować twarz. Przeklęte wodoodporne tusze do rzęs! Zajęło mi to
dobrą chwilę, ale w końcu się udało. Przeczesałam ręką włosy i pozwoliłam sobie
rozwiesić swoje mokre rzeczy na suszarce. Lepsze to niż miałyby leżeć na
kafelkach… zawsze estetyczniej. Gdy skończyłam opuściłam pomieszczenie starając
się zachowywać zupełnie, jakby nic się nie wydarzyło. Jednak to nie było takie
proste, gdy od progu przywitało mnie rozbawione spojrzenie chłopaka. Zbulwersował
mnie tym. Zrobiłam obrażoną minę i usadowiłam się na kanapie zwijając nogi w
kłębek.
– Bardzo boję się pająków, jakbyś chciał
wiedzieć jest taka choroba nawet i to nawet jest niebezpieczne. – Burknęłam urażona. Dla niego to śmieszne, a ja
mogłam zawału dostać…o.
– Oj wiem przecież. To było słodkie. Czego
jeszcze się boisz? – Zapytał siadając
obok mnie.
– Nie wiem… śmierci. Że zabierze mi bliskich…
– Odparłam cicho. Wiele rzeczy budziło
we mnie od zawsze strach. Ale trudno jest tak określić konkretnie…
– Zrobiła to już?
– Każdemu to robi… – Stwierdziłam, co było oczywiste. Nie ma chyba
na świecie osoby, która nie straciłaby kogoś z rodziny. Kogoś kogo kochała… kto
mimo wszystko był ważny. – Mi zostawiła
tylko mamę i brata. – Dodałam dla
uściślenia. Bo przecież doskonale wiedziałam, co ma na myśli. Tylko ja jak
zawsze wolałam wszystko naokoło… czasem boję się prawdy.
– Mnie nie musiała nikogo odbierać, woleli
sami odejść. – Wyznał zamyślony.
Wiedziałam o czym mówi, bo jestem jego fanką od kilku dobrych lat i mimo
wszystko wiem, co nieco o jego życiu…nie tylko zawodowym, ale i prywatnym. – I nawet nie wiem, co lepsze… chyba śmierć. Bo
chociaż masz świadomość, że wcale tego nie chcieli i że nie zależało to od ich
woli.
– Pewnie tak… ale ja bym wiele dała, aby mój
ojciec żył gdzieś z dala ode mnie. Byleby tylko był. – Westchnęłam ciężko. Nie powinnam o tym mówić,
jestem za wrażliwa. Od razu mam w oczach łzy… a przecież to już było dawno.
– Przykro mi… – Objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej wsłuchując się w bicie jego serca i
przymknęłam powieki. Sprawiało mi to wiele przyjemności i bardzo uspakajało.
Często robiłam tak z Philipem, gdy było mi źle… lecz z Tomem jest inaczej. On
jest moim ukojeniem…
– Cieszę się, że tu jestem… – Szepnęłam otwierając oczy. – Dobrze mi z tobą… nie wiedziałam, że tak może
być…
– Ja tego też nie wiedziałem. – Uśmiechnął się ciepło opierając swoje czoło na
moim. – Czuję się, jakbym znał cię całe
życie. – Znowu przeszły mnie dreszcze.
Uwielbiam, gdy mówi do mnie patrząc mi prosto w oczy. To największy dowód
prawdy. O ile umie się wyczytać z oczu kłamstwo… – Napijemy się? Jeszcze nie wznosiłem toastu za
twoją osiemnastkę.
– Chętnie. Teraz mogę pić ile chce. – Rzekłam zadowolona i odsunęłam się od niego
pozwalając mu wstać. Sięgnął ręką po butelkę wina i otwierając ją rozlał ciecz
do kieliszków, które przygotował zapewne, gdy ja walczyłam z prysznicem. Będę
pamiętać to do końca życia… on pewnie też.
– Nie mam niestety szampana… ale może innym
razem. – Podał mi lampkę wypełnioną
czerwonym winem. Tym razem byłam pewna, że będzie kolejny raz. I sprawiało mi
to nieopisaną radość. Coś niesamowitego. – Twoje zdrowie solenizantko. Moja wierna fanko.
– Wzniósł toast, a ja się zaśmiałam przypominając
sobie, że właśnie tak zapisałam się na liście jego kontaktów w telefonie. – Od razu znalazłem twój numer. – Oznajmił domyślając się zapewne skąd mój śmiech.
– Ale skorzystałeś z niego tylko raz… byłam
przekonana, że nie odezwiesz się wcale. Że już więcej cię nie zobaczę… – Wyznałam nieco przygaszając.
– No co ty? Ty naprawdę wierzysz w to co
piszą. – Wytknął rozbawiony.
– Wcale nie… po prostu to było dla mnie
nierealne. Ale i tak nie mogłam się z tym pogodzić… odbijało mi przez te dwa
tygodnie. – Pokręciłam głową sama nie
dowierzając. Jak życie szybko się zmienia…
– Mamy ze sobą dużo wspólnego. – Skwitował odgarniając mi włosy za ucho. Czy on
wie, jak działa na mnie jego dotyk? Jego każdy gest? Jest taki delikatny, a
zarazem taki męski. Mogłabym się rozpłynąć będąc z nim… Zanurzyłam usta w
alkoholu biorąc porządnego łyka. Niewiele trzeba było, żeby mnie upić… ale on o
tym nie wie. Zresztą… jemu to jest zbędne. On może mnie wykorzystywać na
trzeźwo. I ja mu w tym jestem w stanie pomóc… – Muszę cię dziś odwozić? – Zapytał cały czas bawiąc się moimi włosami.
– Nie. – Zaprzeczyłam. – Przecież ja teraz nic nie muszę. – Przypomniałam mu zadowolona, na co się
zaśmiał. – Poza tym impreza będzie
trwała do rana… dopiero jak zaczną sprzątać zorientują się, że mnie nie ma. – Dodałam z przekonaniem. – A masz jakieś plany? – Uniosłam na niego swoje zadziorne spojrzenie.
Miałam nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca. A nawet, że będzie spełniała
moje ciche pragnienia… taka noc byłaby idealnym zakończeniem tego wieczoru.
– Może. – Chłopak uśmiechnął się przebiegle i wyrwał mi
z ręki kieliszek odstawiając go na stół, aby po chwili wrócić do mnie. Patrzyłam
na niego oczekując kolejnego ruchu, dałam mu wolną rękę. Zbliżył się do mnie i
musnął moje wargi kilkakrotnie, a potem przeniósł usta na moją szyję. Westchnęłam
głęboko czując, jak oblewa mnie fala gorąca. Zsunęłam się niżej układając się
na kanapie, głowę oparłam o boczną ramę, a nogi zaplotłam w jego pasie
pozwalając mu działać. Powrócił do całowania mojej rozgrzanej skóry. Odchyliłam
głowę do tyłu przymykając powieki… poddawałam się przyjemności, jaka ogarniała
mnie całą. Znałam już to uczucie i chciałam je czuć znowu. Przestałam myśleć,
gdy wsunął dłonie pod koszulkę. Nie miałam na sobie stanika, co tylko wszystko
przyspieszyło. Jęknęłam cicho, gdy zacisnął dłonie na moich piersiach całując
jednocześnie dekolt. Otworzyłam oczy spoglądając na niego podniecona i nie
zwlekając chwyciłam za materiał jego koszulki i ściągnęłam ją z niego od razu
napawając się widokiem jego umięśnionego torsu. Uśmiechnął się do mnie, gdy
zaczęłam rysować palcami niewidzialne wzory na jego skórze. Nie pozwolił jednak
mi zbyt długo zachwycać się swoimi mięśniami, gdyż zaraz podwinął materiał
osłaniający mój brzuch i zaraz pozbył się go z pożądaniem patrząc na mój
obnażony biust. Po chwili już czułam, jak pieści go swoimi ustami całując
słodko i ssąc sutki. Sprawiał, że cała drżałam z podniecenia. Pomagało temu
także ułożenie moich nóg… wystarczyło tylko, aby ściągnął z siebie spodnie i
dolną bieliznę z nas oboje. Uwielbiałam, gdy pieścił moje piersi, ale byłam tym
razem wyjątkowo niecierpliwa. Teraz, gdy już wiem, jak smakuje seks… chciałam
tego znacznie bardziej niż ostatnio i znacznie szybciej. Dlatego bez wahania
złapałam za guzik od jego spodni i rozpięłam go to samo czyniąc też z
rozporkiem. Gitarzysta widząc to, podniósł się, żeby pozbyć się zbędnego
odzienia wraz z bielizną. Trwało to chwilę, w tym czasie obserwowałam go
uważnie nie spuszczając wzroku nawet na sekundę. Nawet patrząc na niego czułam
rozkosz. Zauważyłam, że wyciąga coś z kieszeni… prezerwatywa. Tak… tym razem
mogłoby się nie udać bez. Odwróciłam wzrok dopiero, gdy założył ją sobie. Przed
chwilą byłam taka odważna, a teraz wstydzę się spojrzeć na jego przyrodzenie… ja
naprawdę jestem niemożliwa. Uśmiechnęłam się, gdy znowu do mnie wrócił.
Pocałował mnie namiętnie w usta i zdjął ze mnie bokserki, dzięki czemu teraz
obydwoje byliśmy kompletnie nadzy. Ułożył dłonie na moich piersiach patrząc mi
przy tym w oczy i zaczął zsuwać je coraz niżej, aż na uda. Oddychałam coraz
ciężej czując, jak robi mi się mokro… Podniecał mnie do granic możliwości. I
nie musiał wiele robić… sam to zauważył, gdy wsunął mi rękę między uda. Chyba
spodobało mu się to, że aż tak na mnie działa. Zagryzłam mocno wargi czując jak
dotyka mojej kobiecości delikatnie ją pocierając. Miałam ochotę krzyczeć,
jednak jakimś cudem potrafiłam to w sobie stłumić. Pieścił mnie w ten sposób
przez chwilę sprawiając, że wiłam się pod nim, jak wąż sapiąc przy tym z
podniecenia. Zamknęłam oczy tracąc już świadomość. Co on ze mną w ogóle robi… Swoimi
kolejnymi pieszczotami wręcz zmusił mnie do wydobycia głosu. Nie mogłam już się
powstrzymać. Zaczęłam cicho pojękiwać, czując jego palce między nogami i usta
na piersiach. Chciałam, aby w końcu przestał. Żeby w końcu to zrobił. Gry
wstępne to istne tortury, a zarazem coś niebywale przyjemnego… i nawet nie da
się tego określić.
– Tomm… – Jęknęłam znacznie głośniej, gdy nagle we mnie
wszedł. Od razu uniosłam powieki patrząc prosto w jego przepełnione pożądaniem
oczy. Oplotłam go nogami w pasie, a ręce zacisnęłam na barkach… które i tak pod
wpływem jego ruchów zsunęły się w końcu na umięśnione plecy… Pocałował mnie
krótko, gdy niemalże do niego przylegałam. Byliśmy tak mokrzy, że mogliśmy się
do siebie wręcz przykleić… Zaczął się poruszać coraz szybciej i znacznie
mocniej… jęczałam cicho czując, jak rośnie we mnie podniecenie. To niesamowite,
że się jeszcze w ogóle dało… Czułam się, jak pod wpływem jakiegoś narkotyku.
Nawet nie da się tego określić. Czułam, jak zbliża się ta właściwa chwila i w
tym momencie, to ja zaczęłam na niego napierać… Wbiłam mu paznokcie w skórę i
zapewne podrapałam, ale nawet nie zwrócił na to uwagi. Obydwoje doznaliśmy
szczytu rozkoszy w tym samym momencie i wtedy nie tylko ja na dowód tego
krzyknęłam z podniecenia. Po chwili znowu leżałam, a Tom zwisał nade mną
patrząc na mnie zamglonymi tęczówkami. Z pewnością czuł teraz to samo, co ja. Oddychaliśmy
głośno i ciężko jeszcze długo czując te przyjemność, gdzieś w głębi…
– Za tym też tęskniłem. – Oparł się swoim czołem o moje. Zaśmiałam się z
jego słów. I jak ja mam to interpretować?
– Za seksem?
– Za seksem z tobą. Za twoim spojrzeniem przed,
w trakcie i po. Za twoim wyrazem twarzy przed, w trakcie i po. Za twoim głosem
przed, w trakcie i po… – Wyszeptał
składając krótkie pocałunki na mojej twarzy. Rozczulał mnie każdym swoim słowem…
– Czyli po prostu za mną i wszystkim, co się
ze mną wiąże. – Podsumowałam z
rozbawieniem.
– Mm… i zrobiliśmy to na kanapie. Jestem
niegościnny… – Zamruczał wtulając nos w
moją szyję, co było tak słodkie, że aż miałam ochotę się rozpłynąć. Czuję się…
jakbym była jego skarbem. Jakbym była dla niego kimś wyjątkowym, niezwykłym…
jedynym… odjęło mi mowę. – Chodźmy do
łóżka… – Szepnął mi do ucha powodując na
moim ciele falę dreszczy. – Chyba, że
chcesz najpierw wziąć prysznic? – Uniósł
się lekko, aby móc na mnie spojrzeń.
– Nie. – Pokręciłam szybko głową. – Żadnego prysznica…
– Trauma na całe życie. – Zaśmiał się i cmoknął mnie czule w nos. Czy on
chce, żebym mu tu zniknęła? Odleciała? Albo się rozpłynęła? – To jutro może skusisz się na wannę. A teraz
idziemy spać… – Ucałował jeszcze
soczyście moją szyję i podniósł się jednocześnie ze mnie wychodząc, czego nie
dało się nie poczuć. Jednak stłumiłam w sobie mruknięcie i przemilczałam to
również powoli wstając. Podczas, gdy Tom zajął się swoją zużytą prezerwatywą…
dobra naszą? Nie wiem, jak to określić… w każdym razie ja w tym czasie włożyłam
na siebie koszulkę i bokserki należące do niego i napiłam się jeszcze odrobiny
wina. – Chodź, pokażę ci moją piękną
sypialnię… w której jest bałagan. – Wyciągnął do mnie rękę uśmiechając się
szeroko, a ja bez wahania chwyciłam ją… chyba umył ręce, gdy już to zdjął? Ehm…
czy ja nie mam większych zmartwień? Zaprowadził mnie do swojego pokoju, gdzie
zapalił nocną lampkę. Rzeczywiście porządku nie miał… ale to nie jest dla mnie
zbyt istotne. Przyzwyczaiłam się, że faceci to bałaganiarze. – Jutro tu ogarnę. – Mruknął pod nosem i zrzucił wszystko, co było
zbędne, z łóżka pozostawiając jedynie pościel. – Zapraszam. – Wskazał mi miejsce, a sam wskoczył na drugą
stronę od razu chowając się pod kołdrą. Niewiele myśląc uczyniłam to samo,
zaraz po tym zgasił światło i mogłam poczuć jego męskie ręce oplatające moją
talię… o matko i ja mam tak zasnąć? Zresztą… tyle się już wydarzyło, a ja
zwracam uwagę na taki gest. Nie… już nic mnie nie zaskoczy. Po prostu to jest
niemożliwe….